crash
: ndz lip 27, 2025 11:40 pm
Pavel Kovalski
Poszukiwała swoich dostawców poza Toronto. Próbowała lokalnych smaków, by znaleźć najlepsze składniki do swoich potraw. Jeździła dobrych parę godzin. Rozpoczęła przejażdżkę godzinami porannymi, a właśnie dobijała godzina dziewiąta. Światło nie wydawało się być tak jasne, a kawa już tak bardzo nie pobudzała. Czuła się znużona i zmęczona. Składniki wydawały się jej dobre, nawet lepsze niż w samym Toronto. Będzie musiała się poważnie nad nimi zainwestować.
Podjeżdżała na skrzyżowanie w jakiejś małej mieścinie. Nagle... bum! Była zbyt blisko auta przed nią. Zamarła przez chwilę. Siedziała z otwartymi oczami z otwartą buzią. Co miała zrobić wysiąść? Przeprosić? Rozpłakać się? Głęboki oddech. Zbyt szybkie bicie serca. Musiała sobie przypomnieć, jak otwierało się drzwi auta. Zapomniała. Stres wszedł do jej głowy tak bardzo, że nie miała siły otworzyć ich. Czy mogłaby tak po prostu uciec? Spojrzała nerwowo na auto przed nią. Zbyt drogie by przed nim uciekła. Ludzie w tego typu autach mieli o sobie zbyt wysokie mniemanie, czeka ją ostra droga przez mękę.
— Ja przepraszam — odpowiedziała nerwowo, wychodząc przez drzwi — jezu, naprawdę nie wiem, co powinnam teraz powiedzieć — pociągnęła nosem. Czuła, że powoli zbierała się na płacz — nie wiem — rzuciła, próbując powiedzieć cokolwiek — co powinnam zrobić? — spytała, spoglądając wprost na Pavla, zagryzła swoją dolną wargę. Czekała na wielki ochrzan. Sama jechała tanim dostawczakiem, by wziąć ze sobą towar, a jego auto? Sama takim jeździła z Eugene'm, a teraz kierowca przed nią złoi ją mentalnie za taką wpadkę — mam ubezpieczenie i wszystko co, tylko mogłabym mieć — tego zawsze pilnowała, dopełniała każdego obowiązku do końca. Teraz patrzyła zdezorientowanym wzrokiem na mężczyznę, błagając, by nie zjadł jej do końca.
Poszukiwała swoich dostawców poza Toronto. Próbowała lokalnych smaków, by znaleźć najlepsze składniki do swoich potraw. Jeździła dobrych parę godzin. Rozpoczęła przejażdżkę godzinami porannymi, a właśnie dobijała godzina dziewiąta. Światło nie wydawało się być tak jasne, a kawa już tak bardzo nie pobudzała. Czuła się znużona i zmęczona. Składniki wydawały się jej dobre, nawet lepsze niż w samym Toronto. Będzie musiała się poważnie nad nimi zainwestować.
Podjeżdżała na skrzyżowanie w jakiejś małej mieścinie. Nagle... bum! Była zbyt blisko auta przed nią. Zamarła przez chwilę. Siedziała z otwartymi oczami z otwartą buzią. Co miała zrobić wysiąść? Przeprosić? Rozpłakać się? Głęboki oddech. Zbyt szybkie bicie serca. Musiała sobie przypomnieć, jak otwierało się drzwi auta. Zapomniała. Stres wszedł do jej głowy tak bardzo, że nie miała siły otworzyć ich. Czy mogłaby tak po prostu uciec? Spojrzała nerwowo na auto przed nią. Zbyt drogie by przed nim uciekła. Ludzie w tego typu autach mieli o sobie zbyt wysokie mniemanie, czeka ją ostra droga przez mękę.
— Ja przepraszam — odpowiedziała nerwowo, wychodząc przez drzwi — jezu, naprawdę nie wiem, co powinnam teraz powiedzieć — pociągnęła nosem. Czuła, że powoli zbierała się na płacz — nie wiem — rzuciła, próbując powiedzieć cokolwiek — co powinnam zrobić? — spytała, spoglądając wprost na Pavla, zagryzła swoją dolną wargę. Czekała na wielki ochrzan. Sama jechała tanim dostawczakiem, by wziąć ze sobą towar, a jego auto? Sama takim jeździła z Eugene'm, a teraz kierowca przed nią złoi ją mentalnie za taką wpadkę — mam ubezpieczenie i wszystko co, tylko mogłabym mieć — tego zawsze pilnowała, dopełniała każdego obowiązku do końca. Teraz patrzyła zdezorientowanym wzrokiem na mężczyznę, błagając, by nie zjadł jej do końca.