please, help
: wt lip 29, 2025 10:58 pm
Lucky Martino
To miał być dobry dzień. Rodzice Claire wyjechali na upragnione wakacje do Stanów Zjednoczonych. Takim sposobem została sama z psem. Chwilowo miała przerwę od studiowania i planów zdjęciowych. W takiej sytuacji trzeba było zrobić jedno — imprezę. Co prawda nie była wielka, bo dwuosobowa. Price nie miała zbyt wielu czasu na spotkania z przyjaciółmi, najczęściej czas spędzała na castingach lub ćwiczeniach. Finalnie mogła spotkać się z bliską jej sercu duszą.
— No cześć Lucky — rzuciła, otwierając szeroko drzwi. Od razu z uśmiechem od ucha do ucha, tego dnia była prawdziwym chodzącym bananem. Więcej do szczęścia nie potrzebowała — stęskniłam się za Tobą — rzuciła, trzymając po chwili psa. Jej kundelek już w pełni szczęścia chciał się przywitać z nowo przybyłą. Szczekał, merdał ogonkiem i pewnie zacząłby skakać, gdyby nie fakt, że znajdował się na rękach swojej właścicielki. Całkiem wychowany pies, kiedy pierwsze gorące emocje opadną. Z ekscytacji był w stanie osikać innych ludzi — przygotowałam dla nas mnóstwo składników, a pierwszy konkurs brzmi następująco — zaczęła iść w stronę kuchni. Lucky pewnie nie była tu pierwszy raz, Claire często zapraszała do siebie innych ludzi. Zresztą jej matka bardzo dbała o znajomych Price. Była jedynym dzieckiem, które jeszcze z nimi mieszkało — kto zrobi lepszego drinka! — rzuciła radośnie, pokazując wystawkę butelek, soków i wszystkich dodatków — to nasze dzisiejsze zdobycze. Nie martw się, rodzice są na wyjeździe — mogły czuć się swobodnie. Żaden z rodziców Price nie będzie ich pouczał, czy prawił życiowych morałów. Choć Claire uwielbiała rodziców, to od jej znajomych mogliby się trzymać z daleka — nie ma czym się przejmować — rzuciła, unosząc delikatnie kąciki swoich ust. Mogły spędzić ten wieczór w świętym spokoju, rozmawiając o tym, co dziewczyny lubią najbardziej.
To miał być dobry dzień. Rodzice Claire wyjechali na upragnione wakacje do Stanów Zjednoczonych. Takim sposobem została sama z psem. Chwilowo miała przerwę od studiowania i planów zdjęciowych. W takiej sytuacji trzeba było zrobić jedno — imprezę. Co prawda nie była wielka, bo dwuosobowa. Price nie miała zbyt wielu czasu na spotkania z przyjaciółmi, najczęściej czas spędzała na castingach lub ćwiczeniach. Finalnie mogła spotkać się z bliską jej sercu duszą.
— No cześć Lucky — rzuciła, otwierając szeroko drzwi. Od razu z uśmiechem od ucha do ucha, tego dnia była prawdziwym chodzącym bananem. Więcej do szczęścia nie potrzebowała — stęskniłam się za Tobą — rzuciła, trzymając po chwili psa. Jej kundelek już w pełni szczęścia chciał się przywitać z nowo przybyłą. Szczekał, merdał ogonkiem i pewnie zacząłby skakać, gdyby nie fakt, że znajdował się na rękach swojej właścicielki. Całkiem wychowany pies, kiedy pierwsze gorące emocje opadną. Z ekscytacji był w stanie osikać innych ludzi — przygotowałam dla nas mnóstwo składników, a pierwszy konkurs brzmi następująco — zaczęła iść w stronę kuchni. Lucky pewnie nie była tu pierwszy raz, Claire często zapraszała do siebie innych ludzi. Zresztą jej matka bardzo dbała o znajomych Price. Była jedynym dzieckiem, które jeszcze z nimi mieszkało — kto zrobi lepszego drinka! — rzuciła radośnie, pokazując wystawkę butelek, soków i wszystkich dodatków — to nasze dzisiejsze zdobycze. Nie martw się, rodzice są na wyjeździe — mogły czuć się swobodnie. Żaden z rodziców Price nie będzie ich pouczał, czy prawił życiowych morałów. Choć Claire uwielbiała rodziców, to od jej znajomych mogliby się trzymać z daleka — nie ma czym się przejmować — rzuciła, unosząc delikatnie kąciki swoich ust. Mogły spędzić ten wieczór w świętym spokoju, rozmawiając o tym, co dziewczyny lubią najbardziej.