Strona 1 z 1

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: ndz lip 20, 2025 2:12 pm
autor: Anastasia Vasilieva
🎀 001.

Make me walk, make me talk, do whatever you please
I can act like a star, I can beg on my knees
Come jump in, bimbo friend, let us do it again
Hit the town, fool around, let's go party
Obrazek

Anastasia leciała z Rosji rejsowym samolotem, pierwszy raz w życiu. Zaskoczyły ją sytuacje na pokładzie. Dźwięki, ruchy, rozmowy, które sprawiały, że czuła się jakby poza sobą. Ludzie, którzy obok niej siedzieli, zachowywali się tak, jakby nic się nie działo, jakby to była zwykła podróż, podczas gdy ona czuła się zupełnie inaczej, tak jakby wszystko dookoła było surrealistyczne, jakby to nie była jej rzeczywistość. Nigdy nie leciała w takim tłumie, była przyzwyczajona do delikatnego szumu silnika, własnej playlisty i Svety, oferującej Dom Perignon, gdy tylko spojrzała w jej kierunku. Ściśnięta na siedzeniu między obcymi ludźmi z trudem radziła sobie z niewielkimi turbulencjami. Czuła się trochę jak sardynka zamknięta w metalowej puszce.
Zamknęła oczy, ale obraz, który się przed nimi ukazał nie koił wcale nerwów. Wręcz przeciwnie. Natychmiast pojawił się widok, który odwiedzał ją każdej nocy, odkąd uciekła. Pamiętała to tak wyraźnie, jakby wszystko działo się dopiero przed chwilą. Wciąż czuła zapach świeżo parzonej kawy, który unosił się w sklepie, gdzie spędzała czas, przeglądając najnowsze kolekcje. Czuła się tam komfortowo, pewnie, jak zawsze, ale tego dnia coś w powietrzu było inne. Czuła coś, co ją niepokoiło, ale nie potrafiła tego zdefiniować. Tylko przez moment miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale polegała przecież na rosłym ochroniarzu, więc nie miała się czego obawiać. A przynajmniej tak myślała. Zamiast się tym przejmować, próbowała się skupić na ubraniach, na pięknych materiałach, na delikatnych fakturach, ale nic nie było w stanie wybić jej z tego dziwnego nastroju. Gdy wyszła na ulicę, poczuła, jakby ktoś rzeczywiście ją śledził. Obejrzała się za siebie, żeby porozmawiać z ochroną. I wtedy to się stało. Przerażenie przeszyło ją w jednej chwili, gdy zauważyła dwóch mężczyzn, którzy szli zbyt blisko niej. Ich kroki były za szybkie, za pewne, za zdecydowane. Próbowała zachować zimną krew, ale wtedy zobaczyła, że jeden z nich ten wyższy, o stalowych oczach, sięga po broń. Czuła, jak serce zaczyna bić szybciej, a palce zaczynają drżeć. Jakby znikąd, ręce mężczyzn owinęły się wokół niej, a serce