won't make my mama proud, it's gonna cause a scene
: sob lip 26, 2025 1:41 pm
Won't make my mama proud, it's gonna cause a scene
She sees her baby girl, I know she's gonna scream
Mira pamiętała swoje pierwsze wejście do Tranzac jak pamięta się zapach z dzieciństwa, pierwszego wypalonego papierosa albo spojrzenie matki, zanim jeszcze nauczy się rozczarowania - nie do końca świadomie, ale ciałem. Brązowe, przykurzone wnętrze, światło leniwie sączące się przez kolorowe szkiełka bocznych lamp i taśmy światełek, zdające jej się wtedy zwisać znad sceny niczym sploty winorośli, niewytłumaczalnie piękne w swojej asymetryczności, nierówności i niechlujności. Fortepian, stojący przy jednej ze ścian, miał wyżłobioną krawędź jak gdyby ktoś przez lata opierał się o niego łokciem. Podłoga skrzypiała nierówno pod każdym niemal krokiem, a w rogach leżały kłęby kurzu, stanowiące już chyba integralną część tego miejsca. Wszystko tam zdawało jej się tak bardzo prawdziwe, nawet pozorna cisza między występami, które bardziej przypominała nieprzerwany szum rozmów, miała w sobie jakąś magię. Stoły i krzesła wyglądały jakby zostały zebrane z trzech różnych mieszkań i czternastu śmietników. Nic do siebie nie pasowało, a jednak tworzyło spójną, patchworkową całość, w której miejsce dla siebie odnaleźć mógł każdy. Tamtego wczesnego wieczoru przy barze siedziała grupa licealistów; jedni w dłoniach trzymali notatki, inni przyglądali się tafli wody w szklankach postawionych przed nimi, chowali dłonie w kieszeniach albo rozglądali się dookoła wielkim oczami. Wszystkich ich jednak łączyło to charakterystyczne napięcie, które tylko uważne spojrzenie dostrzec mogło w ich ramionach, twarzach albo nieruchomości, jaką zachowywali siedząc na krzesłach. Obok nich - pięćdziesięciolatkowie z gitarami i zeszytami sprzed dekady, drag performerzy bez makijażu, pisarze, którzy kiedyś mieli publikować, ale zostali przy jednej pieśni, wierszu, opowiadaniu, które powtarzali za każdym razem jakby tym razem udać miało im się zrzucić bagaż emocjonalny ze zmęczonych ramion. Nikt zdawał się nie patrzeć na to, kto ile ma lat, albo kim jest. Liczyło się to, co powiedzą, kiedy mikrofon niemal dotknie ich ust.
Queerowy open mic all ages już wtedy zdawał się Mirze być rodzajem doświadczenia, w którym przejrzeć mogła się niczym w lustrze. Z czasem przestała pojawiać się na nim wyłącznie jako słuchaczka. Teraz miała swoje klucze do bocznego wejścia, znała zapach pustej sali przed pojawieniem się pierwszych gości, a czasami, naprawdę bardzo rzadko, występowała na scenę. Zdecydowanie częściej jednak współorganizowała wieczory. To ona przygotowywała listę zgłoszeń, nalewała pierwsze herbaty, przesuwała krzesła, by ktoś z fobią społeczną mógł usiąść w półcieniu. Znała imiona osób, które wracały. Wiedziała, kiedy trzeba przerwać ciszę delikatnym żartem, a kiedy pozwolić jej potrwać. Nie traktowała tego miejsca jak klubu, był dla niej bezpieczną przestrzenią, do której wracała raz na dwa tygodnie. Tego wieczoru też tam była. Zapowiadała właśnie kolejnego performera, kiedy w nierównym, kolorowym świetle dostrzegła znajomą twarz. Młodą, uważną, lekko spiętą, wyglądającą jakby ktoś odwinął ją właśnie z warstw zbyt drogich szkół, przerysowanych wnętrz i uprzywilejowania. A może tylko Mira odebrała ją w ten sposób. Może zbyt długo patrzyła na młodziutką dziewczynę przez pryzmat rodziny, którą w pewnym sensie współdzieliły, choć dla Miry zawsze była niczym odległe wspomnienie, które powracało od czasu do czasu. Tak naprawdę, schodząc ostrożnie ze sceny, nie była nawet pewna czy dobrze widziała. Leia w tym miejscu wydawała jej się abstrakcją niczym obrazy malowane przez jej współlokatora pod wpływem silnych emocji. Zbliżała się do niej ostrożnie, gotowa zawrócić, albo powiedzieć coś durnego na wypadek, gdyby Leia okazała się nie być Leią. Jej twarz, zbyt plastyczna, aby ukrywać emocje, musiała wyrażać wszystko to, co teraz czuła - zaskoczenie, niepewność, ostrożność, delikatną podejrzliwość. - Co ty tutaj robisz? - zapytała, zajmując skręcona krzesło w rzędzie tuż przed dziewczyną, pochylając się jednocześnie w jej stronę, aby jej głos przebił się przez barierę monologu artystki ze sceny. Jej pytanie nie brzmiało jak oskarżenie, wypowiedziała je z wyczuciem, delikatnie, niemal kojąco. Wypisane dotychczas na jej twarzy zaskoczenie ustąpiło miejsca delikatnemu uśmiechowi. Nie wiedziała co oznacza obecność Lei w tym miejscu, ale chciała ją tutaj widzieć.
Leia Royce