Once upon a...
: śr wrz 24, 2025 2:13 pm
				
				Pomoc przy sprzątaniu sklepiku zajęła około trzy godziny. Pozbycie się wilgoci było koniecznością, bo nijak nie byłaby korzystna dla przypraw, trzeba było dopilnować i upewnić się, że zaopatrzenie jest bezpieczne. W międzyczasie wymienił kilka wiadomości z Mavi, bardzo chcąc móc poświęcić jej więcej uwagi.
Zajęcie rąk pracą dało możliwość przemyślenia pewnych spraw troszkę bardziej na chłodno. Emir nie żałował tego co się stało. Wręcz przeciwnie! Był cholernie zadowolony i czuł lekkość na myśl o Mavi. Nie uniknął jednak poczucia winy, bo przecież wciąż oficjalnie miał dziewczynę (a ona chłopaka), której nie chciał mimo wszystko robić takiego świństwa, jak jakiś rodzaj zdrady. Nawet jeśli ich relacja zmierzała ku nieuchronnemu końcowi, bo obydwoje mieli swoje życia w swoich krajach. Zdał sobie sprawę z tego, że przeciąganie nieuniknionego rozstania z Amelie nie ma sensu i podjął decyzję, nad którą być może ona też się powoi pochylała.
Nie była to najlepsza forma załatwiania takich spraw, ale nie mieli za bardzo innej możliwości. Po powrocie do domu zadzwonił do Amelie i... rozstali się. Bez wyrzutów sumienia, bez niepotrzebnych łez, z obustronnym zrozumieniem tego, że nie miało to szans na przyszłość, a ich związek należał do tych krótkich i tworzących część miłych wspomnień ze studiów za granicą. Ulżyło mu i wyzbył się napięcia, którego nawet nie był świadom, bo ściskało go bardzo mocno wewnętrznie.
Napisał do Mavi kilka wiadomości. Nie chwalił się rozstaniem, bo to była kwestia do poruszenia w rozmowie na żywo, za to wyraził nadzieję, że będą mogli spotkać się następnego dnia i porozmawiać. Może wyszliby na spacer, albo coś zjeść? Nie otrzymał odpowiedzi, ale nie zmartwiło go to bardzo, doszedł do wniosku, że musiała być zmęczona po dniu na plaży i zasnęła wcześnie.
Zmartwienie przyszło dopiero następnego ranka. Nadal nie otrzymał żadnej wiadomości od Mavi, nawet nie odpisała na poranne "dzień dobry", ani żadną kolejną wiadomość. Przy późnym śniadaniu wahał się, czy zadzwonić, ostatecznie ulegając tej pokusie. Nie odebrała. Zalała go fala chłodnej, kłującej w serce paniki, że to z jego winy, że to przez ten pocałunek, że może unikała go, bo po przemyśleniu całej sytuacji było jej po prostu źle, uznała to za przekroczenie granicy albo i ją zaczęło dręczyć poczucie winy.
W akcje niekontrolowanej desperackiej potrzeby dowiedzenia się, czy wszystko w porządku, zadzwonił do Cema z pytaniem o jego siostrę. Wtedy dowiedział się, że Mavi od wieczora siedzi zamknięta w pokoju, nie chce nikogo widzieć, a jej płacz słychać przez zamknięte drzwi. Nie chciała rozmawiać z nikim, a na pytania odpowiadała z agresją sfrustrowanej i zranionej nastolatki.
Strach, że to z jego winy, ścięły Emirowi krew w żyłach. Zabrakło mu powietrza, bo tak jak wczoraj poczucie winy przez "niewierność" wobec Amelie przyprawiało go o dyskomfort, tak poczucie winy, że przez niego Mavi płacze była dewastująca. Poczuł ciężar odpowiedzialności na barkach i nie mógł tak tego zostawić.
Kupił całe pudełko ulubionych przysmaków Mavi i z takim prezentem pojawił się w domu jej wujostwa. Wymienił kilka słów z Cemem i to on przekonał ciotkę, żeby Emir mógł spróbować z Mavi porozmawiać. Od dawna w wielu sytuacjach to jemu udawało się do niej docierać, też był jak starszy brat, wytworzyli wyjątkową więź. I zdecydowanie nikt z rodziny nie wiedział, że wczoraj stało się coś, wykraczającego poza granice tej "rodzinności", bo wtedy z pewnością nie pozwolono by mu wejść samemu na piętro i zapukać do zamkniętych na klucz drzwi.
- Mavi? - Odezwał się łagodnie, przysuwając ucho do szczeliny przy framudze. - To ja... - Może i brzmiało to głupio, ale wiedział, że rozpozna go po głosie. - Otworzysz mi? - Między każdym zdaniem robił pauzę, nasłuchując szlochów i ewentualnych odpowiedzi, czy innych odgłosów z jej pokoju. - Przyniosłem twoją ulubioną baklavę. Całe pudełko. - Miał nadzieję, że argument słodkości zadziała wystarczająco zachęcająco, żeby przynajmniej otworzyła na chwilę.
