Strona 1 z 1

001

: sob lip 19, 2025 10:40 pm
autor: Luna Kim
outfit

Śmierć mojego ojca prześladuje mnie od wielu lat. Czy to żałoba? Możliwe. Chociaż w moim mniemaniu, to nie była ona. Nie. Nie żałowałam tego, że nie żyje. Bardziej byłam ciekawa, co tak naprawdę się wydarzyło. Przecież nie byłam z nim jakoś szczególnie związana. Porzucił mnie i moją matką, kiedy tylko mógł. Wziął mnie do siebie tylko dlatego, że musiał. Bo opieka społeczna na nim nałożyła obowiązek. Czy gdyby nie wypadek matki, to czy w ogóle miałabym z nim jakikolwiek kontakt? Czy kiedykolwiek myślał o mnie, zastanawiał się, czy, ja żyję? Czy jestem zdrowa? No właśnie. Odpowiedź brzmi nie. Nigdy by tego nie zrobił. Może dobiła mnie świadomość, że nie mam już tak naprawdę nikogo z rodziny. Pani Maddox nie była moją matką. Była tylko żoną, mego ojca. Nikim więcej. A świadomość, że być może maczała w tym palce, nie dawała mi spokoju.
Dlatego musiałam wiedzieć. Nie wiem, po co była mi ta wiedza. To i tak nie przywróci mu życia, ale tak bardzo chciałabym się pozbyć tych koszmarów. Tych wątpliwości. I tego przerażenie, że być może, będę następna. Wiecie, jeśli ktoś raz spróbuje odebrać, komuś życie, spróbuje ponownie.
Stałam w środku budynku, tutejszej policji. Pracownicy krzątali się po korytarzach, gdzieś dzwonił telefon. Było tu dość gwarno i tłoczno. Przy niektórych biurkach, policjanci rozmawiali z innymi petentami. Być może oskarżonymi, być może ofiarami. Problem był taki, że nie wiedział z kim rozmawiać, ani czego szukać.
- Przepraszam - odezwałam się niepewnie. Zaczepiłam jakąś kobietę. - Potrzebuję pomocy. Chciałabym porozmawiać o moim ojcu.

Mazarine Winters

001

: ndz lip 20, 2025 9:37 am
autor: Mazarine Winters
4.
Kolejny przypadek, kolejna osoba, której Mazarine kompletnie się nie spodziewała. W dniu dzisiejszym zajmowała się wciąż toczącą sprawą, ale nie miała niestety nowych poszlak. Mimo to i tak tkwiła przy swoim biurku, ślęcząc nad aktami, które nie naprowadzały ją na nic konkretnego.
A niech to.

Zdecydowała się zrobić przerwę i pójść po kawę. Głównie po to, by całkowicie nie dać się stłamsić narastającemu uczuciu irytacji. Na jej nieszczęście, na jej wydziale popsuł się automat, więc musiała wyjść poza jego granice, by coś sobie kupić. I tak pewnie została zaczepiona przez osobę, której sprawa niekoniecznie przypada pod jej jurysdykcję. Co prawda, mogła być to osoba, która faktycznie ma jakąś sprawę właśnie w jej części posterunku, tylko u innego policjanta. Ale może nie była tego jeszcze świadoma, a może dopiero miała zgłosić napaść. Dlatego, gdy kobieta ją zaczepiła i przekazała jej niewielką ilość informacji, zdecydowała się zadać więcej pytań dla samej pewności.
Detektyw Winters, w czym mogę pomóc? — tym samym się wylegitymowała, bez pokazywania odznaki - miała ją przypiętą do spodni, więc była doskonale widoczna. Gestem nakazała, by kobieta zeszła z nią na bok do miejsca, gdzie mogą swobodnie porozmawiać. Zanim zaprowadzi ją do wydziału, wolała mieć więcej informacji na temat sprawy. — Oczywiście. Co się stało? — może i nie brzmiała profesjonalnie, ale czasami takie podejście ułatwiało jej kontakt z ofiarami. Zwłaszcza, gdy były widocznie zdenerwowane lub zagubione. Kobieta, z którą rozmawiała Maze, sprawiała takie wrażenie. To nie był wyjątek od normy. Nawet, jeśli sprawa nie podpadała pod jej przydział - każdy miał problemy, sprawy, którymi się zadręczał. Zwykle rozmawiała z każdym, nawet jak sprawa nie mogła być przez nią kontynuowana. Była jednak świadoma, że czasem nawet zwykła rozmowa potrafi zdziałać cuda.

Luna Kim