Strona 1 z 2

Wykład wakacyjny numer 1

: ndz sie 03, 2025 10:34 pm
autor: Conrad Woodwell
Garfield Harlow

Jako nauczyciel akademicki Conrad mógł wykorzystać ten czas rozsądniej i pojechać na jakieś wakacje pod gruszą (czy właściwie palemką), żeby popijać pornstar martini w barze nad basenem, a po obiedzie i półgodzinnej sjeście wybrać się na plażę na wykupiony leżaczek i beztrosko zażywać słońca w celach opaleniznowych. Cholera, gdyby tylko wykupił wakacje wcześniej, a nie czekał na oferty last minute… W taki oto sposób, gdy dziekan zapytał go, czy gdzieś wyjeżdża, nie miał wykupionych lotów, którymi mógłby się zasłonić. Kto by pomyślał, że inni pracownicy naukowi na zebraniu wydziałowym, na którym go akurat nie było, usłyszeli o planach zorganizowania letnich wykładów i nagle wszyscy albo mieli wykupione hotele i resorty na innych kontynentach, albo nagle w niewyjaśnionych okolicznościach się pochorowali, co oznaczało, że z załogi pozostał jedynie jeden rodzynek Woodwell? Chcąc nie chcąc z niechęcią musiał zaakceptować zmianę planów, wrócić do domu, otworzyć laptopa i zacząć przygotowywać materiały do prezentacji, które będą wyświetlane w slajdach na rzutniku.
Plus był taki, że to mimo wszystko nie były standardowe wykłady. Wyglądało na to, że będzie mógł zaciekawić nieco szerszy krąg słuchaczy niż normalnie, również takich w wieku licealnym oraz emerytów z uniwersytetu trzeciego wieku. Ponieważ nie musiał trzymać się curriculum, mógł zboczyć z wałkowanych już tysiąc razy tematów i wybrać coś, czego normalnie nie miałby okazji przerobić ze studentami. Dzięki temu odnalazł przynajmniej śladowe ilości chęci do pracy, chociaż od czasu do czasu nadal nawiedzały go marzenia o wakacjach na Bali, z dala od teleportującego się obok niego dziekana.
Jako pierwszy temat wybrał Szekspira, ale od zupełnie nieznanej strony, mając nadzieję na pole do swobodnej debaty. Zamierzał odnieść się do tego, co było wiadomo o jego życiu, o teoriach badaczy dotyczących jego tożsamości oraz jego relacji z bliskimi. Dramaty i komedie zamierzał odstawić na te zajęcia na bok, nawiązując bardziej do sonetów. Przygotowane przez niego materiały powinny być pomocne w głębszym zrozumieniu sztuk przez jego widownię, a temat był na tyle powszechny, że powinien przyciągnąć szerszą widownię.
Zdążył już wypakować swoje notatki z nesesera, włączyć prezentację na laptopie oraz włączyć rzutnik, żeby się rozgrzał, gdy pozwolił sobie zerknąć na powoli zapełniające się audytorium. Wyglądało na to, że letnie wykłady faktycznie będą się cieszyły powodzeniem – a może to jedynie zasługa tematu, który zainteresował wielu fanów dramaturga i teorii spiskowych. Conrad powrócił do podłączania do laptopa kabla od rzutnika oraz ostatecznych przygotowań do wygłoszenia prezentacji. Po kilku minutach nastała godzina rozpoczęcia – wyprostował się, podniósł wzrok na widownię i rozpoczął swój monolog.
- Przed wami na slajdzie znajduje się zdjęcie testamentu Szekspira, który został sporządzony w dniu 26 marca 1616 r., na niecały miesiąc przed jego śmiercią. Chociaż większość jego życia pozostaje dla nas owiana tajemnicą, treść testamentu prowadzi do ciekawych wniosków, a przynajmniej pozwala na stworzenie kilku interesujących hipotez. Jak zapewne wszyscy wiecie, Szekspir w wieku osiemnastu lat poślubił osiem lat starszą od siebie Anne Hathaway. Anne w chwili ślubu miała więc 26 lat oraz była w ciąży, z której narodziła się pierwsza córka pary, Susanna. Mimo że obecnie pokutuje przekonanie, że współcześni Anne uznaliby ją za starą pannę, tak naprawdę był to normalny wiek na zawarcie małżeństwa wśród zwykłych ludzi, którzy nie dążyli do wczesnych zaręczyn celem zdobycia kapitału politycznego. To William był nadzwyczajnie młody.
Mówiąc, przebiegał wzrokiem po swojej widowni, starając się nawiązać kontakt wzrokowy. Nie było szokującym odkryciem, że bez odpowiedniej stymulacji uwaga ludzka uciekała niemal całkowicie już po piętnastu minutach. Gdyby jednak wiedział, że w jednym z pierwszych rzędów dostrzeże znajomą twarz…
Conrad przeklął w myślach. Przed sobą miał chłopaka, który był najbardziej dywersyjnym elementem jego zajęć w roku akademickim. Wiedział, że pojawienie się przez niego na widowni oznacza niechybne problemy. Mógł mieć tylko nadzieję, że uda mu się dotrwać do końca wykładu, zanim rozpocznie się proces rozwalania jego wcześniej przygotowanej prezentacji pytaniami.
Cholera, cholera, cholera. Miałem nadzieję, że zdążę od niego odpocząć.
Z kamienną twarzą przerzucił slajdy i sięgnął po laserowy wskaźnik, żeby mieć na czym rozładować napięcie. Dla niepoznaki uśmiechnął się ciepło do swoich słuchaczy.
- W dzisiejszych czasach zapewne padłyby oskarżenia o grooming Szekspira ze strony Anne. Suzanna urodziła się około sześć miesięcy po ślubie, więc niektórzy badacze uważają, że Szekspir mógł zostać przymuszony do małżeństwa ze względu na reputację. Odnosząc się jednak do charakteru ich relacji, pewne poszlaki możemy odnaleźć właśnie w testamencie. Szekspir zapisał Anne „drugie najlepsze łoże z wyposażeniem”. I dlatego zapewne dzisiaj mamy umowy przedmałżeńskie…
Proszę, nie podnoś ręki. Proszę, nie podnoś ręki. Nie podnoś ręki.

