echoes of the past
: śr lis 05, 2025 10:54 pm
Wzruszył ramionami, nie wiedział. Miał jakieś tam szczątkowe informacje od Pilar, ale on nawet wtedy się na nich nie skupiał, bo skupiał się na czymś zupełnie innym. I teraz też od razu się rozproszył zastanawiając nad tym, czy może on dzisiaj jadąc do biura nie widział jakiegoś czarnego suva, który za nim jechał. Tylko po Toronto jeździło milion czarnych suvów, nawet Galen teraz takiego miał.
- Nie wiem, ale wiedzieli o wizycie w klinice - mruknął, Pilar wiedziała i wiedziała o Cherry, a przecież na jebanej karcie nie miał napisane, że Charity Marshall została jego narzeczoną. Może to bilingi jego rozmów? A może naprawdę chodził za nim jakiś tajny agent i sprawdzał co on robi? Mógłby o to podpytać Pilar, ale już widział Cherry, która zaczęłaby mu suszyć znowu o to głowę. A już się nie kłócili ze trzy dni, nie chciał tego popsuć.
- Wytrzymam, przecież telefon nie jest najważniejszy - to powiedział Galen Wyatt, który z tego telefonu korzystał od razu po przebudzeniu. Chociaż czasami zostawiał go samochodzie i korzystał tylko z tego swojego ładnego, zmyślnego zegarka, żeby nim płacić, czy coś. Gorzej, że nie będzie mógł mieć tego zegarka. A sprawy firmy na te trzy dni oddeleguje, zresztą on i tak przecież nie pracował w weekendy, a jak jeszcze prowadził swoje życie Galena playboya, to piątki też czasem brał sobie wolne. Zdarzały mu się jakieś szalone weekendy, kiedy on był poza zasięgiem. Dopiero te kontenery, dopiero Cherry go trochę tego oduczyli. Miał więcej pracy, więc zabierał ją do domu, a z Cherry nie mógł cały weekend balować. Chociaż może mógł? Ale nie tak jak lubił kiedyś tam, mając w apartamencie ze trzy różne laski.
Teraz miał jedną, ale czasami miał wrażenie, że jest bardziej absorbująca niż trzy.
Zmarszczył brwi, kiedy powiedziała, że powrót po tylu latach byłby głupi. Może tak było? Ale czasami po prostu czeka się na jakiś dobry moment i może ten ktoś wyczuł, że teraz był dobry? Że Galen Wyatt o którego zawale plotki już się rozniosły teraz jest po prostu... słaby?
- Wiesz o co chodzi Cherry, teraz byłby... dobry moment na atak - oboje to wiedzieli, bo nie byli głupi, bo tak działali, jak to drapieżne zwierzę, które umie wyczekać ten odpowiedni moment, żeby przypuścić atak. Oni też często musieli go wyczuć w swojej pracy. Odpowiedni moment.
Na te słowa Cherry, że czasami ma wrażenie, że grają w kiepskim serialu, od razu przewrócił oczami. W kiepskich serialach nie mieli takiej obsady. Galen Wyatt i Charity Marshall, ciekawe ilu ludzi w Toronto chciałoby być nimi. A przecież nie byli gwiazdami jakiegoś kina, a jednak czasem lśnili jeszcze bardziej niż te gwiazdy.
- Jak dla mnie to byłby jakiś zajebisty film, dużo seksu, dużo pieniędzy, i dużo akcji, czego chcieć więcej? - pewnie właśnie takie filmy oglądał Galen, przebodźcowane tym wszystkim, żeby mu się nie znudziło po pięciu minutach.
Jego życie też trochę takie było, musiało być w nim dużo wszystkiego. Tych pieniędzy, obrzydliwego bogactwa. Dużo seksu. No i dużo akcji, musiało się coś dziać, bo kiedy nie było tego bodźca działania, to on jakoś tak gasł. I już nie był wtedy tą gwiazdą. Gwiazdą własnej sceny.
- Nie wydaje mi się - mruknął, kiedy powiedziała, że Morgan mogła się skontaktować z kimś sobie bliskim. Kiedy jest dużo alkoholu, dużo narkotyków, seksu i ciągły bieg, to wcale się nie myśli o przyjaciołach. A przynajmniej Galen nie myślał, ale może dlatego, że on miał ich w zasadzie bardzo mało? Może rzeczywiście to był jego problem, a Morgan już wcale nie? Może ona w którymś momencie potrzebowała kogoś bliskiego?
