Strona 1 z 2

tomorrow's hangover and all the worst

: czw lip 17, 2025 11:19 pm
autor: Cassian Lennox
Chyba trochę upadł na głowę, że w ogóle dopuścił do tego, aby razem pojechali do niego do mieszkania. Wtedy gdy tańczyli, a czas nieubłaganie leciał, nie chciał po prostu wyjść na człowieka niesłownego. Miał dość baru, naprawdę nienawidził takich miejsc i jego baterie socjalne się skończyły, nie lubił tłumów, gwaru i muzyki, która tam leciała. Zaproponował z nadzieją, że Charlotte speszy się i odpuści mu. Był największym głupcem jaki istniał w Kanadzie wierząc, że właśnie ona zrezygnuje. Gdy usłyszał “jeżeli to zaproszenie, to tak” wypowiedziane przez nią z łatwością, wiedział, że skończyły mu się jakiekolwiek wymówki.
I tańczyli dłużej niż te pięć minut, które tak skrupulatnie liczył w głowie. Gdzieś w sercu głupio mu było przerywać to, widząc jak dobrze się ona bawi. Nie potrafił skłamać, że on nie odczuwał przyjemności, nawet i jeśli tańczył jak łamaga to podobało mu się to. Ten dotyk, którym się obdarzali, jej szeroki i piękny uśmiech, i to, że nawet nie było mu wstyd, że wylądował na parkiecie.
Nie wiedział na ile była to zasługa alkoholu (chociaż wcale nie wypił dużo, to wystarczająco, by dać się wyciągnąć ze stolika), ale wszystkie natrętne negatywne myśli z jego głowy chociaż na ten moment zniknęły. Trudno było mu przyznać przed sobą, ale liczyła się ona i… stop. To w ogóle nie powinno tak wyglądać, nie powinien dać się omamić w zaledwie jeden wieczór. Chciał powiedzieć taksówkarzowi, by zajechał jeszcze w jedno miejsce, a następnie odstawić ją do domu i wrócić samemu. Ale zamiast tego, siedząc na tylnym siedzeniu, przysunął dłoń bliżej jej, małym palcem zaczepiając o ten jej. Zupełnie jakby testował granicę. Tworzył między nimi napięcie.
Nawet jeśli w głębi duszy ją nienawidził, bo widział ją w różowych okularach, a od tego chciało mu się rzygać, to nie potrafił jej teraz zostawić.
Wysiedli pod jego domem, bo mu brakowało odwagi by to odwołać. Czuł się zawstydzony faktem, że wprowadza ją do swojej jaskini, w której czuł się bezpieczny. Dostęp do tego domu miał on i ewentualnie Koda, gdy wpadał zobaczyć, czy jego starszy brat jeszcze żyje. I tak powinno zostać, ale on oszalał. Rano będzie miał kaca, moralniaka i wszystko co najgorsze.
No to tak mieszkam — rzucił, gdy tylko weszli do środka. Puścił ją przodem, zapalił światło w przedpokoju i zakluczył drzwi. Z przyzwyczajenia.
Potarł palcami swoje czoło, czując, że te wcześniejsze uczucia wychodziły z niego razem z alkoholem. Były dwa rozwiązania, ale nie czuł się na tyle pewny siebie by w ogóle rozważać to gorsze. Wskazał ręką, aby weszła do salonu a on sam poszedł do kuchni, by znaleźć jakiś alkohol. Może gdy bardziej się upije to uspokoi gonitwę myśli, którą miał w głowie.
Może nie będzie to takie dobre jak kolorowe drinki w barze, ale jak na prokuratora przystało w domu mam tylko whisky — powiedział, wracając z butelką w dłoni. Kiwnął nią lekko w jej stronę. — Masz na coś ochotę? Możemy zamówić coś do jedzenia…


