Strona 1 z 1

001. It was just a dream...

: śr lip 23, 2025 10:46 pm
autor: Caspian Deveraux
001. It was just a dream...

Nie od razu wiedziałem, że śnię. Stałem na marmurowej posadzce w holu naszego hotelu. Pan Pacific wyglądał dokładnie tak, jak zaprojektowałem go półtora roku temu, kiedy robiliśmy ostatni gruntowny remont. Widziałem złote wykończenia oraz kwiaty w geometrycznych donicach. Cała przestrzeń miała uspokajać, jednakże nie wiem czemu sprawiała, że drżały mi dłonie. Coś było nie tak i nie wiedziałem jeszcze co dokładnie.
Potem dostrzegłem niebiesko-czerwone światło migające za szybą drzwi wyjściowych. Pierwsze co pomyślałem, że to karetka, ale nie słyszałem sygnału. Była tylko taka nieznośna cisza, jakby cały świat zamarł. Wtedy zobaczyłem Ariel. Leżała w lobby, dokładnie na środku podłogi. Jej włosy były rozlane jak czarna plama atramentu, a dłonie miała ułożone nienaturalnie równo. Miała zamknięte oczy i siną skórę.
Zamarłem przez chwilę. Próbowałem coś powiedzieć, ale gardło miałem jak z betonu. Chciałem do niej podejść, ruszyć się lub krzyknąć. Cokolwiek, ale nogi były strasznie ciężkie i odmawiały posłuszeństwa. Zamiast tego pojawił się mężczyzna w czarnym płaszczu, bez twarzy i bez głosu. Uklęknął przy niej i coś do mnie powiedział. Nie usłyszałem słów, ale wiedziałem, że to moja wina.
Obudziłem się z gardłem ściśniętym jak po udławieniu. Byłem spocony, zziębnięty i przez pierwsze dziesięć sekund nie byłem pewien, gdzie jestem. Wtedy spojrzałem na zegarek. Znów wskazywał 4:22. Był to ten sam czas, co tydzień temu. Przesunąłem dłonią po twarzy. Miałem wrażenie, że palce drżą mi bardziej niż zwykle. Podszedłem do okna, odsłoniłem ciężkie zasłony i spojrzałem na nocne Toronto. Ulice były rozświetlone, ale puste. Zrobiłem kawę, choć wiedziałem, że jej nie dopiję. Mimo wszystko potrzebowałem czegokolwiek, co przytrzyma mnie tu, po tej stronie.
To nie był pierwszy raz, kiedy śniła mi się martwa siostra. Lecz był to pierwszy raz, kiedy leżała w naszym hotelu. Coś we mnie mówiło, że nie jestem w stanie jej ochronić nawet w przestrzeni, którą sam zaprojektowałem. To właśnie było najgorsze, ta bezsilność i świadomość, że jej nie ma, a ja nie zdążyłem jej powiedzieć wszystkiego, co powinienem był. Że była dla mnie wszystkim i że bez niej nie byłoby mnie.
Wyszedłem spod prysznica dopiero po kilkunastu minutach. Ciepła woda niestety nie zmyła napięcia, ale trochę orzeźwiła. Ubrałem się bez większego namysłu i postanowiłem odwiedzić Ariel. Chciałem ją zobaczyć, a sumie to nawet musiałem ją zobaczyć. Wolałem po prostu upewnić się, że nic jest nie jest i nie ma żadnych kłopotów.
Wziąłem klucze, telefon i portfel, a następnie zamknąłem za sobą drzwi. Gdy dotarłem do hotelu, to nie zatrzymywałem się wcale przy recepcji. Minąłem znajome twarze bez słowa, kierując się prosto do biura siostry. Stanąłem w drzwiach, a następnie bez pukanie wszedłem do środka. - Cześć Ariel - powiedziałem cicho, jakby nie do końca wierząc, że właśnie ją ujrzałem całą i zdrową.

Ariel Palmer