Once upon a...
: sob paź 25, 2025 2:51 am
				
				Po części rozumiał jej wyraźną niechęć do informowania rodziny o tym, że... właściwie to chyba najpierw i tak powinni porozmawiać i sami zrozumieć co właściwie jest między nimi. Nie był zawiedziony chęcią zachowania tego w tajemnicy, ale nie uniknął dziwnego dyskomfortu na myśl, że będą musieli się ukrywać. Wcale nie zamierzał biegać po Stambule i wykrzykiwać, że spotyka się z siostrą najlepszego przyjaciela, to idiotyczne, ale ukrywanie się oznaczało zachowywanie dystansu przy innych, ograniczony czas we dwoje, a nawet ostrożność w robieniu wspólnych zdjęć, które mogliby chcieć publikować na facebooku.
Uśmiechnął się i nawet otworzył lekko usta, kiedy zaczęła się tłumaczyć. Chciał zaprzeczyć, że nie musi przepraszać, że to okej, że rozumie i pomówią o tym jak to rozegrać, ale wszelkie słowa ugrzęzły mu w gardle, kiedy Mavi zawarła w tym równaniu też wykluczenie Cema. To mogło być... nie tylko skomplikowane, ale i niemożliwe. Odchrząknął krótko i na moment spuścił spojrzenie na ich złączone dłonie oparte na jej udzie. Zmarszczył nieznacznie brwi, skontrolował sytuacje na drodze i jak upewnił się, że korek dalej korkował i nie będzie zmuszony skupić uwagi na prowadzeniu przez najbliższe sekundy, albo i całe minuty, odwrócił się w fotelu troszkę bardziej w jej kierunku.
Popatrzył w te niezwykłe, zielone oczy i na chwilę aż mu dech zaparło. Motyle w brzuchu zatrzepotały szalenie.
- Mavi, pamiętasz jak w zeszłym roku się żegnaliśmy, prawda? Cem widział. Nie żebyśmy w ogóle próbowali się ukrywać, ale... no, widział. I w drodze powrotnej z lotniska poruszył ten temat. Poważnie. - Nie chciał przestawiać jej wszystkich szczegółów tej rozmowy, bo najważniejsza i tak była konkluzja. - Więc... myślę, że się domyśla. No i widział, jak bardzo czekam na twój przylot. Nie będzie nas ograniczał. - Nie miał stuprocentowej pewności co do właśnie tego, ale po tamtej rozmowie i wielu kolejnych, wierzył, że przyjaciel był im przychylny i może nawet będzie pomocny w kwestii przekonywania wujostwa, że Mavi może bezpiecznie przebywać z Emirem sama. Albo właśnie, że nie jest sama, bo on zawsze jest z nimi.
Mavi Ayers
			Uśmiechnął się i nawet otworzył lekko usta, kiedy zaczęła się tłumaczyć. Chciał zaprzeczyć, że nie musi przepraszać, że to okej, że rozumie i pomówią o tym jak to rozegrać, ale wszelkie słowa ugrzęzły mu w gardle, kiedy Mavi zawarła w tym równaniu też wykluczenie Cema. To mogło być... nie tylko skomplikowane, ale i niemożliwe. Odchrząknął krótko i na moment spuścił spojrzenie na ich złączone dłonie oparte na jej udzie. Zmarszczył nieznacznie brwi, skontrolował sytuacje na drodze i jak upewnił się, że korek dalej korkował i nie będzie zmuszony skupić uwagi na prowadzeniu przez najbliższe sekundy, albo i całe minuty, odwrócił się w fotelu troszkę bardziej w jej kierunku.
Popatrzył w te niezwykłe, zielone oczy i na chwilę aż mu dech zaparło. Motyle w brzuchu zatrzepotały szalenie.
- Mavi, pamiętasz jak w zeszłym roku się żegnaliśmy, prawda? Cem widział. Nie żebyśmy w ogóle próbowali się ukrywać, ale... no, widział. I w drodze powrotnej z lotniska poruszył ten temat. Poważnie. - Nie chciał przestawiać jej wszystkich szczegółów tej rozmowy, bo najważniejsza i tak była konkluzja. - Więc... myślę, że się domyśla. No i widział, jak bardzo czekam na twój przylot. Nie będzie nas ograniczał. - Nie miał stuprocentowej pewności co do właśnie tego, ale po tamtej rozmowie i wielu kolejnych, wierzył, że przyjaciel był im przychylny i może nawet będzie pomocny w kwestii przekonywania wujostwa, że Mavi może bezpiecznie przebywać z Emirem sama. Albo właśnie, że nie jest sama, bo on zawsze jest z nimi.
Mavi Ayers