chasing cars
: czw paź 30, 2025 12:21 pm
				
				Kira nie pakowała się w kłopoty. To ona zwykle była pomysłodawczynią najbardziej pojebanych pomysłów, w które wciągała wszystkich dookoła. Nawet teraz kiedy Lyric odwzajemniła jej pocałunek, zamiast zdzielić ją po twarzy. Lyric najwyraźniej lubiła kłopoty, a Finch była tym kłopotem.
Gdy usiadła na niej okrakiem, Kira na moment zapomniała, jak się oddycha. Wszystko zwęziło się do ciepła ciężaru na jej biodrach i tej bezczelnej pewności, jaką Hollis miała w oczach. To spojrzenie mogło podpalić benzynę samą obecnością. I Finch była cholernie pewna, że jeśli zaraz wybuchnie, to tylko przez nią. Bo przecież Lyric powinna okładać ją pięściami i być nieprzytomna od wkurwienia, a zamiast tego siedziała na niej, jakby właśnie wygrała jakiś wyścig życia.
Dłonie Kiry od razu wylądowały na jej biodrach, a potem przesunęły się wyżej, wkradając pod materiał kurtki i bluzy, aż w końcu pokonały ostatnią wasrwtę i znalazły się na nagich plecach pod koszulką. Serce tłukło jej się w klatce piersiowej, próbując się wyrwać. Albo podskoczyć do gardła. Tylko ten idiotyczny narząd nie wiedział, w którą stronę pójść. A kiedy Hollis znowu nachyliła się, pogłębiając pocałunek, Finch mogła przysiąc, że świat przestał istnieć. I znowu ta cholerna pewność, że jak się podda, to przepadnie. Że w tej dziewczynie było coś, co potrafiło rozmontować ją szybciej, niż mechanik wyciągał alternator z jej żółtego Ferrari.
— Jesteś taka… — zaczęła, ale słowa ugrzęzły jej na języku, bo bliskość Lyric była głośniejsza niż wszystkie myśli razem.
Nie zdążyła dokończyć. Wraz z odgłosem syreny policyjnej, napięła się do granic możliwości. Spojrzała w lusterko wsteczne, w którym zamigotały niebiesko-czerwone światła.
— Kurwa — syknęła przez zaciśnięte zęby i odsunęła dziewczynę trochę w tył, żeby móc złapać kierownicę, ale wciąż czuła jej ciężar na udach, co rozsadzała myśli na milion kawałków. — Kurwa, kurwa, kurwa — zacisnęła mocniej palce, poprawiając się nieco w fotelu.
Wcisnęła sprzęgło, wrzuciła bieg i ruszyła z piskiem opon. Szarpnięcie było tak gwałtowne, że Hollis przywarła do niej całym ciałem, a Finch czuła jej oddech na szyi i to, jak zacisnęła mocniej uda wokół jej bioder. Kira stłumiła jęk frustracji, próbując skupić się na drodze, chociaż każda sekunda była testem na jej nerwy, bo światła policyjne były coraz bliżej, a w środku auta ciało Lyric rozpalało ją czerwoności. I nie wiedziała już, czy to przez ten pościg, czy to przez to, że miała ją tak blisko. Teraz musiała zachować kontrolę nie tylko nad Ferrari, ale też nad sobą.
— Trzymaj się — mruknęła, znów zerkając w lusterko. Radiowóz był zbyt blisko. Musiała ich jakoś zgubić.
Najpierw w prawo. Koła zapiszczały, samochód przechylił się, a jego tył zatańczył na wybrukowanej drodze. Potem hamulec ręczny i w tył zwrot. Słyszała, jak Lyric jęknęła cicho, kurcząc się i napierając na nią jeszcze mocniej, co dawało idealne obciążenie. Potem skręt w lewo. Zawracają przez czyjeś podwórka, między koszami na śmieci. I jeszcze ostry manewr między zaparkowanymi furami. Kira przełączyła bieg, zrzuciła obroty, a opona złapała i odbiła w bok. W lusterku światła zbliżają się, ale na chwilę giną za murkiem. Małe zwycięstwo, ale bez gwarancji.
Ferrari wyskoczyło z wąskiej drogi, a potem Kira przemknęła nad torami kolejowymi, jeszcze przed zamknięciem rogatek i przed zbliżającym się pociągiem. Radiowóz za nimi musiał zwalniać, żeby poczekać, aż skład przejedzie, albo poszukać innej trasy.