Anastazji zamarło. Cały świat zawirował, jakby czas zwolnił, jakby wszystko miało się w tym momencie zatrzymać. Mężczyźni nie byli zwykłymi przechodniami to było jasne. Ich spojrzenia były nieprzyjemne, a w ich oczach widziała coś, czego nie mogła zignorować. Nie mieli dobrych intencji. I wtedy zaczęła walczyć. Próbowała wyrwać się z ich uchwytu, z ich paraliżującej mocy, ale oni byli silniejsi. Krew szumiała w jej uszach, a ciało reagowało paniką. Pamiętała, jak w tym momencie nie myślała o niczym innym poza tym, by przeżyć, by uciec. Przerażenie zmieszało się z wściekłością. Później tylko ból. I ciemność. Wszystko spowodowane mocnym uderzeniem w głowę.
Szanowni Państwo, Royal Air Maroc wita w Toronto. Czas lokalny to... – wyrwało Anastasię z półsnu. Nieznośnie długi lot dobiegł końca. Gdy stanęła na płycie lotniska, poczuła coś dziwnego. Mieszaninę lęku i ulgi.
Gdy wyszła z terminalu, poczuła chłodniejszy powiew powietrza. Spojrzała na zegarek – nie miała czasu, żeby przejmować się wszystkim, co zostawiła za sobą. Miastem, które znała, zbyt wiele wspomnień i ludzi, którzy zostali za nią. Podróż była tylko częścią jej ucieczki, nie miała pojęcia, co będzie dalej, ale nie miała wyboru. Musiała iść naprzód. Właśnie dotarła do Kanady, kraju, który miał być jej azylem, ale widok, który rozciągał się przed nią, zupełnie jej nie porwał. Ulica była czysta, nieco pusta, a w powietrzu unosiła się wilgotność, pachniało chłodem i czymś zupełnie nieprzyjemnym, jakby świeżo po ulewie. Nie miała nic przeciwko Kanadzie, ale to nie było jej miejsce. Wolałaby być w jakiejś egzotycznej strefie, gdzie nie musiałaby się martwić o to, co wydarzy się za chwilę. Gdzie życie było pełne barw, niepowtarzalnych chwil i ekscytujących niebezpieczeństw, których nie da się przewidzieć. Może w Tajlandii, może w Meksyku. W miejscu, gdzie jej duch mógłby się poczuć wolny, gdzie mogłaby po prostu być sobą, a nie tylko kolejną dziewczyną z milionem problemów na głowie.
Ubrana w różowy komplet od Chanel, który był jednocześnie elegancki i wyzywający, przyciągała wzrok przechodniów. Jej dopasowana marynarka i ołówkowa spódnica podkreślały sylwetkę w sposób, który nie pozostawiał miejsca na obojętność. Złote akcenty na guzikach i subtelne detale dodawały całości klasy. Całość, intensywna barwa, błysk była wprost stworzona, by przyciągać uwagę. Teraz rozważała, czy ten wybór był właściwy. Kierowcy nadal nie było, a ostatnie czego teraz potrzebowała to zainteresowanie obcych.

