salsa con el diablo en Medellín
: sob lis 01, 2025 11:40 pm
Ale... Madox też twierdził, że Pilar jest pierdolnięta, tylko w przeciwieństwie do tych jej kolegów z bidula, którym chyba nie szczególnie to pasowało, Madoxa właśnie chyba z tego powodu tak do niej ciągnęło, bo była taka, a nie inna. Bo była pierdolnięta i zjadłaby nawet robaka, a on by wcale nawet nie stwierdził, że to obrzydliwe, tylko by mu tym zaimponowała, bo może on też był całkiem pierdolnięty? I dlatego oni teraz siedzieli w tej kuchni, pośrodku tego chaosu i rozumieli się jakoś tak bez słów, bo wystarczyło, że patrzyli sobie w oczy. Bo oboje nie byli wcale normalni.
Pierdolnięta Pilar i pierdolnięty Madox i ich niedorzeczna rozmowa na temat jedzenia robaków i tego, że to mogłoby nawet komuś zaimponować. Nie pasowało tylko to, zakochanie i to, że mały Madox mógł być komuś potrzebny.
Bo przecież nie był i nie raz słyszał to od matki i ojca, że nie był. No i przecież on się nie zakochiwał. Raz, dawno temu, i nieprawda. A już na pewno nie zakochałby się w Pilar, bezsensu. No chyba, że by teraz zjadła tego robaka, i by mu to zaimponowało i może wtedy by się zakochał? A ona by stwierdziła, że w końcu trafiła na dobrego chłopca. Tylko, że Madox wcale nie był dobrym chłopcem, nigdy. Jako dzieciak, a teraz tym bardziej.
A jednak po chwili już sam powiedział, że zna na to sposoby, żeby kogoś w sobie rozkochać, tylko, że na pewno nie myślał o Hamlecie i kiedy Pilar to powiedziała to uniósł jedną brew. Nie chciał dać po sobie tego poznać, a jednak trafiła w jakiś jego czuły punkt, w jakiś taki prawdziwy. Zamiłowanie do teatru chował gdzieś na samym dnie duszy i nikomu by się do niego nie przyznał, nawet na torturach, a ją tam zabrał. Może tego wcale nie żałował, a jednak była to dla niego jakaś taka chwila słabości. Takie coś, co może nie powinno się wydarzyć? Bo przecież Madox nie miał słabości.Oprócz Pilar. Wywrócił oczami.
- Za dużo koksu - mruknął, bo przecież to nie tak, że chciał jej pokazać jakiś taki jego najbardziej osobisty akcent, to Medellin jego oczami, takie, jak je pamiętał, w tym starym, zakurzonym teatrze. Na pewno nie tak. Szczegół, że on nawet wtedy jeszcze nie wciągał koksu.
Parsknął śmiechem kiedy powiedziała, że jej szczyt umiejętności to ugotowanie ryżu, rzeczywiście się dobrali. Obiadu z tego raczej nie będzie, ani żadnej kolacji przy świecach, chociaż z drugiej strony...
- Moglibyśmy na tym wyżyć, na ryżu i kanapkach - co prawda nie byłaby to zróżnicowana dieta, ale taka do przeżycia. Tylko szkoda wielka, że on co najwyżej będzie mógł sobie sam jeść te kanapki, a ona sama gotować ten ryż. I może tylko sobie pomyśleć wtedy o tej rozmowie, w tej cudownej Kolumbii oddalonej od Toronto tysiące kilometrów, kiedy już właśnie będą w Kanadzie.
Na razie jednak nie byli, chociaż myśli Madoxa wciąż jakoś tak wokół tego krążyły, aż nawet przez chwilę pomyślał o Emptiness i tym, jak sobie tam bez niego radzą, ale chyba dobrze, skoro nie niepokoili go telefonami.
Dopiero słowa Pilar, że myśli, że długo nie zapomni tego smaku sprowadziły go na ziemię. Do niej. Do Kolumbii.
- Ja też - powiedział odruchowo, ale na pewno nie chodziło mu o to danie, bo ten smak był już głęboko wyryty w jego pamięci, chodziło mu chyba o coś zupełnie innego...
Na pewno chodziło mu o coś zupełnie innego, bo już zaraz miał na języku ten smak, którego on na pewno długo nie zapomnie. Smak jej ust. I chociaż chciałby jej od razu pokazać, co miał jej do zaoferowania, zatracając się w tym pocałunku do końca, to odsunął się, żeby podać jej deser.
