Strona 1 z 1

starry night

: śr lip 23, 2025 10:20 pm
autor: Mia Smith
Eric Stones

Ciepła, gwieździsta noc w Toronto miała być dobrym zwiastunem. Smith nie sądziła, że mogłoby się to źle skończyć. Dziś sprzedała paru osobom odrobinę towaru, miała jeszcze kilka zamówień i wyjątkowo całkiem sporo czasu. Bardzo dobrze znała swoich klientów. Nie było w nich nic zbyt wyjątkowego. Te same smutne twarze. Te same zdesperowane wyrazy twarzy. Te same niezbyt dobrze pachnące i pomymlane pieniądze. Nic zaskakującego, tama sama proza dnia.
Ci sami ludzie, to samo Toronto.
Może dlatego nic nie zwiastowało, że ten dzień będzie różnił się od innych. Nawet paralizatora nie zabrała, a przecież dostała go tak niedawno w prezencie. Tak samo nudny dzień, tak samo nudni byli jej klienci.
— Za mało hajsu — warknęła Smith, patrząc w puste oczy jakiegoś ćpuna. Jej towar był drogi z jakiegoś konkretnego powodu. Ceniła siebie jako dealerkę, a poza tym dbała, by to faktycznie było to. Mało kiedy dawała towar słabszej jakości, wzbraniała się od tego rękoma i nogami. Bez pieniędzy klient się dla niej nie liczył. W taki sposób nie przeżyłaby w mieście. Patrzyła na niego chłodnym wzrokiem, a dłonią zaczęła już poszukiwać sprayu pieprzowego. Powinna szybko załatwić mężczyznę i pójść dalej. Z daleka od niego.
Wtedy poczuła upadek. Ból dupy.
I to dosłownie.
Facet ją popchnął i chwycił za rękę. Jęknęła z bólu, choć próbowała znaleźć spray, wyrywać się. Nie miała żadnej opcji, kiedy miał zbyt mocny chwyt. Nie wierzyła, że znalazła się w takiej sytuacji. Jeszcze bardziej, gdy ujrzała coś połyskującego. To był naprawdę nóż? Przełknęła ślinę, bo mogło skończyć się to gorzej niż brakiem dachu tej nocy.

starry night

: wt lip 29, 2025 2:06 pm
autor: Eric Stones
#5 lub 6 (sprawdzę potem)

Ogólnie Ericowi coś się tego dnia stało, że nagle, będąc jeszcze w pracy, naszła go ochota, aby pobiegać po parku. Może chciał skorztstać z tego, że było nawet ciepło i nie były zapowiadane deszcze, albo po prostu chciał się wyłączyć na czas biegania, podczas którego skupiałby się jedynie na muzyce w uszach i trasie, którą biegł.
Tak więc, zaraz po robocie, zajechał, by zjeść jakąś kolację, a po zjedzeniu, pojechał do domu, by się przebrać w sportowe, luźne ciuchy. Dlaczego padło akurat na park w York Mills? Bo jakoś tak pasował mu do "spokoju" - to nic, że samochodem jechał koło 15/20 min. Nim wyszedł, zgarnął butelkę półlitrowej wody, słuchawki a telefon schował do specjalnej kieszonki w nerce, którą zapiął wokół pasa,
Gdy dotarł na miejsce, zostawił samochód na jednym z wolnych miejsc parkingowych i po zamknięciu auta, ruszył przed siebie - przed startem włożył sobie rzecz jasna słuchawki do uszu, aby następnie włączyć przygotowaną wcześniej playlistę do biegania. Biegł, próbując zapomnieć o dramie w pracy, lecz nagle, nie wiedząc czemu, zaczął sobie przypominać ostatnie spotkanie przy zepsutym automacie. Zrobił sobie krótką przerwę, by nawodnić organizm, gdy nagle zdawało mu się, że kogoś widzi nieopodal. Zaczął więc iść do przodu aby mieć pewność, że faktycznie kogoś widział, a nie, że "tylko wiatr zawiał".
Po zmniejszeniu odległości, był pewien, że widzi pewnego osobnika, który nagle wyciągnął ostre narzędzie. Nie czekając ani chwili dłużej, rzucił butelką w głowę dryblasa Boom headshot., co może nie było najlepszym pomysłem, ale przynajmniej uzyskał efekt dezorientacji - a przynajmniej taką miał nadzieję - i podbiegł, by osłonić osobę, która miała tymże ostrym narzędziem odebrać.
- Radzę Ci opuścić broń, bo policja już tu jedzie. Wszystko mam nagrane. - powiedział, kłamiąc. Zależało mu na tym, aby zarzucić przynętę. Oczywiście teatralnie złapał za nerkę by pokazać, że w niej miał telefon. Gagatek zamachnął się nożem, rzucił kilka siarczystych przekleństw ale chyba ostatecznie odpuścił, bo zaczął się powoli oddalać. Eric na wszelki wypadek go jeszcze obserwował.
- Nic Ci nie jest? - zapytał, stojąc do dziewczyny tyłem. Odwrócił się dopiero wtedy, kiedy miał pewność, że nieznajomy jest daleko.
- Czemu chciał Cię skrzywdzić? - spytał z ciekawości. - Znałaś go w ogóle? - Ciekawe kto to w ogóle był...

