Strona 1 z 1

-bez opcji "cofnij"-

: wt lip 29, 2025 6:43 pm
autor: Rhett Bloom
-2- Isabel Cortez

Oparł dłoń na kierownicy i patrzył przez przednią szybę na fasadę budynku, który znał jak własne imię. To tu wracał zawsze, gdy świat stawał się zbyt głośny. Tu odpoczywał od obowiązków, od ludzi, od bycia „liderem przyszłości”.
A teraz? Teraz miał wracać codziennie z kimś. Z kimś, kto miał zostać jego żoną. Na stałe.

Zamknął oczy. Wdech. Wydech.

Z zewnątrz wyglądał jak zawsze - pewny siebie, z lekko zmrużonymi oczami i uśmiechem, który nie sięgał głębiej niż kąciki ust. Po chwili wysiadł z auta, przeciągnął się mimo chłodu, jakby próbował rozładować napięcie w barkach.
Kiedy znów poczuł się spokojny, zaczął powoli wyciągać walizki z bagażnika – jedną, drugą, trzecią.
Ile ich jeszcze? - rzucił w myślach, chcąc jak najszybciej odpędzić złe myśli.
Gdy wyjął wszystkie walizki, zerknął przez ramię. Tam była – czarnowłosa piękność. Jego przyszła Isabel Bloom.
Uśmiechnął się do niej z wyuczoną swobodą, a kiedy postanowił podejść bliżej, lekko otarł ramię o jej - skradając pierwszy pocałunek.
Bez słów. Skupiony wyłącznie na jej ustach.

Kiedy w końcu weszli do środka, nie powiedział nic. Nie musiał.
Delikatne szelesty jedwabiu, stłumione kroki na miękkim dywanie i cichy stuk szkła w tle tworzyły muzykę ich luksusowego życia – cichą, a jednak wyraźną zapowiedź tego, co ich czekało.

Gdy drzwi salonu otworzyły się na znajome wnętrze – przestrzeń z ogromnymi oknami, surowym betonem i ciepłem drewna - Rhett po raz pierwszy tego dnia poczuł coś, co przypominało żal.
Nie konkretny.
Raczej ten bezimienny rodzaj żalu, kiedy już wiesz, że pewne rzeczy nie będą takie same.
Już nigdy.

Zsunął z ramion kurtkę, rzucając ją na skórzaną sofę. A następnie przez chwilę tylko stał. Ciało nieruchome, a myśli głośne. Czy to był strach? A może po prostu… świadomość, że decyzja już zapadła. Że kiedy podał pierścionek, to nie był tylko gest – to był podpis. Pod wszystkim, co miało przyjść dalej.
Obrócił się powoli, przelotnie rzucając spojrzenie w stronę korytarza prowadzącego do sypialni. Uśmiech wrócił. Taki, który nie miał być czytany – tylko widziany.
– Daj znać, gdzie chcesz zacząć – zapytał z udawaną lekkością, której uczył się od lat. – Kuchnia, łazienka, czy może od razu inwazja na twoją nową garderobę?
Gdy się odwrócił, twarz miał spokojną. Ale serce biło jakby trochę zbyt szybko. Bo to, co właśnie robili… nie miało opcji „cofnij”.