Once upon a...
: śr wrz 03, 2025 1:43 pm
Onur przynajmniej próbuje.
Ty raz jesteś, raz cię nie ma.
Wybrałeś kogoś innego.
Wszystkie te słowa trafiały w Emira z taką mocą, jakby niosły za sobą intencję sprawienia mu przykrości. Miał wrażenie, że Mavi przez cały ten rok czegoś mu nie powiedziała, a on nie umiejąc czytać w myślach, teraz płacił za swój błąd nie zrobienia czegoś, co może powinien. Na dodatek ten absurdalny zarzut zmiany fryzury był tak znikąd wyciągnięty, że aż zbił go z pantałyku.
Przez pierwsze parę sekund patrzył na nią niezrozumiale, marszcząc brwi i nie będąc w stanie nijak skontrować tego wszystkiego. Aż to deszcz i jej wyraźne widoczne łzy otrzeźwiły go na tyle, żeby znalazł znowu własny głos w gardle.
- Zawsze mnie obchodzisz, Mavi! Zawsze! - Podniósł głos. Nie do krzyku, ale podobnie do niej, wiedziony frustracją, gniewem i bólem, wychodził trochę z siebie. Rok spędzony poza Turcją, w codzienności zupełnie innej kultury nauczył go więcej zachodniości. Odpowiadała mu ta większa swoboda, otwartość i brak takiej presji, jaką czuł ze strony religijnych norm społecznych swojego kraju. Może dlatego i on zupełnie nie zwrócił uwagi na to, że stali na środku pustoszejącej ulicy, bo deszcz i burza skutecznie rozganiały przechodniów do domów.
Miał wrażenie, że kotłujące się emocje i to niekomfortowe uczucie bycia naprawdę niesprawiedliwie oskarżanym o zapomnienie o niej, zaczyna zaciskać mu się stalowym chwytem na klatce piersiowej.
- Myślisz, że ja nie czekałem?! Czekałem na te wakacje cały rok, z obawą, że więcej nie przylecisz, bo będziesz wolała spędzać je ze swoim chłopakiem. Ale wyraźnie nie przeszkadza ci to w flirtowaniu z Onurem! Może to ja powinienem mieć pretensje, że to ciebie nie obchodzi co ja czuję, kiedy wysłuchuję jego ciągłych przechwałek i widzę jak ten... jak... - Szukał odpowiednio obraźliwego, ale nie krzywdzącego słowa na określenie Onura, ale nie potrafił go z siebie wykrzesać. Był zazdrosny, owszem, ale obrażenie nieobecnego kolegi było chyba zbyt niskim upadkiem. Sapnął z frustracją, za nic mając coraz mocniej padający deszcz i wzmagający się przez to szum. Teraz aż koniecznością było podnoszenie głosu, żeby mogli się słyszeć. - Cholera, Mavi! Nie chcę żebyś chodziła na spacery z Onurem, to chcesz usłyszeć?! Wkurza mnie, że zachowuje się jakby był nie wiadomo kim, bo mnie nie było przez pierwszy miesiąc wakacji! Wkurza mnie, że kręci się obok ciebie, mówi o tobie jakbyś była jego i już uznaje, że będziesz jego żoną! - Złość kipiała w nim w sposób, z którym nie był w stanie poradzić sobie rozsądnie. Brzmiał dziecinnie, może nawet absurdalnie, ale nigdy jeszcze nie był tak zazdrosny, żeby niczym szczeniak wyrzucać z siebie żale, zamiast spróbować porozmawiać. Dodatkowo napędzała go złość Mavi. Obydwoje byli naładowani tak dziwną energią, że nie dało się tego nie czuć.
Mavi Ayers
Ty raz jesteś, raz cię nie ma.
Wybrałeś kogoś innego.
Wszystkie te słowa trafiały w Emira z taką mocą, jakby niosły za sobą intencję sprawienia mu przykrości. Miał wrażenie, że Mavi przez cały ten rok czegoś mu nie powiedziała, a on nie umiejąc czytać w myślach, teraz płacił za swój błąd nie zrobienia czegoś, co może powinien. Na dodatek ten absurdalny zarzut zmiany fryzury był tak znikąd wyciągnięty, że aż zbił go z pantałyku.
Przez pierwsze parę sekund patrzył na nią niezrozumiale, marszcząc brwi i nie będąc w stanie nijak skontrować tego wszystkiego. Aż to deszcz i jej wyraźne widoczne łzy otrzeźwiły go na tyle, żeby znalazł znowu własny głos w gardle.
- Zawsze mnie obchodzisz, Mavi! Zawsze! - Podniósł głos. Nie do krzyku, ale podobnie do niej, wiedziony frustracją, gniewem i bólem, wychodził trochę z siebie. Rok spędzony poza Turcją, w codzienności zupełnie innej kultury nauczył go więcej zachodniości. Odpowiadała mu ta większa swoboda, otwartość i brak takiej presji, jaką czuł ze strony religijnych norm społecznych swojego kraju. Może dlatego i on zupełnie nie zwrócił uwagi na to, że stali na środku pustoszejącej ulicy, bo deszcz i burza skutecznie rozganiały przechodniów do domów.
Miał wrażenie, że kotłujące się emocje i to niekomfortowe uczucie bycia naprawdę niesprawiedliwie oskarżanym o zapomnienie o niej, zaczyna zaciskać mu się stalowym chwytem na klatce piersiowej.
- Myślisz, że ja nie czekałem?! Czekałem na te wakacje cały rok, z obawą, że więcej nie przylecisz, bo będziesz wolała spędzać je ze swoim chłopakiem. Ale wyraźnie nie przeszkadza ci to w flirtowaniu z Onurem! Może to ja powinienem mieć pretensje, że to ciebie nie obchodzi co ja czuję, kiedy wysłuchuję jego ciągłych przechwałek i widzę jak ten... jak... - Szukał odpowiednio obraźliwego, ale nie krzywdzącego słowa na określenie Onura, ale nie potrafił go z siebie wykrzesać. Był zazdrosny, owszem, ale obrażenie nieobecnego kolegi było chyba zbyt niskim upadkiem. Sapnął z frustracją, za nic mając coraz mocniej padający deszcz i wzmagający się przez to szum. Teraz aż koniecznością było podnoszenie głosu, żeby mogli się słyszeć. - Cholera, Mavi! Nie chcę żebyś chodziła na spacery z Onurem, to chcesz usłyszeć?! Wkurza mnie, że zachowuje się jakby był nie wiadomo kim, bo mnie nie było przez pierwszy miesiąc wakacji! Wkurza mnie, że kręci się obok ciebie, mówi o tobie jakbyś była jego i już uznaje, że będziesz jego żoną! - Złość kipiała w nim w sposób, z którym nie był w stanie poradzić sobie rozsądnie. Brzmiał dziecinnie, może nawet absurdalnie, ale nigdy jeszcze nie był tak zazdrosny, żeby niczym szczeniak wyrzucać z siebie żale, zamiast spróbować porozmawiać. Dodatkowo napędzała go złość Mavi. Obydwoje byli naładowani tak dziwną energią, że nie dało się tego nie czuć.
Mavi Ayers