Tylko, że on się wcale nie spodziewał wtedy, że Pilar to doznanie, którym miały być słodkie lody w pucharkach to może przenieść na jakiś zupełnie inny level.
I nawet kiedy tak jej pytał co wybiera, to wcale się tego nie spodziewał, on od razu wybrałby usta, bo może Madox wcale nie był tak pomysłowy jak Stewart? Albo był nią tak bardzo zaślepiony, że teraz tylko widział jej usta. Chociaż już po chwili widział te jej ciepłe uda i pudełko lodów między nimi i chociaż to ona poczuła to zimno, to po plecach przeszedł mu jakiś dreszcz, bardzo przyjemny zresztą.
- Nie trzeba? - zapytał i spuścił spojrzenie na to pudełko z lodami, zmrużył oczy zastanawiając się przez chwilę, co kombinowała, a kiedy nabrała na łyżeczkę lody, to przechylił na bok głowę. W jego mózgu było teraz dużo różnych myśli, ale jedna wychodziła przed szereg. Jakaś taka niecierpliwość pomieszana z wyczekiwaniem i z zagadką. A Madox lubił zagadki, lubił gry, lubił tez dzikie fantazje.
- Myślę, że chcę ich spróbować - lodów, które już topiły się na jej języku. Albo tych prosto z tego pudełka miedzy jej udami. Tylko, że wcale nie było mu to dane, bo pierwsza była Pilar…
Madox jednak nie był z tego powodu zawiedziony, kiedy poczuł na swojej szyi ten chłód loda, ale też ciepło jej warg, odchylił do tyłu głowę, kiedy tak lizała jego rozgrzaną już od nowa skórę. I chociaż jego ręce przesunęły się po jej udach pod tę łobuzerską koszulkę, to pozwolił jej też zlizać te lody z jego klaty, z tego lwa, i tego widoczku, i nawet z tego pieprzonego Medellin, i kiedy to tam znalazły się jej usta, jej język, to przez chwilę walczył ze sobą, żeby jej głowy nie poprowadzić jeszcze niżej. Lody były chłodne, ale na jego rozgrzanej skórze, w połączeniu z jej gorącymi ustami topiły się w sekundzie. A Madox w sekundzie znowu cały płonął. Więc kiedy te jej usta, wraz z porcją loda odnalazły te jego, to aż mruknął, całował ją znowu zachłannie i znowu wcale nie chciał się od niej odrywać, ale jego dłonie wędrowały już po jej brzuchu w górę, na piersi, więc musiał się od niej oderwać, żeby ściągnąć z niej przez głowę tę swoją koszulkę.
Pilar Stewart
Pierdolnięta Pilar i pierdolnięty Madox i ich niedorzeczna rozmowa na temat jedzenia robaków i tego, że to mogłoby nawet komuś zaimponować. Nie pasowało tylko to, zakochanie i to, że mały Madox mógł być komuś potrzebny.
Bo przecież nie był i nie raz słyszał to od matki i ojca, że nie był. No i przecież on się nie zakochiwał. Raz, dawno temu, i nieprawda. A już na pewno nie zakochałby się w Pilar, bezsensu. No chyba, że by teraz zjadła tego robaka, i by mu to zaimponowało i może wtedy by się zakochał? A ona by stwierdziła, że w końcu trafiła na dobrego chłopca. Tylko, że Madox wcale nie był dobrym chłopcem, nigdy. Jako dzieciak, a teraz tym bardziej.
A jednak po chwili już sam powiedział, że zna na to sposoby, żeby kogoś w sobie rozkochać, tylko, że na pewno nie myślał o Hamlecie i kiedy Pilar to powiedziała to uniósł jedną brew. Nie chciał dać po sobie tego poznać, a jednak trafiła w jakiś jego czuły punkt, w jakiś taki prawdziwy. Zamiłowanie do teatru chował gdzieś na samym dnie duszy i nikomu by się do niego nie przyznał, nawet na torturach, a ją tam zabrał. Może tego wcale nie żałował, a jednak była to dla niego jakaś taka chwila słabości. Takie coś, co może nie powinno się wydarzyć? Bo przecież Madox nie miał słabości.
- Za dużo koksu - mruknął, bo przecież to nie tak, że chciał jej pokazać jakiś taki jego najbardziej osobisty akcent, to Medellin jego oczami, takie, jak je pamiętał, w tym starym, zakurzonym teatrze. Na pewno nie tak. Szczegół, że on nawet wtedy jeszcze nie wciągał koksu.