Charlotte Kovalski

tomorrow's hangover and all the worst

: czw lip 17, 2025 11:38 pm
autor: Charlotte Kovalski
Cassian Lennox

Nie skupiała się tego wieczoru na wielu szczegółach. Lubiła tę lekkość, którą czuła w trakcie tańca. Mogli nie mieć żadnego wyczucia rytmu, a ona i tak czuła, że byli najlepszymi tancerzami na parkiecie. Chociaż mogło to być związane z bliskością samego Cassiana. Mimowolnie czuła, jak serce zaczynało jej bardziej bić. Może czuła się przy nim odprężona, swobodna, ale następnego dnia będzie musiała zmierzyć się z nim w sądzie.
Mogło to nie być jutro, ale następny dzień finalnie nadejdzie.
W taksówce czuła dziwne napięcie. Nie mogła odwrócić od niego wzroku. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się, czy wchodzenie w takie relacje wyjdzie im na dobre. Nie byliby pierwsi. Na pewno już takie sytuacje zdarzały się w sądach. Jawny konflikt interesów. Tego wieczoru ją to nie obchodziło. Zwłaszcza kiedy zaczepił ją palcem. Uśmiechnęła się pod nosem, przysuwając do niego delikatnie własną dłoń. Polubiła jego ciepło. Mogła udawać, że nie, ale zawrócił jej w głowie.
— Ładnie — odpowiedziała krótko, wchodząc do męskiej jaskini. Była pewna, że dom jest schludny, bez większej przesady. Właściwie jej to nie przeszkadzało, uniosła delikatnie kąciki ust, lustrując pomieszczenie — chociaż mogłoby być bardziej przytulnie — w jej domu aż roiło się od dodatków, roślin, zdjęć rodzinnych. U Cassiana czuła pustkę. Pewnie dom odzwierciedlał jego ponuracką osobowość. Rozsiadła się na kanapie, zastanawiając się, jak ten wieczór może się skończyć.
— Rozumiem, że to ten napój spożywasz, kiedy ze mną przegrywasz? — zaśmiała się Charlotte, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho. Musiała się jakoś uspokoić, a te niepotrzebne gesty miały tylko sprawić, by miała, co zrobić z rękoma — na whiskey mam ochotę — przyznała całkiem szczerze. Chociaż po tym alkoholu zawsze szalała, jakby nie miało być jutra — i może — ona dalej była pijana. Czuła, jakby miała dalej mężczyznę blisko siebie — na Ciebie? — znowu przegryzła swoją wargę. Prawie do krwi, bo wtedy zdała sobie sprawę, do czego to wszystko mogło doprowadzić — przepraszam, jestem żałosna — zaśmiała się z własnego losu. Tak trafiać prosto do jaskini lwa? Nie powinna zachowywać się w ten sposób — lepiej powiedz, o co jest nasz następny zakład — rzuciła, przypominając sobie ich rozmowę w barze. Mogłaby z nim zrobić, co tylko by chciała, on z nią też. Szalony pomysł.

tomorrow's hangover and all the worst

: pt lip 18, 2025 1:56 pm
autor: Cassian Lennox
Nawet i jeśli miał ochotę otworzyć jej drzwi i ją wyprosić to nie mógł tego zrobić. Bo chciał i jednocześnie tego nie chciał. Całkiem zrozumiałe, prowadził ze sobą małą wojnę, jedna strona chciała kontynuować ten wieczór, druga krzyczała, że to największy błąd w jego życiu. Bo chyba faktycznie tak było, ta znajomość nie mogła przynieść mu niczego dobrego. Przestanie mieć tę swoją nieposzlakowaną opinię, bo wszedł w kimś w bliższe relacje, a nie powinien. Pewnie jeżeli będzie musiał stanąć przed nią w sądzie to zacznie szukać wymówki - zamieni się z kolegami albo wyłączy się całkowicie ze sprawy, byleby nie musiał uczestniczyć w tym cyrku. O ile będzie miał tyle odwagi.
Spróbowałabyś powiedzieć inaczej — rzucił w jej kierunku z uniesionym kącikiem ust.
Nie miał za dużo dodatków, bo nie lubił gdy wszędzie zbierał się kurz. Jego dom był całkowicie minimalistyczny; w salonie, w którym mieli siedzieć nie było za dużo atrakcji. Miał kanapę, dywan, stolik kawowy i ten, na którym stał telewizor. W kącie pokoju było miejsce na fortepian, który jako jedyny pełnił funkcję kurzołapa, ale nie miał serca, by się go pozbyć. Nawet ściany nie miały żywych kolorów tylko jakąś imitację betonu. Jak mógł być szczęśliwy codziennie żyjąc w tak smutnym wnętrzu?
Nie — odparł i uniósł brew ku górze. Nienawidził gdy wspominała o jego przegranej a zrobiła to już kolejny raz. Ta złość przypominała w nim chęć do wniesienia apelacji, o której całkowicie przestał myśleć przy miło spędzonym wieczorze. — Żaden z moich kolegów, którzy wpadają w sprawach zawodowych, nie pije niczego innego, więc muszę się dostosowywać. — Smutny stereotyp, że osoby związane z prawem musiały pić whisky. Nie znosił tego alkoholu, bardziej smakowało mu piwo, ale puszka była mniej elegancka niż szklanka z mocnym trunkiem. Nie narzekał, akceptował, bo nie miał wyboru.
Wstrzymał powietrze słysząc jej dalsze słowa. Przymknął na chwilę powieki, rozumiejąc o co chodziło tej jego drugiej stronie. To naprawdę był największy błąd w jego życiu, całe to próbowanie zapoznania się z nią.
Nie, spoko, udam, że tego nie było — powiedział trochę ciszej i podszedł do niej, by postawić na stoliku butelkę z alkoholem. Cofnął się prędko po szklanki do kuchni - przecież nie zamierzali pić tego z gwinta, bynajmniej on; ona niech robi, co chce.
Nie powiem ci — mruknął i nalał do swojej szklanki, a następnie napił się, spoglądając na nią. Zaczynał się zastanawiać, czy ona też żałuje tego, że tutaj przyjechała. Nawet nie mieli o czym rozmawiać, bo chyba każdy temat przegadali w barze. — Powiedziałem, że nie teraz, jak nadejdzie ten moment. Nie bądź niecierpliwa.