Wykład wakacyjny numer 1

: pt sie 08, 2025 12:40 am
autor: Garfield Harlow
Conrad Woodwell


Z pewnym niesmakiem, wręcz lekką dezaprobatą, Garfild zerknął na siedzącego obok mężczyznę, który właśnie parsknął śmiechem. Ten dał się najwyraźniej uwieść urokowi prowadzącego wykład, podobnie jak reszta sali. Conrad potrafił zapanować nad publicznością z precyzją godną doświadczonego mówcy. Niektórzy patrzyli na niego z takim głodem wiedzy, jakby każde jego słowo miało zmienić ich życie. Inni – i to wcale nie w mniejszej liczbie – wpatrywali się w niego tak, jakby przed nimi stał model wyrwany wprost z okładki powieści Blanki Lipińskiej, gotowy zaraz zsunąć marynarkę i rzucić prowokacyjne spojrzenie w obiektyw.
Garfild, w przeciwieństwie do reszty, trwał niewzruszony. Jako jedyny na sali zdawał się odporny na frywolny urok tematu prelekcji. Zamiast śledzić gesty Conrada, myślami był daleko – przede wszystkim zastanawiał się, jak w ogóle wplątał się w obecność na tym wydarzeniu. Jeszcze rano miał inne plany. Jednak jego koleżanka, zapatrzona w Szekspira niemal jak w nową miłość życia, przekonała go do wspólnego wypadku na uczelnię. Jakby w trakcie roku akademickiego spędzała tu za mało czasu, teraz musiała koniecznie przyjść także poza zajęciami. On zaś, w geście koleżankowania się, odpuścił jeden dzień pracy w urzędzie – i to bez specjalnego żalu, ale też bez większego entuzjazmu.
Podszedł do tego z pewnym przygotowaniem. Naładował iPada – niby po to, żeby wyglądać profesjonalnie, choć tak naprawdę bardziej dla samego efektu. (Flex? Trochę.) Założył białą koszulę, a na nią oversizową bluzę, żeby przypadkiem nie wyglądać zbyt formalnie. W takim stroju ruszył wspierać koleżankę w słuchaniu jak ktoś pieprzy farmazony o brytyjskiej perełce poetyki. I chociaż sam Harlow chętnie zestawiłby Szekspira obok Taylor Swift, widząc w nich podobny rozmach w operowaniu uczuciami, to była to raczej opowieść na inne spotkanie.
W jego oczach cały ten wykład zapowiadał się na kolejny z gatunku pseudo-ciekawych, w których ktoś z akademickim zacięciem opowiada, jak bardzo William nie był heteroseksualny, a potem snuje się po Londynie zakochany po uszy. Ile razy już słyszał tę historię? Ile filmów o tym nakręcili? Co najmniej jeden – a to i tak, jak na jego gust, o jeden za dużo.
Wszystko po to, aby znaleźć się w tej sali z uniesioną ręką. Mimowolnie pobudzał swoje szare komórki do myślenie, przegryzając dolną wargę za każdym razem, kiedy Conrad obrócił się do swojej publiczności tyłem. Chyba ktoś znalazł więcej czasu na uprawianie sportu w wakacje...
- Chyba się zgubiłem między starą panną a groomingiem. Czy naszym punktem wyjścia i poznawania hipotez na temat życia Szekspira jest to, że syntezujemy epokę odrodzenia z naszą teraźniejszością. - Oczywiście, że chłopak zaczekał na pozwolenie na zabranie głosu. Nawet jeśli miał czekać do końca wykładu. W pliku na ekranie miał mapę myśli dotyczącą tego, co mu się nie zgadza w wykładzie letnim. Chciał to wszystko wypluć na koleżankę, która wystawiła go pięć minut przed przyjściem tutaj. - Czy wybieramy tylko elementy, więc nie uznajemy Anny za starą pannę, co jest normalne dla nas. Jednak możemy już jej zarzucić grooming, który też jest pięciem znanym jedynie dla nas?
Cisza po jego pytaniu zawisła w powietrzu jak źle wybrzmiała nuta na szkolnym apelu. Wzrok kilku osób z pierwszych rzędów od razu przesunął się w stronę Garfilda, jakby chcieli zobaczyć, kto odważył się zakłócić płynny rytm opowieści Conrada. On sam siedział z ręką wciąż lekko uniesioną, zupełnie jakby nie zauważył, że już dawno udzielono mu głosu. Dopiero po chwili opuścił ją swobodnie na kolano, czując satysfakcję z tego, że pytanie – w jego mniemaniu całkiem logiczne – wbiło się w wykład jak klin w gładką taflę narracji profesora. Bo jeśli szukalibyśmy powodu, czemu student to robił to jedynie po tym, aby spojrzenie Cornada przez ułamek sekundy istniało tylko dla niego.