Nie wiedział, sam już tego nie wiedział.
- A jak Ty wynajmiesz nagle jakieś dziwne auto, to nie będzie podejrzane? - zapytał unosząc jedną brew, bo chociaż Galen nie był detektywem, to czuł, że mogłoby być - znam takie miejsce, gdzie płacisz i nie zostawiasz żadnych danych - bo Galen jeszcze zanim zakochał się w swoim Porsche, to co weekend rozbijał się innymi samochodami, wiele z nich skasował swoją drogą. Akurat w samochodach to on miał swoje dojścia, zastanawiał się tylko, czy mieli tam jakieś przeciętne auta. Zresztą jakie to jest przeciętne auto? Jakiś Chevrolet?
Na te jej pytanie o normalne ubrania znowu strzelił oczami. Od razu chciał jej powiedzieć, że nie takie warte kilka tysięcy, ale się powstrzymał.
- No nie wiem, kupione w jakimś Walmarcie? Podobno ludzie tam kupują ubrania. Pojedziemy tam? - zapytał jakoś tak szczerze. Bo może tam mieli te koszule w kratę i spodnie, które nie były sygnowane logo jakiegoś projektanta mody? Bo Galen to miał pewnie nawet takie skarpetki.
- Powinniśmy wyglądać przeciętnie - dodał jeszcze, chociaż z tymi ich ślicznymi buziami może być ciężko. Ale może jednak ubrania zrobią robotę? Może nawet Galen nie umyje włosów swoim szamponem z diamentów i wtedy będą bardziej matowe?
Gdy Cherry zapytała kiedy to było, to zamyślił się na moment, dawno... Ale też nie dawno, pamiętał to, jakby to było wczoraj.
- Jakieś siedem lat temu - stwierdził, w zasadzie kupa czasu, ale on już pięć lat był tym prezesem. To też już trochę czasu. Został nim przed trzydziestką, całkiem dobry wynik.
Jej kolejne słowa skwitował jakimś delikatnym uśmiechem, chociaż to wcale nie było jakieś wesołe przedsięwzięcie, z morderstwem w tle, a jednak jego też odrobinę to cieszyło. Wspólny wyjazd. No i to, że robili coś razem i nie była to jakaś kolejna sprzeczka, czy walka. I dopiero te jej kolejne słowa, czy nie lepiej oglądać Cherry bez dresu jakoś tak sprowadziły go na ziemię, bo on już rzeczywiście myślami był przy całej tej wyprawie, samochodzie i tych ubraniach z Walmartu.
- Co? - zapytał, bo już jego mózg zamiast krążyć koło tego całego przedsięwzięcia, to zaczął krążyć koło jej krągłego uda, po którym sunęła jego dłoń. Galena było tak łatwo w jednej sekundzie zbałamucić, że to aż straszne.
Wsunął rękę pod materiał jej sukienki i palcem przesunął po koronce jej bielizny.
- Podobał bym Ci się w okularach i kraciastej koszuli? - zapytał i już pochylał głowę w kierunku jej gorących ust, ale ona wtedy zapytała, czy normalni ludzie nie śpią w aucie, albo w namiocie. I Galen zaczął się momentalnie nad tym zastanawiać.
- W listopadzie? Przecież jest zimno - stwierdził i wyciągnął rękę spod jej sukienki. Bo w jednej chwili jego myśli podążyły zupełnie innym torem. Chociaż zapach jej mocnych, zmysłowych perfum jeszcze przez chwilę drażnił jego zmysły i jeszcze przez chwilę się zastanawiał, czy bardziej się zaaferować tym wyjazdem, czy nią?
A jednak kiedy Cherry powiedziała, żeby zapytał chata, to wstał.
- Wezmę komputer - przyniósł swojego laptopa i wpakował się z nim do łóżka, oparł się o poduszkę i poklepał miejsce obok siebie - no to chodź, bo nie wiem co wpisać. Gdzie śpią w podróży normalni ludzie? Biedni ludzie? - zapytał, a kiedy Cherry wreszcie wylądowała obok niego to objął ją ramieniem, żeby mogła sobie lepiej to wpisać. Sam był ciekawy czy znaleźliby na youtube jakiś poradnik biednego podróżnika. Na pewno. Ludzie kochali takie rzeczy. Chociaż algorytm Galena była pewnie ustawiony na premium, luksusowe, najdroższe na świecie.
