Strona 1 z 1

good guy neighbour strikes again

: pn lip 28, 2025 7:16 pm
autor: noelle mulligan
Rzuciła spojrzeniem na swoje odbicie w przedpokojowym lustrze, tak jakby miało to cokolwiek zmienić, po czym mruknąwszy pod nosem coś na pokrzepienie, poprawiła kota, którego trzymała pod pachą i ruszyła schodami piętro niżej.
Zapukała energicznie do drzwi mieszkania, znajdującego się dokładnie pod jej lokalem i czekała. Zawiesiła wzrok na czteropaku piwa, które dzierżyła w drugiej ręce.
Cześć, twój kot znowu pomylił piętra i wlazł do mnie przez balkon… — zaczęła, kiedy tylko drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich twarz Ambrose. Nie czekała na odpowiedź i wcisnęła mu zwierzę w ręce (chociaż doskonale wiedziała, że tak naprawdę kocur jedynie u niego pomieszkiwał), jednocześnie podnosząc czteropak z piwami, który teraz trzymała oburącz. Chwilę stała w bezruchu, jakby był to jedyny powód, dla którego tutaj przyszła, zanim odchrząknęła i kontynuowała monolog.
No i poza tym, chciałam podziękować, no wiesz, za spławienie tamtego frędzla… chyba ewidentnie nigdy nie nauczyli go w szkole znaczenia słowa nie i wyobrażał już sobie nas na ślubnym kobiercu — dodała jednym tchem. Przewróciła oczami na samą myśl o tym, że miałaby być z kimś dłużej niż jeden wieczór. Jednocześnie cały czas spoglądała na Meyersa, badając jego nastawienie, a kiedy nie wyczytała z niego niczego ciekawego, wręczyła mu również czteropak z piwami. Dobrze, że nie przyniosła niczego więcej.
Mogę wejść? — zapytała prosto z mostu i bez pardonu przecisnęła się obok mężczyzny do wnętrza jego mieszkania, ale chyba męczący ją większą część dnia kac, niwelował jakiekolwiek hamulce społeczne, jakie miałaby w innej sytuacji. Zresztą, Noelle od bardzo dawna nie przejmowała się tym, co myślą o niej inni. Sama niewiele o sobie myślała. Po prostu robiła rzeczy, które tego od niej nie wymagały. Ba, takie które nie wymagały od niej niczego ponad przyswajanie alkoholu w pobliskim pubie i flirtowanie ze względnie interesującymi typami. Ale tylko przez jeden wieczór. Tutaj nie było miejsca na wyjątki. Bardzo tego pilnowała.
Można stwierdzić, że od chwili porzucenia rezydentury po stracie pacjentki, znajdowała się na równi pochyłej w kierunku czegoś bardzo niebezpiecznego, ale sama tego nie dostrzegała. Jej zdaniem miała się całkiem dobrze. Były to najczęściej wypowiadane przez nią słowa. Dobrze wyuczone kłamstwo.
Obejrzała się przez ramię na Ambrose i uśmiechnęła szeroko, dość komicznie, tak jak uśmiecha się tylko ciężko skacowana osoba, która jednocześnie próbuje być zabawna i naturalna.

ambrose meyers

good guy neighbour strikes again

: wt lip 29, 2025 2:03 pm
autor: ambrose meyers
Pierwsza.

