Strona 5 z 5

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 1:24 pm
autor: Galen L. Wyatt
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

- Jaki kurwa słodziak Cherry? - mruknął marszcząc brwi, ale kiedy to powiedział, to zabrzmiało to jeszcze gorzej.
Słodziak ja pierdole.
Odepchnął lekko od siebie Cherry, a potem to już się podniósł, żeby wyjść z tego samochodu i trzasnąć drzwiami, tak, że szyby się zatrzęsły, pozbierał swoje ciuchy i Galen chyba jeszcze nigdy tak szybko się nie ubierał, chociaż może ze dwa razy, jak szybko musiał się ulatniać z jakimś imprezy, bo się okazywało jednak, że kobieta, którą zaciągnął do łóżka była zajęta. Wciągnął na tyłek te drogie bokserki, a potem spodnie i koszulę, i zanim Chery zdążyła się pozbierać z tego szoku i tylnej kanapy, na którą ją pchnął, to on już szedł gdzieś wzdłuż tego klifu.
- Słodziak kurwa... - mruczał pod nosem, bo nie mógł tego przetrawić. Jeszcze jak mu to powiedziała w apartamencie, ale kiedy mu to powiedziała robiąc mu loda, to brzmiało to źle, tragicznie wręcz.
I już koniec pięknego dnia Galena. Zniszczył go Gang, kurwa, Słodziaków.
Potknął się o jakiś wystający korzeń i prawie spadł z tego klifu, więc postanowił iść jednak bliżej tych gęstych, ciemnych krzaków. Gorzej, że coś się w nich ruszyło, a Galen stanął jak wryty. Słodki zajączku, czy to ty?
No chyba jednak nie... bo zaraz stanął przed nim mały niedźwiadek. I chociaż był słodki, kiedy tak sobie wąchał noskiem po ziemi szukając jakiś pędraków, to Galenowi się jednak taki nie wydawał, a kiedy spojrzał na niego i wydał z siebie jakiś taki cichy ryk, a odpowiedział mu z tyłu głośny i mocny, to Wyatt zrobił krok w tył, a potem to się rzucił pędem z powrotem do tego samochodu, aż zgubił po drodze ten piękny, drogi bucik, którego nie zasznurował.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 5:36 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Naprawdę nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić. Siedziała w tym aucie w głębokim szoku, zastanawiając się, które uczucie wydawało się być mocniejsze. Wściekłość, upokorzenie, wstyd? Wszystko się ze sobą mieszało. Chciała już stąd spierdolić. Kluczyki w stacyjce, telefon pewnie miał. Mógł wracać sobie na pieszo do domu.
Pierdolony, zesrany prezes Galen... — mruknęła dla samej siebie, wychodząc z auta. Zaczęła zbierać wszystkie swoje rzeczy. Spojrzała z żalem na tę sukienkę. I jak ona będzie teraz wyglądać? Jak jakaś łachmanka, dziecko z bidula, czy latawica spod latarni. Nie miała na samą siebie słów, bo wyglądała po prostu żałośnie. Prezesik nie wracał, a ona już zaczęła się zastanawiać nad tym, czy jednak wrócić do domu — sam kurwa może mnie nazwać małą, a ja go nie mogę słodziakiem. Kurwa dzieciak z większym ego od penisa — zaczęła mamrotać sama do siebie, wchodząc do jego auta. Zniknął jej z oczu, to po co miała tutaj czekać? Na pojawienie się gwiazd? Telefon przecież miał.
Trudno, czas odjechać.
Już wsiadała do auta za stronę kierowcy, bo przecież nie będzie czekała na jaśnie księcia, kiedy doszedł do niej ryk niedźwiedzia.
I chuj, czas się stąd zmyć.
Odpaliła lambo, i już zaczynała nawracać autem, gdy zobaczyła spierdalającego Galena bez jednego buta.