Wykład wakacyjny numer 1

: ndz sie 10, 2025 11:02 pm
autor: Conrad Woodwell
Garfield Harlow

Conrad mentalnie wykonał wdech i wydech, pozwalając sobie na sekundę odpoczynku przed przystąpieniem do turlania skały pod górę. Zazwyczaj na zajęciach bardziej się pilnował, by nie podawać żadnych kontrowersyjnych tez, do których ktokolwiek mógłby się przyczepić, ale były wakacje, a studenci przebywali z reguły daleko od uczelni… Jak widać, z jednym bardzo aktywnym wyjątkiem. Myślał, że trochę pośmieszkuje, zdobędzie trochę brownie points u widowni i tym samym zachęci do skorzystania z oferty uczelni, tymczasem wyglądało na to, że jedynie sam się podłożył Garfieldowi.
- Panie Harlow, dziękuję za pytanie. Przyznam, że nie zastanawiałem się nad tym wcześniej – to miał być jednie żart. Oczywiście grooming jest współczesnym konceptem, który, jak zauważyłem, potrafi być używany przez młodzież w Pana wieku. Idąc jednak tym tropem, należy zauważyć, że chociaż w elżbietańskiej Anglii dorosłość prawnie osiągano w wieku 21 lat, tak już we wczesnym wieku nastoletnim mężczyźni wykonywali czynności zawodowe. Romanse w młodszym wieku też pewnie były powszechne, ale co do zasady żenili się raczej bliżej trzydziestego roku życia. Myślę, że brak mi wystarczającej wiedzy o tym zjawisku, natomiast nie sądzę, żeby Anne mogła mieć aż taki wpływ na Szekspira w jego młodzieńczych latach.
Woodwell uśmiechnął się do studenta, myśląc: I co, nadal zamierzasz chojrakować? Specjalnie skorzystał z dobrodziejstw akcentowania słów, by odrobinę odszczypnąć się Garfieldowi, ale jednocześnie zrobić to tak, by nikt poza samym zainteresowanym tego nie zauważył. Może i nie było to mega dojrzałe z jego strony, ale również nie było to jeszcze bycie nieetycznym wykładowcą.
- Przechodząc jednak do meritum, – zaczął, odrywając wzrok od swojego wyjątkowo aktywnego studenta, który postanowił zaszczycić go swoją obecnością również w okresie urlopowym - już trzy lata po zawarciu małżeństwa z Anne William przeniósł się do Londynu, podobnie jak po śmierci zostali oni pochowani w oddzielnych grobach. Również motywy zawarte w Sonetach sprawiają, że wielu uczonych nie tylko kwestionuje wierność Szekspira, przypisując mu romanse z innymi kobietami, ale także kwestionuje jego seksualność, zwracając uwagę na postać Młodzieńca. Kojarzycie na pewno C.S. Lewisa, autora między innymi Opowieści z Narnii. Otóż Lewis wyrażał przekonanie, że ton sonetów przypomina raczej wyznania kochanka niż jest wyrazem zwykłej męskiej przyjaźni, ale on również nie był współczesnym Szekspirowi, więc może on również wpadł w sidła problemu korzystania z pojęć, które w czasach elżbietańskich jeszcze nie istniały, zupełnie jak nasz grooming.
Conrad błysnął uśmiechem, kierując wzrok w stronę Garfielda, by obserwować jego reakcję. I co, udało mu się wszystko pięknie obrócić z powrotem… Widać było, że humor Woodwella i jego umiejętność szybkiej adaptacji do sytuacji oraz autoironia spodobały się publiczności. Nie zepsujesz mi tego wykładu.

