we can be family for the weekend
: sob wrz 20, 2025 11:06 pm
				
				Nie chciała nawet myśleć o ewentualnej nachodzącej konfrontacji z Millerami. Evina nie wiedziałaby jak spojrzeć im w oczy po tym jak nie dopilnowała ich córki. Owszem, Zaylee nie potrzebowała stałej opieki, ale przecież obiecała, że będzie obserwowała jej otoczenie oraz dbała o to, aby nic się jej nie stało. Już na tym etapie męczyły ją wyrzuty sumienia, a w przypadku spotkania z kimś takim jak Otto Miller... To mogłoby ją zniszczyć.
- Zawsze to nieskończona ilość czasu. Kosmos to nieskończona przestrzeń - potwierdziła, układając jedną z wolnych dłoni na biodrze koronerki.
Przez chwilę kreśliła leniwie palcami jakieś przypadkowe wzory na nagiej skórze pod skrajem koszulki, zaraz przy linii spodni. Wydała z siebie jeszcze potwierdzający pomruk w momencie, gdy Sam postanowił pokazać im swoje wielkie dzieło i powiodła wzrokiem w kierunku ułożonych puzzli.
Swanson chyba naprawdę była psem. Wizja nagrody wydawała się niezwykle kusząca i w głowie zaczynała już układać ambitne plany tego jak najlepiej mogłaby wymęczyć Sama, żeby ten potem spał niczym zabity. Wiadomym było, że z ich planów na późny wieczór byłyby nici, gdyby tylko dziewięciolatek dalej mógł krążyć po domu. Jeszcze tego brakowało, aby coś usłyszał, albo nie daj Boże wszedł do pomieszczenia w nieodpowiednim momencie.
Nie miała nic przeciwko zwiększeniu dystansu. Wiedziała, że Miller potrzebowała przestrzeni. Evina doskonale to rozumiała, bo sama miała tendencje do izolowania się w obliczu problemów... oraz sięgania po butelkę. Sama również nie mogłaby nawet myśleć o czymś więcej w momencie, gdy widziała to jak ciężko koronerka znosiła wydarzenia ze szrotu. Była cała obolała, a psychika również w sporym stopniu podupadła. Swanson nie była tak samolubna, aby w takich momentach myśleć o własnych potrzebach.
Zaśmiała się krótko w momencie na przerysowaną reakcję Samuela. Owszem, musieli nieco poczekać na to, aż mięso nabierze odpowiedniej kruchości, a warzywa staną się idealnie upieczone. Dopiero wtedy mogła wyłączyć piekarnik i sięgnąć po znajdujące się w szafce nad jej głową talerze.
- Już nakładam. Cierpliwości... Przesuń puzzle na jedną stronę stołu - poleciła jeszcze chłopcu, bo przecież mogli spokojnie zjeść z kuchni po tym jak dziewięciolatek zgarnie elementy układanki w konkretne miejsce na blacie.
Właśnie niosła talerze dla narzeczonej i ich podopiecznego, gdy usłyszała pytanie jakie zadał Sam. Posłała szybkie spojrzenie w kierunku Zaylee, aby upewnić się w tym czy przypadkiem nie wywołało ono w niej niechcianych emocji po czym skupiła się na młodym, przed którym położyła jedzenie.
- Sam, nie możesz ot tak pytać od takie rzeczy - upomniała go jeszcze zanim mogła wrócić po swoją porcję leżącą na blacie niedaleko kuchenki.
zaylee miller
			- Zawsze to nieskończona ilość czasu. Kosmos to nieskończona przestrzeń - potwierdziła, układając jedną z wolnych dłoni na biodrze koronerki.
Przez chwilę kreśliła leniwie palcami jakieś przypadkowe wzory na nagiej skórze pod skrajem koszulki, zaraz przy linii spodni. Wydała z siebie jeszcze potwierdzający pomruk w momencie, gdy Sam postanowił pokazać im swoje wielkie dzieło i powiodła wzrokiem w kierunku ułożonych puzzli.
Swanson chyba naprawdę była psem. Wizja nagrody wydawała się niezwykle kusząca i w głowie zaczynała już układać ambitne plany tego jak najlepiej mogłaby wymęczyć Sama, żeby ten potem spał niczym zabity. Wiadomym było, że z ich planów na późny wieczór byłyby nici, gdyby tylko dziewięciolatek dalej mógł krążyć po domu. Jeszcze tego brakowało, aby coś usłyszał, albo nie daj Boże wszedł do pomieszczenia w nieodpowiednim momencie.
Nie miała nic przeciwko zwiększeniu dystansu. Wiedziała, że Miller potrzebowała przestrzeni. Evina doskonale to rozumiała, bo sama miała tendencje do izolowania się w obliczu problemów... oraz sięgania po butelkę. Sama również nie mogłaby nawet myśleć o czymś więcej w momencie, gdy widziała to jak ciężko koronerka znosiła wydarzenia ze szrotu. Była cała obolała, a psychika również w sporym stopniu podupadła. Swanson nie była tak samolubna, aby w takich momentach myśleć o własnych potrzebach.
Zaśmiała się krótko w momencie na przerysowaną reakcję Samuela. Owszem, musieli nieco poczekać na to, aż mięso nabierze odpowiedniej kruchości, a warzywa staną się idealnie upieczone. Dopiero wtedy mogła wyłączyć piekarnik i sięgnąć po znajdujące się w szafce nad jej głową talerze.
- Już nakładam. Cierpliwości... Przesuń puzzle na jedną stronę stołu - poleciła jeszcze chłopcu, bo przecież mogli spokojnie zjeść z kuchni po tym jak dziewięciolatek zgarnie elementy układanki w konkretne miejsce na blacie.
Właśnie niosła talerze dla narzeczonej i ich podopiecznego, gdy usłyszała pytanie jakie zadał Sam. Posłała szybkie spojrzenie w kierunku Zaylee, aby upewnić się w tym czy przypadkiem nie wywołało ono w niej niechcianych emocji po czym skupiła się na młodym, przed którym położyła jedzenie.
- Sam, nie możesz ot tak pytać od takie rzeczy - upomniała go jeszcze zanim mogła wrócić po swoją porcję leżącą na blacie niedaleko kuchenki.
zaylee miller