dinner in the shadow of secrets
: ndz paź 05, 2025 11:28 pm
				
				Uniósł jedną brew, kiedy Pilar zapytała co jeszcze smakuje jak grzech, jego niebieskie tęczówki zatrzymały się na jej ustach. Ale w ogóle nawet nie powinien o tym myśleć, więc sięgnął po frytkę i umoczył ją w jakimś sosie.
- Frytki, ale tylko z tym sosem - uśmiechnął się delikatnie i znowu to zrobił, znowu spojrzał na jej usta. Tego grzechu to akurat nie będzie mu dane spróbować.
Z jego płuc wyrwało się jakieś ciężkie westchnienie, kiedy opadł plecami na oparcie fotela.
Rzeczywiście kiedy opowiadał o Yvonne oczy mu błyszczały, tym samym blaskiem, co wtedy, gdy pływał z nią łódką po jeziorze. Fajne wspomnienie.
Na pytanie o siostrę przełknął ślinę, twarz momentalnie mu się zmieniła. Siostra to był kolejny ciężki temat w życiu Galena Wyatta, może nawet najcięższy, może taki nad którym najdłużej pracował ze swoim terapeutą. Ale teraz Yvonne wróciła, wróciła na moment, żeby wyrzucić z siebie te wszystkie żale, które trawiły ją przez lata, i zniknęła znowu. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.
- Nie mam, prawie wcale... - powiedział i podniósł spojrzenie na Pilar, kiedy dodała, że to pytania uzupełniające. Nie musiał na nie odpowiadać, ale może chciał? Chociaż nie chciał, to był temat, który go drażnił. Bo cały czas miał w głowie to, że chciałby się pogodzić z Yvonne, ale ona ma mu tyle rzeczy za złe, że może nigdy to nie dojdzie do skutku, a on jej wybaczył nawet to, że go zostawiła w najgorszym momencie życia i powiedziała, że chciał się zabić na pokaz. Galen po prostu był za miękki. Skrzyżował ręce na piersi, tego jej nie powie, ale...
- Wróciła do miasta, moja siostra, ale przyszła do mnie tylko raz, teraz nie wiem gdzie jest - wbił w nią spojrzenie, bo przez myśl mu przeszło, że może gdyby ta sprawa z kontenerami się skończyła, to mógłby poprosić Pilar, żeby pomogła mu znaleźć siostrę? Może by mu pomogła? Chociaż on cały czas myślał o tym, żeby zatrudnić do tego prywatnego detektywa, który by ją wytropił. Bo to musiało być zrobione po cichu, tak, żeby się niczego nie domyśliła, żeby Ivy znowu nie uciekła mu do Szwecji na milion lat.
Kurczaka zjadł już z zupełnie inną miną, bo Galen to potrafił w jednej chwili siedzieć zły, w drugiej smutny, a w trzeciej kompletnie szczęśliwy. A kiedy zadawał jej to pytanie, to był szczerze poruszony, słuchał jej łokcie opierając na stole, pochylony w jej kierunku. Matka by go za to zganiła, łokcie ze stołu. Ale ona siedziała sobie gdzieś we Włoszech udając, że nie ma syna.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, kiedy opowiadała o tym, że chciała bronić słabszych. Bardzo mu to imponowało, bo Galen też zawsze żałował słabszych i chociaż często nie stawał w ich obronie, to miał jakieś swoje przebłyski. On po prostu nie był tak odważny jak Pilar.
Kiwnął głową, kiedy powiedziała, że nie wie czy pamięta o jej pobycie w bidulu. Pamiętał, myślał o tym, o tym ile biednych dzieci przeżywa tam to samo co ona. Ściągnął brwi kiedy opowiadała, co robiły jej inne dzieci. Dzieci są okrutne, chociaż Wyatt akurat w tej swojej prywatnej szkole był dość lubiany, pewnie na pokaz, ale jednak nie miał wrogów. Dopiero później, to się odmieniło.
Patrzył na nią, nawet przez chwilę chciał do niej sięgnąć ręką, dotknąć jej dłoni na moment, żeby okazać jakieś wsparcie? Ta jej opowieść była tak osobista, sprawiała, że widział w niej to wszystko, wiedział dlaczego jest uparta, dlaczego tak jej zależy na tej sprawie, że zrobi dla niej wszystko. Nie dla niego. Dla tych biednych dziewczyn. Bo one potrzebowały jej pomocy.
Uśmiechnął się delikatnie na ten jej żart.
- Nie jest źle, wystarczy dobry fryzjer i może zmienić te kudły w całkiem eleganckie włosy - puścił do niej oczko, bo on też sobie żartował, tak naprawdę to podobały mu się jej ciemne, gęste włosy i ta ich niesforność. Na to co powiedziała później wrócił plecami na oparcie.
