Strona 1 z 1

I just can't get you out of my head

: pt sie 01, 2025 9:18 pm
autor: Mira Luxley
#3
I just can't get you out of my head
Girl, it's more than I dare to think about

Sierpniowe Toronto pachniało nagrzanym betonem, kurzem, przywiędłą lawendą z ogródków, które ktoś podlewał już tylko z przyzwyczajenia, i kawą — świeżo mieloną, lekko kwaśną, parzoną w maleńkich lokalach, które wyrastały w Leslieville jak myśli o kimś, kto wraca nieproszony. Mira wędrowała powoli z lnianą torbą przewieszoną na ramieniu, bez konkretnego planu, choć niesiona jakąś wewnętrzną potrzebą: chciała czegoś słodkiego, czegoś chłodnego, czegoś cichego; czegoś, co zatrzyma ją choćby na moment. Jej codzienność pędziła zazwyczaj w takim tempie, że jej myśli rozjeżdżały się niczym tramwaje w godzinach szczytu - każdy w inną stronę z własną stacją końcową i pasażerami. Dlatego też od czasu do czasu musiała gdzieś usiąść z dala od ludzi i dźwięków, aby w ciszy poskładać do kupy to wszystko, co zwykle trzymało się jedynie na słowo honoru. Sernik, ten wegański z Lucie’s, serio, nie jesteś na niego gotowa, usłyszała kilka tygodni wcześniej od znajomej, z którą łączyły ją nie tyle wspólne preferencje dietetyczne, co bardzo konkretne przekonanie, że jeśli deser nie miał w sobie ani grama mleka, a wciąż smakował jak coś, co chciałoby się jeść po każdym obiedzie, to znaczy, że ktoś naprawdę się postarał, a co za tym idzie warto trąbić o nim na prawo i lewo w celu dzielenia się dobrą, słodkościową nowiną. Tego dnia Mira potrzebowała właśnie czegoś takiego - czegoś słodkiego, dobrze zrobionego i podanego w miejscu, gdzie będzie mogła usiąść i przez chwilę nie być potrzebna.
Polecona jej kawiarnia była mała, uroczo osadzona między kamiennymi filarami, które wyglądały jakby pamiętały jeszcze czasy, kiedy Toronto dopiero uczyło się jak być miastem. Wnętrze było czyste, ale nie zimne, pełne jasnego drewna i detali - ręcznie pisane menu na ścianie, dwa młynki do kawy, ekspres i kubki ustawione w równym rzędzie - którym Mira przyglądała się uważnie, zatrzymując się na chwilę w drzwiach. Wszystko to koiło nerwy tak skutecznie, że niemal zapomniała po co przyszła. I wtedy zobaczyła ją. Kobieta za ladą miała w sobie coś miękkiego. Jej twarz wyglądała jakby należała do kogoś z obrazu z galerii: subtelna, zmysłowa z lekko rozchylonymi ustami zawieszonymi niby w półsłowie i jasnymi oczami, których koloru Mira nie potrafiła w pełni dostrzec. Luxley nie była pewna czy to sposób w jaki ta kobieta poruszała się, czy to, jak wyglądała, ale poczuła znajomy impuls w klatce piersiowej. Ten, który przypomina jakby ciche napięcie, które trudno jest jednoznacznie zdefiniować. Może to niepokój pomieszany z ciekawością, a może echo jakiegoś wspomnienia, które nie należało do niej, ale w którym i tak czuła się dziwnie obecna; albo po prostu to był jeden z tych momentów, kiedy ciało rozpoznawało coś szybciej niż umysł. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że to ta kobieta. Ta ze sklepu. Ta od przeprosin, które nic jej nie mówiły, a które utknęły w niej jak drzazga. Podeszła do lady z uważnością, jaką zwykle zostawiała dla chwil naprawdę znaczących, ale może ta właśnie taką była; może wymagała tego typu skupienia. - Cześć. - rzuciła miękkim, trochę niższym niż zazwyczaj, głosem. - Słyszałam plotki o waszym wegańskim serniku, podobno jak raz się go spróbuje, to trudno go wyrzucić z pamięci. - dodała jakby to była zupełnie normalna rozmowa, a spotkanie to było ich całkowicie pierwszym i nic dziwnego nigdy się nie wydarzyło. Jej oczy, kiedy uśmiechała się do kobiety krótko, lekko nieśmiale, choć z wyraźnym zainteresowaniem, mówiły jednak co innego. Komunikowały: pamiętam cię, tylko nie wiem co z tym zrobić.

Willa Turner