Mieszkanie w Parkdale, to konkretnie mieszkanie, było jedną z wielu rzeczy, którą zawdzięczał… totalnemu przypadkowi. Szukał czegoś większego, czegoś bardziej ustronnego. Zamiast tego skończył w mieszkaniu niewiele większym od pudełka po butach, niemożliwym do przewietrzenia z powodu zacinających się okien — sąsiedzi ciągle narzekali na zapach schnących farb, lakierów i terpentyny… Nie to, by jakoś szczególnie się tym przejmował.
Nie zamierzał zostać tutaj długo, tak przynajmniej powtarzał przez pierwszy rok, a zanim się obejrzał, minęły trzy kolejne. Wciąż mówił o przeprowadzce, o znalezieniu czegoś z prawdziwym światłem dziennym — priorytety artysty — ale prawda była taka, że zdążył się tutaj naprawdę zadomowić. Przywykł do dźwięków dobiegających zza ściany, do sąsiadów, który poza narzekaniem na drażniące zapachy dobiegające z jego pracowni, nie robili mu większych problemów…
Gdy słyszał pukanie, pomyślał, że to właśnie sąsiadka z dołu — ta, która zawsze miała na sobie szlafrok, niezależnie od pory dnia — przyszła z kolejną skargą, ale gdy otworzył drzwi, zobaczył na progu… kota. To znaczy, zobaczył Elle, ale jego wzrok mimowolnie powędrował w stronę kota, którego trzymała pod pachą, a który zwisał tam smętnie i wyglądał na pogodzonego ze swoją sytuacją, bo nawet nie próbował się wyrwać. Wyobrażam sobie, że to nie pierwszy raz, gdy „wraca do domu” w ten sposób!
Po pierwsze, nie jest mój — powiedział, zerkając na kota, którego wcisnęła mu w ręce, a który prędko zeskoczył i skierował swoje kroki w głąb mieszkania, nieco przecząc temu, co właśnie powiedział, ech! — Po drugie, pomylił piętra tylko raz. Reszta to jego świadoma decyzja. — dodał, wzruszając lekko ramionami, po czym spojrzał na czteropak, który miała w rękach, przeczuwając co zaraz powie. I Bingo!
Uśmiechnął się pod nosem, a po chwili skrzywił, słysząc co powiedziała o ślubnym kobiercu, jakby to było kroplą która przelała czarę.
Taa, ten wyglądał na szczególnie… zdeterminowanego. — Zdesperowanego, ekhem. — Gdzie ty miałaś oczy? — zawołał za nią, gdy przecisnęła się w drzwiach i ruszyła w stronę kuchni. Mimowolnie przewrócił oczami, widząc ten szeroki uśmiech, którym go uraczyła, po czym zamknął drzwi i powoli podążył za nią. Odstawił czteropak na blat w kuchni i wrócił spojrzeniem do brunetki, lustrując ją od stóp do głów. — Wyglądasz strasznie — powiedział w końcu, bez chociażby odrobiny skrępowania. Nic nowego!

noelle mulligan

good guy neighbour strikes again

: pn sie 04, 2025 8:14 pm
autor: noelle mulligan
Chociaż oczywiście nie przyznałaby się do tego nawet na torturach, to Ambrose był w obecnym momencie jej życia jedyną osobą z którą faktycznie utrzymywała kontakt i przede wszystkim — jedyną z którą ten kontakt aktywnie chciała mieć. Nie miała już żadnej żyjącej rodziny (o której wiedziała), a znajomi i przyjaciele ze szpitala… no cóż, co jakiś czas próbowali, pojawiając się pod drzwiami jej mieszkania i nakłonić ją do powrotu na rezydenturę, ale zazwyczaj udawała wtedy, że nie ma jej w domu. Nie była gotowa na konfrontację ze swoim starym światem i wybrała najprostszą oraz najbardziej dziecinną drogę — udawanie, że problem nie istnieje. Skoro nie istniał, nie musiała się nim zajmować. A to, że próbowała tak bardzo, że wpędziła się w problem alkoholowy i seksualny, to oddzielna historia.
Mhm — mruknęła w odpowiedzi z bardzo silną nutą powątpiewania, kiedy stwierdził, że to nie jego kot. W chwili w której zniknął w głębi mieszkania, tylko uniosła obie brwi w wymownej minie „a nie mówiłam, że to Twój?”Jemu to powiedz — rzuciła, ignorując wtrącenie o kocich wyborach. Jednak jak by nie patrzeć, odrobinę cieszyła się z tego, że ją dzisiaj odwiedził. Dało jej to bardzo prosty powód do pojawienia się na wycieraczce Meyersa. Tak jakby potrzebowała jakiegokolwiek powodu, prawda?
Zdeterminowany to bardzo kulturalne określenie na tego desperata — odpowiedziała, oglądając się przez ramię i uśmiechając dość kwaśno. Zatrzymała się w kuchni i oparła pupą o blat. Skrzyżowała ręce na piersi i zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią na postawione przez Ambrose pytanie. Na koniec wzruszyła ramionami.
Pewnie gdzieś w kieliszku tequili — przygryzła wargę i przybrała niewinny wyraz twarzy, który w zderzeniu z jej wcześniejszymi słowami i kompletnie skacowaną aparycją, nie miał najmniejszego sensu — Było ciemno, wydawał się przystojny… i wtedy nie planował nam ślubu i imion dla trójki dzieci… prawdziwa historia — nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem, kiedy przypomniała sobie o tym ostatnim punkcie programu w znajomości ze Smutnym Desperatem. Westchnęła cicho, odbiła się od blatu i odwróciła przodem do kuchennych szafek. Wyjęła z jednej z nich (trafiła bezbłędnie) dwie szklanki na piwo i ostentacyjnie postawiła je na blacie, jednoznacznie sugerując to, co powinien teraz zrobić Brose.
Dzięki — odpowiedziała na „komplement” jaki padł z ust mężczyzny. Teatralnie poprawiła zmierzwione włosy, zebrane w niedbałego, wysokiego koka — To musi działać na kobiety jak marzenie, co? — zapytała przekornie i zmarszczyła nos.

ambrose meyers