<3 Viktor Fedorov

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: ndz lip 20, 2025 10:15 pm
autor: Viktor Fedorov
001.
Lubił piątki, końcówkę tygodnia, w której domykał wszystkie projekty i mógł skupić się już tylko i wyłącznie na sobie. Tak właśnie wyglądał ten tydzień. Rutynowe odpisywanie na maile, kilka telefonów, jedno spotkanie. Nie był z niczym do tyłu, więc mógł przejrzeć jeszcze raz dokumenty i zastanowić się, czy pomysł, z kolejnym transportem broni przez Panamę do Kolumbii miał rzeczywiście jakiś sens. Ojciec całkowicie pozostawiał mu logistykę. Precyzyjne planowanie to jego działka i Syndykat nigdy nie podważał jego pomysłów. Nie podważał, bo jak do tej pory każdy przemyt szedł gładko, jednak tym razem coś mu w tym wszystkim nie pasowało.
Jak na zawołanie rozległ się dzwonek telefonu, a numer ojca wyświetlił się, jakby przed chwilą przeczytał wszystkie myśli Viktora. To już nie pierwszy raz, czasami Fedorov zastanawiał się, czy przypadkiem nie jest przedmiotem jakiegoś biologicznego eksperymentu i nie podlega całodobowej inwigilacji i monitoringowi. Sądził, że rozmowa dotyczyć będzie spraw biznesowych, ewentualnie ojciec będzie oczekiwał raportu o tym jak bardzo chujowi są wszyscy jego żołnierze, ale okazało się, że ma dla Viktora zadanie. Wraz z przebiegiem konwersacji mina coraz bardziej mu zrzedła. Nici z siłki, a już na pewno z rajdu po klubach i weekendowego maratonu ruchania. Na polecenie ojca miał zostać taksówkarzem. Wspaniale. Dla pewności dopytał jeszcze, czy to aby na pewno on musi być tym szczęśliwcem, który przewiezie rzeczoną, ważną kobietę z punktu A do punktu B, w końcu miał od tego robali, ale niestety ojciec był nieugięty, potwierdzając wartość przesyłki. To musi być naprawdę ekskluzywna i droga dziwka, albo klient to jeden z wysoko postawionych sojuszników...
Tak skończyło się zen i zaczęło wkurwienie, co w przypadku Viktora występowało sinusoidalnie każdego dnia. Zdecydował jednak, że czego jak czego, ale treningu sobie nie odmówi, więc przed wykonaniem zadania ruszył na siłownię. Kurwa sobie postoi chwilę, poczeka, na pewno ma w tym wprawę. Viktor bardzo poważnie podchodził do swojego ciała. Traktował je, jak narzędzie, świątynię, (dla takiego bóstwa jak on, nie mogło być inaczej) i projekt, nad którym pracował od lat. Poza tym, ćwiczenia zdecydowanie dobrze robiły mu na głowę, z niecierpliwością oczekiwał zawsze tego momentu, gdy mięśnie drżą po ostatniej serii, a głowa jest absolutnie czysta. Jednak zanim miało to nadejść, rozgrzał się, jak na dobrego chłopca przystało, mobilizacja, lekkie cardio, gumy oporowe, znany i sprawdzony klasyczek. Wszystko po to, żeby dać z siebie wszystko na ławeczce, a w ostatniej fazie zrobić core, nie dla sześciopaku na brzuchu (który ma), ale dla stabilizacji, bo jest taki mądry i zdyscyplinowany. Mógłby jeszcze trochę wszystko przeciągnąć, ale zdecydował, że nie będzie testował cierpliwości ojca. Ruszył na lotnisko.
Gdy podjechał pod terminal od razu zauważył przesyłkę. Barbie wyglądała, jakby nie mogła znaleźć drogi z powrotem do pudełka. Do tego te włosy... Nie mogła się bardziej rzucać w oczy. Ktoś musiał nieźle za nią zapłacić, ale szczerze mówiąc Viktor miał to gdzieś. Wystarczyło, że pokrzyżowała mu plany. Wysiadł z samochodu wyraźnie poirytowany.
- Gdzie twoje rzeczy? - zauważył walizkę, ale miał wrażenie, że tego typu klientka musi mieć rozszerzony warsztat pracy i jedna walizka to chyba za mało. Niemniej jednak wrzucił ją do bagażnika, rzucając przy okazji, żeby wsiadała do auta. - Sergiej cię przysłał? Czyja jesteś? - spojrzał pobieżnie we wsteczne lusterko, ale później skupił się już na drodze, sprawdzając w nawigacji, gdzie dokładnie ma ją zawieźć. Trochę się zdziwił widząc adres jednej z dziupli.