Charlotte Kovalski

tomorrow's hangover and all the worst

: pt lip 18, 2025 6:01 pm
autor: Charlotte Kovalski
Cassian Lennox

Kolejna wspólna sprawa w sądzie.... Przechodziły jej do głowy tego typu sprawy, chociaż musiała przyznać, że bardziej ją to wszystko bawiło. Chciałaby móc się z nim zmierzyć jeszcze raz. W niezbyt oczywistej sprawie, którą będzie mogła podważać. Uznała to za dziwny punkt swojego honoru. Kolejna wygrana. Pewnie zrobiłaby wszystko, by ponownie zgnieść mężczyznę.
— A co miałabym powiedzieć? Jest czysto, schludnie i ładnie. Typowe męskie mieszkanie, tego się po Tobie spodziewałam — odparła, wzruszając ramionami — ale zdecydowanie ładne mieszkanie — to musiała mu przyznać bez większego bicia. Może brakowało odrobinę kobiecej ręki, ale jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała wpatrywać mu się w duszę, a wejście do męskiej jaskini z pewnością to umożliwiało.
— Nie? — spytała, marszcząc przy tym delikatnie swoje brwi — jak mam duży problem z jakąkolwiek sprawą, zwłaszcza przegraną, to zapijam smutki — przyznała mu całkiem szczerze i na moment zawiesiła wzrok na dłużej. Addison? Mogła być jego siostrą? Nie widziała podobieństw we wyglądzie, a tym bardziej po zachowaniu. Byli swoimi totalnymi przeciwieństwami, nie mogli być ze sobą spokrewnieni — najczęściej z przyjaciółką prawniczką — dodała, zastanawiając się nad tę kwestią odrobinę dłużej. Nie będzie poruszała tego tematu, wywołałoby coś w rodzaju reakcji łańcuchowej. Zdawała sobie sprawę, a dalej wolała móc spędzić z nim odrobinę dłuższą czasu. Na myślach tylko związanych z ich dwójką.
— Ale było i choć nie powinnam, to faktycznie tak jest. — odparła bez głębszego zastanowienia, próbując dowiedzieć się, co dokładnie siedziało w jego głowie. Takie zaproszenia mają jasny cel i choć nie wiedziała, co powinna powiedzieć dalej to dodała — przynajmniej tego wieczoru — następnego dnia mogli już zostać swoimi wrogami numer jeden. Mierzyć się na żyletki w sądzie, jakby kolejny dzień miał nie nastąpić — znalazł się wielki pan tajemniczy — prychnęła Kovalski, lekko zirytowana. Widocznie, kolejny zakład nie miał jakiejkolwiek racji bytu —mi nie nalejesz? — spytała, spoglądając na niego ostrożnie. Co miała mu powiedzieć? W tym momencie czuła się, jak zagubione dziecko. W końcu styki na nowo się jej pozmieniały i przypomniała sobie ich pierwszą rozmowę — chodź, mam pomysł... — rzuciła, chwytając go za rękę. Pociągnęła go w stronę fortepianu, dopiero przy nim uśmiechnęła się szerzej — zagraj mi coś. Chcę zobaczyć, jak się zachowujesz, gdy robisz to, co lubisz — rzuciła finalnie, spoglądając na niego spokojnym wzrokiem. Nie było w niej żadnej złości, czy dziwnego zachowania. Chciała zobaczyć prawdziwego Cassiana.

