Back to the past
: ndz lis 23, 2025 11:26 pm
Tylko spojrzał na nią cholernie wymownie kiedy wspomniała o tym, że mógłby mieć równie dobrze sześćdziesiąt lat. Stąd wiedział, że żartowała. Wybrała liczbę, która była całkowicie niedorzeczna. Gdyby powiedziała, że jest blisko pięćdziesiątki... Cóż. To może gdzieś tam lekko zachwiałoby jego samooceną, acz z drugiej strony podobno dojrzali mężczyźni są teraz w modzie. Ta dojrzałość zawsze dobrze dla niego działała. Chociażby kiedy był wykładowcą. To nie jego wina, że młodsze kobiety są po prostu w jego typie. Tego się podobno nie wybiera, a on nie zamierzał z tym walczyć. Więc tak, pożartowali, pożartowali, ale pora wrócić do tych bardziej poważnych spraw jak na przykład to, kto kogo wtedy macał.
- Oj nie dąsaj się. Nie wiem dlaczego większość z moich słów odbierasz tak negatywnie... - mruknął niezbyt z tego faktu zadowolony.
Zawsze wydawało mu się, że dobrze się dogadywali. Przekomarzanki raczej nikogo nie bolały. Jednak ich ostatnie rozmowy były nieco inne. Mara brała wiele rzeczy do siebie, które wcześniej w ogóle by jej nie ruszyły. Nie zamierzał jej teraz robić żadnej psychoanalizy i doszukiwać się w tym wszystkim jakichś nieprzerobionych emocji z jej rozwodu. To po prostu było trochę przykre ponieważ najwyraźniej pewne rzeczy się po prostu zmieniły i to wcale nie na lepsze. Oboje wiedzieli kto kogo wtedy obmacywał. Chwała losowi, że miał akurat ręce uwięzione w rękawach. Inaczej tamta sytuacja mogłaby skończyć się zupełnie inaczej. Gorzej dla nich obojga. On dobrze pamiętał jej dotyk na swoim nagim ciele. Może nie był to pierwszy raz, ale pierwszy raz od lat. Niestety nie próbował tego nawet zapomnieć.
- Tylko my? Nasza dwójka? I co, Connie byłaby naszym dzieckiem z rozwodu? Spędzała święta ze mną, a sylwestra z Tobą? - nie uciekał od niej spojrzeniem, patrzył prosto w jej tęczówki nie dając za wygraną.
Może to było trochę ostre z jego strony, ale cholernie prawdziwe. Tak by to wyglądało. Dwoje dorosłych ludzi, którzy nie mogą przebywać w swoim towarzystwie, więc cała reszta ma się do nich dostosować. Czy to nie właśnie takim ludziom próbowała pomóc w swojej pracy zawodowej? Uporać się jakoś z tymi emocjami dla dobra innych, ważnych w ich życiu osób? Nie chciał stawiać Connie w takiej sytuacji. Nie chciał stawiać też Mary. Z resztą wyglądało na to, że nie przyznała jej się jeszcze do tego, co zaszło między nimi w tej przymierzalni. Więc jak zamierzała wytłumaczyć to, że nie może przyjechać ani na święta ani na urodziny? Może za pierwszym razem znalazłaby jakąś wymówkę, ale za drugim? Trzecim? Connie nie była przecież głupia. Wiedziałaby, że coś jest na rzeczy. To nie mogło wypalić i starsza Lakefield też musiała to wiedzieć.
Jej następny wybuch natomiast wymalował zdziwienie na jego twarzy. Może nie powinien. Przecież powiedziała mu już dzisiaj, że chciała by przekroczył tę granicę, którą nakreśliła mu lata temu. Jednak usłyszeć to tak bezpośrednio? Wykrzyczane prosto w twarz? Oczywiście, że był zaskoczony. Przecież właśnie tego chciał wtedy. Żeby wybrała jego. Dała mu znak, że to właśnie jego chce. Że chce spróbować czegoś więcej. Nie chodziło tylko o seks. Chciał relacji, a zamiast tego znalazła sobie kogoś innego. Zanim zdążył zareagować zrobiła coś więcej. Wpiła się w jego usta. To było dokładnie to, czego pragnął w tej przymierzalni. W tej windzie. Nie myślał. Po prostu czuł. Jego dłonie same z siebie wylądowały od razu na jej biodrach lekko się na nich zaciskając. Odwzajemnił jej pocałunek z tą samą pasją i namiętnością. Gdy przerwała nawet mruknął cicho niezadowolony z takiego obrotu spraw. Spojrzał w jej oczy. Chciał więcej, o wiele więcej.
- Wiesz, że zawsze tego chciałem... - mruknął wprost w jej usta muskając je swoimi - Nie zakończenia. Tego. - sprostował mając jeszcze na tyle trzeźwego umysłu by pamiętać, że ostatnio pokracznie go rozumie.