Mavi Ayers
			Zajęcie rąk pracą dało możliwość przemyślenia pewnych spraw troszkę bardziej na chłodno. Emir nie żałował tego co się stało. Wręcz przeciwnie! Był cholernie zadowolony i czuł lekkość na myśl o Mavi. Nie uniknął jednak poczucia winy, bo przecież wciąż oficjalnie miał dziewczynę (a ona chłopaka), której nie chciał mimo wszystko robić takiego świństwa, jak jakiś rodzaj zdrady. Nawet jeśli ich relacja zmierzała ku nieuchronnemu końcowi, bo obydwoje mieli swoje życia w swoich krajach. Zdał sobie sprawę z tego, że przeciąganie nieuniknionego rozstania z Amelie nie ma sensu i podjął decyzję, nad którą być może ona też się powoi pochylała.
Nie była to najlepsza forma załatwiania takich spraw, ale nie mieli za bardzo innej możliwości. Po powrocie do domu zadzwonił do Amelie i... rozstali się. Bez wyrzutów sumienia, bez niepotrzebnych łez, z obustronnym zrozumieniem tego, że nie miało to szans na przyszłość, a ich związek należał do tych krótkich i tworzących część miłych wspomnień ze studiów za granicą. Ulżyło mu i wyzbył się napięcia, którego nawet nie był świadom, bo ściskało go bardzo mocno wewnętrznie.
Napisał do Mavi kilka wiadomości. Nie chwalił się rozstaniem, bo to była kwestia do poruszenia w rozmowie na żywo, za to wyraził nadzieję, że będą mogli spotkać się następnego dnia i porozmawiać. Może wyszliby na spacer, albo coś zjeść? Nie otrzymał odpowiedzi, ale nie zmartwiło go to bardzo, doszedł do wniosku, że musiała być zmęczona po dniu na plaży i zasnęła wcześnie.
Zmartwienie przyszło dopiero następnego ranka. Nadal nie otrzymał żadnej wiadomości od Mavi, nawet nie odpisała na poranne "dzień dobry", ani żadną kolejną wiadomość. Przy późnym śniadaniu wahał się, czy zadzwonić, ostatecznie ulegając tej pokusie. Nie odebrała. Zalała go fala chłodnej, kłującej w serce paniki, że to z jego winy, że to przez ten pocałunek, że może unikała go, bo po przemyśleniu całej sytuacji było jej po prostu źle, uznała to za przekroczenie granicy albo i ją zaczęło dręczyć poczucie winy.
W akcje niekontrolowanej desperackiej potrzeby dowiedzenia się, czy wszystko w porządku, zadzwonił do Cema z pytaniem o jego siostrę. Wtedy dowiedział się, że Mavi od wieczora siedzi zamknięta w pokoju, nie chce nikogo widzieć, a jej płacz słychać przez zamknięte drzwi. Nie chciała rozmawiać z nikim, a na pytania odpowiadała z agresją sfrustrowanej i zranionej nastolatki.
Strach, że to z jego winy, ścięły Emirowi krew w żyłach. Zabrakło mu powietrza, bo tak jak wczoraj poczucie winy przez "niewierność" wobec Amelie przyprawiało go o dyskomfort, tak poczucie winy, że przez niego Mavi płacze była dewastująca. Poczuł ciężar odpowiedzialności na barkach i nie mógł tak tego zostawić.
Kupił całe pudełko ulubionych przysmaków Mavi i z takim prezentem pojawił się w domu jej wujostwa. Wymienił kilka słów z Cemem i to on przekonał ciotkę, żeby Emir mógł spróbować z Mavi porozmawiać. Od dawna w wielu sytuacjach to jemu udawało się do niej docierać, też był jak starszy brat, wytworzyli wyjątkową więź. I zdecydowanie nikt z rodziny nie wiedział, że wczoraj stało się coś, wykraczającego poza granice tej "rodzinności", bo wtedy z pewnością nie pozwolono by mu wejść samemu na piętro i zapukać do zamkniętych na klucz drzwi.
- Mavi? - Odezwał się łagodnie, przysuwając ucho do szczeliny przy framudze. - To ja... - Może i brzmiało to głupio, ale wiedział, że rozpozna go po głosie. - Otworzysz mi? - Między każdym zdaniem robił pauzę, nasłuchując szlochów i ewentualnych odpowiedzi, czy innych odgłosów z jej pokoju. - Przyniosłem twoją ulubioną baklavę. Całe pudełko. - Miał nadzieję, że argument słodkości zadziała wystarczająco zachęcająco, żeby przynajmniej otworzyła na chwilę.
Mavi Ayers