tomorrow's hangover and all the worst

: sob lip 19, 2025 8:33 am
autor: Cassian Lennox
Ona za wszelką cenę chciała znów zmierzyć się z nim na sali sądowej, a on miał zamiar zrobić wszystko byleby się nie spotkali. Każdą wspólną rozprawę miał zamiar oddawać kolegom, jedyna szansa, by spojrzeli sobie w twarz w tamtym miejscu to ta, kiedy Charlotte wyręczyłaby kogoś ze swojej kancelarii. Bo wtedy dowiedziałby się w momencie rozpoczęcia przewodu sądowego i nie mógłby uciec.
No zawsze mogłabyś powiedzieć, że po prostu mam brzydko — mruknął w odpowiedzi. To też nie tak, że on zwracał dużą uwagę do wyglądu mieszkania; mało czasu tu spędzał, ale gdy wracał to lubił, gdy wszystko było na swoim miejscu. A kiedy nie miało się dużo rzeczy to nie było trudno nadzorować porządek. No i nigdy nie zamawiał nikogo do sprzątania, bo robił to sam, właśnie ze strachu, że ktoś coś przestawi.
Nie, bo to błędne koło — przyznał i westchnął, a następnie napił się alkoholu ze szklanki. — Gdy szuka się ulgi w alkoholu krótka droga do uzależnienia.
Znał wiele osób, która właśnie tak tłumaczyła swoją potrzebę picia procentów. Bo coś im poszło nie tak, bo nie potrafili sobie poradzić z problemem. A później? Byli w wielkim szoku, że są kierowani na odwyk. W tym zawodzie było bardzo duże ryzyko, trzeba było trzymać fason jak Cassian. Prychnął na jej słowa o koleżance prawniczce, cóż, mógł się tego spodziewać. On nie miał znajomych w tym kręgu, nawet rzadko rozmawiał z innymi prokuratorami, bo ich po prostu nie znosił. Adwokaci byli zupełnie inni, dobierali się w nieznośne pary. O tym, że mówi o Addison dowie się dopiero jutro, czy tam pojutrze, gdy Charlotte zaszczyci go pytaniem w wiadomości tekstowej. Nigdy by nie spodziewał się takiego zbiegu okoliczności.
To trochę głupie — odpowiedział z szerokim uśmiechem, trochę ją wyśmiewając. Czy chciał ją przelecieć? Oczywiście, że tak, był człowiekiem z krwi i kości, i jej zachowanie go podniecało. Ale potrafił się powstrzymywać, szczególnie, gdy wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Zresztą nie był łatwy, by dawać się na pierwszej randce.
Odstawił swoją szklankę i nalał do tej jej, aby też mogła się napić whisky. Odłożył ją obok swojej, bo ona nagle pociągnęła go i po chwili stanęli przed fortepianem.
Może faktycznie powinien go wyrzucić na śmieci, by uniknąć takich sytuacji?
Nie potrafię — powiedział cicho i wbił w nią swój wzrok, ale usiadł na ławie, przesuwając się tak, by zostawić miejsce jeszcze dla niej. Podniósł pokrywę i pochylił się, by dmuchnąć w kurz, który nazbierał się na klawiszach. — Chcesz coś konkretnego? — zapytał i położył swoje ręce odpowiednio. Grał ostatni raz w liceum, ale tego nie można było zapomnieć.


Charlotte Kovalski

tomorrow's hangover and all the worst

: sob lip 19, 2025 4:15 pm
autor: Charlotte Kovalski
Cassian Lennox

Kovalski lubiła zaskakiwać. Czasem brała najbardziej gorące sprawy, tylko po to by móc mierzyć się z konkretnym typem prokuratora. Lennox należał do jednych z nich. Pewnych spraw ani adwokat, ani prokurator nie chce ominąć. To co wspólnego ich łączyło, nazywało się przepięknie ambicją. Tylko prawdziwy konflikt interesów byłby w stanie powstrzymać Charlotte.
— Jakby mi się nie podobało, zamknęłam usta — coś zaskakującego. Milcząca Charlotte — tego wymaga kultura — zwróciła mu uwagę w dosyć prosty sposób. To co jej najbardziej odpowiadało to porządek. Nazwałaby to miejscem zaciszem typowego osobnika męskiego. Nic ją nie zaskoczyło. Nawet fortepian. Wszystko było uporządkowane, posprzątane. Takiego miejsca spodziewała się po Cassianie.
— Niecodziennie przegrywa się sprawę, nad którą pracuje się kilka miesięcy — rzuciła, marszcząc przy tym brwi — możesz mieć rację, ale co by nie powiedzieć nasza praca jest ciężka. System w wielu przypadkach zawodzi, zarówno twoją jak i moją stronę — zamyśliła się przez kilka sekund, zastanawiając się, co dokładnie powinna mu przekazać — nie wiesz, jak trudno powiedzieć komuś, że grozi mu dożywocie, a najgorsze gdy faktycznie to się dzieje — zwłaszcza kiedy osoba jest niewinna. Mogło to być przykre, ale Charlottte nigdy nie zaufała żadnemu klientowi. Wszyscy kłamią, a trzeba spodziewać się najgorszej możliwości. Nieistotna informacja zawsze może okazać się przydatna w trakcie procesu. Bywały jednak momenty, w których naprawdę ją ruszały sprawy poszczególnych klientów — i nie mówię o typowych gangsterach — dodała, spoglądając badawczo na Cassiana. Ciekawiło ją, jakie miał spostrzeżenia. Pracowali po dwóch stronach barykady, ale widzieli błędy systemu naocznie — łatwiej jest się jednego z kimś zapomnieć przy alkoholu tak jak teraz — dorzuciła, unosząc nieznacznie kąciki swoich ust. Jutro finalnie będzie musiała ruszyć sprawę, której nie chciała dotykać patykiem.
— Oczywiście, że potrafisz. Zdążyłam już momentami zauważyć u Ciebie odrobinę inną minę — zażartowała Charlotte, próbując, choć przez krótki moment się odprężyć — wybierz coś, co podsumowałoby ten wieczór — odparła, siadając przy nim na ławce. Znowu poczuła jego perfumy, a chwila wydawała się magiczna. Mógłby zagrać dla niej wlazł kotek na płotek, tak czy siak byłaby zauroczona tym momentem.