Wykład wakacyjny numer 1

: wt sie 12, 2025 11:49 pm
autor: Garfield Harlow
Conrad Woodwell


W głowie studenta jego rzęsy nagle wydłużyły się do rozmiaru godnego reklamy tuszu, tak długie, że mógł nimi niemal zatrzasnąć powieki jak drzwi. Schował pod nimi spojrzenie pełne cichego, lecz wyraźnego oburzenia, skierowanego wprost na profesora. Harlow przez całe swoje akademickie życie żył w przekonaniu, że to studenci posługują się takim systemem manipulacyjnym na egzaminach ustnych – od nieśmiałego uśmiechu, przez pochylanie głowy, po subtelne przeciąganie wypowiedzi modyfikowane w taki sposób, aby odpowiedź na pytanie nie dotyczyła w ogóle pytania.
Ale żeby sam Woodwell, wykładowca z jakąś tam opinią w świecie zawodowym, poniżał się do podobnych gierek? To był dlań poziom tak niski, że... odpowiedział tylko mrugnięciem – takim, które samo w sobie było komunikatem. Wymownym, przeciągłym, z dodatkiem teatralnego znużenia. A widzę, że ten niewerbalny konflikt ma się dobrze, chłopak zdjął z siebie bluzę, by w lekko zgniecionej koszuli podbudować utraconą pewność siebie.
A co się z nią stało? Cóż Harlow czuł, że temperatura w sali jakby wzrosła o kilka stopni. Pod kołnierzem oversizowej bluzy robiło mu się duszno (dlatego ją zdjął), a na karku pojawiło się to charakterystyczne mrowienie, które zwiastowało, że właśnie znalazł się w centrum uwagi. Nie musiał podnosić głowy, by poczuć na sobie spojrzenia – niepewne, czasem ciekawskie, czasem oceniające – które wbijały się w jego spąsowiałe policzki.
Dopiero wtedy sięgnął po iPada. W rytmie, który mógłby uchodzić za absolutnie niewzruszony, zapisał kolejną linię swoich notatek: mam wyjebane w ten memiczny rytm wykładu. Zerknął na to zdanie, przeciągnął po nim palcem, jakby chciał je jeszcze pogrubić – dla samego siebie. Niech zostanie czarno na białym: niezależnie od tego, jak bardzo Woodwell próbował obrócić całą sytuację na swoją korzyść, Garfild nie zamierzał wchodzić w ten teatr. A przynajmniej tak sobie wmawiał, bo ręka już zawisła nad ekranem w gotowości do zapisania kolejnej uszczypliwej uwagi, gdy tylko profesor znowu podwinie się pod własne słowa.
W miarę jak Woodwell rozwijał swoją odpowiedź, tonując ją mieszanką akademickiej powagi i stand-upowej lekkości, Garfild siedział w milczeniu, przesuwając kciukiem po ekranie iPada. Na zewnątrz wyglądał na znudzonego, może trochę rozkojarzonego, ale w środku każdy kolejny akcent wykładowcy rejestrował się jak znak do dopisania kolejnego, kąśliwego komentarza w notatkach.