Anastasia Vasilieva

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: pn lip 21, 2025 11:17 pm
autor: Anastasia Vasilieva
Anastasia stała na chodniku przed lotniskiem, zerkając na zegarek co kilka sekund coraz bardziej zirytowana. Nie miała ochoty czekać, a już na pewno nie na kogoś, kto powinien być tu o wiele wcześniej. Cała ta sytuacja była dość żenująca. Była przyzwyczajona do tego, że to na nią się czeka, a kierowca podjeżdża, żeby ją odebrać dokładnie w momencie kiedy jej szpilka dotyka chodnika, jakby realizowali wspólny scenariusz. Czuła się dziwnie i obco. To niebezpieczne, pomyślała, patrząc na tłum ludzi wokół. Ojciec zapewniał, że przeprowadza się że względów bezpieczeństwa. Ładne mi bezpieczeństwo. Stoi pomiędzy ludźmi, gdyby ktoś chciał ją porwać to idealny moment. Dlaczego nie było tu nikogo, kto naprawdę by ją chronił? Każdy przechodzień zdawał się być obcy, a na tle tego wszystkiego ona była po prostu kolejną kobietą na chodniku. Czuła się, jakby w ogóle nie miała żadnej kontroli. Spojrzała na zegarek raz jeszcze. Zmarszczyła brwi, a jej myśli zaczęły krążyć wokół tego samego pytania. Jak to możliwe, że życie znowu wymknęło jej się z rąk? Czuła, jak jej serce bije mocniej, ale zdołała opanować swoje emocje. Zdecydowanie nie była osobą, która dawała się ponieść strachowi.
Nagle czarny SUV zatrzymał się tuż obok niej. Obawy Anastasii przybrały na sile, ale na szczęście okazało się, że to jej podwózka. Z samochodu wysiadł mężczyzna i od razu przyciągnął jej uwagę. Jego wygląd był... hmm, nieźle. Może nie zna się na zegarze, ale przynajmniej jest przystojny. Miał w sobie coś, co sprawiało, że ciężko było go zignorować. Znowu to samo, nienawidziła w sobie tego, że tak łatwo rozkojarzała się atrakcyjnością mężczyzn. Ceniła piękno, ale w tym wydaniu było ono często problematyczne. Zatrzymała wzrok na jego twarzy przez dłuższą chwilę. Wyglądał jakby miał coś w głowie, a jednocześnie jakby nie przejmował się niczym – zimny, opanowany, ale coś w jego postawie mówiło, że jest niebezpieczny. Wzdychać to za mało.
Mam tylko jedną walizkę – odpowiedziała. Chciała jeszcze dodać, żeby nie rzucał jej rzeczami, ale musiała by mówić w przestrzeń, bo jej kierowca siedział już za kierownicą. Wsiadła na tylne siedzenie, z każdym ruchem zadając sobie pytanie, dlaczego w ogóle musiała tu być. Skóra na samochodowych siedzeniach była zimna, ale nie przeszkadzało jej to, temperatura szybko skoczyła kiedy mężczyzna zadał kolejne pytanie.
Czyja jestem? – powtórzyła po nim głosem pełnym irytacji i rozbawienia. Jej brwi uniosły się lekko, a spojrzenie stało się zimne, jakby od razu wiedziała, co on próbuje sugerować. Odwróciła się w jego stronę, tak, żeby jej sylwetka była nieco bardziej ustawiona w jego kierunku, jakby przez chwilę sprawdzała, jak daleko będzie w stanie sięgnąć jego pewność siebie. – Jestem córką Igora Vasilieva, a nie jakąś kochanką mafiosa. Choć nie spodziewam się po tobie, abyś był w stanie dostrzec tę subtelną różnicę – śmiech, który wyrwał się z jej ust, był krótki, ostry, ponieważ cały ten temat był żałosny. Na moment przestała mówić, przyglądając się tyłowi jego głowy z takim chłodem, jakby oceniała każdą jego linię – od tego, jak siedział, po sposób, w jaki panował nad swoimi emocjami. Miała wrażenie, że to wszystko było częścią gry, w którą ona, zupełnie niechcący, została wciągnięta. A może niezupełnie niechcący. Może to wszystko było dokładnie tym, czego oczekiwała.
A ty? Na czyjej smyczy jesteś? – głos Anastasii stężał, brzmiał teraz jak ostrze, każde słowo wyważone, pełne pogardy, którą nosiła w sobie. Jej ton nie pozostawiał miejsca na wątpliwości – pytanie było wyzwaniem, zależało jej na tym, żeby go podszczypać. Nie mogła pozwolić na to, żeby byle żołnierz odzywał się do niej w taki sposób. Nikt do niej tak nie mówił.