tomorrow's hangover and all the worst

: pn lip 21, 2025 7:58 pm
autor: Cassian Lennox
W tym momencie był w stanie porzucić całą swoją ambicję i odpuścić każdą możliwą sprawę, byleby jak najmniej się z nią widzieć. W sensie… polubił ją, na tyle bardzo, że nie chciał próbować ją zgnoić na sali rozpraw. Realnie obawiał się konfliktu interesów, a z tego co widział z nią miałby każdy; ona nie miałaby problemu by występować przeciwko niemu, a on bardzo tego nie lubił. Nie bez powodu też nigdy, przenigdy nie przyjaźnił się ze stroną przeciwną, no i nawet odmawiał spraw, w których widział nazwisko siostry. Na tym polegało bycie fair w jego słowniku, a Kovalski na bank miała tego inną definicję.
Na pewno u ciebie jest o wiele bardziej kolorowo — przyznał i westchnął. Może wyglądał na stereotypowego prokuratora, który był szary, zimny i zamknięty, a jego mieszkanie oddawało to w stu procentach, ale to jedyne szufladkowanie, z którym nie miał zamiaru się kłócić. Doceniał komfort, gdy mógł wrócić do mieszkania i nic nie walało mu się pod nogami, a porządek był taki jaki zostawił, dlatego też nigdy w życiu nie zdecydował się na żadnego zwierzaka. Lubił zwierzęta, ale nie chciał, żeby psuł mu się humor od razu po wejściu przez próg.
Wiesz, że to nie jest moja pierwsza przegrana? — zauważył i uniósł brew ku górze. Miał wrażenie, że próbuje obrócić tę całą sytuację tak, jakby to była jego najważniejsza rozprawa w życiu. Guzik prawda, miał ich z milion na swoim koncie, ale życie na tym polegało, raz się wygrywało, innym razem przegrywało. Życie było sinusoidą, nie istniał ani adwokat, ani prokurator, który miał na koncie same wygrane.
Nie wiem jak to z twojej perspektywy wygląda, pewnie tak samo chujowo jak z mojej, bo nigdy nie masz pewności czy twój klient mówi prawdę — zaczął i napił się znowu alkoholu ze szklanki, próbując ułożyć myśli w swojej głowie tak, by to co chciał przekazać miało sens. — Ja natomiast mam dowody i fakty, które nie mogą kłamać, co najwyżej lekko się mylić. Zawsze jest mi szkoda tych ludzi, nawet gdy grozi im dożywocie, bo uwierz, jestem empatyczną osobą. Po prostu taka jest praca, gdy wychodzę z sądu staram się o tym nie myśleć. — Miał wpływ pewnie na większość wyroków, bo to on oskarżał, ale nie pozwalał wejść sobie na głowę; działał prosto, dostawał papiery, weryfikował i wnosił akt oskarżenia, bez zastanawiania się czy ten człowiek jest biedny lub chory. Co do tego ostatniego to miał biegłych sądowych z zakresu psychiatrii i psychologii, którzy to badali.
Przygryzł wnętrze policzka zastanawiając się co byłoby odpowiednie do podsumowania tego wieczora. Równie dobrze mógł zagrać Marsz Żałobny Chopina, bo w jakimś stopniu ważna część jego osobowości umarła. Ostatecznie po krótkim namyśle zdecydował się też na coś Fryderyka, ale bardziej osobliwego.
Pierwsze dźwięki zabrzmiały cicho. Nokturn cis-moll. Idealnie niedoskonały.
Lewa ręka, sztywna, spięta trzymała rytmiczne tło. Prawa sunęła po klawiszach delikatnie, prowadząc melodię. W pewnym sensie muzyka ta, była jego złością, jego irytacją, że wpuścił ją za blisko. Jego wątpliwościami, które mimo whisky wciąż wrzeszczały w jego głowie. W środku utworu dźwięki nagle przybrały na sile. Uderzał w klawisze mocniej, niż trzeba było. Był tam gniew. I rozczarowanie. I wstyd. I coś jeszcze, czego nie chciał nazwać. Ale potem wszystko znów przycichło. Melodia zmieniała się powoli z powrotem w ciszę, jakby cała jego emocjonalność była tylko pomyłką, której chciałby się prędko pozbyć.
Ostatnie dźwięki zawisły w powietrzu. Nie spojrzał na nią. Nie odezwał się. Zsunął dłonie z klawiatury i siedział tak przez chwilę, ze wzrokiem wbitym gdzieś w przestrzeń przed sobą. Ta sytuacja była dla niego bardziej erotyczna, niż jakby Charlotte teraz rozebrała się do naga. Nawet seks temu nie dorównywał.


