In a sky full of stars, I think I saw you
: pn lip 21, 2025 11:13 am
Zadane pytanie było ciekawe. Ten kraj pachniał dla każdego inaczej. Może nawet pachniał domem? Był tam chciany i czuł się zupełnie na miejscu. Mimo to ciągle mu czegoś brakowało. A może kogoś, kto dopełniłby tego obrazka? Kto czułby wraz z nim, że tam ma coś dla siebie? By mógł z kim porozmawiać, pomyśleć, pójść na spacer, wdychać tamtejsze powietrze i po prostu sprawić, że dom naprawdę będzie domem i jego zapach będzie niepowtarzalny.
- Kawą, mocną herbatą, przyprawami, morzem, olejkiem różanym, ale też tajemnicą, tradycjami, różnorodnością, skrywaną po kątach miłością i namiętnością – jednak w kraju, gdzie religią dominującą jest islam, pewne rzeczy się ukrywa. Chociaż jakby nie było, wielu mieszkańców wybierało to, co łatwiejsze i zachodnie.
- Historią, tą bogatą przeszłością. Tam na każdym kroku czuć to, że jesteś jakby w innym świecie. Na ulicach wołania na modlitwę przeplatają się z muzyką uliczną. Turcja nie tylko pachnie, ale i smakuje, rozbrzmiewa. Nadal jej nie poznałem, ale uwielbiam ją odkrywać i zakochiwać się w niej na nowo – Cem mówił to z nieukrywaną fascynacją. Chciałby jej pokazać swoje ulubione miejsca, zabrać na wielki targ, pospacerować po wybrzeżu, usiąść gdzieś wyżej i zachwycać się widokami.
- Jeśli ją poznajesz, chcesz więcej i więcej. Marzy mi się podróż po różnych miejscach, bo tak naprawdę ciągle niewiele widziałem. Chciałbym się tym z kimś podzielić, podróż samemu nie jest tak przyjemna – powiedział i uśmiechnął się nieco smutno. Opowiadając o ojczyźnie matki, zawsze czuł ciepło w sercu.
- Może kiedyś powiem w pełni przekonany, że Turcja pachnie dla mnie domem – do tego potrzebował drugiej osoby. Towarzyszki życia, która będzie odkrywać te tajemnice wraz z nim i uczyć się życia w tym kraju. Niekoniecznie siedząc tam na zawsze, Kanada też była ważna, tu się wychował i dorastał, miał rodzinę, przyjaciół, a także pracę, gdy tylko jej potrzebował.
Był szczęściarzem, że mógł mieć urozmaicone życie. Gdyby nie tamto spotkanie przed laty jego rodziców i wzajemne zainteresowanie, byłby pewnie kimś zupełnie innym. Nie chodziło nawet o to, że siedziałby głównie w Toronto. Być może nie byłby tak wrażliwy na piękno i sztukę, jak teraz. Nie widziałby tak wiele, jak obecnie. Miał bogate we wrażenia życie, podróżował, poznawał ludzi, kulturę, uczył się tego, co znała jego matka i czym karmiła go każdego dnia, bogatymi w szczegóły opowieściami, podczas których przenosił się daleko. I dorastał z myślą, że kiedyś pozna i posmakuje tamtego świata, orientalnego, nieznanego, zachwycającego.
O związkach zwykle milczał. Rzadko mówił o kobietach publicznie, trzymał w tajemnicy to, co czuł i tylko czasem pokazywał się z kimś u swojego boku. Najczęściej to zwykłe przelotne znajomości, bo ciągle szukał kogoś, kto rozwali i wprowadzi zamieszanie w jego dość spokojne i poukładane życie. Kto po prostu pokaże mu, że jest ważny, że może przy tej osobie być sobą, ze słabościami, z problemami, z lękami, no wszystkim – po prostu być człowiekiem, jakim się stał i jaki chce jeszcze być.
- Moja ostatnia dziewczyna przyleciała ze mną do Kanady – odparł poważnie. – Było dobrze do pierwszego eventu, na który poszliśmy razem. Poznała kogoś bogatszego i zostawiła mnie dla niego po ledwie dwóch tygodniach pobytu tutaj. Nie wiem, mam wrażenie, że spotykam takie typy kobiety, które szukają przygody, bogatego życia, które pokażą się tu i tam. Ja szukam kogoś innego. Wyzwania, ale też zrozumienia, osoby z którą mogę dyskutować, lub milczeć. Kogoś, kto posiedzi ze mną nad wodą i po prostu będziemy się zachwycać pięknem okolicy i świata. Kogoś błyskotliwego, pewnego siebie, z własnym pomysłem na siebie. Kogoś, kto nie ulegnie łatwo, a będzie walczyć, kto pokocha całą sobą, będzie trzymać za rękę i razem ze mną powalczy o szczęście – mówił to z błyskiem w jasnych oczach. I cały czas patrzył wprost na Eden, jakby ta była jego natchnieniem. Och, zdecydowanie była w jego typie, nie tylko fizycznie. Ich rozmowa pełna była niespodzianek i zagwozdek. I chciał to kontynuować. Zdecydowanie. Dawno nie czuł się w ten sposób, taki równocześnie szczerze zainteresowany i na swój sposób onieśmielony przez jej charakter. Spotkał zupełnie inną kobietę, niż się spodziewał, ale to była Eden. Ta Eden.