Parsknął śmiechem kiedy powiedziała, że jej szczyt umiejętności to ugotowanie ryżu, rzeczywiście się dobrali. Obiadu z tego raczej nie będzie, ani żadnej kolacji przy świecach, chociaż z drugiej strony...
- Moglibyśmy na tym wyżyć, na ryżu i kanapkach - co prawda nie byłaby to zróżnicowana dieta, ale taka do przeżycia. Tylko szkoda wielka, że on co najwyżej będzie mógł sobie sam jeść te kanapki, a ona sama gotować ten ryż. I może tylko sobie pomyśleć wtedy o tej rozmowie, w tej cudownej Kolumbii oddalonej od Toronto tysiące kilometrów, kiedy już właśnie będą w Kanadzie.
Na razie jednak nie byli, chociaż myśli Madoxa wciąż jakoś tak wokół tego krążyły, aż nawet przez chwilę pomyślał o Emptiness i tym, jak sobie tam bez niego radzą, ale chyba dobrze, skoro nie niepokoili go telefonami.
Dopiero słowa Pilar, że myśli, że długo nie zapomni tego smaku sprowadziły go na ziemię. Do niej. Do Kolumbii.
- Ja też - powiedział odruchowo, ale na pewno nie chodziło mu o to danie, bo ten smak był już głęboko wyryty w jego pamięci, chodziło mu chyba o coś zupełnie innego...
Na pewno chodziło mu o coś zupełnie innego, bo już zaraz miał na języku ten smak, którego on na pewno długo nie zapomnie. Smak jej ust. I chociaż chciałby jej od razu pokazać, co miał jej do zaoferowania, zatracając się w tym pocałunku do końca, to odsunął się, żeby podać jej deser.
Tylko, że on się wcale nie spodziewał wtedy, że Pilar to doznanie, którym miały być słodkie lody w pucharkach to może przenieść na jakiś zupełnie inny level.
I nawet kiedy tak jej pytał co wybiera, to wcale się tego nie spodziewał, on od razu wybrałby usta, bo może Madox wcale nie był tak pomysłowy jak Stewart? Albo był nią tak bardzo zaślepiony, że teraz tylko widział jej usta. Chociaż już po chwili widział te jej ciepłe uda i pudełko lodów między nimi i chociaż to ona poczuła to zimno, to po plecach przeszedł mu jakiś dreszcz, bardzo przyjemny zresztą.
- Nie trzeba? - zapytał i spuścił spojrzenie na to pudełko z lodami, zmrużył oczy zastanawiając się przez chwilę, co kombinowała, a kiedy nabrała na łyżeczkę lody, to przechylił na bok głowę. W jego mózgu było teraz dużo różnych myśli, ale jedna wychodziła przed szereg. Jakaś taka niecierpliwość pomieszana z wyczekiwaniem i z zagadką. A Madox lubił zagadki, lubił gry, lubił tez dzikie fantazje.
- Myślę, że chcę ich spróbować - lodów, które już topiły się na jej języku. Albo tych prosto z tego pudełka miedzy jej udami. Tylko, że wcale nie było mu to dane, bo pierwsza była Pilar…
Madox jednak nie był z tego powodu zawiedziony, kiedy poczuł na swojej szyi ten chłód loda, ale też ciepło jej warg, odchylił do tyłu głowę, kiedy tak lizała jego rozgrzaną już od nowa skórę. I chociaż jego ręce przesunęły się po jej udach pod tę łobuzerską koszulkę, to pozwolił jej też zlizać te lody z jego klaty, z tego lwa, i tego widoczku, i nawet z tego pieprzonego Medellin, i kiedy to tam znalazły się jej usta, jej język, to przez chwilę walczył ze sobą, żeby jej głowy nie poprowadzić jeszcze niżej. Lody były chłodne, ale na jego rozgrzanej skórze, w połączeniu z jej gorącymi ustami topiły się w sekundzie. A Madox w sekundzie znowu cały płonął. Więc kiedy te jej usta, wraz z porcją loda odnalazły te jego, to aż mruknął, całował ją znowu zachłannie i znowu wcale nie chciał się od niej odrywać, ale jego dłonie wędrowały już po jej brzuchu w górę, na piersi, więc musiał się od niej oderwać, żeby ściągnąć z niej przez głowę tę swoją koszulkę.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
Pilar Stewart