Charlotte Kovalski

tomorrow's hangover and all the worst

: pn lip 21, 2025 11:42 pm
autor: Charlotte Kovalski
Cassian Lennox

— I trochę więcej bałaganu — zaśmiała się Charlotte, myśląc o tym, w jakim stanie zostawiła dom. Przez dobre dwadzieścia minut nie miała zielonego pojęcia, co dokładnie powinna ubrać. Pięć sukienek pewnie leżało teraz na podłodze w łazience, tam je zostawiła, gdy sprawdzała w czym wygląda najlepiej. Konflikt interesów między nimi będzie równał się w tym, że na wyjście do sądu będzie szykowała się jak na randkę — ale to wszystko wina psa — zawsze musiała na niego zwalić. Już wiadomo, że Kovalski nigdy nie zamieszka z Lennoxem. Skoro nie dopuszczał zwierząt do swojego domu. Lotte miała psiaka, a sama dodatkowo bardziej przejmowała się samopoczuciem niż sprzątaniem. Porządki robiła raz na jakiś czas, kiedy uznała, że jest zbyt wielki syf — nie musisz mnie cały czas określać, jaką tą bardziej kolorową, wiesz? — zwróciła mu grzecznie uwagę, unosząc delikatnie kąciki swoich ust do góry. Szczerze? Spodziewała się po nim tego tekstu.
— Ale to pierwszy przypadek, w którym się zakładałeś? — zauważyła sprytnie, unosząc przy tym delikatnie kąciki swoich ust. Dla niej sprawa wydawała się banalnie prosta. Otóż, niecodziennie adwokat zakłada się z prokuratorem o przebieg danej sprawy. Pewnie każda inna sprawa nie byłaby tak bardzo bolesna jak ta.
— Szczerze mówiąc, nigdy nie ufam klientom — bo nigdy nie byliby być z nią w stanie w stu procentach szczerymi. Ludzie, niestety, zawsze coś ukrywają i nie da się tego ominąć — ale zawsze trudno jest powiedzieć komuś o tym, gdzie ma wylądować —nieważne, czy był to zwykły człowiek, za tego typu decyzjami sądu stała osoba, którą pozbywało się po części możliwości pomocy, a która pożegna się z normalnym życiem — nie da się tak — doskonale zdawała sobie sprawę, że większości ludzi się to udawało. Tylko Kovalski nie miała dla kogo zapominać, siadała w domu i dalej pochłaniały ją sprawy zawodowe — ludzie nam ufają, a nasze gorsze samopoczucie może zniszczyć im życie — mruknęła finalnie Charlotte. Co prawda nie miała jeszcze takiej sytuacji, ale bardzo się pilnowała. Jedna nieprzemyślana sprawa, a ktoś traciłby życie.
Siedziała cicho, wpatrując się w Cassiana, gdy grał. Napięcie wewnątrz niej rosło. Nie znała się na muzyce, nie wiedziała, co dokładnie wybrał. Zamiast tego wsłuchiwała się w grę. Przymknęła oczy, wsłuchując się w emocję. Chciała być niesiona wraz z tą muzyką. Dała sobie moment, by z głowy zniknęły wszelkie niepotrzebne myśli. Była tylko ona, i on, i fortepian. Nie wiedziała, co powiedzieć. Jednocześnie była pod wrażeniem, próbując pozbierać szczękę, a z drugiej strony już sama nie wiedziała, co dalej robić.
Za tę ciszę powinna dostać nagrodę.
Dla siebie, dla niego i dla atmosfery, która trwała po zakończeniu grania.
Nic nie mówiła. W pewnym momencie położyła ledwie głowę na jego ramieniu. Nie chciała przerywać milczenia. Tyle że musiała. Nie istniały odpowiednie słowa, by móc to skomentować.
— Nie wiem, czy to był bardziej popis umiejętności, czy spowiedź — zaczęła cichym tonem, prawie szeptem. Pewnie pierwszy raz nie była aż tak bardzo sobą. Tę głośniejszą wersją — ale dziękuję Ci za to — że mogę być przy Tobie, że pokazujesz mi własne uczucia, że dzielisz się uczuciami. Tych że było tak wiele, nie było co przypominać o każdym z nich.