Wykład wakacyjny numer 1

: pt sie 22, 2025 11:08 pm
autor: Conrad Woodwell
Garfield Harlow

Widząc brak kolejnych pytań ze strony Garfielda, Woodwell poczuł słodki smak zwycięstwa. Może i głupio było, do tego w wieku trzydziestu siedmiu lat, z widocznymi oznakami siwizny i pierwszymi zmarszczkami, znęcać się publicznie nad studentem, ale Conrad nigdy nie udawał modelowego obywatela. Poza tym, był już straumatyzowany tym wiecznym przerywaniem i zbijaniem z toru. Nawet gdyby miał anielską cierpliwość, której to cechy nie posiadał, zapewne już miałby po dziurki w nosie wiecznych prób dywersyjnych młodego Harlowa.
Conrad dalej kontynuował swój tok wykładu, podając ciekawostki dotyczące wątpliwości badaczy na temat tożsamości i seksualności Szekspira, przekazów o jego rzekomych romansach z innymi kobietami, nawet podczas wystawiania jednej ze sztuk na scenie, o czym wspominał pewien współczesny mu prawnik. William był postacią historyczną, ale autorstwo jego dramatów, komedii i sonetów było co najmniej niepewne. Woodwell, jak przystało na badacza, a nie szarlatana, nie odnosił się do niektórych szalonych teorii, jak na przykład tej, która głosiła, że znany dramaturg miał być rzekomym synem królowej Elżbiety. Pozwolił jednak sobie na przemycenie odrobiny bardziej soczystych tez badaczy, za którymi stały jakieś w miarę prawdopodobne argumenty.
Po reakcjach widowni miał wrażenie, że prelekcja odniosła znaczny sukces. Trzeba było jednak poczekać na ich ewaluację, ponieważ…
- Bardzo dziękuję Państwu za udział w wykładzie. Zaraz rozdamy Państwu ankiety, w których będą mogli Państwo ocenić moje dzisiejsze wystąpienie, a także zaproponować inną tematykę na przyszłość. Ta wakacyjna seria wykładów jest właśnie dla Państwa, dlatego bardzo będzie nas cieszył feedback.
Ha. Wykładowca był pewny, że nawet jeśli teraz Garfield pozostawał cicho, tak w życiu nie odpuści on sobie możliwości wypisania wszystkich swoich wątpliwości na kartce papieru. Przez chwilę Conrad żałował, że nie wydrukował mniejszych ankiet, ale cóż, nie spodziewał się tutaj swojego największego fana.
Kiedy publiczność powoli zaczęła wysypywać się z sali, Woodwell zawołał Garfielda.
- Panie Harlow, mogę prosić Pana na chwilę na słówko?
Powoli założył ręce na piersi, opierając się o krawędź katedry i patrząc na młodszego mężczyznę spokojnym wzrokiem. Nie zamierzał wywiercić w nim dziury samym spojrzeniem, ale miał ochotę podrażnić go odrobinę. W końcu istniała możliwość, że znowu zobaczy go na kolejnej prelekcji z cyklu. Ta konfrontacja musiała się wcześniej lub później wydarzyć. Conrad chciał się w końcu dowiedzieć, jaki problem ma z nim ten młodzieniec, biorąc pod uwagę jego dotychczasowe zachowanie. Nie mógł dłużej znieść tego napięcia rodem z historii dwóch zwaśnionych rodów.
Gdy Harlow podszedł bliżej, sala już prawie się wyludniła. Conrad podniósł wzrok na ostatnie osoby opuszczające audytorium, po czym uśmiechnął się do chłopaka. Nie był to jednak stuprocentowo miły, łagodny uśmiech – bardziej przypominał uśmiech wilka pytającego Czerwonego Kapturka, gdzie się wybiera ze swoim koszyczkiem.
- Nie spodziewałem się Pana obecności na moich zajęciach w sezonie wakacyjnym. Czemu mogę zawdzięczać tę przyjemność?

Wykład wakacyjny numer 1

: sob sie 23, 2025 9:07 am
autor: Garfield Harlow
Conrad Woodwell


Kiedy jest się wśród srok, trzeba krakać tak jak one. I tej prawdy Garfiled trzymał się dość często, jednak dziś nie odnalazł w sobie tyle siły, aby się przemóc. Końcówkę wykładu przesiedział z miną przedszkolaka, któremu na siłę wmuszone zostało zjedzenie rozgotowanej brukselki. Ludzi wokół wiwatowali, ekscytowali się i w dziwny sposób podniecali wykładem. To wszystko sprawiało, że mina Harlowa rzedła zaś on sam zaczynał bardzo mocno kwestionować swoją bytność na tych zajęciach. Nawet wtedy, kiedy wszyscy już zaczynali wychodzić z sali, robiąc niepotrzebny chaos oraz ludzką dzicz, student siedział, spoglądając z politowaniem na dzisiejszego prelegenta. Głównie z faktu, iż nie było co się pchać do wyjścia w kolejce przypominającą stado owiec wiedzionych na rzeź.
I może to w pewien sposób zgubiło chłopaczka? Że za dużo uwagi poświęcił pozostaniu w sali, a sam profesor zdawał się nim zainteresować zbyt bardzo, prosząc go do siebie. Harlow aż rozpiął górny guzik koszuli, a w trzewiach przeszedł mu pewien dreszcz, który wywoływał na ustach paskudny uśmieszek. Podobało mu się to, że 1) profesorek go zauważył 2) pamiętał jego imię 3) chciał jego uwagi.
- Wymieniliśmy dziś dość słów - rzucił posępnie, jeszcze z ławki, a ten tekst przyciągnął kilka zaskoczonych spojrzeń. Garfiled poczuł się jak za dzieciaka, kiedy matka do niego coś wołała a na pytanie o co chodzi odpowiadała mu cisza i mimo niechęci musiał ulegać, idąc na spacer wstydu w stronę swojej opiekunki. Teraz również nie widział innej opcji niż ulegnięcie Woodwellowi, z niezadowoleniem zbuntowanego nastolatka, spakował niechlujnie swoje rzeczy i podszedł do mężczyzny. Nie wiedział czego miałby oczekiwać. Może cichej umowy pt. ty nie przyjedziesz już nigdy na moje zajęcia, a ja dam ci zaliczenie. I może nawet byłoby to godne pokuszenia się, gdyby przenieść zaliczenie na inną formę.
- Pewnie kojarzy Pan Penelopę, namówiła mnie na ten wykład. Jest wielką fanką Szekspira i chyba przyswoiła każdą popularnonaukową informacje o nim. Wystawiła mnie tuż przed wykładem - wzruszył ramionami. Przejechał po Conradzie spojrzeniem, które rzuca Gen Z na Milenialsów, widząc ich outfity. Garfiled zmarszczył też nosek, aby udawać, że zapach perfum profesora wcale nie uderzył go przyjemnie w nozdrza. - Gdyby Profesor był jeszcze te pięć lat młodszy to pomyślałbym, że chciała nam ustawić randkę. A tak podejrzewam, że chciała się zemścić za niedostanie 5 na zaliczenie końcowo roczne - Harlow też umiał być tak małostkowy, jak ona. Na koniec chłopak wręczył profesorowi swoje notatki. Cóż, bardziej uwagi do wykładu, bo skoro miała też być jakaś ankieta to mężczyzna zapewne liczył na porządny feedback.