- Tak myślałem, że to chodzi o pistolet i kajdanki, no i kopanie takich gnid jak Seeley - znowu się uśmiechnął, ale wiedział, że to nie o to chodziło, bo Pilar była po prostu dobra, współczująca, była dla niego bo-ha-ter-ką.
Patrzył na Pilar, kiedy jadła kurczaka wciąż się uśmiechając. Dopiero kiedy zadała mu pytanie, to mina mu zrzedła. Chociaż przecież pytała go o to co sprawia mu radość. Tylko, że jemu mało co ją sprawiało.
- Radość - powtórzył po niej, jazda Porsche sprawiała mu nawet radość, dobre whisky też, albo jakaś fajna wycieczka, ale czy to była ta prawdziwa radość? Czy w ogóle coś, co można kupić za pieniądze daje taką radość? Spojrzał na Pilar jakby chciał jej o to zapytać, ale wtedy wpadło mu coś do głowy.
- Jak ktoś mi ufa, ale nie tak wiesz... Ufam ci Galen dla świętego spokoju, ale tak naprawdę to w ciebie nie wierzę. Tylko jak ktoś mi ufa i we mnie wierzy. Najlepsze uczucie, chyba wtedy to jest prawdziwa radość - stwierdził, bo tak czuł. Lubił to uczucie, takie pełne zaufanie, taka wiara w niego. Nie było nic lepszego, ani Porsche, ani modelki, ani wakacje na jakimś Borabora.
Pewnie dlatego, kiedy u Seeleya mu powiedziała, że da radę z podsłuchem to się tak przejął. Bo przy Pilar trochę czuł właśnie, że ona w niego wierzy, chociaż później wywracała oczami i pytała, czy mu się udało.
Sięgnął po to skrzydełko, które mu się należało i odgryzł kawałek, ale w sumie to już nie był taki głodny, a przede wszystkim to miał pytania dla Pilar, zlapał chusteczkę, żeby wystrzec usta, ale rozmazał sobie coś na policzku, chyba keczup, ale mniejsza o to, chyba w Wendy's nie zwracali na takie rzeczy uwagi. Pochylił się znowu do przodu i utkwił spojrzenie w jej oczach.
- Zostajemy przy temacie szczęścia. Ostatnia rzecz która Cię uszczęśliwiła. Co? I kiedy? To nie musi być największa radość w życiu, ale coś miłego, co Cię spotkało, ostatnio - był ciekawy jej odpowiedzi. W ogóle był jej taki ciekawy, że mógłby jej zadać milion pytań i tylko jej słuchać. Ale Pilar była za sprytna, nie pozwoliłaby mu tylko słuchać.
Pilar Stewart
			- Frytki, ale tylko z tym sosem - uśmiechnął się delikatnie i znowu to zrobił, znowu spojrzał na jej usta. Tego grzechu to akurat nie będzie mu dane spróbować.
Z jego płuc wyrwało się jakieś ciężkie westchnienie, kiedy opadł plecami na oparcie fotela.
Rzeczywiście kiedy opowiadał o Yvonne oczy mu błyszczały, tym samym blaskiem, co wtedy, gdy pływał z nią łódką po jeziorze. Fajne wspomnienie.
Na pytanie o siostrę przełknął ślinę, twarz momentalnie mu się zmieniła. Siostra to był kolejny ciężki temat w życiu Galena Wyatta, może nawet najcięższy, może taki nad którym najdłużej pracował ze swoim terapeutą. Ale teraz Yvonne wróciła, wróciła na moment, żeby wyrzucić z siebie te wszystkie żale, które trawiły ją przez lata, i zniknęła znowu. Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.
- Nie mam, prawie wcale... - powiedział i podniósł spojrzenie na Pilar, kiedy dodała, że to pytania uzupełniające. Nie musiał na nie odpowiadać, ale może chciał? Chociaż nie chciał, to był temat, który go drażnił. Bo cały czas miał w głowie to, że chciałby się pogodzić z Yvonne, ale ona ma mu tyle rzeczy za złe, że może nigdy to nie dojdzie do skutku, a on jej wybaczył nawet to, że go zostawiła w najgorszym momencie życia i powiedziała, że chciał się zabić na pokaz. Galen po prostu był za miękki. Skrzyżował ręce na piersi, tego jej nie powie, ale...
- Wróciła do miasta, moja siostra, ale przyszła do mnie tylko raz, teraz nie wiem gdzie jest - wbił w nią spojrzenie, bo przez myśl mu przeszło, że może gdyby ta sprawa z kontenerami się skończyła, to mógłby poprosić Pilar, żeby pomogła mu znaleźć siostrę? Może by mu pomogła? Chociaż on cały czas myślał o tym, żeby zatrudnić do tego prywatnego detektywa, który by ją wytropił. Bo to musiało być zrobione po cichu, tak, żeby się niczego nie domyśliła, żeby Ivy znowu nie uciekła mu do Szwecji na milion lat.
