Her şeyin yenisi, dostun, şarabın eskisi (Stambuł, Turcja)
: czw paź 23, 2025 3:13 pm
				
				Kwintesencją znajdywania kompromisu zawsze było odnajdywanie tego złotego środka, gdzie wszyscy są trochę zadowoleni i trochę niezadowoleni. W tej sytuacji Emir był tylko mediatorem, obiektywnym obserwatorem, który pomógł im znaleźć ścieżkę. Zarówno Eden, jak i Cem musieli coś poświęcić, na coś się zgodzić, jeśli uważali to za dobre rozwiązanie. 
Uśmiechnął się, widząc te kilka gestów głębokiej sympatii, jaką darzyli się nawzajem. I cieszyło go, że najwyraźniej wszystko pomiędzy Ayersem i jego wybranką zwraca się w dobrym kierunku. Nie ma co osiadać na laurach, wiedział jakie przeciwności mogą ich czekać w Kanadzie, ale to, że chociaż przy nim Eden pozwoliła sobie na tę odrobinę otwartości i okazania przywiązania do Cemila, było czymś bardzo budującym.
- Zawsze możesz udawać, że nie rozumiesz nawet po angielsku, jak wyraźny turecki akcent zdominuje całą wypowiedź. - On sam nie wyzbył się nigdy akcentu, ale przez ciągły kontakt z językiem i częste używanie go, nie miał tej naleciałości drastycznie deformującej słowa i można go było zrozumieć bez problemu.
Odetchnął głębiej, prostując się w siadzie i z uśmiechem spoglądając to na Cema, to na Eden.
- Nie będę wam zabierał więcej dnia. I tak musze jechać do pracy. - Zerknął na zegarek i dopił swoją kawę. - Myślę, że jeszcze dzisiaj załatwię katalogi, wiec już jutro moglibyśmy wziąć się za wybieranie garnituru. Dam jeszcze znać, ale wstępnie... macie jutro plany na obiad? - Podniósł się powoli z miejsca, jasno sygnalizując, że na niego już czas. Zatrzymał jeszcze spojrzenie na Eden. - Skontaktuje się z twoim agentem i też poinformuję cię o całym przebiegu rozmowy. Wolisz, żebym zadzwonił do ciebie bezpośrednio? - Nie nalegał, żeby dała mu swój numer telefonu, mógł przecież przekazać jej informacje, dzwoniąc do Cema i prosząc, żeby podał jej słuchawkę. Decyzję zostawił jej.
Cem Ayers
eden de poesy
			Uśmiechnął się, widząc te kilka gestów głębokiej sympatii, jaką darzyli się nawzajem. I cieszyło go, że najwyraźniej wszystko pomiędzy Ayersem i jego wybranką zwraca się w dobrym kierunku. Nie ma co osiadać na laurach, wiedział jakie przeciwności mogą ich czekać w Kanadzie, ale to, że chociaż przy nim Eden pozwoliła sobie na tę odrobinę otwartości i okazania przywiązania do Cemila, było czymś bardzo budującym.
- Zawsze możesz udawać, że nie rozumiesz nawet po angielsku, jak wyraźny turecki akcent zdominuje całą wypowiedź. - On sam nie wyzbył się nigdy akcentu, ale przez ciągły kontakt z językiem i częste używanie go, nie miał tej naleciałości drastycznie deformującej słowa i można go było zrozumieć bez problemu.
Odetchnął głębiej, prostując się w siadzie i z uśmiechem spoglądając to na Cema, to na Eden.
- Nie będę wam zabierał więcej dnia. I tak musze jechać do pracy. - Zerknął na zegarek i dopił swoją kawę. - Myślę, że jeszcze dzisiaj załatwię katalogi, wiec już jutro moglibyśmy wziąć się za wybieranie garnituru. Dam jeszcze znać, ale wstępnie... macie jutro plany na obiad? - Podniósł się powoli z miejsca, jasno sygnalizując, że na niego już czas. Zatrzymał jeszcze spojrzenie na Eden. - Skontaktuje się z twoim agentem i też poinformuję cię o całym przebiegu rozmowy. Wolisz, żebym zadzwonił do ciebie bezpośrednio? - Nie nalegał, żeby dała mu swój numer telefonu, mógł przecież przekazać jej informacje, dzwoniąc do Cema i prosząc, żeby podał jej słuchawkę. Decyzję zostawił jej.
Cem Ayers
eden de poesy
 )
 )