tomorrow's hangover and all the worst

: czw lip 24, 2025 11:31 pm
autor: Cassian Lennox
Właśnie dlatego nie mam żadnego zwierzęcia — odparł od razu. Nie wyobrażał sobie wracać do bałaganu, a nawet i jeśli miałby niesamowicie ułożone zwierzę to oszalałby, gdyby znajdował na podłodze kłaki. Nie był całkowitym przeciwnikiem zwierząt, ale one zdecydowanie nie pasowałyby do niego. Może kiedyś sprawi sobie agamę albo legwana. Bardziej gustował w gadach, które nie brudzą całego domu. Uniósł brew na jej kolejne słowa i pokręcił głową ze zrezygnowaniem. — Wybacz, ale w myślach postrzegam ciebie jako moje całkowite przeciwieństwo stąd też te przypisywanie ci tego.
Przyznał jej rację. Nie musiał ukrywać tego, że pierwszy raz w ogóle wchodził w jakąkolwiek interakcję ze stroną przeciwną. Razem złamali wszystkie niepisane zasady, które mogłyby istnieć - tutaj raczej nikt nie wchodził w przyjaźń z przeciwnikiem z sali sądowej. Znajomości w obrębie swojego zawodu jak najbardziej. Gdyby inni adwokaci dowiedzieli się o ich spoufalaniu to pewnie nie szczędziliby słów dezaprobaty w kierunku Charlotte. Specyficzna grupa.
Chyba pierwszą zasadą adwokatury jest, by nie obiecać klientowi wygranej, prawda? — zaczął i uniósł kącik ust ku górze. Kiedyś na studiach słyszał od jakiegoś przemiłego prowadzącego, że jeżeli będą obrońcami to nigdy, przenigdy mają nie mówić, że coś jest do ugrania, szczególnie gdy chodziło o niewinność. Trudno mieć stuprocentową rację, kiedy przed wami rozprawa, a ostateczna decyzja zależy od sędziego. Nie wiesz czy ma dobry humor.
Poleciłbym, abyś nie podchodziła do tego tak… emocjonalnie — zawahał się chwilę, zastanawiając się czy słowo, którego użył było odpowiednie. — Chodzi mi o to, byś robiła tak jak ja - gdy rozpoczynasz pracę jesteś zupełnie innym człowiekiem niż prywatnie i nie przenosisz tego do swojego życia. Nie myślisz o sprawach przy obiedzie, ani gdy spotykasz się z koleżankami. Zdrowie psychiczne ci kiedyś podziękuje za to. — To było proste, gdy się o tym mówiło, w praktyce Cassian sam potrzebował wielu lat, by to opanować do perfekcji. Pomimo tego patentu, wciąż pamiętał swoje pierwsze sprawy; czasami budził się zlany potem, bo przypominały mu się wszystkie szczegóły, o których zdecydowanie wolałby zapomnieć. Jeszcze nie odkrył złotego środka na usunięcie pamięci, ale gdy tylko taki wymyślą to on będzie pierwszym kupcem.
Ta sytuacja była dla niego niezwykle intymna. Nie dopuściłby do tego, gdyby nie alkohol szumiący mu w głowie. Rano będzie przeklinał siebie, że otworzył się na tyle, by powrócić do gry na fortepianie, dosłownie na zawołanie Kovalski. Miał ją nienawidzić, a trudno było mu nawet być chłodnym w stosunku do niej. Gdy tylko zakończył utwór, zamknął klapę z hukiem. Nie wzruszyło go to, że położyła głowę na jego ramieniu - wpierw nawet nie zauważył, bo gdzieś w nim buzowały emocje i odbierały mu myślenie, a gdy zdał sobie sprawę z bliskości to nie miał siły, by ją z siebie zrzucać. Pozwolił, aby trwali w takiej pozie przez chwilę, do jego całkowitego uspokojenia, a później wstał z siedzenia, kierując się z powrotem na kanapę.
Nie dziękuj, pomyśl czym TY mnie zaskoczysz na następnej randce. — Pozwolił sobie na te słowa z uśmiechem i podniósł szklankę w jej kierunku, w geście toastu.
Wiedział, że będzie żałował tych słów, ale było warto.