- Improwizowałem – odparł na jej zarzut o próbie zmanipulowania jej. – Ale naprawdę chciałem, byś dała mi szansę coś powiedzieć. Gdybyś mnie odprawiła, odszedłbym, ale nie żałowałbym tego, że się widzieliśmy, choćby przez chwilę – podarowała mu więcej, zgodziła się na rozmowę i spędzenie czasu razem. Nie był pewien, co ona czuła w tej chwili, ale Cem był wdzięczny za to, że go nie odtrąciła.
Przez chwilę znów milczeli. Cem zastanawiał się, jakimi słowami będzie ją żegnać. Z czym ona go zostawi i kiedy – o ile w ogóle – się znowu spotkają. Nie przyjdzie więcej, jeżeli Eden nie zechce go widzieć. Był jednak pewien, że jeśli tylko powie coś, co da mu nadzieję, przyszedłby do niej nawet wtedy, gdyby nie miał sił. Mógłby się nawet przyczołgać, szukać jej wszędzie, sprawdzać miejsca, w którym mogła przesiadywać. Nieważne, co się będzie działo, on by ją odnalazł. Wystarczyło jedno słowo. Przyjdź.
Kiedy zapytała go o to, czy jeszcze ją znajdzie, podniósł wzrok od swojej filiżanki, którą trzymał w ręku, by znów spojrzeć jej w oczy.
- Obiecuję ci, że nie będziesz musiała długo na to czekać – odpowiedział równie poważnym tonem. Poczuł to, że mówiła szczerze, a nie że go zwodziła. Kiedyś też zadawała podobne pytania. Czy znowu przyjdzie i spędzą razem trochę czasu. Pewnego dnia zniknął bez słowa, zostając jedynie z kartką z wiadomością, niby to od niej. Teraz był pewien, że znowu ją odszuka. Przekopie całe miasto, ale przyjdzie. Nieważne co się wydarzy, co spotka na swojej drodze, przyjdzie. Zawsze.
eden de poesy
- Kawą, mocną herbatą, przyprawami, morzem, olejkiem różanym, ale też tajemnicą, tradycjami, różnorodnością, skrywaną po kątach miłością i namiętnością – jednak w kraju, gdzie religią dominującą jest islam, pewne rzeczy się ukrywa. Chociaż jakby nie było, wielu mieszkańców wybierało to, co łatwiejsze i zachodnie.
- Historią, tą bogatą przeszłością. Tam na każdym kroku czuć to, że jesteś jakby w innym świecie. Na ulicach wołania na modlitwę przeplatają się z muzyką uliczną. Turcja nie tylko pachnie, ale i smakuje, rozbrzmiewa. Nadal jej nie poznałem, ale uwielbiam ją odkrywać i zakochiwać się w niej na nowo – Cem mówił to z nieukrywaną fascynacją. Chciałby jej pokazać swoje ulubione miejsca, zabrać na wielki targ, pospacerować po wybrzeżu, usiąść gdzieś wyżej i zachwycać się widokami.
- Jeśli ją poznajesz, chcesz więcej i więcej. Marzy mi się podróż po różnych miejscach, bo tak naprawdę ciągle niewiele widziałem. Chciałbym się tym z kimś podzielić, podróż samemu nie jest tak przyjemna – powiedział i uśmiechnął się nieco smutno. Opowiadając o ojczyźnie matki, zawsze czuł ciepło w sercu.
- Może kiedyś powiem w pełni przekonany, że Turcja pachnie dla mnie domem – do tego potrzebował drugiej osoby. Towarzyszki życia, która będzie odkrywać te tajemnice wraz z nim i uczyć się życia w tym kraju. Niekoniecznie siedząc tam na zawsze, Kanada też była ważna, tu się wychował i dorastał, miał rodzinę, przyjaciół, a także pracę, gdy tylko jej potrzebował.