<3 Viktor Fedorov

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: śr lip 23, 2025 3:06 pm
autor: Viktor Fedorov
Przez chwilę skupił się tylko i wyłącznie na panelu nawigacji. Maksimowi musiało się coś pojebać i wysłał mu chyba swoją lokację. To niemożliwe, żeby wiózł tą małą do ich dziupli, żadnego z chłopaków z pewnością nie było na nią stać. Wybrał numer swojego współpracownika, ale ten nie odebrał, więc mruknął wkurwiony i jeszcze raz zerknął we wsteczne lusterko. Pierdolona Wenus z Milo. Takie miał pierwsze skojarzenie, może przez te włosy wyglądała jakby wyskoczyła z obrazu Botticellego. Analizował przez chwilę jej wygląd, próbując mniej więcej określić jej wiek, ale nie było to łatwe. Ładne, symetryczne rysy, delikatne, ale jednak wyraziste nadawały jej klasycznej i z braku lepszego słowa dworskiej urody, na pewno uważała się za najpiękniejszą istotę na tym świecie, jeszcze z nią nie rozmawiał, ale już mógł to o niej powiedzieć. W razie jakichkolwiek wątpliwości, oczywiście był gotów zepchnąć ją z piedestału i udowodnić, że to on jest ładniejszy.
Pytanie, które zrodziło się w jego głowie i nie dawało mu spokoju, nie dotyczyło jednak konkursu piękności. Viktor nie mógł wydedukować kto ją zamówił, kto postanowił zainwestować swoje pieniądze w kobietę, przewieźć ją przez ocean i jeszcze zaangażować w to bezpośrednio jego ojca. Choćby robiła loda stojąc na głowie, to z pewnością jej umiejętności nie grały tutaj tak kluczowej roli. Musiało chodzić o władzę. Albo ewentualnie o lojalność, ale z tej akurat Alexandr Fedorov nie słynął, więc Viktor podejrzewał, że to część jakiegoś większego planu jego ojca. Odpowiedź przyszła dość szybko, bo jak na prawdziwą księżniczkę przystało, przesyłka nie omieszkała natychmiast go poinformować kto jest jej tatusiem.
- Chyba żartujesz? Dlatego mój ojciec wysłał mnie osobiście? - cała sytuacja natychmiast nabrała więcej sensu. Byłoby prościej, gdyby wszystkie szczegóły dogadali od razu, a nie przez pracowników, których w tym momencie Viktor miał ochotę zajebać. Nie śledził wszystkich informacji ze swojej ojczyzny z zapartym tchem, ale o tym, że na córkę Vasilieva jest zlecenie wiedział chyba każdy. Co oczywiście radykalnie zmieniało podejście do ich przejażdżki i poziomu komfortu tej podróży. - Nikt z tobą nie leciał? Jesteś zagrożeniem, ruchomym celem - o ile w miejscu publicznym może faktycznie ktoś miał lekkie opory przed władowaniem jej kulki w łeb, choć nie takie roboty się zdarzały, to teraz upozorowanie wypadku to łatwizna. Sięgnął pod siedzenie, wyciągając pistolet, który położył na udzie. Konsola zabłysła i pokazał się na niej kontakt podpisany jako "Maksim". Co za banda matołów.
- No i jak tam szefie zabawa w nianię? Dostała już smoczek? - z głośnika dobiegł chrapliwy głos i śmiech. Oczywiście, już doszedł do konkluzji, że przekazano mu niewłaściwe informacje w formie żartu, ale jego współpracownicy chyba nie zdawali sobie do końca sprawy z powagi sytuacji. Gdy polecenie wychodziło od jego ojca, nie było miejsca na dowolne interpretacje rozkazów.
- Zamknij mordę, Maks. Jesteś taką spierdoliną... Wysłałeś mi dobry adres? - stopa Viktora wbiła się w pedał hamulca mocniej niż to konieczne, samochód szarpnął i natychmiast nawrócił w niedozwolonym do tego miejscu. Nie miał ochoty na kontynuowanie rozmowy przy współpasażerce, mimo że aż go świerzbiło, może uważał, że jej uszy są zbyt delikatne, ale Maksim mógł się spodziewać, że to nie wszystko, co ma mu do powiedzenia.
- Jasne, że dobry. Komitet powitalny już czeka, szefito. Jakby było strzelane t... - nie usłyszeli jednak końcówki, bo Viktor zakończył połączenie.
- Kładź się na podłogę - rzucił do niej dość spokojnie, ale tonem nie znoszącym sprzeciwu. Musiał się jeszcze upewnić, ale raczej na pewno ktoś ich śledził odkąd ruszyli z lotniska. Szybko ocenił ich styl jazdy zbyt płynny i zbyt synchroniczny z jego jazdą, by mógł to być przypadek. Zmienił pas i gdy zrobili to samo był już pewien, że musi wjechać w miasto i zdecydowanie przyspieszyć.