I jakim cudem miałaby go nie nazywać słodziakiem? No kurwa był nim i nie miał przed tym się ukryć. Aż parsknęła, ale zaczęła już powoli odjeżdżać. W końcu... nie musiała go widzieć, prawda?

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 6:23 pm
autor: Galen L. Wyatt
Galen rzeczywiście był zesrany, kiedy tak uciekał przed tym niedźwiedziem, potykając się o jakieś korzenie, bo nagle mama miś wyszła z tych krzaków i stanęła na tylnych łapach wydając z siebie ryk, który przerwał ciszę panującą w tej dziczy, aż jakieś ptaki kilka metrów dalej zerwały się do lotu trzepocząc złowieszczo skrzydłami. A do tego Cherry postanowiła sobie odjechać, a Galen nie miał telefonu, bo jego telefon leżał sobie bezpiecznie w schowku, on w zasadzie rzadko nosił telefon, bo miał ten bajerancki zegarek. Tylko, że z zegarka nie mógł zadzwonić, ale może wysłać jakiś sygnał SOS?
Chociaż jak go pożre ten niedźwiedź, to ciężko będzie nawet nadać taki sygnał, chyba, że nada go sama matka niedźwiedzica, kiedy przeżuwając Wyatta zakrztusi się jakimiś diamentami, którymi pewnie wypychał sobie kieszenie. Tak naprawdę to nie wypychał, kieszenie miał puste, a do tego stopę już całą w błocie, kiedy tak po nim biegł. Po błocie, ślizgając się. Cherry musiała mieć we wstecznym lusterku świetny widok, niezły ubaw, zwłaszcza, że ten niedźwiedź chyba się wkurzył słysząc pomruk silnika Lamborghini Urus Performante i rzeczywiście ruszył w kierunku samochodu tuż za Wyattem.
Jak szybko biegają niedźwiedzie? Pewnie szybko, ale ten był zdecydowanie jakiś wolny, albo po prostu też się ślizgał po tym błocie i bał, że może spaść z klifu. Albo może Galen był taki szybki? Serce to biło mu tak, że miał wrażenie, że zaraz mu stanie, szybciej niż podczas tej akcji z Cherry na masce nowego Lambo. A kiedy w końcu dopadł do drzwi auta to wcale nie mógł złapać oddechu. Może jednak przydałby mu się ten zastrzyk z adrenaliny? Chociaż adrenalina to chyba teraz skoczyła mu do jakiegoś maksymalnego poziomu.
Jeszcze pech chciał, że drzwi się zacięły, te z tyłu, więc Galen sięgnął do tych w przodu i wpadł do samochodu.
- Cherry… jedź! - zdołał z siebie wydusić, ale ten niedźwiedź już był przy samochodzie i walił tymi wielkimi łapami uzbrojonymi w te ostre pazury w tą piękną, błyszczącą karoserię nowego autka Galena. Najpierw w te tylne drzwi pasażera, a później w przednie, aż Wyatt się cofnął na tym siedzeniu w stronę Cherry, a potem to jej nawet pomógł podjąć decyzję czy jechać, czy nie, dociskając jej kolano ręką, żeby docisnęła pedał gazu...
Ale Lambo się wcale nie zerwało do setki w to 3,3 sekundy, tylko buksowało tymi szerokimi kołami w tym błocie. Cu-do-wnie.
- Kurwa... - mruknął Galen i sięgnął do przycisku, żeby zablokować drzwi, chociaż niedźwiedź chyba by ich nie otworzył, ale kto go tam wie? Zaczął za to okrążać samochód i tym razem wsparł się tymi wielkimi łapami na masce zaglądając przez przednią szybę do środka. Wyglądał na wściekłego, a przynajmniej według Wyatta, bo ślina kapała mu z pyska i pokazywał im te wielkie zębiska. Chociaż Lambo było dużym, rodzinnym autem (taak), to kiedy ten wielki niedźwiedź, czy tam niedźwiedzica, się tak na nim wspierał, to cały samochód aż chodził i chyba jeszcze bardziej się w tym błocie zapadał. Niedźwiedź szalał, a Lambo z napędem na cztery koła przegrywało walkę z tym grząskim podłożem. Pięknie.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 7:13 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Za to Cherry zaraz będzie oszczana przez samą siebie. Wybuchła salwą śmiechu, gdy widziała spierdalającego Galena. Potykającego się z brudną skarpetką. To musiał być ich dzień, bo zapamiętają go na długo. Karma wydawała się być dla niego za sroga. Warto było uciekać przed byciem słodziakiem? Raczej nie. Aż się zakrztusiła własną śliną.