Mia Smith

starry night

: wt lip 29, 2025 9:19 pm
autor: Mia Smith
Eric Stones

Znowu miała nóż przy gardle. Drugi raz w przeciągu krótkiego tygodnia. Cholera jasna. Jej życie wydawało się być tanim filmem akcji, w którym ktoś próbował zabrać jej ostatnie środki. Trzęsła się. Jeszcze kilka dni temu ktoś zrobił jej ranę na szyi, a teraz? Znowu to samo. Zaśmiała się gorzko pod nosem. Ostatnim razem udało się przez przybycie nieznajomej. Tym razem szanse na to były marne. Dwa razy łut szczęścia? Niezbyt możliwe.
Mężczyzna przycisnął ją do ściany, przyłożył nóż do szyi, zaczynając szukać czegoś po kieszeniach. Finalnie wyjął z niej kilka woreczków zioła. Kurwa, pięknie, pomyślała w głowie. Cała zdenerwowała. Ten towar miał być na dzisiejszą noc w hotelu. Miała się umyć po paru dniach, a teraz co? Nawet człowiek się nie umyje.
I wtedy stało się. Ktoś rzucił w napastnika butelką. Kolejny anioł? Może Mia powinna zacząć uczyć się piosenek polskich? Kolejny anioł. Napastnik na moment przestał zwracać na nią uwagę, a między nimi stanął ktoś. Chwilę zajęło jej, by domyśleć się skąd ten głos był dla niej znany. Pamiętała go. Wkurzył ją. Powodował już niewielką dawkę stresu. Brzuch rozbolał ją jeszcze bardziej. Świetnie, Laurentin się o wszystkim dowie.
Na całe szczęście spierdolił, ale z jej towarem.
Cudownie.
— Stary dziad? — spytała, kiedy cała gorąca akcja się zakończyła. Zdała sobie sprawę, kto faktycznie przed nią stał. Dalej cała się trzęsła, ale złośliwość wychodziła z niej naturalnie. Uśmiechnęła się nerwowo, próbując wrócić do swojej chłodnej natury — nie wszystko w porządku, nic mi nie jest — odparła, unosząc delikatnie kąciki ust. Od dawna nauczyła się, jak reagować w tego typu sytuacjach. Nic nie mówić, nikt i tak jej nie wysłucha — dziękuję — mruknęła cicho. Jedyne wyrazy wdzięczności, na które było jej stać. Żyła w strachu, a co gorsza straciła towar, który miał zapewnić jej byt przez następne kilka dni — ja... nie mogę powiedzieć — nawet jakby miała coś, musiała zamilknąć. Ludzie którzy mówili za dużo, znikali szybciej niż mrugnięcie oka — szczerze nie wiem — przełknęła nerwowo ślinę. Co miała mu powiedzieć? Przeprosić? Nawet nie mogła zażartować.

