Strona 10 z 20

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 12:57 am
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 1:42 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 3:41 pm
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 5:34 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 7:04 pm
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

salsa con el diablo en Medellín

: wt lis 04, 2025 10:12 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

salsa con el diablo en Medellín

: śr lis 05, 2025 12:07 am
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

salsa con el diablo en Medellín

: śr lis 05, 2025 10:16 am
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Madox A. Noriega

salsa con el diablo en Medellín

: śr lis 05, 2025 1:25 pm
autor: Madox A. Noriega
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar Stewart

salsa con el diablo en Medellín

: śr lis 05, 2025 10:07 pm
autor: Pilar Stewart
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Pilar… — przewróciła się na drugi bok, uśmiechając pod nosem. Bo może śniło jej się coś przyjemnego? Może Madox? Kiedy tak patrzył na nią tymi swoimi wielkimi, ciemnymi oczami i… — Pst, Piiilar — no to nie brzmiało jak Madox. Uchyliła powiekę, niechętnie i dopiero wtedy ten jej uśmieszek starł się z jej twarzy. Bo przy jej stronie łóżka stała już nachylona nad nią Marie. Jebaniutka Marie, z wielkim uśmiechem, wpatrując się w nią wyłupiastymi oczami. Czego, chciała z siebie wyrzucić prosto w jej twarz i zarzucić na siebie pierzynkę. W końcu zaczęła robić to drugie, ale przyszła panna młoda powstrzymała ją w pół drogi i oznajmiła, że trzeba się zbierać, bo obowiązki wzywają, cokolwiek to kurwa znaczyło. A potem jeszcze spytała co tak jebie, ale na to akurat Pilar tylko przewróciła oczami. Nie było nawet takiej o p c j i, że Stewart powie jej cokolwiek, co tutaj miało miejsce.
Że była wciąż naga, kazała Marie ładnie mówiąc wypierdalaćwyjść z pokoju i obiecała, że dołączy do niej za kilka minut. Niechętnie zwlekła się z łóżka, przy okazji spoglądając jeszcze na smacznie śpiącego Madoxa. Wyglądał tak spokojnie, tak pięknie, że Pilar naprawdę nie chciała wychodzić. No kurwa jak ona nie chciała. Chociaż może to i dobrze? Może obudziłby się odwołał wszystko, co stało się w nocy? Może dopiero dzisiaj zwaliłby to na koks? Przecież to wszystko, co miało miejsce, działo się na takim haju emocjonalnym, że ludzie naprawdę różnie reagowali na trzeźwo.
Nie miała się jednak zamiaru tym zadręczać. Bo chociaż w jej głowie wciąż tliły się gdzieś te wszystkie obawy i zmartwienia, jednak w tym samym czasie czuła się dziwnie lekka. Było jednak coś wyzwalającego w tym pozwalaniu sobie czuć. I w tym czuciu, złożyła na policzku Madoxa jedynie przelotny pocałunek, nim zniknęła w łazience, by po dziesięciu minutach już wyjść na korytarz do Marie, ubrana w dżinsy (w końcu!) z wysokim stanem i… jedną z kolorowych koszulek Madoxa, którą bezczelnie wygrzebała sobie z jego walizki i związała w supeł zaraz nad pępkiem. Ups? Może nie będzie chciał jej ubrać?
Pilar w drodze do kuchni dowiedziała się, że zgodnie z Kolumbijską tradycją, a przynajmniej tą panującą w Medellin, Panna młoda wraz ze swoimi druhnami i najbliższymi zawsze w dzień ślubu przygotowywała razem śniadanie. Miało to na celu jeszcze mocniejsze zacieśnienie więzów i spędzenie wspólnie czasu przed wielkimi przygotowaniami. I chociaż Pilar bardzo JASNO wyjaśniła Marie, że w kuchni była prawdziwą kaleką i tak zostały jej przydzielone konkretne czynności do wykonania. I jeszcze podczas gdy nakrycie stołu wraz z siostrą Marie nie należało do trudnych czynności, a raczej tych przyjemnych, tak kiedy Ciotka Madoxa postawiła Pilar przy patelni i kazała smażyć Arepas tylko tak, żeby się nie przypiekły Stewart zaklinała się w głowie, że w ogóle zgodziła się być świadkową. Chociaż jak spierdoli te kukurydziane placuszki, to może jednak nie zostanie wpuszczona w ogóle do kościoła? Może wypierdolą ją z tego domu szybciej, niż Madox zdąży zwlec się z łóżka?
No więc stała przy tej kuchence, próbując zapanować nad tym chlupiącym olejem siłą umysłu. Jakby jej wzrok miał wszystkiego dopilnować i kurwa, nie skupiała się tak nawet, gdy strzelała. Ba, wolałaby teraz musieć zrobić cały runmagedon i wszystkie testy sprawnościowe ze szkoły policyjnej niż smażyć te jebaniutkie Arepas, podczas gdy jedna z kuzynek Marie krojąc cebulę, rozwodziła się nad tym, że nie mogła w nocy spać, bo ktoś był g ł o ś n o za ścianą. Ciekawe kto? Na pewno nie Pilar, bo ona akurat spała smacznie i udawała równie zszokowaną jak reszta kobiet tam obecnych. No może oprócz cioteczki, która puściła Pilar porozumiewawcze spojrzenie. A potem przyszła jej pomóc z tymi plackami. I kurwa chwała Bogu. Złota kobieta.
