Strona 1 z 1

Wiral większy niż parka z Coldplay

: wt lip 22, 2025 7:04 pm
autor: Andie Vaxley
Trening dobiegł wreszcie końca. Andie zsunął rękawiczki z dłoni i rzucił je bez większego namysłu na ławkę. Przetarł ręką kark, czując, jak pot mu po nim spływa. Obok niego dyszał Daniel.
- Widziałeś, jak Greg rozjechał się przy wykroku? – rzucił Andie, z trudem powstrzymując parskniecie śmiechem. – Chociaż nie! On wyglądał, jakby za chwilę miał się teleportować tyłkiem do innego wymiaru. – Parę osób, które to słyszały, roześmiały się, a potem rzucili jeszcze serię złośliwych komentarzy. Tak to bywało, choć chłopaki i tak zawsze podchodzili do tego na luzie. Gdyby obrażali się za takie rzeczy, dawno nie graliby w hokeja. Tutaj testosteron mieszał się ze szczeniackim poczuciem humoru – i albo to się lubiło, albo wypadało się z gry.
Andie zrobił kilka głębszych oddechów. Zabrał swoje rzeczy i ruszył do szatni. Tam wpadł na bardzo głupi pomysł, by z otwartej szafki Maxa (która według niego błagała o to, żeby ktoś z niej coś zajumał) coś zabrać. I zanim ktokolwiek zdążył zareagować, capnął jego spodenki treningowe, po czym uniósł je triumfalnie niczym trofeum.
- Max, zgubiłeś coś!
Zapanował gwar, ktoś zaczął klaskać. Max rzucił butem, chybiając o dobre pół metra. Andie nie tylko uchylił się, ale z uśmiechem odłożył „łup” na tyle wysoko, na ile pozwalał mu wzrost (a umówmy się – nie był za wysokim gościem, ale nadrabiał innymi atutami). W duchu wiedział, że sprawiedliwość w tej szatni nie działała w jedną stronę i właściwie będzie to jedynie kwestia chwili, kiedy ktoś wykręci mu podobny numer. Na razie jednak nie zapowiadało się na rewanż, ale musiał mocno się pilnować.
Kiedy rozgardiasz ucichł, Andie udał się w stronę pryszniców. Już teraz wydawało mu się, że ściany szatni były chłodniejsze, a kafelki aż za bardzo odbijały dźwięk jego własnych kroków. Cisza przed burzą.
Andie znalazł się pod prysznicem. Rozebrał się rzucając ciuchy do reklamówki, którą wywiesił za kotarką. Chwycił za butelkę żelu pod prysznic, odkręcił wodę. Woda uderzyła w jego kark z taką siłą, której się nie spodziewał. W dodatku nieco go poparzyła. Od razu rzucił się do kurka, aby to wszystko wyregulować. Kiedy wreszcie temperatura wody zrobiła się przyjemna, stał tak przez kilka sekund bez ruchu. Miał opuszczoną głowę i zamknięte oczy, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku i nieostrożności.
A ta właśnie chwila miała kosztować go… bokserki i pewnie też i ręcznik.
Daniel Cortez