(un)perfect family
: sob sie 02, 2025 11:41 pm
Diane i Nathaniel mieli jedną umiejętność, która im się wykształtowała po wzięciu rozwodu - potrafili perfekcyjnie grać piękną rodzinę, gdy wychodzili gdzieś razem z córką. Wyjątkowo żadne z nich nie robiło bezsensownych kłótni (Nathaniel specjalnie uważał, by przypadkiem nie nadepnąć na jakiś odcisk byłej żony), potrafili nawet ładnie uśmiechać się do zdjęć, które później lądowały w albumie z podpisem i datą. Co prawda, rzadko do tego dochodziło, ale starali się co najmniej kilka razy w roku wyjść razem, w trójkę, by dać Lily namiastkę normalności i wspomnienia. W końcu w jej wieku każde dziecko wychodziło z matką i ojcem na różne wydarzenia, nie mogła zostać skrzywdzona faktem, że jej rodzicom akurat coś się nie ułożyło i zdecydowali się na zakończenie swojego związku. Obydwoje nie chcieli robić traumy dla jedynego dziecka, które mieli.
Niekoniecznie festiwal karaibski należał do tych ulubionych, zdecydowanie Rourke wolał świąteczne wystawy, słodkie zwierzątka i grzańca, który był najdroższym w jego życiu. Nie mógł odmówić, gdy dostał propozycję, jedynie chwilę ponarzekał, że nie ma odpowiednich ubrań na tę okazję (nie miał zamiaru brać udziału w konkursie na najbardziej spektakularny kostium, broń boże) i chwilę dłużej musiał poszarpać się w pracy, by dostać wolne drugiego sierpnia. Ostatecznie siostra pomogła znaleźć mu najbardziej kolorową koszulę w jego kolekcji, a on sam podjarał się faktem, że miał występować zespół, którego usłyszenie na żywo było jak orgazm dla uszu. Może z córką nie mógł znaleźć się w tłumie, ale nawet wizja stanięcia gdzieś z daleka była satysfakcjonująca. Był za stary, by pchać się w ludzi, a co dopiero w pogo.
Podjechał samochodem pod dom Diane, a później razem pojechali w okolice Caribbean Carnival. Chwilę męczył się ze znalezieniem miejsca parkingowego, więc wysadził dziewczyny przed wejściem i dołączył do nich chwilę później.
— Parada już ruszyła? — zapytał i sięgnął po swój telefon, by wyłączyć powiadomienia. To był ich dzień, nie chciał rozpraszać się wiadomościami z pracy. — Czy najpierw idziemy coś zjeść? — Pytanie skierował do byłej żony, stając obok niej.
Diane Anderson
Niekoniecznie festiwal karaibski należał do tych ulubionych, zdecydowanie Rourke wolał świąteczne wystawy, słodkie zwierzątka i grzańca, który był najdroższym w jego życiu. Nie mógł odmówić, gdy dostał propozycję, jedynie chwilę ponarzekał, że nie ma odpowiednich ubrań na tę okazję (nie miał zamiaru brać udziału w konkursie na najbardziej spektakularny kostium, broń boże) i chwilę dłużej musiał poszarpać się w pracy, by dostać wolne drugiego sierpnia. Ostatecznie siostra pomogła znaleźć mu najbardziej kolorową koszulę w jego kolekcji, a on sam podjarał się faktem, że miał występować zespół, którego usłyszenie na żywo było jak orgazm dla uszu. Może z córką nie mógł znaleźć się w tłumie, ale nawet wizja stanięcia gdzieś z daleka była satysfakcjonująca. Był za stary, by pchać się w ludzi, a co dopiero w pogo.
Podjechał samochodem pod dom Diane, a później razem pojechali w okolice Caribbean Carnival. Chwilę męczył się ze znalezieniem miejsca parkingowego, więc wysadził dziewczyny przed wejściem i dołączył do nich chwilę później.
— Parada już ruszyła? — zapytał i sięgnął po swój telefon, by wyłączyć powiadomienia. To był ich dzień, nie chciał rozpraszać się wiadomościami z pracy. — Czy najpierw idziemy coś zjeść? — Pytanie skierował do byłej żony, stając obok niej.
Diane Anderson