Chociaż gdyby tak nie liczyć tego aspektu gotowania, to Pilar w tej kuchni, wśród gwaru, głośnych rozmów, obłędnego zapachu i muzyki czuła się naprawdę wspaniale. Czuła taką cichą przynależność. Taką rodzinną atmosferę, której sama nigdy nie doznała. Nawet kiedy postawiły ją potem przy dokładnie tym samym blacie, na którym kilka godzin temu zlizywała z Madoxa lody, podczas gdy on robił jej…
A co ty tu robisz?! — Marie krzyknęła zaraz przy jej uchu, na co Pilar jedynie podniosła głowę. Całe szczęście te wszystkie lata słuchania strzałów zahartowały ją przed takimi nagłymi, wysokimi dźwiękami. Uniosła spojrzenie do progu, w którym stał nie kto inny, jak ten, którego imię wierciło się w głowie Pilar od samego rana. Na jej twarzy w sekundę wymalował się szczery uśmiech. Bo on też już patrzył na nią. A może robił to już od jakiegoś czasu? Jak tak stała z tym ogórkiem w jednej ręce i obieraczką w drugiej, męcząc się z wywalonym językiem, by przypadkiem nie ujebać sobie palcy i nie robić za grubych pasków, jak to poinstruowała ją ciotunia.
Madox, mówię do ciebie — Marie wyminęła Pilar a potem całą wyspę i skierowała się prosto do Noriegi, by szarpnąć go za koszulę. Taką równie kolorową, jak ta, co Stewart miała na sobie. Tylko on przez moment nic sobie z tego nie robił, spoglądając na Pilar. A ona na niego. Czy myślał o tym samym? O lodach i bitej śmietanie? O nich? — NIE MA CIĘ W TEJ KUCHNI! Dobrze wiesz, że to przynosi pecha — faceci w kuchni przynoszą pecha? Kurwa, dobrze, że Marie jednak nie wiedziała, jak wielkiego pecha przynosi w niej Stewart, bo nigdy by jej tutaj nie puściła. Rzuciła Noriedze jeszcze ostatnie spojrzenie nim wzruszyła ramionami, a on został bezczelnie z pomieszczenia usunięty. I poszedł gdzie? Bo w sumie Pilar tylko zdążyła się dowiedzieć, że to kobiety przygotowywały śniadanie, podczas gdy mężczyźni robili.. no właśnie co? ZABIJALI ZWIERZYNĘ I PILI WHISKY? No ciekawe.
Dwadzieścia minut później wszyscy już siedzieli w jadalni. Oczywiście okazało się, że ZGODNIE Z TRADYCJĄ mężczyźni muszą siedzieć po jednej stronie stołu, podczas gdy kobiety po drugiej. Dziwne były kurwa te tradycje. Chociaż patrząc jak dzikie było to Medellin, to może była to forma zapobiegania cudzołożeniu przed ślubem? Bo każdy chciał się na siebie rzucić? Cóż, Pilar na pewno chciała, szczególnie kiedy stawiała na stole wielki talerz huevos pericos tuż przed Madoxem, zaglądając mu głęboko w oczy. Aż się kurwa prawie poparzyła, bo zapomniała przesunąć ścierki i przykrywka zaczęła ją parzyć w nadgarstek, kiedy tak się zapatrzyła.
Pilar, solcito, zostaw już te gary i siadaj ciotka weszła z ostatnim daniem, a Stewart tylko uśmiechnęła się czule na ten zwrot słońce w jej kierunku. Bo chociaż była w tym domu zaledwie od wczoraj, trochę jednak poczuła się jak taki doklejony członek rodziny. Chociaż na te dwa dni. I kurwa, zdecydowanie mogłaby się do tego przyzwyczaić. Do takiej szczerej, rodzinnej atmosfery, pełnej miłości.
I znowu jej wzrok wraz z tą myślą pognał gdzieś w stronę Madoxa, który już był zgadywany przez Ticiano. Swoją drogą świetnie kurwa wyglądali, oboje, z tymi poobijanymi twarzami. Jeszcze tylko brakowało Alvaro do tej całej imprezy, żeby dopełnić tercet wzajemnych bokserów. Ciekawe czy w ogóle miał zamiar pojawić się na ślubie, skoro nawet na śniadaniu go nie było? Może jednak ten złamany nos okazał się z przemieszczeniem i dalej siedzi w szpitalu? W sumie mógłby, bo nie wiadomo, co by się mogło jeszcze odjebać, gdyby jednak zdecydował się pojawić.
Pilar zajęła w końcu miejsce na przeciwko Madoxa, przyglądając mu się z jakąś niecierpliwością i czułością. Jakby już nie mogła się powstrzymać, by w końcu z nim porozmawiać, dotknąć go, posmakować. No tylko na razie trzeba było zadowolić się widokami. Chociaż gdyby tak wyprężyła nogę pod tym stołem, może byłaby w stanie…
Madox, jak ci się spało? — spytała w końcu siostra Marie, siedząca tuż obok Pilar, przy okazji głaszcząc swój wielki, ciążowy brzuszek. — Dolores wspominała, że odprowadziłeś ją do łóżka w nocy? — zagadała ponownie, a Pilar mimowolnie przypomniała sobie ten łapiący za serce widok Madoxa ze słodką Dolores na rękach, a potem kiedy z taką czułością głaskał ją po włosach. I kiedy potem tak panicznie się wystraszył, że może ją obudzić. Na to wspomnienie aż prychnęła pod nosem. — Mówiła też coś o jakimś wianku dla Pilar?

Madox A. Noriega