Wykład wakacyjny numer 1

: śr sie 27, 2025 9:28 pm
autor: Conrad Woodwell
Garfield Harlow

Conrad nie miał pojęcia czy się śmiać, czy krzywić. Zachowanie Garfielda wyglądało z boku zupełnie tak, jakby chłopak był superbohaterem, który trafił w łapy złoczyńcy i nie zamierzał z nim poruszać tematu przyłączenia się do jego niecnego planu zniszczenia świata, nawet pod groźbą wrzucenia do akwarium wypełnionego piraniami. Po chwili namysłu, było to jednak bardziej śmieszne. Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że student był niewiniątkiem, a nie głównym powodem znacznej obstrukcji wykładów profesora Woodwella w roku akademickim. To cierpliwość starszego mężczyzny była tutaj wystawiana na próbę.
Przez chwilę szukał w myślach sylwetki studentki o imieniu Penelopa, jednakże jego pamięć była dość selektywna – o wiele łatwiej było mu zapamiętać studentów płci męskiej. To nie znaczyło, że studentki miały u niego gorzej i w ogóle na pieńku, po prostu go tak nie interesowały. Głodnemu chleb na myśli, a Conrad był bardzo spragniony męskiej uwagi i dotyku. Oczywiście starał się inaczej, wiedząc, że jego ciągoty są średnio etyczne, ale to nie było takie proste. Całe życie jak Jezus na pustyni, kuszony przez szatana.
Chłopak przed nim zdawał się jednak mieć jakąś osobistą vendettę przeciwko Woodwellowi – bo nie podejrzewał, by faktycznie jakaś Penelopa specjalnie postanowiła się na nim zemścić za dostanie na koniec roku 4,5 z jego przedmiotu. Komu ona próbowała zrobić na złość, Garfieldowi czy jemu? Przyjaciół się raczej tak nie męczy, chyba że…
- Dziewczyna Pana wystawiła? – uniósł lekko brwi, nadal nie rezygnując ze zwrotów grzecznościowych. W taki sposób mógł wbić więcej szpileczek i wyjść z tego obronną ręką. Nie to żeby w prawie opustoszałej sali ktokolwiek był w stanie na niego donieść. - Przykro mi, ale będzie dobrze. Ja bym na Pana miejscu kupił jej kwiaty w ramach przeprosin. Z pewnością to nic wielkiego.
Fingując pełen zrozumienia uśmiech, poklepał chłopaka po ramieniu, starając się usilnie nie przeciągać gestu, po czym wziął od niego notatki. Schylił głowę, skupiając wzrok na kartkach, udając, że je przerzuca w celu pobieżnego przejrzenia uwag, tak naprawdę jednak szykował już kolejną petardę. Mógł sobie pozwolić na małe gry słowne, ale nie chciał, by Harlow zaczął cokolwiek podejrzewać przez za długie spojrzenie lub dotyk. Chłopak sprawiał wrażenie, jakby z chęci pozbycia się profesora z katedry mógł donieść na niego za niestosowne zachowania do dziekana, a wtedy Woodwella czekałaby z pewnością komisja etyki. Ryzyko było zbyt duże.
- Ciekawy koncept randki. Może jestem staromodny, ale jak dla mnie randka polega na spotykaniu się w dwie osoby, a nie osiemdziesiąt, ale być może te całe reality show zepsuły rynek randek tak bardzo, że każde spotkanie musi być obserwowane przez cały tłum. Jak dobrze, że jednak jestem o te pięć lat starszy.