starry night

: śr lip 30, 2025 12:25 am
autor: Eric Stones
W sumie kilka razy przez myśl przeszło mu, by zapisać się na jakieś sztuki walki typu karate albo taekwondo, ale ostatecznie tylko ze dwa... może trzy razy poszedł na zajęcia z boksu, by wiedzieć, jak poprawnie wyprowadzić cios Może powinienem wrócić do tego boksu... aż mimowolnie zacisnął pięść, którą zaraz ciut rozluźnił. Krople potu zaczęły zdobić jego czoło, dlatego szybko je przetarł. Mimo, iż gagatek sobie poszedł, Stones czuł jakiś taki niepokój - bo przecież nie miał pewności, czy zaraz nie wróci, albo zostanie zaatakowany przez jego "bandę". I czym niby miałbym się bronić? Kluczami? A może butelką... pomyślał, robiąc kilka kroków aby ją podnieść z miejsca, w którym leżała po odbiciu od głowy dryblasa, a potem wrócił do Mii.
-Typiarko... Czy jak powiem, że mam dwadzieścia cztery lata, to wciąż będziesz mnie tak nazywać? - spytał, unosząc nieco prawą brew,
- Na pewno? - spytał, taksując dziewczynę wzrokiem, od dołu do góry. Wolałby, aby mu tu zaraz nie zemdlała ani nic z tych rzeczy.
- Nie ma sprawy. Nie myślałaś o tym, aby zainwestować w ochroniarza? - zapytał, rozglądając się dookoła.
- Przecież gdyby coś Ci się stało, to nikt by nawet nie wiedział... - dodał zmartwiony, wzdychając zaraz cicho. Nie było kamer, a chodnik tędy nie biegł. Ostatecznie dowiedziałby się pewnie albo z mediów albo od Laurentina.
Nie może powiedzieć, huh?
- Mogę Cię gdzieś podrzucić, jeśli potrzebujesz transportu, bo już chyba rezygnuję z dalszego biegu. - powiedział, upijając kilka łyków swojej wody z bidonu, którą wyciągnął w kierunku Mii Bo ona może też była spragniona po tej całej akcji. pomyślał.

Mia Smith

starry night

: śr lip 30, 2025 3:50 pm
autor: Mia Smith
Eric Stones

Mia nigdy nie była nauczona wdzięczności. Większość czasu musiała radzić sobie z takimi facetami jak Stones, by móc przeżyć. Może nawet nie chodziło o niego. Wszyscy patrzyli tylko na siebie, a on bezinteresownie jej pomógł? Jakieś dziwne styki w jej mózgu przestały działać. Ludzie byli egoistami. Ku temu nie miała żadnych wątpliwości. Jednak on zachował się inaczej. Normalny człowiek wyciągnąłby telefon i zaczął wszystko nagrywać.
— Okej... to teraz mogę nazywać się Gówniakiem — odparła, unosząc delikatne kąciki ust. Nie potrafiła być miła. Zgryźliwość była jej formą obrony przed ludźmi. Niby teraz jej pomagał, a później mógłby wsypać jej policji. Wrodzona defensywa przed ludźmi działała niesamowicie skutecznie, zwłaszcza kiedy nie miała ku niej żadnych wątpliwości — ale uznaj to, jako dobrą niezbyt złośliwą zmianę — bąknęła cicho pod nosem, spuszczając wzrok. Nie do końca odnajdywała się w sytuacjach, które domagały się jakiejkolwiek wdzięczności. Eric wydawał się jej inny. Nie uzależniony, miły, troskliwy. Zupełnie nie pasowała do jego świata. Zdawała sobie z tego sprawę.
— Bywałam w gorszych tarapatach... — mruknęła Mia, myśląc o tym, że teraz była w gorszych. Te ukradzione woreczki to całkiem sporo pieniędzy. Może powinna się wziąć i przeprowadzić do USA? Albo chociażby zmienić miasto? Nie wchodziło to w grę, znała za dużo miejsc, w których mogła się przespać, a ludziom to nie przeszkadzało. W jednej stacji benzynowej była w stanie dostać klucze do prysznica, by móc się odświeżyć — ta rana na szyi to sprzed kilku dni — dodała, nawet nie spoglądając w oczy Erica. Chwilę by zaczął lustrować ją wzrokiem i zrobiłby z tego wielkie halo. Nic się nie działo. Ktoś po prostu miał ją na celowniku.
— Zainwestować w ochroniarza? — nie była w stanie ukryć śmiechu. Tak bardzo rozbawiło ją to zdanie. Jakby miała własny pokój, czułaby się już bezpieczniejsza — nie wiem, w jakim świecie ty żyjesz — pokręciła głową, próbując sobie wyobrazić bogatych ludzi, którzy nie mają z tym problemu. Takiego Laurentina. On musiał mieć ochroniarza. Nie ona. Mia chciałaby, żeby było ją stać na sernik.
— I tak nikt by się nie przejął moim zniknięciem — rzuciła od niechcenia, wzruszając przy tym ramionami. Miała rację. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nikt na tym świecie jej nie chciał, cały czas była odrzucana. Kto miałby przejąć się jej śmiercią? Chyba tylko ten bezdomny kot, którego dokarmiała od czas do czasu parówką — jestem sama jak palec — na ułamek sekundy próbowała nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Sama nie wiedziała, co powinna sądzić o mężczyźnie. Był dla niej obcy, a wydawał się, jakby się nią przejmował. Zaskakujące.
— Tylko nie wiem gdzie — rzuciła bezmyślnie, wyjmując telefon. Do kogo miała jechać po ataku? Powinna się zapaść pod ziemię, a nie być przy kimś — to skomplikowane — mruknęła pod nosem. Nie miała własnego adresu. Najłatwiej byłoby stąd tak po prostu odejść. Nikt i tak nie będzie o niej pamiętał.

