The fire was his, but the spark was hers
: śr lis 19, 2025 7:14 pm
Jego ostateczny szturm był czymś, czego chciała, a co wydawało się być czymś nie do zniesienia. Gdy rozgrywał ostatnie ruchy na jej napiętym i wciąż niosącym pogłos niedawnego orgazmu ciele. Znalazła nawet w swojej rozbrojonej powłoce głos, by z zaciśniętym gardłem wybłagać od niego jeszcze jedną rzecz. Aby dla niej doszedł.
Gdy jego ciało się zatrzymało, a tłamszony odgłos zawibrował na jej skórze, osiągnęła chyba jeszcze wyższy poziom spełnienia. Poczuła go w sobie i widziała go przy sobie. Napiętego jak struna, całego nagrzanego i wkrótce tak niewiarygodnie bezbronnego.
Gdy rozluźnił chwyt na jej zmęczonej szyi, w końcu przypomniała sobie, jak się naprawdę oddycha. Ukradła haust powietrza, który wpłynął do niej jak słodkie zbawienie. Wreszcie mogła uregulować własne tchnienie, a wraz z nim, spokojnie i stopniowo, dać sercu zwolnić i odpocząć.
Czuła się fizycznie na przełomie słabości i błogości.
Gdy jego oddech owiał płatek jej ucha, przynosząc niski głos, nie zareagowała od razu. Dopiero po krótkiej chwili, kiedy pozostawiony przez niego dreszcz spłynął z jej karku, odzyskała w pełni kontakt z rzeczywistością.
— Damon, zaimponowałeś mi — zaczęła, gdy jej oddech ustabilizował się na tyle, aby móc się odezwać. — Ale jak jeszcze raz będziesz mnie musztrował po nazwisku, to będziesz sobie szukał kogoś innego do łóżka — furknęła, choć z pozorną lekkością w głosie.
Pewnie nie byłby dla niego to żaden problem. Z tymi umiejętnościami, taką wytrzymałością, weną i ciałem, prędko znalazłby chętną kandydatkę na jej miejsce.
Gdy wypuścił jej dłonie, rozruszała delikatnie nadgarstki, wciąż odczuwając na nich jego ucisk. Drgnęła niekontrolowanie pod jego dotykiem, a później samym chwytem, dopiero teraz czując, jak miejscami obolałe jest jej ciało. Kiedy ekstaza z wolna opadała, odsłaniała to, co tak naprawdę było bolesne, ale pod jej dyktaturą wydawało się być tylko żywą przyjemnością.
Sięgnęła dłonią do jego głowy, układając ją tuż za jego uchem, które trąciła krótko palcem. Prychnęła krótko, w reakcji na jego wyraźne ukontentowanie. Na ten głupkowaty, dumny półuśmiech.
— Jeśli tylko o to chodziło — zaczęła, gładząc kciukiem linię włosów za jego uchem — to wystarczyło rozwiesić ulotki. Albo przejść się po sąsiadach. Chyba, że chodziło o to, aby to sąsiadki zaczęły zaczepiać ciebie.
Mogła z tego drwić, a nawet tak brzmiała. Ale to, przy jej niskiej samoocenie, mogło faktycznie stanowić problem i powód do zazdrości. Nie była tak twarda i przekonana o sobie, jak jej protoplastka. Jej głęboko zakorzenione poczucie niskiej wartości napytałoby w takich warunkach biedy. Bardzo możliwe, że napyta jej także w innych momentach.
— Możesz mnie już wypuścić. — Spod swojego ciała. — Raczej nie wyglądasz na takiego, który marzy o tym, żeby się przytulać po seksie. — Nie wyglądał też na takiego, który lubił być głaskany, aby spokojnie zasnąć, ale gdyby miała postawić granicę jego czułości, to właśnie tam.
Wolała się ubrać, a najlepiej wcześniej jeszcze przepłukać pod prysznicem, ze wszelkich śladów jego obecności, które nosiła na swoim ciele, a także w nim.
— Całować też mnie nie musisz — westchnęła, z delikatnym, zaczepnym uśmiechem. — Bo jeszcze znowu nabiorę na ciebie ochoty i faktycznie padniesz na zawał.
Była, co prawda, ratownikiem medycznym, więc pewnie wiedziałaby co robić, ale niekoniecznie chciałaby wpaść na zespół medyczny, z którym by się znała, a któremu musiałaby później tłumaczyć, dlaczego w jej domu był nagi facet z zawałem serca. Bo wśród znajomych byłaby ostatnią osobą, którą o takie zajście by podejrzewano, a przez to plotka rozeszłaby się intensywnie w medycznym środowisku. I możliwe, że i po mediach społecznościowych, bo co najmniej dwie osoby miały swoje profile powiązane z historiami z pracy. Bez nazwisk, ale starczyła jej samoświadomość.