Kurwa, zaraz się osikam — parsknęła jeszcze, widząc, jak śmiesznie próbuje wejść do auta. Aż musiała sobie zasłonić usta dłonią. No nie mogła wytrzymać, gdy widziała go takiego niezdarnego — ja pierdolę — aż podskoczyła, gdy misiek postanowił dobrać się do auta. Nie rozumiała, co się działo. MISIE NIE ATAKOWAŁY AUT. Powinny jeść borówki, pędraki, czy inne sarny. No Lambo sarny na pewno nie przypominało. Była przestraszona, chciała mocno wcisnąć pedał gazu, ale dalej stali w miejscu. Bozia ją ukarała za ochronę miłości życia.
Przeznaczenie Cię każe za ucieczkę przed byciem moim słodziakiem... — wymruczała, gdy niedźwiadek tak atakował to auto. Lepiej, by było ubezpieczone. Chociaż co tam, Galen na pewno miał pieniądze na nowe, a opowiadanie kontrahentom o walce z niedźwiedziem brzmiało aż nadto dumnie. Była odrobinę przerażona, ale mama niedźwiedź wcale nie przerażała ją bardziej niż kłótnie z jej byłym. Nie raz miała siniaki, tłukła talerze. Może nie było tego po niej widać, ale była uzależniona od adrenaliny. Kochała ją.
Może dlatego w końcu się opanowała? Mogło trwać to ze cztery minuty, zanim zdążyła uspokoić własne serce przed niedźwiedziem, który wcale nie odpuszczał.
Dobra, Galen.... Czas zacząć być poważnym kierowcą — powiedziała spokojnym tonem, podłączając swój telefon do ukochanego autka Galena. Niedźwiedź robił swoje, a ona ze stoickim spokojem puściła muzykę. Gorzej być kobietą w świecie biznesu niż czekać na niedźwiedzia. Z auta wydał się głośny dźwięk Heads Will Roll, a Cherry jak niejeden badass wyjęła swojego iqosa i go odpaliła. Kiedyś ojciec opowiadał jej o takiej sytuacji. Głośna muzyka, wszystkie możliwe światła odpalone, a ona powoli się zaciągnęła. Galen zesrał się w majtki, a ona jak gdyby nigdy nic panowała nad sytuacją. Wypuściła dym ze swojej buzi, bo co kurwa mógł im zrobić niedźwiedź.
Nacisnęła klakson kilka razy.
Następnie wrzuciła tylny bieg, by wrzucić mocno gaz do tyłu.
Niedźwiedź musiał się spierdolić taką miał minę. Za to ona dłużej nie czekała, tylko nacisnęła mocno pedał gazu, by spierdolić z tego miejsca.
Polowanie z ojcem jednak na coś się przydały, bo miała doświadczenie w odkopywaniu aut. Szkoda tylko, że nie miała ze sobą spray'u na niedźwiedzie. Trzeba go kupić, razem z zastrzykami dla Galena.
Nie chcę już tu mieszkać — mruknęła pod nosem, gdy wyjeżdżała z tego lasu. Niedźwiedzie, borsuki, czy inne pandy. Nie mówiąc już o owadach, pierdoliło ją takie życie. Fajniej było mieszkać, które nazywało się cywilizacją, a za krzakiem nie czekał jebany grizli.