starry night

: śr lip 30, 2025 10:23 pm
autor: Eric Stones
Mając dwójkę rodzeństwa, Eric (szczególnie za czasów, gdy był dzieciakiem) też czasami musiał walczyć o przetrwanie - np. wtedy, gdy były w szafce w kuchni jego ulubione ciastka, które znikały w ciągu sekundy.
O dziwo Eric parsknął śmiechem, kiedy usłyszał nową ksywkę.
- Wow, ale upgrade zaliczyłem. - odparł, kręcąc głową. - Już sam nie wiem co jest gorsze z dwojga złego. - dodał, bo nie czuł się ani gówniakiem, ani starym dziadem. - A to ile masz lat? - spytał z całkowicie czystej ciekawości.
- Skoro tak mówisz. - uniósł nieco ręce w geście kapitulacji oraz tego, że nie zamierzał sądzić inaczej. Jemu by naprawdę wystarczyło, aby mówiła mu po imieniu, ale powoli wątpił, by kiedykolwiek miało do tego dojść. Chociaż niby nigdy nie mów nigdy... tak przecież śpiewał Justin B.
Słysząc kolejne słowa Mii, Eric zmarszczył brwi, bo zaniepokoiło go to. Czyżby była troublemakerem? a wyglądała tak niewinnie... aż miał ochotę zacząć śpiewać "troubelmaker" ale ostatecznie się powstrzymał.
- To niedobrze... znaczy dobrze, że wychodziłaś z nich bez szwanku... chyba. - poprawił się, przeczesując dłonią włosy - bo przecież nie wiedział, co miała pod ubraniami, a przecież mogła mieć blizny. I no właśnie, rana na szyi... Stones nachylił się, by lepiej jej się przyjrzeć (w sensie ranie rzecz jasna). Westchnął cicho.
- Fakt... palnąłem głupotę, sorry. - to był jeden z tych momentów, kiedy powiedział coś szybciej, niż przemyślał. Przecież nie znał jej statusu ani profesji, ani tego, jak regularnie wpadała w kłopoty. Miał ochotę się palnąć w łeb, ale ostatecznie tylko odwrócił wzrok, który utkwił na leżącym obok, małym kamyczku. Nim bym raczej krzywdy nie zrobił.
- Co...? Na pewno nieprawda. - powiedział. - A Laurentin? - podał przykład, bo przecież z tego co wiedział, byli dość ekhm... blisko? Jakoś tak smutno mu się zrobiło Mii, bo miał wrażenie, że mówiła szczerze. Wziął kolejny łyk wody, bo przecież nie wiedział, czy faktycznie nie miała nikogo bliskiego.
- Może... pojedziemy do mnie, co? Tam raczej nikt się na Ciebie nie rzuci. - powiedział, bo dla niego nie stanowił problem, by faktycznie pojechali do jego mieszkania.

