I never planned for forever. Until you.
: pn sie 11, 2025 9:06 pm
Ale jaki przystojny
No wyglądał po tym jak ten shiba z gifa. Uśmiechnięty, jednocześnie zawstydzony. Bo ktoś go pochwalił, że był dobrym pieskiem. Podobnie tutaj – Jiwoong miał mocno ukontentowaną minę, bo ktoś mu powiedział, że jest przystojny. Potrzebował to usłyszeć od czasu do czasu, nie dlatego, że był jakiś próżny i potrzebował komplementów ot tak. Bardziej przez fakt, że Sora była śliczną babką, a obracała się w świecie showboznesu, gdzie… no nietrudno było o kogoś bardzo przystojnego. I nie to, żeby zaraz podejrzewał Sorę, że rzuci go dla pierwszego lepszego przystojnego. Ale tak aby utwierdzić się w przekonaniu, że nawet jak na standardy showbiznesu on był całkiem wyględny.
Samo przebieranie i prezentowanie stroju nie zajęło mu dużo czasu, ale też nie spieszył się specjalnie. Czas go nie gonił, jedyne co mogłoby wywołać u niego rozważenie pospieszenia się do wyjścia to świadomość, że jego brat już tam czekał na nich w krzaczorach, a oni mieli jeszcze kawałek drogi do przejścia.
Będzie mógł to wykorzystać na poproszenie drzewa, aby go dotknęło. Ostatnio to jakieś bardzo modne.
— Kozica górska? Aha? Obrażasz mnie teraz? Że niby co? Tylko zwierzętom będę się podobał? Skandaliczne. — Zaplótł ramiona na torsie w jawnej manifestacji swojego focha. Tak naprawdę go nie miał, bo wiadomo – to były tylko żarty i to w dodatku tak bardzo w ich stylu, ale mógł jej podokuczać. Dla, tak zwanego, contentu.
Ona teraz była upierdliwa, ale on to był wyjątkowo upierdliwy dzień wcześniej, więc miał za swoje.
— Idziemy i żadnego autografu. Sorry bardzo. Niech ci jakaś kozica przybije za mnie kopytko. — I tutaj odwrócił od niej spojrzenie jak ta obrażona foka z gifa – bardzo dużo odniesień do gifów.
Ale samego wyjścia nie zamierzał przeciągać.
Upewnił się tylko, bardzo subtelnym i sneaky gestem, kiedy akurat nie patrzyła, czy ma w kieszeni to, co powinien mieć w tak ważnym dniu – oczywiście klucze, gdyby pytała – a potem opuścił z nią domek, by właśnie tymi kluczami, które miały być najważniejsze – zamknąć zamek. Wsunął pęk do kieszeni, raz jeszcze pomacał się po tej drugiej – telefon sprawdzał czy ma, gdyby pytała – a potem wypruł kilka kroków do przodu, by zatrzymać się i wykonać słynny gest przywołania.
Wyciągnął rękę za siebie, czekając aż Sora wsunie w nią swoją własną, a potem ruszył przed siebie jednym z oznaczonych szlaków. I to oznaczonych tymi ulubionymi kolorami Sory, czyli tymi, które oznaczały łatwy.
— Jakie mamy plany na wieczór? — spytał, zerkając na nią, kiedy przemierzali wytyczoną ścieżkę wijącą się nieopodal jeziora. — Wiem, że to ja jestem tu animatorem i to wszystko ma nam upłynąć pod znakiem czilowania bomby, ale może masz jakieś super pomysły? Coś, czego nie mogłaś wypróbować w mieście, ale już na totalnym odludziu, z jedynie mordercą w okolicy, to już możesz? I nie było tutaj żadnego podtekstu. — To było ważne to zaznaczenia, bo Sora nabrała brzydkiej cechy od niej – aby sprowadzać wszystko na tereny sprośnych żarcików. No, może nie wszystko. Ale z nim to pewnie zdecydowaną większość. Zwłaszcza, kiedy nikt nie patrzył i nikt nie słuchał.
Już wczoraj się tym popisywali.
Potem oczywiście wyciągnął telefon, aby rzekomo zrobić parę zdjęć – aby pokazać mamie, nawet Sorze zrobić zdjęcie, którego nigdy nie zrobił i nigdy nie pokazał, bo w tym czasie pisał na szybko, jednym kciukiem, z bratem aby update’ować go na temat stanu faktycznego ich ekspedycji.
Ostatnie czego chciał, to usłyszeć „czy to nie Jaehyun” ze strony Sory, kiedy będą sobie szli szlakiem. Bo akurat bratu się zachce w krzaki, a postanowi, że trochę jednak głupio obsikiwać im, przygotowaną wcześniej, scenerię. Dlatego starał się być na łączach, ale jednocześnie – nie wzbudzać za bardzo podejrzeń. Bo jeszcze najgorsze co mogło być to była ta cała babska intuicja, która mogła spalić wszystko. Naoglądał się sporo rolek o tym, jak laski opowiadały, że już się domyślały, że ich partner klęknie, a one udawały, że niczego się nie spodziewały, żeby im nie było głupio.
No jemu by było głupio. I przykro. Chociaż nie tak bardzo przykro, jak mogłoby mu być, gdyby Sora mu odmówiła na zadane jej pytanie. Albo gorzej – nie powiedziała nic, tylko uciekła. Albo rozbiła mu ukulele na głowie. Nawet jeśli tam nie miało być żadnego ukulele.
