And before this night is over
: sob lip 26, 2025 9:52 am
Ostatnio przychodzenie do pracy nie sprawiało mu tyle radości co wcześniej. Był zmęczony, w nocy przerzucał się z boku na bok, a myśli szalały w nieodpowiednich kierunkach. Zbyt wiele zdarzeń miało miejsce w ostatnich czasie w jego życiu z którymi nie potrafił sobie poradzić. W tym wszystkim nie pomagał też fakt, że ciągle nawiedzały go sny ze wspomnieniami. Wiele razy w ostatnich tygodniach budził się zlany potem w środku nocy, a potem nie mógł już zasnąć.
Z oczekiwaniem czekał na godzinę wyjścia z klubu. Miał dosyć sprawdzania każdemu dowodu osobistego, oglądania gołych tyłków tancerek i wypraszania awanturujących się pijanych typów śmierdzących papierosami. W powietrzu czuć było zaduch, jakąś dziwną atmosferę. Od wejścia do baru każdy mógł zauważyć, że przyszedł weekend i zdesperowani, samotni faceci przyszli, by poderwać cokolwiek co posiadało piersi, ładne pośladki i było kobietą. Żałosne.
Bradley rozejrzał się po klubie zatrzymując na chwilę wzrok na kilku kobietach, które wpuścił jakieś dwie godziny temu. Pewnie jakieś spotkanie integracyjne lub wieczór panieński. Dziwne miejsce na takie imprezy, ale każdy lubił co innego, więc wzruszył ramionami spoglądając na zegar. Akurat w tym samym momencie przyszedł jego zmiennik, a Ayers podziękował mu z ulgą w głosie i wsadził plakietkę z imieniem do kieszeni. Nareszcie koniec. Wolność. Będzie mógł wyjść do domu, przejść się na spokojny spacer z psem i oczekiwać na sen, który tak bardzo ostatnio nie chciał nadejść.
Udał się na zaplecze, by zmienić ciuchy na bardziej wyjściowe, a nie mówiące o tym, że pracuje za najniższą krajową byle przetrwać do pierwszego. Niestety, ale wiele osób oceniało innych przez pryzmat zawodu jaki wykonują. Bradley miał ten problem, że niektórzy wiedzą o jego przeszłości więcej niż powinni i spoglądali na niego jakby nadal siedział w więzieniu, a w klubie bywał rekreacyjne. Westchnął cicho otwierając drzwi wychodzące na bar. Nie chciał spotkać nikogo po drodze, a miał ochotę ukradkiem zabrać z lodówki zimną cole. Sięgnął po szklankę, wrzucił lód, wlał napój i wtedy kątem oka zauważył jedną z kobiet, która podeszła do lady. Bradley poznał ją od razu, była z tej imprezy od wieczoru panieńskiego czy integracyjnego, czy kij wie czego lub co sprawiło, że ich tutaj przywiało.
- Ciężki wieczór? - Zagadał i z niewiadomych dla siebie powodów położył szklankę z colą przed jej nosem. - Na mój koszt. - Powiedział z uśmiechem ponownie otwierając lodówkę po drugą puszkę zimnego napoju.
Rzadko kiedy stał na barze i zazwyczaj wydawał wszystko odruchowo nie wdając się z nikim w zbędną dyskusje. Być może dzisiejsze zmęczenie spowodowało u niego jakąś ukrytą empatię. Jeszcze kilka minut temu chciał wyjść i rozkoszować wolnym, a teraz usiadł na stołku i stuknął ich szklanki podnosząc swoją ku górze.
- Wieczór panieński? Integracja? Nie sądzisz, że to dosyć dziwne miejsce na imprezę dla kobiet? - Spytał rzucając wzrokiem na jej towarzyszki oglądające jedną z tancerek, która właśnie przyjmowała jednodolarówki od stałego klienta. Chociaż w dzisiejszych czasach nic już nikogo nie zdziwi to ten widok zawsze Bradleya odrzucał. Jakiego normalnego mężczyznę podnieca wsadzanie kobietom kasy za cienki materiał stringów?
Alexa de Fugas-Rascón
Z oczekiwaniem czekał na godzinę wyjścia z klubu. Miał dosyć sprawdzania każdemu dowodu osobistego, oglądania gołych tyłków tancerek i wypraszania awanturujących się pijanych typów śmierdzących papierosami. W powietrzu czuć było zaduch, jakąś dziwną atmosferę. Od wejścia do baru każdy mógł zauważyć, że przyszedł weekend i zdesperowani, samotni faceci przyszli, by poderwać cokolwiek co posiadało piersi, ładne pośladki i było kobietą. Żałosne.
Bradley rozejrzał się po klubie zatrzymując na chwilę wzrok na kilku kobietach, które wpuścił jakieś dwie godziny temu. Pewnie jakieś spotkanie integracyjne lub wieczór panieński. Dziwne miejsce na takie imprezy, ale każdy lubił co innego, więc wzruszył ramionami spoglądając na zegar. Akurat w tym samym momencie przyszedł jego zmiennik, a Ayers podziękował mu z ulgą w głosie i wsadził plakietkę z imieniem do kieszeni. Nareszcie koniec. Wolność. Będzie mógł wyjść do domu, przejść się na spokojny spacer z psem i oczekiwać na sen, który tak bardzo ostatnio nie chciał nadejść.
Udał się na zaplecze, by zmienić ciuchy na bardziej wyjściowe, a nie mówiące o tym, że pracuje za najniższą krajową byle przetrwać do pierwszego. Niestety, ale wiele osób oceniało innych przez pryzmat zawodu jaki wykonują. Bradley miał ten problem, że niektórzy wiedzą o jego przeszłości więcej niż powinni i spoglądali na niego jakby nadal siedział w więzieniu, a w klubie bywał rekreacyjne. Westchnął cicho otwierając drzwi wychodzące na bar. Nie chciał spotkać nikogo po drodze, a miał ochotę ukradkiem zabrać z lodówki zimną cole. Sięgnął po szklankę, wrzucił lód, wlał napój i wtedy kątem oka zauważył jedną z kobiet, która podeszła do lady. Bradley poznał ją od razu, była z tej imprezy od wieczoru panieńskiego czy integracyjnego, czy kij wie czego lub co sprawiło, że ich tutaj przywiało.
- Ciężki wieczór? - Zagadał i z niewiadomych dla siebie powodów położył szklankę z colą przed jej nosem. - Na mój koszt. - Powiedział z uśmiechem ponownie otwierając lodówkę po drugą puszkę zimnego napoju.
Rzadko kiedy stał na barze i zazwyczaj wydawał wszystko odruchowo nie wdając się z nikim w zbędną dyskusje. Być może dzisiejsze zmęczenie spowodowało u niego jakąś ukrytą empatię. Jeszcze kilka minut temu chciał wyjść i rozkoszować wolnym, a teraz usiadł na stołku i stuknął ich szklanki podnosząc swoją ku górze.
- Wieczór panieński? Integracja? Nie sądzisz, że to dosyć dziwne miejsce na imprezę dla kobiet? - Spytał rzucając wzrokiem na jej towarzyszki oglądające jedną z tancerek, która właśnie przyjmowała jednodolarówki od stałego klienta. Chociaż w dzisiejszych czasach nic już nikogo nie zdziwi to ten widok zawsze Bradleya odrzucał. Jakiego normalnego mężczyznę podnieca wsadzanie kobietom kasy za cienki materiał stringów?
Alexa de Fugas-Rascón