Był szczęściarzem, że mógł mieć urozmaicone życie. Gdyby nie tamto spotkanie przed laty jego rodziców i wzajemne zainteresowanie, byłby pewnie kimś zupełnie innym. Nie chodziło nawet o to, że siedziałby głównie w Toronto. Być może nie byłby tak wrażliwy na piękno i sztukę, jak teraz. Nie widziałby tak wiele, jak obecnie. Miał bogate we wrażenia życie, podróżował, poznawał ludzi, kulturę, uczył się tego, co znała jego matka i czym karmiła go każdego dnia, bogatymi w szczegóły opowieściami, podczas których przenosił się daleko. I dorastał z myślą, że kiedyś pozna i posmakuje tamtego świata, orientalnego, nieznanego, zachwycającego.
O związkach zwykle milczał. Rzadko mówił o kobietach publicznie, trzymał w tajemnicy to, co czuł i tylko czasem pokazywał się z kimś u swojego boku. Najczęściej to zwykłe przelotne znajomości, bo ciągle szukał kogoś, kto rozwali i wprowadzi zamieszanie w jego dość spokojne i poukładane życie. Kto po prostu pokaże mu, że jest ważny, że może przy tej osobie być sobą, ze słabościami, z problemami, z lękami, no wszystkim – po prostu być człowiekiem, jakim się stał i jaki chce jeszcze być.
- Moja ostatnia dziewczyna przyleciała ze mną do Kanady – odparł poważnie. – Było dobrze do pierwszego eventu, na który poszliśmy razem. Poznała kogoś bogatszego i zostawiła mnie dla niego po ledwie dwóch tygodniach pobytu tutaj. Nie wiem, mam wrażenie, że spotykam takie typy kobiety, które szukają przygody, bogatego życia, które pokażą się tu i tam. Ja szukam kogoś innego. Wyzwania, ale też zrozumienia, osoby z którą mogę dyskutować, lub milczeć. Kogoś, kto posiedzi ze mną nad wodą i po prostu będziemy się zachwycać pięknem okolicy i świata. Kogoś błyskotliwego, pewnego siebie, z własnym pomysłem na siebie. Kogoś, kto nie ulegnie łatwo, a będzie walczyć, kto pokocha całą sobą, będzie trzymać za rękę i razem ze mną powalczy o szczęście – mówił to z błyskiem w jasnych oczach. I cały czas patrzył wprost na Eden, jakby ta była jego natchnieniem. Och, zdecydowanie była w jego typie, nie tylko fizycznie. Ich rozmowa pełna była niespodzianek i zagwozdek. I chciał to kontynuować. Zdecydowanie. Dawno nie czuł się w ten sposób, taki równocześnie szczerze zainteresowany i na swój sposób onieśmielony przez jej charakter. Spotkał zupełnie inną kobietę, niż się spodziewał, ale to była Eden. Ta Eden.
- Improwizowałem – odparł na jej zarzut o próbie zmanipulowania jej. – Ale naprawdę chciałem, byś dała mi szansę coś powiedzieć. Gdybyś mnie odprawiła, odszedłbym, ale nie żałowałbym tego, że się widzieliśmy, choćby przez chwilę – podarowała mu więcej, zgodziła się na rozmowę i spędzenie czasu razem. Nie był pewien, co ona czuła w tej chwili, ale Cem był wdzięczny za to, że go nie odtrąciła.
Przez chwilę znów milczeli. Cem zastanawiał się, jakimi słowami będzie ją żegnać. Z czym ona go zostawi i kiedy – o ile w ogóle – się znowu spotkają. Nie przyjdzie więcej, jeżeli Eden nie zechce go widzieć. Był jednak pewien, że jeśli tylko powie coś, co da mu nadzieję, przyszedłby do niej nawet wtedy, gdyby nie miał sił. Mógłby się nawet przyczołgać, szukać jej wszędzie, sprawdzać miejsca, w którym mogła przesiadywać. Nieważne, co się będzie działo, on by ją odnalazł. Wystarczyło jedno słowo. Przyjdź.
Kiedy zapytała go o to, czy jeszcze ją znajdzie, podniósł wzrok od swojej filiżanki, którą trzymał w ręku, by znów spojrzeć jej w oczy.
- Obiecuję ci, że nie będziesz musiała długo na to czekać – odpowiedział równie poważnym tonem. Poczuł to, że mówiła szczerze, a nie że go zwodziła. Kiedyś też zadawała podobne pytania. Czy znowu przyjdzie i spędzą razem trochę czasu. Pewnego dnia zniknął bez słowa, zostając jedynie z kartką z wiadomością, niby to od niej. Teraz był pewien, że znowu ją odszuka. Przekopie całe miasto, ale przyjdzie. Nieważne co się wydarzy, co spotka na swojej drodze, przyjdzie. Zawsze.
eden de poesy