— W porządku? — odchyliła nieznacznie głowę, aby spojrzeć na Hollis, choć podejrzewała, że właśnie przyprawiła ją o co najmniej trzy zawały i jeden udar.
lyric hollis
			Gdy usiadła na niej okrakiem, Kira na moment zapomniała, jak się oddycha. Wszystko zwęziło się do ciepła ciężaru na jej biodrach i tej bezczelnej pewności, jaką Hollis miała w oczach. To spojrzenie mogło podpalić benzynę samą obecnością. I Finch była cholernie pewna, że jeśli zaraz wybuchnie, to tylko przez nią. Bo przecież Lyric powinna okładać ją pięściami i być nieprzytomna od wkurwienia, a zamiast tego siedziała na niej, jakby właśnie wygrała jakiś wyścig życia.
Dłonie Kiry od razu wylądowały na jej biodrach, a potem przesunęły się wyżej, wkradając pod materiał kurtki i bluzy, aż w końcu pokonały ostatnią wasrwtę i znalazły się na nagich plecach pod koszulką. Serce tłukło jej się w klatce piersiowej, próbując się wyrwać. Albo podskoczyć do gardła. Tylko ten idiotyczny narząd nie wiedział, w którą stronę pójść. A kiedy Hollis znowu nachyliła się, pogłębiając pocałunek, Finch mogła przysiąc, że świat przestał istnieć. I znowu ta cholerna pewność, że jak się podda, to przepadnie. Że w tej dziewczynie było coś, co potrafiło rozmontować ją szybciej, niż mechanik wyciągał alternator z jej żółtego Ferrari.
— Jesteś taka… — zaczęła, ale słowa ugrzęzły jej na języku, bo bliskość Lyric była głośniejsza niż wszystkie myśli razem.
Nie zdążyła dokończyć. Wraz z odgłosem syreny policyjnej, napięła się do granic możliwości. Spojrzała w lusterko wsteczne, w którym zamigotały niebiesko-czerwone światła.
— Kurwa — syknęła przez zaciśnięte zęby i odsunęła dziewczynę trochę w tył, żeby móc złapać kierownicę, ale wciąż czuła jej ciężar na udach, co rozsadzała myśli na milion kawałków. — Kurwa, kurwa, kurwa — zacisnęła mocniej palce, poprawiając się nieco w fotelu.
Wcisnęła sprzęgło, wrzuciła bieg i ruszyła z piskiem opon. Szarpnięcie było tak gwałtowne, że Hollis przywarła do niej całym ciałem, a Finch czuła jej oddech na szyi i to, jak zacisnęła mocniej uda wokół jej bioder. Kira stłumiła jęk frustracji, próbując skupić się na drodze, chociaż każda sekunda była testem na jej nerwy, bo światła policyjne były coraz bliżej, a w środku auta ciało Lyric rozpalało ją czerwoności. I nie wiedziała już, czy to przez ten pościg, czy to przez to, że miała ją tak blisko. Teraz musiała zachować kontrolę nie tylko nad Ferrari, ale też nad sobą.
— Trzymaj się — mruknęła, znów zerkając w lusterko. Radiowóz był zbyt blisko. Musiała ich jakoś zgubić.
Najpierw w prawo. Koła zapiszczały, samochód przechylił się, a jego tył zatańczył na wybrukowanej drodze. Potem hamulec ręczny i w tył zwrot. Słyszała, jak Lyric jęknęła cicho, kurcząc się i napierając na nią jeszcze mocniej, co dawało idealne obciążenie. Potem skręt w lewo. Zawracają przez czyjeś podwórka, między koszami na śmieci. I jeszcze ostry manewr między zaparkowanymi furami. Kira przełączyła bieg, zrzuciła obroty, a opona złapała i odbiła w bok. W lusterku światła zbliżają się, ale na chwilę giną za murkiem. Małe zwycięstwo, ale bez gwarancji.
Ferrari wyskoczyło z wąskiej drogi, a potem Kira przemknęła nad torami kolejowymi, jeszcze przed zamknięciem rogatek i przed zbliżającym się pociągiem. Radiowóz za nimi musiał zwalniać, żeby poczekać, aż skład przejedzie, albo poszukać innej trasy.
— W porządku? — odchyliła nieznacznie głowę, aby spojrzeć na Hollis, choć podejrzewała, że właśnie przyprawiła ją o co najmniej trzy zawały i jeden udar.
lyric hollis