Bad idea right?
: pt lip 25, 2025 4:05 pm
1 — but listen carefully to the sound of your loneliness
Like a heartbeat drives you mad
In the stillness of remembering what you had
Są takie noce kiedy jedynym o czym potrafi się myśleć jest ulubiony sweter pozostawiony - nie wiadomo gdzie — w mieszkaniu, do którego miało się nie wracać.
Można próbować to zagłuszać — powoli i z lekkim obrzydzeniem (bo z pewnością odbije się to na wydolności w trakcie jutrzejszego treningu), opróżniając butelkę nieprzyzwoicie drogiego whiskey (kupionego na rodzinę ślubu rodziców).
Jednak lekarstwo okazuje się trucizną. A to co miało pomóc, sprawia, że jest tylko coraz gorzej.
Człowiek próbuje trzymać się niknącego głosu rozsądku zwracającego uwagę na to, że przecież mamy środek lata. Że tamten sweter w siedemdziesięciu-pięciu procentach składał się z poliestru. A ciągnące się za nią wspomnienie miękkiej wełny jagnięcej to tylko niewiele znacząca domieszka w jego składzie.
I o tym, że ten sweter tak właściwie nigdy nie należał do niej.
Jednak wtedy przypominasz sobie jego spojrzenie zatrzymujące się na twoim ciele, kiedy mówił żebyś go wzięła, bo i tak wyglądasz w nim lepiej.
I przestajesz sobie radzić z intruzywnymi myślami.
Są takie noce kiedy człowiekowi nie pozostaje nic innego niż włamanie się do własnego mieszkania. Co jak się okazuje przychodzi zaskakująco łatwo.
Portier mimo tego, że jest 3 w nocy i nie widział cię od tygodni wita cię z uśmiechem, kiedy pytasz co słychać u jego wnuków. I czy Esteban znów pokłócił się z Juanitą, czy może nadal są jeszcze razem.
A potem nie spotkasz już nikogo więcej pokonując znajomy korytarz i z ulgą odkrywasz, że twój klucz wciąż pasuje do zamka.
Nie zapalasz światła — wciąż jeszcze zbyt dobrze znasz tę przestrzeń, by wydało ci się potrzebne. Skanując kolejne pomieszczenia wzrokiem w poszukiwaniu cennego przedmiotu początkowo starasz się przejść przez nie jak najciszej - to w końcu mimo wszystko jest wtargnięcie.
Powoli zaczynają ciągnąc się za tobą drobne ślady zbrodni, jak to bywa z niewprawionymi włamywaczami. Wysypana na podłogę zawartość szuflad. Niedbale zrzucone ubrania z wieszaków w szafie. Strącona ramka ze zdjęciem, od wcześniej którego pospiesznie odwróciłaś spojrzenie. Spieszysz się. A może po prostu to to nieprzyzwoite i drogie whiskey, sprawia, że twoje ruchy są dalekie od właściwej im płynności. I tak jak kapryśny kot powoli zrzucasz kolejne przedmioty, które stają ci na drodze, mimo, że z łatwością mogłabyś je przecież ominąć.
Kiedy na podłodze ląduje lampa zatrzymujesz się na chwilę, nasłuchując czy ten dźwięk wywoła jakąś rekcję. Nie wyłapujesz żadnego niepożądanego, więc nie oglądasz się za siebie. Musisz iść dalej. Przed siebie. Bo nigdzie nie ma tego cholernego swetra.
lazare moreau
Like a heartbeat drives you mad
In the stillness of remembering what you had
Są takie noce kiedy jedynym o czym potrafi się myśleć jest ulubiony sweter pozostawiony - nie wiadomo gdzie — w mieszkaniu, do którego miało się nie wracać.
Można próbować to zagłuszać — powoli i z lekkim obrzydzeniem (bo z pewnością odbije się to na wydolności w trakcie jutrzejszego treningu), opróżniając butelkę nieprzyzwoicie drogiego whiskey (kupionego na rodzinę ślubu rodziców).
Jednak lekarstwo okazuje się trucizną. A to co miało pomóc, sprawia, że jest tylko coraz gorzej.
Człowiek próbuje trzymać się niknącego głosu rozsądku zwracającego uwagę na to, że przecież mamy środek lata. Że tamten sweter w siedemdziesięciu-pięciu procentach składał się z poliestru. A ciągnące się za nią wspomnienie miękkiej wełny jagnięcej to tylko niewiele znacząca domieszka w jego składzie.
I o tym, że ten sweter tak właściwie nigdy nie należał do niej.
Jednak wtedy przypominasz sobie jego spojrzenie zatrzymujące się na twoim ciele, kiedy mówił żebyś go wzięła, bo i tak wyglądasz w nim lepiej.
I przestajesz sobie radzić z intruzywnymi myślami.
Są takie noce kiedy człowiekowi nie pozostaje nic innego niż włamanie się do własnego mieszkania. Co jak się okazuje przychodzi zaskakująco łatwo.
Portier mimo tego, że jest 3 w nocy i nie widział cię od tygodni wita cię z uśmiechem, kiedy pytasz co słychać u jego wnuków. I czy Esteban znów pokłócił się z Juanitą, czy może nadal są jeszcze razem.
A potem nie spotkasz już nikogo więcej pokonując znajomy korytarz i z ulgą odkrywasz, że twój klucz wciąż pasuje do zamka.
Nie zapalasz światła — wciąż jeszcze zbyt dobrze znasz tę przestrzeń, by wydało ci się potrzebne. Skanując kolejne pomieszczenia wzrokiem w poszukiwaniu cennego przedmiotu początkowo starasz się przejść przez nie jak najciszej - to w końcu mimo wszystko jest wtargnięcie.
Powoli zaczynają ciągnąc się za tobą drobne ślady zbrodni, jak to bywa z niewprawionymi włamywaczami. Wysypana na podłogę zawartość szuflad. Niedbale zrzucone ubrania z wieszaków w szafie. Strącona ramka ze zdjęciem, od wcześniej którego pospiesznie odwróciłaś spojrzenie. Spieszysz się. A może po prostu to to nieprzyzwoite i drogie whiskey, sprawia, że twoje ruchy są dalekie od właściwej im płynności. I tak jak kapryśny kot powoli zrzucasz kolejne przedmioty, które stają ci na drodze, mimo, że z łatwością mogłabyś je przecież ominąć.
Kiedy na podłodze ląduje lampa zatrzymujesz się na chwilę, nasłuchując czy ten dźwięk wywoła jakąś rekcję. Nie wyłapujesz żadnego niepożądanego, więc nie oglądasz się za siebie. Musisz iść dalej. Przed siebie. Bo nigdzie nie ma tego cholernego swetra.
lazare moreau