Wykład wakacyjny numer 1

: pt sie 29, 2025 9:36 pm
autor: Garfield Harlow
Conrad Woodwell


Istotnie, Penelopa to przykład dziewczyny. Chociaż pójście w taką narrację byłoby dość nieodpowiednie, a nie będziemy robić z Garfilda debila, który nie łapie aluzji. Zatem student zmarszczył brwi w znacznie oceniający grymasie. Spojrzał bardzo niesubtelnie na dłonie Woodwell'a, aby ocenić jego poziom bycia żonatym. Tak dla pewności.
- Ja... - zaczął, jak nastolatek, który tłumaczy rodzicom, iż nie mogą mu dać kary na telefon, ponieważ to jego własność. Chłopak oparł się dłońmi od blat biurka, wyprostowane ramiona skierował w stronę swojego oralnego oponenta, powoli pochylając się w jego stronę. Przez moment pchała go gorycz, niemal tak silna jakby miała ustąpić sile grawitacji. - ...nie zaglądam profesorowi do łóżka - co mogło brzmieć jak zaproszenie, ale nie powinno. Z pewnością pozwalało stwierdzić, że Garflid dziewczyny nie posiada, ale granie w takie otwarte karty było nudne.
I student czuł się zwycięstscą tego spotkania, czuł się nim bardzo długo dopóki Millenials nie zaczął hejtować całego Gen Z, ich umiłowania do konceptów i całej tej kaskady słów, na którą Garfild zareagował obronnie. Założył ręce gdzieś na poziomie klatki piersiowej, mruknął coś pod nosem, później prychnął. Pozostawiał swojego interlokutora w ciszy, która powoli zaczynała ciążyć. Może nawet przerodziła się w coś niezręcznego.
- No ja jakoś nigdy nie dostałem od pana kwiatów na konsultacjach - wybąkał w końcu, powstrzymując złośliwy uśmiech. Czuł jak twarz powoli mu pąsowieje oraz jak adrenalina rozpoczyna panoszyć się po jego ciele jak mrówki. Nie umiał się ich pozbyć, ale też nie chciał. Przyjemne mrowienie prowadziło myśli w stronę pytań: czy to już jakiś flirt? Czemu jest tak śmiały wobec Konrada? I czy to wszystko jest spiskiem Penelopy? Nie chciał przyznać racji dziewczynie, ale też nie chciał rezygnować z tej sytuacji. - Pana pokolenie ma dziwny obraz współczesnych stosunków międzyludzkich, dało się to zauważyć podczas wykładu. - Wskazał miejsce na swoich notatkach. - Proszę się temu przyjrzeć, bo kiedyś nadejdzie czas, kiedy pańskie zajęcia będą tylko zbędnym przedmiotem, który należy zaliczyć dla ECTS. - Posłał mu spojrzenie, sugerujące, że dlań już tak się dzieje.

Wykład wakacyjny numer 1

: sob sie 30, 2025 11:13 pm
autor: Conrad Woodwell
Garfield Harlow

Przez chwilę Woodwell był bardzo z siebie zadowolony. Widział, że jego przyjacielskie pocieszenie i rada wyrwały lekko chłopaka z rytmu. Z uśmiechem w kąciku ust obserwował jego reakcję, zwracając uwagę na każdy ruch. Mimo że Garfield nieustannie doprowadzał go do szewskiej pasji, Conrad nie mógł się oprzeć doskonałej okazji, żeby przyjrzeć się studentowi z bliska. Był wielbicielem męskiej urody, a tak się składało, że Harlowowi owej nie brakowało. Czasem tylko o tym zapominał, zbyt zajęty próbami utrzymania emocji na wodzy. Gdyby tylko mógł chłopakowi zamknąć czymś usta…
Nie wiedział, czy faktycznie przesadził i zaraz jego rozmówca zacznie coś podejrzewać. Wydawało mu się, że byłoby to zbyt łatwe, ale kto wie, może Garfield słyszał jakieś plotki. Przed tym nigdy nie dało się uchronić. Być może w tej chwili wyklinał w głowie swojego starego, obleśnego profesora. Niestety, ale nigdy nie było wiadomo do samego końca, czy osoba, z którą się flirtuje, nie jest przypadkiem homofobem – a później było już trochę za późno, do tego dochodziło ryzyko kosy pod żebra.
- Kolejna różnica pokoleniowa. Kiedy ludzie w moim wieku mówią o romansie, to nie mają na myśli jedynie seksu, panie Harlow. Dlatego właśnie próbuję Państwu wbić do głowy trochę Szekspira, żeby nie odczytywał Pan wszystkiego jedynie w kontekście piosenek Britney Spears.
Conrad przez chwilę patrzył na Garfielda z powagą, prosto w oczy, próbując wyczuć, czy jego interlokutor jedynie żartuje, czy też próbuje go obrazić. Miał wrażenie, że przedłużająca się cisza miała na niego wywrzeć jakiś wpływ, sprawić, że poczuje się niepewnie, wycofa swoje słowa. Gdzieś z tyłu głowy obawiał się, czy przypadkiem nie nagrabił sobie na tyle, że za chwilę o wszystkim dowie się dziekan – bo dał się sprowokować jednemu całkiem atrakcyjnemu studentowi, zamiast przygryzać język w ciszy. Nie powinien był wołać do siebie Harlowa – od początku nie mógł go wyczuć, wielu jego reakcji również nie rozumiał. Nie wiedział, gdzie znajduje się punkt zapalny, a niewłaściwy kabelek mógł wywołać wybuch.
Może mu się zdawało, ale widział odrobinę czerwieni na twarzy swojego rozmówcy. Być może zdenerwował go, więc Garfield za chwilę zdejmie maskę pomocnego, grzecznego studenta i mu przywali?
Nie spodziewał się komentarza o kwiatach. Zamrugał zdziwiony, ale zanim zdążył się zorientować, o co chodzi w tak niecodziennym komentarzu, młodszy mężczyzna już gnał w nieco bardziej znajome tereny – jak się zdawało – prowokacji i wywołania u Conrada zdenerwowania. Czyżby próbował go obrazić? Grozić mu?
- Na razie są decydującym przedmiotem w Pana szansach na zaliczenie roku – zauważył, uśmiechając się ironicznie. - Na Pana miejscu nie ulegałbym iluzji, że będzie łatwo. Nie mam w zwyczaju rozdawać kwiatów, za to nie krępuje mnie liczba stawianych pał.
Woodwell doskonale zdawał sobie sprawę z dwuznacznego wydźwięku własnych słów. Wpatrywał się w Garfielda żelaznym wzrokiem, który zdawał się mówić: Nie myśl, że trafiłeś na mięczaka, którego uda ci się zastraszyć, Harlow.