Anastasia Vasilieva

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: sob lip 26, 2025 11:53 am
autor: Anastasia Vasilieva
Anastasia siedziała w milczeniu, bawiąc się delikatnie guzikiem swojego kostiumu od Chanel, obracając go palcami, jakby to miało ją uspokoić. Złoty guzik lśnił w świetle, a ona z uporem skupiała się na tej małej, błyszczącej powierzchni, żeby nie musieć myśleć o tym, co działo się wokół niej. To było coś, co potrafiła kontrolować, coś, co sprawiało, że choć przez chwilę mogła poczuć, że wszystko jest w porządku. Ale nie było. Nic nie było w porządku. Wsiadła do samochodu obcego mężczyzny, który nie musiał mieć dobrych zamiarów. Wierzyła ojcu na słowo, jak zawsze, ale czy mogła być pewna, że ten nieznajomy człowiek zapewni jej bezpieczeństwo? Czy gdziekolwiek mogła czuć się jeszcze bezpiecznie? Jej dłoń instynktownie oparła się na siedzeniu przed nią. Słowa mężczyzny zabolały, ale nie pozwoliła, żeby to zobaczył. Podniosła brodę, a w jej oczach błysnęła wściekłość.
Zagrożeniem? Myślisz, że się o to prosiłam? – jej głos zadrżał, zdradzając frustrację. – Nie wybrałam tego. A jeśli jestem takim ciężarem, dlaczego twój ojciec nie pozwoli mi zginąć? A może po prostu jesteś wkurwiony, że musisz pełnić rolę ochroniarza, zamiast robić to, co zwykle robisz, czyli bawić się w gangstera? – pochyliła się do przodu, a ton jej głosu stał się ostry i nieprzyjemny. W jej głowie szumiało od myśli, które wirowały w tym jednym, wściekłym strumieniu frustracji. Każda jego uwaga, każde złośliwe słowo, które wypowiadał podkreślało, jak bardzo nie miała kontroli. Czuła się, jakby była marionetką, którą sterują inni. Nawet życie, które potencjalnie mogła stracić, było tylko dla kogoś kartą przetargową. Nienawidziła tego uczucia.
Słowa z telefonu wisiały w gęstym od napięcia powietrzu. Patrzyła na tył głowy Viktora, jej paznokcie wbijały się w dłonie. Obelgi nie powinny jej zaskoczyć, w końcu wiedziała, że ludzie, którzy pracowali dla i z jej ojcem to neandertalczycy, ale mimo to poczuła się po raz kolejny jak przedmiot, zabawka w rękach kogoś innego. Przełknęła głośno, zmuszając głos do posłuszeństwa.
Czarujący przyjaciele, ale chyba tak to już jest, kiedy jest się chłopcem na posyłki – cios był słaby, Anastasia nie do końca nawet wiedziała, dlaczego tak bardzo chcę uderzyć w mężczyznę. Nie miała energii, aby sprawić, żeby zabolało. Zbyt zmęczona, zbyt zdenerwowana, zbyt oburzona całą tą sytuacją, by wyciągnąć broń, którą miała w swoim arsenale – swoją ostrość, swój styl, swoją zdolność do manipulacji. W tej chwili nie miała z tego nic, tylko wypalenie. Bo wszystko, co mówił, tylko podkreślało, jak bardzo była w tej grze bezradna. Zderzenie rzeczywistości z jej wyobrażeniami o świecie, który miała kontrolować, było bardziej uderzające, niż jakiekolwiek słowa, które mogłaby wypowiedzieć.
Nagle, z minuty na minutę, coś w jego zachowaniu się zmieniło. Zwykła, lekceważąca postawa ustąpiła miejsca chłodnej, nieco przerażającej koncentracji. To coś w jego postawie, ta gotowość, żeby zareagować, sprawiło, że Anastasia poczuła, jak napięcie przeszywa jej ciało. Zanim zdążyła zareagować słowami, jego rozkaz przeciął powietrze, brutalnie, bez żadnego ostrzeżenia. Serce Anastasii zatrzymało się na moment, a jej umysł zamarł. To było jak sygnał alarmowy, jakby sam instynkt ostrzegał ją przed czymś, co miało się wydarzyć. Bez słowa, jakby na autopilocie, Anastasia zsunęła się z siedzenia, czując, jak jej ciało staje się sztywne od napięcia. Kucnęła nisko na podłodze, nie myśląc, nie zastanawiając się nad tym, co się dzieje.
Kto to? – jej głos był ledwie słyszalny, stłumiony przez nagły napływ adrenaliny, która zamieniła ją w automatyczną reakcję na zagrożenie. Czuła się jak w klatce, jak w pułapce, w której strach przejmował kontrolę, a cała wcześniejsza Anastasia zniknęła. Już nigdy nie będzie bezpieczna. Już zawsze będzie czuła strach. Znała odpowiedź na swoje pytanie, to ludzie, którzy chcą ją skrzywdzić, ale gdzieś w głębi liczyła na to, że mężczyzna udzieli zupełnie innej odpowiedzi.