Mia Smith

starry night

: śr lip 30, 2025 11:08 pm
autor: Mia Smith
Eric Stones

— Niech będzie gówniaku, jakie jest twoje nazwisko? — chciała oszczędzić mu obelg. Był drugą osobą, która uratowała ją w tym tygodniu. Mógł liczyć na jej litość. Przynajmniej w ten sposób będzie mu się w stanie odwdzięczyć — tak, będę do Ciebie mówić za ratunek — dodała, unosząc delikatnie kąciki ust. Brzmiało, jak całkowity win, win. Ona dalej żyła, a on przestanie być wyzywany na każdym kroku — mimo wszystko jestem wdzięczna — była szczera w tym, co właśnie powiedziała. Nie dało wyczuć się ani jednej nuty fałszu. Westchnęła cicho pod nosem. Ile lat? Jakby miała liczyć urodziny? Nigdy ich nie obchodziła — dwadzieścia pięć. Nie powinieneś mówić na mnie jakoś na u? Szacunek dla starszych, czy cos takiego? — parsknęła pod nosem. Nie wiedziała, z jakiej kultury jest mężczyzna. Za to wyglądał jej na Koreańczyka. Mieli w swojej posturze coś wzniosłego. Coś czego brakowało pozostałym narodowościom. Mogła nie wyglądać na taką, ale czytała książki. Miała drobne pojęcie na temat otaczającego ją świata.
— Widać, że mało o mnie wiesz — powiedziała spokojnym tonem — i o przeżyciu... — tu już mruknęła pod nosem, spoglądając na mężczyznę. Wydawał się dla niej bananowym dzieckiem. Takim który nie zna zasad otaczającego go świata. Ludzie są okrutni, zbyt wiele osób ją stłamsiło na swojej drodze. To że kolega Laurentina próbuje jej pomóc, uznała za dziwny znak z niebios — na co się tak patrzysz? — spytała, kiedy patrzył na jej ranę. Była zasklepiona, dobrze się goiła. Źle wspominała tamtą jedną noc. Tylko co zrobi z tym dalej? Ktoś na nią polował? Czy były to zdesperowane ćpuny?
— No raczej — rzuciła pod nosem. Ochroniarz. Czegoś takiego w życiu by nie usłyszała. Może miał ją za kogoś sławnego. Tyle że z Fontaine'm nic ją nie łączyło oprócz biznesu i dobrego seksu.
— Prawda — odparła niemalże od razu, spuszczając wzrok. Nie potrzebowała pocieszenia. Nigdy nie działało poprawnie, tylko powodowało u niej większy zawrót głowy — Laurentin to tylko mój kumpel od rozrywki i klient. Nic więcej — tak, sprzedała się. Tylko ten moment wymagał odrobiny szczerości — popłakałby się, jakbym mu zioła nie przyniosła — pokręciła głową. Wolała nie mówić, że przynosi mu to, co chce. Ich relacja była oparta na zasadzie handlu. Na tyle szczerości mogła sobie pozwolić. Palił jej towar.
— Jesteś tego pewien? — spytała, zatrzymując się i wbijając w niego wzrok — Widziałeś, co się stało? — sam mógł być przecież w niebezpieczeństwie — umiem się zaszyć w mieście — była w stu procentach przekonana, że da radę sama przeżyć. Chociaż zatrzymanie sie u kogokolwiek, brzmiało dobrze.