Charlotte Kovalski

tomorrow's hangover and all the worst

: ndz lip 27, 2025 1:10 pm
autor: Charlotte Kovalski
Cassian Lennox

— Domyślam się, że musisz mieć wszystko uporządkowane Lennox — rzuciła Charlotte, wpatrując się w mężczyznę. Oszczędziła mu już żart, że wpuścił ją do siebie. Prawdziwego, kolorowego zwierzaka. Już nie chciała mówić o tym więcej. Wolała zamilknąć, a usta zamknąć na cztery spusty. Jeszcze wyprosiłby ją z domu — może i masz rację, ale w tym wszystkim najważniejsze dla mnie jest jedno. Nie wracam do pustego domu. Mam kogoś, kto potrafi wyjąć moje myśli od pracy — to był prawdziwy powód posiadania zwierzaka. Była najlepszą panią, psiaka zabierała wszędzie i zapewniała mu odpowiednią stymulację. Chociaż prawda brzmiała następująco, bała się samotności. W sądzie zostawała sama z klientem, któremu nie mogła zaufać. Jedynym kimś, komu w stu procentach ufała, był pies. Choć brzmiało to irracjonalnie, to i przyjaciółkom nie mówiła wszystkiego. Świat bogatych ludzi był popierdolony.
— Prawda — przyznała mu rację, mierząc go wzrokiem — ale klienta trzeba odpowiednio nastawić, by mógł uwierzyć we własną wygraną. Nic tak nie budzi podejrzeń, jak niewinny klient niewierzący sam w siebie — samo ubranie oskarżonego było dla Charlotte ważnym czynnikiem. Już wtedy mogła zaznaczyć jego niewinność. Całkiem dobre wskazanie dla przysięgłych, najważniejsza cecha brzmiała następująco, niech go polubią, niech się z nim utożsamią — to tak jakby prokurator nie mówił z przekonaniem o czyjejś winie — uniosła delikatnie kąciki ust, myśląc o ich ostatniej sprawie. W duchu liczyła na brak jakiejkolwiek apelacji. Wyrok był niski, może nawet zbyt niski, by mężczyzna go odczuł. Za to całe życie mężczyzna będzie musiał żyć z błędem, jaki popełnił. Nie był recydywistą, tylko człowiekiem, który popełnił błąd.
— Ty masz fakty. W trakcie rozprawy możesz się wyłączyć, o ile nie masz rodzin ofiar — zauważyła dosyć szybko Kovalski, przegryzając swoją dolną wargę — ale jeśli nie wzbudzę ich zaufania, nie przekonam do mówienia, mogę pożegnać się ze sprawą — kolejna prawda. Dopiero poznanie drugiego człowieka umożliwia tworzenie linii obrony. Co prawda w mniej ważnych sprawach zaczęła wykorzystywać do zebrania wywiadu studentów, ale czuła, że to nie to samo. Trzeba uwierzyć w drugiego człowieka, by wymyślić odpowiednią linię obrony — w końcu rozmowa i poznanie drugiej strony zmusza nas do przywiązania — sama nie wiedziała, czy powiedziała to w związku z pracą, czy w związku z ich randką. Przekroczyła granicę niepisanego sporu adwokatów i prokuratorów. Nie lubili się. Doskonale każdy zdawał sobie z tego sprawę. Kto by sympatyzował z osobą, z którą nie do końca jest Ci po drodze? Jednak im dłużej poznawała Cassiana, tym bardziej była nim zainteresowana. Nawet kiedy zapadała cisza nie wydawała się być tak bardzo nieznośna.
Pewnie dlatego ta cisza przy fortepianie była tak odprężająca. Mogłaby zamknąć oczy i zasnąć. Jej przerwanie przez huk lekko ją otrzeźwiło. Wzrokiem ruszyła za mężczyzną, dopiero gdy wstał. Raptem po paru sekundach wróciła z powrotem do niego.
— Będzie kolejna randka? — spytała, podnosząc swoją szklankę i upijając z niej sporego łyka. Nie dość, że dostała zaproszenie do jego domu, to jeszcze na kolejną randkę — muszę to przyznać, jesteś bardziej zagadkowy niż myślałam panie ponuraku — spokojnie zamoczyła usta w kolejnym łyku. Musiała przestać go analizować, zacząć cieszyć się wieczorem. Kovalski lubiła zagadki, a Cassian był dla niej jednym wielkim sudoku, którego nie może rozwiązać — jesteś jak ogr — uniosła kącik ust. Nie było w tym złośliwości.
Torty mają warstwy.
Cebula ma warstwy.
Ogry mają warstwy, a Cassian też je miał.