- A jak już sprawdzimy ten motel, to będę mógł się pozbyć tych twoich skandalicznie drogich ciuchów? - zapytał po chwili, bo Galen może i miał w głowie sto myśli na minutę, ale jednak wciąż się zastanawiał jakie dzisiaj koronkowe majtki miała na sobie Cherry, odkąd poczuł pod palcami ich fakturę.
Cherry Marshall
- Nie wiem, ale wiedzieli o wizycie w klinice - mruknął, Pilar wiedziała i wiedziała o Cherry, a przecież na jebanej karcie nie miał napisane, że Charity Marshall została jego narzeczoną. Może to bilingi jego rozmów? A może naprawdę chodził za nim jakiś tajny agent i sprawdzał co on robi? Mógłby o to podpytać Pilar, ale już widział Cherry, która zaczęłaby mu suszyć znowu o to głowę. A już się nie kłócili ze trzy dni, nie chciał tego popsuć.
- Wytrzymam, przecież telefon nie jest najważniejszy - to powiedział Galen Wyatt, który z tego telefonu korzystał od razu po przebudzeniu. Chociaż czasami zostawiał go samochodzie i korzystał tylko z tego swojego ładnego, zmyślnego zegarka, żeby nim płacić, czy coś. Gorzej, że nie będzie mógł mieć tego zegarka. A sprawy firmy na te trzy dni oddeleguje, zresztą on i tak przecież nie pracował w weekendy, a jak jeszcze prowadził swoje życie Galena playboya, to piątki też czasem brał sobie wolne. Zdarzały mu się jakieś szalone weekendy, kiedy on był poza zasięgiem. Dopiero te kontenery, dopiero Cherry go trochę tego oduczyli. Miał więcej pracy, więc zabierał ją do domu, a z Cherry nie mógł cały weekend balować. Chociaż może mógł? Ale nie tak jak lubił kiedyś tam, mając w apartamencie ze trzy różne laski.
Teraz miał jedną, ale czasami miał wrażenie, że jest bardziej absorbująca niż trzy.
Zmarszczył brwi, kiedy powiedziała, że powrót po tylu latach byłby głupi. Może tak było? Ale czasami po prostu czeka się na jakiś dobry moment i może ten ktoś wyczuł, że teraz był dobry? Że Galen Wyatt o którego zawale plotki już się rozniosły teraz jest po prostu... słaby?
- Wiesz o co chodzi Cherry, teraz byłby... dobry moment na atak - oboje to wiedzieli, bo nie byli głupi, bo tak działali, jak to drapieżne zwierzę, które umie wyczekać ten odpowiedni moment, żeby przypuścić atak. Oni też często musieli go wyczuć w swojej pracy. Odpowiedni moment.
Na te słowa Cherry, że czasami ma wrażenie, że grają w kiepskim serialu, od razu przewrócił oczami. W kiepskich serialach nie mieli takiej obsady. Galen Wyatt i Charity Marshall, ciekawe ilu ludzi w Toronto chciałoby być nimi. A przecież nie byli gwiazdami jakiegoś kina, a jednak czasem lśnili jeszcze bardziej niż te gwiazdy.
- Jak dla mnie to byłby jakiś zajebisty film, dużo seksu, dużo pieniędzy, i dużo akcji, czego chcieć więcej? - pewnie właśnie takie filmy oglądał Galen, przebodźcowane tym wszystkim, żeby mu się nie znudziło po pięciu minutach.
Jego życie też trochę takie było, musiało być w nim dużo wszystkiego. Tych pieniędzy, obrzydliwego bogactwa. Dużo seksu. No i dużo akcji, musiało się coś dziać, bo kiedy nie było tego bodźca działania, to on jakoś tak gasł. I już nie był wtedy tą gwiazdą. Gwiazdą własnej sceny.
- Nie wydaje mi się - mruknął, kiedy powiedziała, że Morgan mogła się skontaktować z kimś sobie bliskim. Kiedy jest dużo alkoholu, dużo narkotyków, seksu i ciągły bieg, to wcale się nie myśli o przyjaciołach. A przynajmniej Galen nie myślał, ale może dlatego, że on miał ich w zasadzie bardzo mało? Może rzeczywiście to był jego problem, a Morgan już wcale nie? Może ona w którymś momencie potrzebowała kogoś bliskiego?
Nie wiedział, sam już tego nie wiedział.