starry night

: ndz sie 03, 2025 12:12 am
autor: Eric Stones
- Stones. A poznam Twoje?- zapytał z czystej ciekawości, a słysząc kolejne słowa Mii, uniósł lekko kąciki ust.
- Dzięki. - odpowiedział, choć zaraz uśmiech został zastąpiony lekką konsternacją, ponieważ za Chiny nie miał pojęcia, o co dziewczynie chodziło. Aż uniósł nawet brwi.
- U... - aż przyjął postawę myśliciela tj. przyłożył sobie palec wskazujący do czoła bo miał nadzieję, że coś mu przyjdzie do głowy, lecz nic takiego się nie działo.
- Pewnie myślisz o unnie, ale to dziewczyny mówią do starszych od siebie dziewczyn jeśli są w dobrych stosunkach lub starszych sióstr, ponieważ to ogólnie oznacza starszą siostrę albo koleżankę. My... znaczy w przypadku gdy chłopaki mają zwracać się do starszych dziewczyn, używają zwrotu nuna... ale ponieważ nie jesteśmy w Korei a ja jestem tylko w połowie Koreańczykiem, to tu tego nie stosowałem, ani nie stosuję. - wyjaśnił zgodnie z prawdą. Co innego, kiedy leciał do dziadków, tam przypominał sobie o tych wszystkich zwrotach grzecznościowych, ukłonach oraz gestach.
- No... jakby nie patrzeć, to spotykamy się dopiero po raz trzeci. - odparł, licząc w myślach poprzednie spotkania. - Z czego przy drugim byliśmy skupieni na zepsutej maszynie. - dodał jeszcze, jakby chciał się usprawiedliwić. Nie skomentował nic o przeżyciu, bo jakoś mu się to życie układało - raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie był wyrzucony na ulicę, gdzie musiał żebrać o pomoc.
Dopiero po dłuższej chwili dotarły do niego słowa Mii, dlatego nie odpowiedział od razu.
- Ja? Nie, nic. Tak tylko... rzuciłem okiem. - wyjaśnił, mając wrażenie, jakby właśnie został przyłapany na czymś złym, dlatego też szybko zrobił krok do tyłu i uciekł spojrzeniem gdzieś w bok.
Nie kontynuował tematu o posiadaniu ochroniarza bo zwyczajnie nie widział sensu, by cokolwiek jeszcze od siebie dodawać.
- Och... - wyrwało mu się i zrobiło mu się jakoś tak żal dziewczyny. Aż miał ochotę wyciągnąć ręce i ją przytulić ale ostatecznie jedynie położył dłoń na jej ramieniu, co było czymś na znak dania otuchy/pokrzepienia. Eric nagle zrobił wielkie oczy, bo nie przypuszczał, że ma do czynienia z dilerką (albo dziewczyną dla "towarzystwa"). Aż zastygł na krótką chwilę, bo w tamtej chwili zrozumiał układ przyjaciela ze stojącą naprzeciwko dziewczyną.
- Myślałem, że między Wami jest coś więcej. - wypaplał, a zaraz potem dotarło do niego, że powiedział to na głos.
Stones po dłuższej chwili skinął głową.
- Jestem pewien i nie wątpię, że umiesz się zaszyć, ale jednak wolałbym spać spokojnie. - odparł zgodnie z prawdą - gdyby ją tak tu zostawił, pewnie nie zasnąłby szybko. W oczekiwaniu na decyzję, otworzył butelkę i dopił wodę do końca.