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 9:21 pm
autor: Galen L. Wyatt
To dobrze, że chociaż jedną osobę tak to bawiło, bo Galena to nieszczególnie, zważając na to, że te jego buty, były nowe, idealnie mu pasowały do tej nowej bajecznie drogiej koszuli, a teraz ten mały słodki miś się tym jego butem bawił gdzieś w tle. A jego matka chciała... Nie, ona wgniotła maskę Lambo, Galen ze środka widział na niej te rysy, okropne zarysowania, które pewnie trudno będzie usunąć w jakikolwiek sposób, z matowej, pięknej maski.
- Bardzo śmieszne Cherry, masz za oknem swojego słodziaka... - mruknął, kiedy Cherry mu powiedziała, że przeznaczenie go każe za ucieczkę przed byciem słodziakiem. Jakby na zewnątrz nie szalał ten wściekły niedźwiedź to znowu by wyszedł. Chociaż...
Co jest dla Galena Wyatta straszniejsze, wściekły niedźwiedź, czy bycie słodziakiem?
To była naprawdę ciężka decyzja, kiedy jego dłoń sięgnęła do klamki. Ale naprawdę wolałby zginąć niż być słodziakiem. Walczyć z niedźwiedziem na gołe pięści. Tylko, że z tym niedźwiedziem nie miał szans, a z walką z tym słodziakiem, to może jeszcze miał?
Nawet teraz chciał jej coś na ten temat powiedzieć, że ma nie używać tego słowa, ale wtedy mama niedźwiedź znowu naparła na auto i zaczęła nim bujać.
- Jak ty to sobie wyobrażasz Cherry? - uniósł brew patrząc na nią, ale też zezując drugim okiem na niedźwiedzia, który tak cały czas napierał na te jego drzwi. Może kurwa te perfumy, które sobie kupuje Galen w internecie, te drogie, niszowe, to są też jakieś feromony na niedźwiedzie? Będzie musiał to sprawdzić, bo to było aż dziwne. Za to Lamborghini będzie musiał pochwalić, bo dość dobrze radziło sobie z atakiem niedźwiedzia. Na pewno opisze to na jakimś forum dla kierowców prestiżowych aut.
Kiedy Cherry puściła na cały regulator muzykę, to niedźwiedź rzeczywiście się trochę spłoszył, czy to zadziałało? Te światła i klakson, a może ten dym, który Cherry wypuściła prosta w twarz Wyatta, gdy przez ramię patrzył do tyłu, jak ten niedźwiedź rzeczywiście ucieka, po drodze zbierając swoje dziecko. Auto bujnęło się w tył i w przód i wyszło w końcu z tych dziur, które już sięgały do połowy tych pięknych opon.
- Stój! - krzyknął Galen, kiedy Cherry ruszyła z miejsca - moja marynarka - wyjaśnił jej, kiedy wbiła w niego to zszokowane spojrzenie. Bo jeszcze przed chwilą krzyczał, żeby jechała. A jednak ta marynarka była ładna, tak dobrze dopasowana, a do tego w kieszeniach miał kartę, portfel i coś tam jeszcze.
- Dobra, zaraz wracam Cherry, nie odjeżdżaj - powiedział i jeszcze dotknął jej ręki tej, którą miała opartą na biegu, a później wysiadł z tego auta.
Tylko, że jak Galen mówił Cherry, że on zaraz wróci, to on wcale nie wracał i działy się rzeczy, które wcale nie powinny się wydarzyć, bo teraz też, niby nic takiego. Cofnął się po tę marynarkę te kilka metrów. Po niedźwiedziu nie było już śladu, chociaż nie, ślady to były, ale samej niedźwiedzicy i jej dziecka nie. Dlatego chyba Galen stwierdził, że może się też cofnąć po ten but i już go miał, już założył go na tę ubłoconą skarpetę, jakby nigdy nic i szedł do samochodu, a kilka kroków przed nim, osunęła się ta mokra ziemia i Galen się osunął razem z nią, w dół tego klifu. Szczęście w nieszczęściu, że nie na sam dół, tylko na jakąś niższą półkę, ale i tak nie wyglądało to wcale za ciekawie, bo pod nim rozpościerały się skały, a nad nim jakiś błotnisty stok. Zajebiście.