<3 Viktor Fedorov

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: sob lip 26, 2025 10:49 pm
autor: Viktor Fedorov
Viktor nie zamierzał jej przerywać, histeryczny wywód wydawał się jej potrzebny. Nie był zaskoczony. Z frustracją było jej do twarzy i ten koncept pasował mu stuprocentowo do wyobrażenia jakie miał o niej. Rozpieszczona córeczka tatusia, która nigdy nie zaznała prawdziwego życia nagle spotkała się ze ścianą, której nie jest w stanie przeskoczyć, etos księżniczki jak się patrzy.
- Skończyłaś? - kiedy zamilkła, odwrócił się na moment przez ramię, patrząc na nią bez cienia współczucia. Jego głos był spokojny i wyważony, a przynajmniej do tego dążył, był mistrzem w podkurwianiu i coś mu podpowiadało, że nic jej tak nie odpali jak jego obojętność. Sama zaczęła. - Może zapomniałaś, ale nie jesteś tu przez przypadek. Nosisz nazwisko, które dało ci styl życia, imprezy i podróże, otwierało wszystkie drzwi i zamykało ludziom mordy. Nie rób z siebie ofiary. Mogłaś siedzieć w Jakucku, mieszkać w chruszczówce i mieć wyjebane na tatusia, ale podjęłaś inną decyzję, tak jak ja. To są właśnie konsekwencje tej decyzji. Im szybciej zrozumiesz, że jesteś walutą, tym lepiej dla ciebie, uwierz mi. Ja akurat bardzo lubię pieniądze, więc tak się składa, że dla nich jestem w stanie dopilnować tego, żeby za chwilę ktoś nie odstrzelił ci tej jakże mądrej i imponującej główki. Może więc pozwolisz mi pobawić się w gangstera i zarobić te pieniądze? Jeśli nie to wysiadaj, serio mam to w chuju, nie marnuj mojego czasu - odwrócił się, a jego dłonie wróciły na kierownicę, z małą przerwą na rozmowę telefoniczną. Docinki dotyczące Maksa nie robiły na nim żadnego wrażenia. Po pierwsze, Maxim był idiotą, więc nie miał zamiaru bronić to przed jakąś obcą dziunią, szkoda intelektu, po drugie umniejszanie mu i jego umiejętnościom nie przyniosło raczej zamierzonego efektu. Viktor był zbyt pewny siebie, by takie dziecinne zaczepki do niego trafiały. Słysząc ton jej głosu, chyba nawet i ona sama wiedziała, że niczego tutaj nie wskóra.
Oczy Viktora przesunęły się parę razy z lusterka wstecznego na boczne, oceniając sytuację. Dwa czarne sedany, bez tablic rejestracyjnych, szybko zbliżały się w ich kierunku. Wiedział co robić i w pewnym sensie był podekscytowany. Tak to już jest, gdy jest się uzależnionym od adrenaliny.
- Nie wiem, kto to jest. Możliwe, że wrogowie twojego ojca, ale równie dobrze mogą być moi - mówi się, że kto pyta nie błądzi, ale jej pytanie było retoryczne i niespecjalnie stymulujące intelektualnie. Nie będzie się jednak nad nią znęcał w obecnej sytuacji, to w końcu dama w opałach. Nacisnął gaz, silnik warknął, lecz wykrzesał z samochodu więcej prędkości. Zamiast czuć stres Viktor był w swoim żywiole. Jego ruchy były szybkie, omijał przeszkody z precyzją, wszystko wychodziło mu bez wysiłku, uwielbiał prowadzić samochód w ten sposób. Jeśli ktoś miał szansę zgubić ich pościg, to właśnie on. Był świetnym kierowcą, znał te ulice jak własną kieszeń. I wiedział, że nie ma chwili na rozmyślanie o niczym innym niż to, co działo się na drodze. Kiedy spojrzał w lusterko wsteczne zauważył, że jeden z sedanów zaczął wyprzedzać ich z lewej. Samochód, który pojawił się obok, otworzył okno. Viktor nie wahał się ani przez chwilę. Ręka, która spoczywała na pistolecie, zacisnęła się na nim, kiedy pasażer sedana wychylił się z bronią, Viktor zareagował błyskawicznie. Zahamował gwałtownie, SUV zaskrzeczał, a sedan przeleciał obok, niemal uderzając w ich pojazd. Viktor skręcił w lewo, wpadając w wąską alejkę, gdzie samochód ledwo mieścił się między ścianami. Metal ocierał się o beton, wydając przeraźliwy dźwięk, ale wydawało się, że Viktor wciąż panował nad wszystkim. Miał teraz swój moment z GTA.
- Schowaj głowę - rzucił do współpasażerki, mimo, że ta rada na niewiele się przyda. Była może bardziej ostrzeżeniem, że broń wchodzi w rachubę i powinna się przygotować na taki scenariusz. Przejeżdżali przez uliczki, wchodzili w zakręty z precyzją, a jego ręce były pewne jakby wszystko co robił było częścią wyćwiczonej rutyny. Znał te uliczki lepiej niż oni. Znał każdy zakręt, każdą przeszkodę. Nie mieli szans.