Mia Smith

starry night

: ndz sie 03, 2025 11:01 am
autor: Mia Smith
Eric Stones

— Smith — odparła bez większego zastanawiania się. Nazwisko tak samo puste jak ona sama. Pewnie sporo ludzi na kuli ziemskiej nazywało się podobnie. Nawet się nie oszukiwała. To tak jak w Polsce nazywać się Nowak, czy Kowalski. Nic wyjątkowego. Do zapomnienia. Jedyne co ją wyróżniało to te piekielne blond włosy. Będzie musiała coś z nimi zrobić, by bardziej wtopić się w tłum — nie wiem, nie znam się — mruknęła pod nosem, gdy on tłumaczył jej podstawy koreańskich honoryfikatów. Pewnie kiwnęła delikatnie głową, ale nie przywiązywała do tego zbyt dużej wagi — w połowie koreańczykiem? — zagadnęła, unosząc jedną brew. To druga połowa była kanadyjska? Ciekawiło ją, skąd tak właściwie mężczyzna znalazł się tutaj — to kim ty w sumie jesteś? — spytała wprost. To pytanie chyba najbardziej ją bolało. Na pierwszy rzut oka wyglądała podobnie do Erica. Przy drugim spojrzeniu ktoś mógłby nazwać ich rodzeństwem. Tylko Mia nigdy nie dowie się, kto był jej ojcem. Nieznany. Pewnie był jednorazową przygodą jej matki, a potem pojawiła się ona.
— Fakt — przyznała krótko — może to nasze ostatnie spotkanie — dodała już bardziej dla siebie niż niego. Nie przywiązywała się do ludzi. To była jedna z niewielu jej zasad. Eric nie był jej klientem. Już wchodził w odpowiednie reguły wymazania go z pamięci. Poza tym pomógł jej. To chyba najgorsza popełniona zbrodnia. Gdy zaczynała myśleć o kimś w miłej perspektywie, od razu coś ją wewnętrznie skręcało. Musiała się od nich zdystansować.
— Daj spokój — odparła, spoglądając na niego zaciekawionym wzrokiem. Facet mający jakieś zasady? Dziwne — widziałeś mnie w gorszym obliczu — mruknęła pod nosem, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Nie należało ono do najprzyjemniejszych. Aż się wzdrygnęła, gdy zaczęła analizować je dłuższy czas. Już nawet chodziło o tę rękę, którą ją położył. Miała na sobie spermę jego kumpla.
— Z Laurentinem? — zaśmiała się głośno — fuj, nie — dobry żart. Laurentin też był popierdolony — zaspakajamy swoje potrzeby i tyle. Nie zauważyłeś, że się zbytnio nie zgadzamy? — układ wiązany. Seks, rozrywka, ciepłe posłanie i prysznic. Zaledwie tyle potrzebowała raz na jakiś czas. U Fontaine wcale nie była zbyt często. Jednak ich relacja nie mogłaby dostać miana zdrowej. W końcu sprezentował jej sukienkę, tylko po to by bardziej mu się podobała.
— No to prowadź jednorazowy księciu na białym koniu — powiedziała finalnie Mia — ale uprzedzam, przestanę być miła, Stones — dodała, unosząc delikatnie kąciki ust. Dla własnego bezpieczeństwa wolała być za czterema ścianami, przez które nikt nie wejdzie.

starry night

: pn sie 04, 2025 1:55 am
autor: Eric Stones
- Smith. - powtórzył za nią, choć ponieważ nie było długie, to istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że je zapamięta - w dodatku, jego ulubiony film był pt. Pan i Pani Smith, więc tym bardziej, łatwo mu będzie je pamiętać.
- Jednak coś tam ogarniasz, skoro kojarzyłaś słowo na u. - odparł, wzruszając ramionami. Nie wierzył, że totalnie się na koreańskich zwrotach nie znała. Gdyby tak było, nie wypomniałaby mu zwrotu grzecznościowego. Chyba, że ogląda dużo dram...
- Mhm, w połowie Koreańczykiem. Ojciec jest Litwinem a mama pochodzi z Korei. - wyjaśnił, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli chodziło o wygląd, to ani on, ani nikt z jego rodzeństwa nie przypominało ani nie wyglądało, by pochodzili z Litwy - ale nie jego wina, że geny mamy oraz jej strony pokonały geny ojca w kwestii wyglądu. Oczywiście, dzieciaki w Kanadzie śmiały się ze skośnych oczu Erica ale z czasem malały te podśmiechujki, bo dzieciaki (a potem młodzież) się przyzwyczajała.
- Kto wie... - powiedział, zastanawiając się, czy kiedykolwiek jeszcze wpadnie na dziewczynę - pewnie tak, skoro Laurentin był jej klientem.
- Prawda. - odparł krótko i choć nie chciał, wrócił pamięcią do pierwszego ich spotkania, które było bardzo ekhm... niespodziewane.
Parsknął śmiechem, gdy dostrzegł oraz usłyszał reakcję dziewczyny na wzmiankę o uczuciu do Laurentina i odwrotnie.
- No... w sumie racja. - stwierdził, gdy już przestał się śmiać.
- Nie martw się, nie będziemy długo iść. I dzięki za uprzedzenie. - odparł, posyłając Mii uśmieszek, unosząc kąciki ust. Oczywiście nie wiedział, czego się spodziewać, gdy już dotrą do domu, ale wiedział jedno: 1) miał ochotę zjeść kolację; 2) robił się senny.
Po dotarciu do auta, uruchomił je, a następnie ruszył w kierunku mieszkania, pozwalając Mii puszczać utwory, których chciała posłuchać.

//ztx2

Mia Smith