- A jak Ty wynajmiesz nagle jakieś dziwne auto, to nie będzie podejrzane? - zapytał unosząc jedną brew, bo chociaż Galen nie był detektywem, to czuł, że mogłoby być - znam takie miejsce, gdzie płacisz i nie zostawiasz żadnych danych - bo Galen jeszcze zanim zakochał się w swoim Porsche, to co weekend rozbijał się innymi samochodami, wiele z nich skasował swoją drogą. Akurat w samochodach to on miał swoje dojścia, zastanawiał się tylko, czy mieli tam jakieś przeciętne auta. Zresztą jakie to jest przeciętne auto? Jakiś Chevrolet?
Na te jej pytanie o normalne ubrania znowu strzelił oczami. Od razu chciał jej powiedzieć, że nie takie warte kilka tysięcy, ale się powstrzymał.
- No nie wiem, kupione w jakimś Walmarcie? Podobno ludzie tam kupują ubrania. Pojedziemy tam? - zapytał jakoś tak szczerze. Bo może tam mieli te koszule w kratę i spodnie, które nie były sygnowane logo jakiegoś projektanta mody? Bo Galen to miał pewnie nawet takie skarpetki.
- Powinniśmy wyglądać przeciętnie - dodał jeszcze, chociaż z tymi ich ślicznymi buziami może być ciężko. Ale może jednak ubrania zrobią robotę? Może nawet Galen nie umyje włosów swoim szamponem z diamentów i wtedy będą bardziej matowe?
Gdy Cherry zapytała kiedy to było, to zamyślił się na moment, dawno... Ale też nie dawno, pamiętał to, jakby to było wczoraj.
- Jakieś siedem lat temu - stwierdził, w zasadzie kupa czasu, ale on już pięć lat był tym prezesem. To też już trochę czasu. Został nim przed trzydziestką, całkiem dobry wynik.
Jej kolejne słowa skwitował jakimś delikatnym uśmiechem, chociaż to wcale nie było jakieś wesołe przedsięwzięcie, z morderstwem w tle, a jednak jego też odrobinę to cieszyło. Wspólny wyjazd. No i to, że robili coś razem i nie była to jakaś kolejna sprzeczka, czy walka. I dopiero te jej kolejne słowa, czy nie lepiej oglądać Cherry bez dresu jakoś tak sprowadziły go na ziemię, bo on już rzeczywiście myślami był przy całej tej wyprawie, samochodzie i tych ubraniach z Walmartu.
- Co? - zapytał, bo już jego mózg zamiast krążyć koło tego całego przedsięwzięcia, to zaczął krążyć koło jej krągłego uda, po którym sunęła jego dłoń. Galena było tak łatwo w jednej sekundzie zbałamucić, że to aż straszne.
Wsunął rękę pod materiał jej sukienki i palcem przesunął po koronce jej bielizny.
- Podobał bym Ci się w okularach i kraciastej koszuli? - zapytał i już pochylał głowę w kierunku jej gorących ust, ale ona wtedy zapytała, czy normalni ludzie nie śpią w aucie, albo w namiocie. I Galen zaczął się momentalnie nad tym zastanawiać.
- W listopadzie? Przecież jest zimno - stwierdził i wyciągnął rękę spod jej sukienki. Bo w jednej chwili jego myśli podążyły zupełnie innym torem. Chociaż zapach jej mocnych, zmysłowych perfum jeszcze przez chwilę drażnił jego zmysły i jeszcze przez chwilę się zastanawiał, czy bardziej się zaaferować tym wyjazdem, czy nią?
A jednak kiedy Cherry powiedziała, żeby zapytał chata, to wstał.
- Wezmę komputer - przyniósł swojego laptopa i wpakował się z nim do łóżka, oparł się o poduszkę i poklepał miejsce obok siebie - no to chodź, bo nie wiem co wpisać. Gdzie śpią w podróży normalni ludzie? Biedni ludzie? - zapytał, a kiedy Cherry wreszcie wylądowała obok niego to objął ją ramieniem, żeby mogła sobie lepiej to wpisać. Sam był ciekawy czy znaleźliby na youtube jakiś poradnik biednego podróżnika. Na pewno. Ludzie kochali takie rzeczy. Chociaż algorytm Galena była pewnie ustawiony na premium, luksusowe, najdroższe na świecie.
- A jak już sprawdzimy ten motel, to będę mógł się pozbyć tych twoich skandalicznie drogich ciuchów? - zapytał po chwili, bo Galen może i miał w głowie sto myśli na minutę, ale jednak wciąż się zastanawiał jakie dzisiaj koronkowe majtki miała na sobie Cherry, odkąd poczuł pod palcami ich fakturę.
Cherry Marshall