Anastasia Vasilieva

001. give peace a chance, let the fear you have fall away

: śr sie 06, 2025 7:35 pm
autor: Anastasia Vasilieva
Wszystko, co mówił Viktor, było prawdą, ale to nie zmieniało faktu, że Anastasia miała już dość. Tak, urodziła się w tym świecie, w którym jej nazwisko dawało przywileje, ale teraz, patrząc na niego, czuła tylko pogardę i irytację. Waluta, pieniądze, życie, które jej dano – wszystko to brzmiało jak puste słowa, jak kolejne usprawiedliwienie jego postawy, jakby zrzucał winę na nią za to, że była częścią tego, co jej zgotowali. Nie miała zamiaru go słuchać. Znowu to samo. Traktowanie jej jak kawałek mięsa, jak przedmiot do tego przez zwyczajnego troglodytę na posyłki.
Masz rację, nie jestem tu przez przypadek. Tak, wybrałam to życie, ale to nie znaczy, że mam zamiar pozwolić ci traktować mnie jak pieprzoną szmatę. Chcesz się bawić w gangstera? Świetnie. Może ci się to podoba, ale wiesz co? Nie zamierzam ci w tym pomagać... Wcale nie jesteś jakiś wyjątkowy! Jesteś jak wszyscy inni. I wiesz co? Ciekawe, jak się będziesz bawić, kiedy to ty będziesz musiał uciekać przed ludźmi, którzy chcą cię zabić przez to co robi twój ojciec! – czuła irytację i wściekłość. Krew pulsowała jej w skroniach. Chciała stąd wyjść, nie chciała w tym uczestniczyć. I chociaż wiedziała, że nie ma wyjścia, to przynajmniej miała jeszcze jedną rzecz – swoją godność.
Zimny metal podłogi wbijał się w jej kolana, gdy SUV szarpnął gwałtownie, rzucając ją do przodu. Instynktownie podparła się o oparcie siedzenia, czując jak jej ciało napięło się w oczekiwaniu na kolejne uderzenie. Oddychała płytko, próbując zachować resztki spokoju, ale to wszystko działo się zbyt szybko, jak beznadziejna scena akcji w jakimś filmie klasy D. Czy ojciec naprawdę miał rację, wysyłając mnie do Kanady? – pomyślała, czując narastającą frustrację. Myśli zaczęły pędzić w różnych kierunkach. Czy to już? Czy już ją znaleźli? Czy jej ojciec naprawdę miał pojęcie, co tu się dzieje? To jej wrogowie, czy człowieka, któremu powierzono jej bezpieczeństwo? Anastasia spojrzała w górę, przypadkiem zauważając błysk w dłoni mężczyzny. Broń, której nie widziała w jego ręku wcześniej. A teraz, gdy ją widziała serce znów przyspieszyło. Przełknęła głośno ślinę, czując, jak dłonie drżą. Musiała zebrać myśli, ale nie było czasu na zastanawianie się nad tym wszystkim. Z każdą chwilą rosło napięcie, a ona nie mogła pozwolić sobie na to, by w tej chwili stracić twarz.
Wiesz w ogóle, jak się tego używa, czy to tylko dla efektu? - głos Anastasii mimo wszystko był twardy i zachował kpiący ton. Słowa wyrwały się z niej ostro, pełne irytacji. Metal drzwi przetarł cegłę, a jej ciało szarpnęło z impetem. Zgrzyt wywołał w niej falę bólu, jakby wszystko, co trzymało ją razem, właśnie się rozpadło. Czuła, że kierowca w ogóle nie panuje nad pojazdem. Zacisnęła ramiona wokół swojej głowy, jakby to miało ją ochronić przed tym, co nadchodzi. Czuła, jak jej serce bije jak młot, a każdy oddech przychodził z trudem. Zastanawiała się, ile jeszcze wytrzyma. Na chwilę zamknęła oczy, nie chcąc widzieć tego chaosu, ale słyszała go zbytt wyraźnie.
Zabijesz nas! – krzyknęła desperacko, a słowa były pełne strachu i gniewu jednocześnie. Nie wierzyła, że znalazła się w tej sytuacji, że rzeczywiście ktoś w tej chwili mógł być gotów zabrać jej życie. I mimo że czuła się w tej chwili zupełnie bezsilna, próbowała nie pozwolić, by ta bezradność zdominowała jej myśli. Potrzebowała odpowiedzi, ale nie miała teraz siły na pytania.
Z zamkniętymi oczami czuła nadchodzące kolejne zderzenie. Słyszała skrzypienie metalu, huk uderzenia, a potem... Cisza. I znowu wciśnięcie w fotel.

Nie możesz ich zgubić? – kiedy w końcu otworzyła oczy, spojrzała na niego. Głos w końcu wydostał się z gardła, ledwo słyszalny, ledwo do niego dotarł. Była zmęczona. Ale w tej chwili nie miała już wątpliwości, że wszystko, co dzieje się teraz, jest poza jej kontrolą.

<3 Viktor Fedorov