Właśnie z tego powodu.
Sora Wolff
No wyglądał po tym jak ten shiba z gifa. Uśmiechnięty, jednocześnie zawstydzony. Bo ktoś go pochwalił, że był dobrym pieskiem. Podobnie tutaj – Jiwoong miał mocno ukontentowaną minę, bo ktoś mu powiedział, że jest przystojny. Potrzebował to usłyszeć od czasu do czasu, nie dlatego, że był jakiś próżny i potrzebował komplementów ot tak. Bardziej przez fakt, że Sora była śliczną babką, a obracała się w świecie showboznesu, gdzie… no nietrudno było o kogoś bardzo przystojnego. I nie to, żeby zaraz podejrzewał Sorę, że rzuci go dla pierwszego lepszego przystojnego. Ale tak aby utwierdzić się w przekonaniu, że nawet jak na standardy showbiznesu on był całkiem wyględny.
Samo przebieranie i prezentowanie stroju nie zajęło mu dużo czasu, ale też nie spieszył się specjalnie. Czas go nie gonił, jedyne co mogłoby wywołać u niego rozważenie pospieszenia się do wyjścia to świadomość, że jego brat już tam czekał na nich w krzaczorach, a oni mieli jeszcze kawałek drogi do przejścia.
Będzie mógł to wykorzystać na poproszenie drzewa, aby go dotknęło. Ostatnio to jakieś bardzo modne.
— Kozica górska? Aha? Obrażasz mnie teraz? Że niby co? Tylko zwierzętom będę się podobał? Skandaliczne. — Zaplótł ramiona na torsie w jawnej manifestacji swojego focha. Tak naprawdę go nie miał, bo wiadomo – to były tylko żarty i to w dodatku tak bardzo w ich stylu, ale mógł jej podokuczać. Dla, tak zwanego, contentu.
Ona teraz była upierdliwa, ale on to był wyjątkowo upierdliwy dzień wcześniej, więc miał za swoje.
— Idziemy i żadnego autografu. Sorry bardzo. Niech ci jakaś kozica przybije za mnie kopytko. — I tutaj odwrócił od niej spojrzenie jak ta obrażona foka z gifa – bardzo dużo odniesień do gifów.
Ale samego wyjścia nie zamierzał przeciągać.
Upewnił się tylko, bardzo subtelnym i sneaky gestem, kiedy akurat nie patrzyła, czy ma w kieszeni to, co powinien mieć w tak ważnym dniu – oczywiście klucze, gdyby pytała – a potem opuścił z nią domek, by właśnie tymi kluczami, które miały być najważniejsze – zamknąć zamek. Wsunął pęk do kieszeni, raz jeszcze pomacał się po tej drugiej – telefon sprawdzał czy ma, gdyby pytała – a potem wypruł kilka kroków do przodu, by zatrzymać się i wykonać słynny gest przywołania.
Wyciągnął rękę za siebie, czekając aż Sora wsunie w nią swoją własną, a potem ruszył przed siebie jednym z oznaczonych szlaków. I to oznaczonych tymi ulubionymi kolorami Sory, czyli tymi, które oznaczały łatwy.
— Jakie mamy plany na wieczór? — spytał, zerkając na nią, kiedy przemierzali wytyczoną ścieżkę wijącą się nieopodal jeziora. — Wiem, że to ja jestem tu animatorem i to wszystko ma nam upłynąć pod znakiem czilowania bomby, ale może masz jakieś super pomysły? Coś, czego nie mogłaś wypróbować w mieście, ale już na totalnym odludziu, z jedynie mordercą w okolicy, to już możesz? I nie było tutaj żadnego podtekstu. — To było ważne to zaznaczenia, bo Sora nabrała brzydkiej cechy od niej – aby sprowadzać wszystko na tereny sprośnych żarcików. No, może nie wszystko. Ale z nim to pewnie zdecydowaną większość. Zwłaszcza, kiedy nikt nie patrzył i nikt nie słuchał.
Już wczoraj się tym popisywali.
Potem oczywiście wyciągnął telefon, aby rzekomo zrobić parę zdjęć – aby pokazać mamie, nawet Sorze zrobić zdjęcie, którego nigdy nie zrobił i nigdy nie pokazał, bo w tym czasie pisał na szybko, jednym kciukiem, z bratem aby update’ować go na temat stanu faktycznego ich ekspedycji.
Ostatnie czego chciał, to usłyszeć „czy to nie Jaehyun” ze strony Sory, kiedy będą sobie szli szlakiem. Bo akurat bratu się zachce w krzaki, a postanowi, że trochę jednak głupio obsikiwać im, przygotowaną wcześniej, scenerię. Dlatego starał się być na łączach, ale jednocześnie – nie wzbudzać za bardzo podejrzeń. Bo jeszcze najgorsze co mogło być to była ta cała babska intuicja, która mogła spalić wszystko. Naoglądał się sporo rolek o tym, jak laski opowiadały, że już się domyślały, że ich partner klęknie, a one udawały, że niczego się nie spodziewały, żeby im nie było głupio.
No jemu by było głupio. I przykro. Chociaż nie tak bardzo przykro, jak mogłoby mu być, gdyby Sora mu odmówiła na zadane jej pytanie. Albo gorzej – nie powiedziała nic, tylko uciekła. Albo rozbiła mu ukulele na głowie. Nawet jeśli tam nie miało być żadnego ukulele.
Właśnie z tego powodu.
Sora Wolff