Kurczaka zjadł już z zupełnie inną miną, bo Galen to potrafił w jednej chwili siedzieć zły, w drugiej smutny, a w trzeciej kompletnie szczęśliwy. A kiedy zadawał jej to pytanie, to był szczerze poruszony, słuchał jej łokcie opierając na stole, pochylony w jej kierunku. Matka by go za to zganiła, łokcie ze stołu. Ale ona siedziała sobie gdzieś we Włoszech udając, że nie ma syna.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze, kiedy opowiadała o tym, że chciała bronić słabszych. Bardzo mu to imponowało, bo Galen też zawsze żałował słabszych i chociaż często nie stawał w ich obronie, to miał jakieś swoje przebłyski. On po prostu nie był tak odważny jak Pilar.
Kiwnął głową, kiedy powiedziała, że nie wie czy pamięta o jej pobycie w bidulu. Pamiętał, myślał o tym, o tym ile biednych dzieci przeżywa tam to samo co ona. Ściągnął brwi kiedy opowiadała, co robiły jej inne dzieci. Dzieci są okrutne, chociaż Wyatt akurat w tej swojej prywatnej szkole był dość lubiany, pewnie na pokaz, ale jednak nie miał wrogów. Dopiero później, to się odmieniło.
Patrzył na nią, nawet przez chwilę chciał do niej sięgnąć ręką, dotknąć jej dłoni na moment, żeby okazać jakieś wsparcie? Ta jej opowieść była tak osobista, sprawiała, że widział w niej to wszystko, wiedział dlaczego jest uparta, dlaczego tak jej zależy na tej sprawie, że zrobi dla niej wszystko. Nie dla niego. Dla tych biednych dziewczyn. Bo one potrzebowały jej pomocy.
Uśmiechnął się delikatnie na ten jej żart.
- Nie jest źle, wystarczy dobry fryzjer i może zmienić te kudły w całkiem eleganckie włosy - puścił do niej oczko, bo on też sobie żartował, tak naprawdę to podobały mu się jej ciemne, gęste włosy i ta ich niesforność. Na to co powiedziała później wrócił plecami na oparcie.
- Tak myślałem, że to chodzi o pistolet i kajdanki, no i kopanie takich gnid jak Seeley - znowu się uśmiechnął, ale wiedział, że to nie o to chodziło, bo Pilar była po prostu dobra, współczująca, była dla niego bo-ha-ter-ką.
Patrzył na Pilar, kiedy jadła kurczaka wciąż się uśmiechając. Dopiero kiedy zadała mu pytanie, to mina mu zrzedła. Chociaż przecież pytała go o to co sprawia mu radość. Tylko, że jemu mało co ją sprawiało.
- Radość - powtórzył po niej, jazda Porsche sprawiała mu nawet radość, dobre whisky też, albo jakaś fajna wycieczka, ale czy to była ta prawdziwa radość? Czy w ogóle coś, co można kupić za pieniądze daje taką radość? Spojrzał na Pilar jakby chciał jej o to zapytać, ale wtedy wpadło mu coś do głowy.
- Jak ktoś mi ufa, ale nie tak wiesz... Ufam ci Galen dla świętego spokoju, ale tak naprawdę to w ciebie nie wierzę. Tylko jak ktoś mi ufa i we mnie wierzy. Najlepsze uczucie, chyba wtedy to jest prawdziwa radość - stwierdził, bo tak czuł. Lubił to uczucie, takie pełne zaufanie, taka wiara w niego. Nie było nic lepszego, ani Porsche, ani modelki, ani wakacje na jakimś Borabora.
Pewnie dlatego, kiedy u Seeleya mu powiedziała, że da radę z podsłuchem to się tak przejął. Bo przy Pilar trochę czuł właśnie, że ona w niego wierzy, chociaż później wywracała oczami i pytała, czy mu się udało.
Sięgnął po to skrzydełko, które mu się należało i odgryzł kawałek, ale w sumie to już nie był taki głodny, a przede wszystkim to miał pytania dla Pilar, zlapał chusteczkę, żeby wystrzec usta, ale rozmazał sobie coś na policzku, chyba keczup, ale mniejsza o to, chyba w Wendy's nie zwracali na takie rzeczy uwagi. Pochylił się znowu do przodu i utkwił spojrzenie w jej oczach.
- Zostajemy przy temacie szczęścia. Ostatnia rzecz która Cię uszczęśliwiła. Co? I kiedy? To nie musi być największa radość w życiu, ale coś miłego, co Cię spotkało, ostatnio - był ciekawy jej odpowiedzi. W ogóle był jej taki ciekawy, że mógłby jej zadać milion pytań i tylko jej słuchać. Ale Pilar była za sprytna, nie pozwoliłaby mu tylko słuchać.
Pilar Stewart