Damon Tae
Gdy jego ciało się zatrzymało, a tłamszony odgłos zawibrował na jej skórze, osiągnęła chyba jeszcze wyższy poziom spełnienia. Poczuła go w sobie i widziała go przy sobie. Napiętego jak struna, całego nagrzanego i wkrótce tak niewiarygodnie bezbronnego.
Gdy rozluźnił chwyt na jej zmęczonej szyi, w końcu przypomniała sobie, jak się naprawdę oddycha. Ukradła haust powietrza, który wpłynął do niej jak słodkie zbawienie. Wreszcie mogła uregulować własne tchnienie, a wraz z nim, spokojnie i stopniowo, dać sercu zwolnić i odpocząć.
Czuła się fizycznie na przełomie słabości i błogości.
Gdy jego oddech owiał płatek jej ucha, przynosząc niski głos, nie zareagowała od razu. Dopiero po krótkiej chwili, kiedy pozostawiony przez niego dreszcz spłynął z jej karku, odzyskała w pełni kontakt z rzeczywistością.
— Damon, zaimponowałeś mi — zaczęła, gdy jej oddech ustabilizował się na tyle, aby móc się odezwać. — Ale jak jeszcze raz będziesz mnie musztrował po nazwisku, to będziesz sobie szukał kogoś innego do łóżka — furknęła, choć z pozorną lekkością w głosie.
Pewnie nie byłby dla niego to żaden problem. Z tymi umiejętnościami, taką wytrzymałością, weną i ciałem, prędko znalazłby chętną kandydatkę na jej miejsce.
Gdy wypuścił jej dłonie, rozruszała delikatnie nadgarstki, wciąż odczuwając na nich jego ucisk. Drgnęła niekontrolowanie pod jego dotykiem, a później samym chwytem, dopiero teraz czując, jak miejscami obolałe jest jej ciało. Kiedy ekstaza z wolna opadała, odsłaniała to, co tak naprawdę było bolesne, ale pod jej dyktaturą wydawało się być tylko żywą przyjemnością.
Sięgnęła dłonią do jego głowy, układając ją tuż za jego uchem, które trąciła krótko palcem. Prychnęła krótko, w reakcji na jego wyraźne ukontentowanie. Na ten głupkowaty, dumny półuśmiech.
— Jeśli tylko o to chodziło — zaczęła, gładząc kciukiem linię włosów za jego uchem — to wystarczyło rozwiesić ulotki. Albo przejść się po sąsiadach. Chyba, że chodziło o to, aby to sąsiadki zaczęły zaczepiać ciebie.
Mogła z tego drwić, a nawet tak brzmiała. Ale to, przy jej niskiej samoocenie, mogło faktycznie stanowić problem i powód do zazdrości. Nie była tak twarda i przekonana o sobie, jak jej protoplastka. Jej głęboko zakorzenione poczucie niskiej wartości napytałoby w takich warunkach biedy. Bardzo możliwe, że napyta jej także w innych momentach.
— Możesz mnie już wypuścić. — Spod swojego ciała. — Raczej nie wyglądasz na takiego, który marzy o tym, żeby się przytulać po seksie. — Nie wyglądał też na takiego, który lubił być głaskany, aby spokojnie zasnąć, ale gdyby miała postawić granicę jego czułości, to właśnie tam.
Wolała się ubrać, a najlepiej wcześniej jeszcze przepłukać pod prysznicem, ze wszelkich śladów jego obecności, które nosiła na swoim ciele, a także w nim.
— Całować też mnie nie musisz — westchnęła, z delikatnym, zaczepnym uśmiechem. — Bo jeszcze znowu nabiorę na ciebie ochoty i faktycznie padniesz na zawał.
Była, co prawda, ratownikiem medycznym, więc pewnie wiedziałaby co robić, ale niekoniecznie chciałaby wpaść na zespół medyczny, z którym by się znała, a któremu musiałaby później tłumaczyć, dlaczego w jej domu był nagi facet z zawałem serca. Bo wśród znajomych byłaby ostatnią osobą, którą o takie zajście by podejrzewano, a przez to plotka rozeszłaby się intensywnie w medycznym środowisku. I możliwe, że i po mediach społecznościowych, bo co najmniej dwie osoby miały swoje profile powiązane z historiami z pracy. Bez nazwisk, ale starczyła jej samoświadomość.
Damon Tae