Jeśli natomiast chodziło o to... To po prostu ponownie wpił się w jej usta. Namiętnie. Z utęsknieniem. Czekał na to od lat. Od razu pogłębił pocałunek. Nie zamierzał czekać. Był zbyt spragniony jej. Jej bliskości. Jego dłonie przesunęły się całkiem swobodnie na jej pośladki, które po prostu ścisnął by podnieść ją do góry i przycisnąć do siebie. Dać sobie i jej lepszy dostęp do siebie nawzajem. Jego puls od razu przyspieszył. Temperatura ciała powędrowała o dobre dwa stopnie do góry. Nie minęło kilka sekund zanim była przyciśnięta również do najbliższej ściany. Nie myślał teraz trzeźwo. W ogóle nie myślał. Po prostu czuł. Brał to, na co miał ochotę przez te wszystkie lata.
Mara Lakefield
- Oj nie dąsaj się. Nie wiem dlaczego większość z moich słów odbierasz tak negatywnie... - mruknął niezbyt z tego faktu zadowolony.
Zawsze wydawało mu się, że dobrze się dogadywali. Przekomarzanki raczej nikogo nie bolały. Jednak ich ostatnie rozmowy były nieco inne. Mara brała wiele rzeczy do siebie, które wcześniej w ogóle by jej nie ruszyły. Nie zamierzał jej teraz robić żadnej psychoanalizy i doszukiwać się w tym wszystkim jakichś nieprzerobionych emocji z jej rozwodu. To po prostu było trochę przykre ponieważ najwyraźniej pewne rzeczy się po prostu zmieniły i to wcale nie na lepsze. Oboje wiedzieli kto kogo wtedy obmacywał. Chwała losowi, że miał akurat ręce uwięzione w rękawach. Inaczej tamta sytuacja mogłaby skończyć się zupełnie inaczej. Gorzej dla nich obojga. On dobrze pamiętał jej dotyk na swoim nagim ciele. Może nie był to pierwszy raz, ale pierwszy raz od lat. Niestety nie próbował tego nawet zapomnieć.
- Tylko my? Nasza dwójka? I co, Connie byłaby naszym dzieckiem z rozwodu? Spędzała święta ze mną, a sylwestra z Tobą? - nie uciekał od niej spojrzeniem, patrzył prosto w jej tęczówki nie dając za wygraną.
Może to było trochę ostre z jego strony, ale cholernie prawdziwe. Tak by to wyglądało. Dwoje dorosłych ludzi, którzy nie mogą przebywać w swoim towarzystwie, więc cała reszta ma się do nich dostosować. Czy to nie właśnie takim ludziom próbowała pomóc w swojej pracy zawodowej? Uporać się jakoś z tymi emocjami dla dobra innych, ważnych w ich życiu osób? Nie chciał stawiać Connie w takiej sytuacji. Nie chciał stawiać też Mary. Z resztą wyglądało na to, że nie przyznała jej się jeszcze do tego, co zaszło między nimi w tej przymierzalni. Więc jak zamierzała wytłumaczyć to, że nie może przyjechać ani na święta ani na urodziny? Może za pierwszym razem znalazłaby jakąś wymówkę, ale za drugim? Trzecim? Connie nie była przecież głupia. Wiedziałaby, że coś jest na rzeczy. To nie mogło wypalić i starsza Lakefield też musiała to wiedzieć.
Jej następny wybuch natomiast wymalował zdziwienie na jego twarzy. Może nie powinien. Przecież powiedziała mu już dzisiaj, że chciała by przekroczył tę granicę, którą nakreśliła mu lata temu. Jednak usłyszeć to tak bezpośrednio? Wykrzyczane prosto w twarz? Oczywiście, że był zaskoczony. Przecież właśnie tego chciał wtedy. Żeby wybrała jego. Dała mu znak, że to właśnie jego chce. Że chce spróbować czegoś więcej. Nie chodziło tylko o seks. Chciał relacji, a zamiast tego znalazła sobie kogoś innego. Zanim zdążył zareagować zrobiła coś więcej. Wpiła się w jego usta. To było dokładnie to, czego pragnął w tej przymierzalni. W tej windzie. Nie myślał. Po prostu czuł. Jego dłonie same z siebie wylądowały od razu na jej biodrach lekko się na nich zaciskając. Odwzajemnił jej pocałunek z tą samą pasją i namiętnością. Gdy przerwała nawet mruknął cicho niezadowolony z takiego obrotu spraw. Spojrzał w jej oczy. Chciał więcej, o wiele więcej.
- Wiesz, że zawsze tego chciałem... - mruknął wprost w jej usta muskając je swoimi - Nie zakończenia. Tego. - sprostował mając jeszcze na tyle trzeźwego umysłu by pamiętać, że ostatnio pokracznie go rozumie.
Jeśli natomiast chodziło o to... To po prostu ponownie wpił się w jej usta. Namiętnie. Z utęsknieniem. Czekał na to od lat. Od razu pogłębił pocałunek. Nie zamierzał czekać. Był zbyt spragniony jej. Jej bliskości. Jego dłonie przesunęły się całkiem swobodnie na jej pośladki, które po prostu ścisnął by podnieść ją do góry i przycisnąć do siebie. Dać sobie i jej lepszy dostęp do siebie nawzajem. Jego puls od razu przyspieszył. Temperatura ciała powędrowała o dobre dwa stopnie do góry. Nie minęło kilka sekund zanim była przyciśnięta również do najbliższej ściany. Nie myślał teraz trzeźwo. W ogóle nie myślał. Po prostu czuł. Brał to, na co miał ochotę przez te wszystkie lata.
Mara Lakefield