To chyba jednak wcale nie był jego dzień.

Cherry Marshall

fast cars, faster heartbeats

: czw paź 30, 2025 10:36 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Mógłbyś już skończyć?! — spytała finalnie i aż na niego warknęła. W dupie miała tego niedźwiedzia, który próbował się do nich dostać. Wyatt potrzebował prawdziwego wykładu dotyczącego życia. Za niektórymi słowami nie kryła się żadna złośliwość, czy złe intencje, które miałyby go stawiać w złym świetle jako mężczyznę — naprawdę tak Ci to przeszkadza? To pozytywne określenie, fajne, dobre. To kurwa — aż nacisnęła klakson. Nie raz, a ponad pięć. Aż niedźwiedź spojrzał na nich zdziwionym spojrzeniem, bo co tu się właśnie odpierdalało. — nie oznacza, że nie jesteś męski, tylko że dobry dla mnie — kochany, opiekuńczy, słodki. DOBRY FACET na dobrym miejscu. Dla niej te słowa nie były oznaką słabości. Chyba to ją najbardziej wkurwiło w tej całej sytuacji. Jakby Wyatt usilnie próbował nie być pantoflem, a każdy trochę będzie.
Galen, w życiu nie można być pizdą — mruknęła, słysząc jego słowa. Będą uciekali, ale w piekielnie drogiej zabaweczce Galena, która przy odpowiednim gazie będzie wariowała pod naciskiem gazu ze strony Cherry — a my uciekniemy przed jebanym niedźwiedziem — bo co mieli innego zrobić? Zacząć się z nim na gołe pięści? Nie byli w bajce Mój brat niedźwiedź, i dobrze, jedno z nich mogłoby wtedy stać się niedźwiedziem.
No chyba Cię pojebało — wymruczała, słysząc o marynarce. Załamała się wewnętrznie. Jeszcze bardziej widząc Galena, idącego po buta. W bardziej niezręcznej sytuacji już dawno się nie znalazła. Denerwowało ją jeszcze jedno. Brak jego powrotu. Gdy ostatnio coś takiego się zadziało, to serce mu stanęło.
Tylko dlatego się pofatygowała i poszła jego śladami. Całe szczęście żadnego zwierzęcia nie widziała. Chociaż można było zaliczyć obślizgłą żabę, która kumkała w jej kierunku, to aż pisnęła, niczym mała dziewczynka, upadając na kupę ziemi. Stamtąd zobaczyła go. Otworzyła usta, ale żaden dźwięk się z niej nie wydobył.
Żartujesz... — mruknęła pod nosem, widząc go na zboczu klifu. Nagle emocje w niej zebrały. Chciała jednocześnie się popłakać i śmiać się głośno. Jakiego on musiał mieć pecha, że do tego doszło? Aż pokręciła głową, bo nie wierzyła w to, co się działo przed oczami. Cały świat krążył wokół Galena, ale ten związany z nieszczęściami. Dzisiejszy dzień wydawał się jej to jedynie ukazywać — czemu to zawsze ty musisz mieć tego cholernego pecha? — spytała, zakrywając twarz i kręcąc głową. Co on sobie myślał? Jeszcze ten but. Galen był w całości, jego auto nie, a Cherry wyglądała na załamaną. Chociaż bardziej załamany była osoba odbierająca od niej telefon, gdy oświadczyła, co mu się stało.
Za to Galen na koniec dnia mógł przelecieć się samolotem.
Oni finalnie byli u niej, a ona nie spakowała mu w kosteczek ubrań.
Chociaż kusiło.

koniec