Wykład wakacyjny numer 1

: wt wrz 02, 2025 12:45 pm
autor: Garfield Harlow
Conrad Woodwell


Garfield przesunął palcem po krawędzi kartki, udając że szuka w notatkach jakiegoś cytatu Szekspira. W rzeczywistości śledził linię żuchwy profesora; to była metoda badawcza — mniej akademicka, bardziej empiryczna. Kącik ust mu drgnął, jak u kogoś, kto właśnie usłyszał dowcip, którego znaczenie pojmie dopiero po chwili.
Panie Profesorze — Garfild uśmiechnął się tak, jakby właśnie zauważył papierosa w kieszeni osoby, która twierdzi, że nie pali. — Doceniam akt ratowania mnie przed kulturą masową. Szkoda tylko, że brzmi to trochę jak deklaracja misji ratującej ludzkość przed złymi playlistami. Britney ma niespodziewanie dużo do powiedzenia o relacjach międzyludzkich, ale nie zamierzam reedukować Pana świadomości. Mógłbym tylko zasugerować, że jeśli Pan podczas omawiania Romea i Julii zacznie cytować refreny popu: albo Pan robi nowatorską interpretację, albo nie. - To trochę jak z byciem w ciąży. Nie można w ciąży być trochę. Albo się jest, albo nie jest. Albo podejmujesz wyzwanie i uatrakcyjniasz widownie, której głowy są przesiąknięte skrolowaniem, albo nie.
Przy tych słowach Garfild nieco się przesunął na krześle, opierając przedramiona o blat. Jego ruch był pozornie nieistotny — palce lekko rozwarte, dłoń zasłaniająca część notatek — ale kiedy siadł bliżej, oddech Conrada mógł to wyczuć. Subtelnie; jak dotyk pędzla po kartce. Nie zrobił kroku więcej niż pół dłoni, ale właśnie ta pół-dłoni miała wagę zaproszenia.
Britney ma swoje zasługi, nie neguję — dodał, mrugając raptem jednym okiem — ale kiedy Pan mówi o romansie i panującym podnieceniu ducha, proszę pamiętać: nie wszystko, co skrzy się głośno, ma związek z intymnością. Czasami to tylko błyskotka, która zwraca uwagę. — Głos mu przygasł, a wargi ułożyły się w uśmiech, który miał w sobie coś z prowokacji i coś z zakłopotania zarazem. Garfild odchrząknął, poprawiając kołnierzyk, ale tym ruchem przybliżył się jeszcze o ułamek — wystarczająco, żeby poczuć, że perfumy profesora są bardziej wyraźne niż zwykle. Nie skomentował tego; pozwolił, by zapach grał w tle jak podkład muzyczny.
Garfild położył notatki na stole, ale zamiast je zabrać, przesunął jedną stronę, tak żeby część napisu wystawała pod kątem. Ruch prozaiczny, a jednak intencjonalny: zostawić ślad. Spojrzał w oczy Conrada dłużej niż zwykle; to nie było spojrzenie oskarżyciela, bardziej badacza. W jego oczach błysnęła iskra ciekawości.
Mógłby Pan unikać słownictwa, które ma dwuznaczność na wejściu. Nie jestem tu od tego, żeby straszyć komisją etyki, ale lubię, gdy sprawy są przejrzyste. — Na moment zrobił pauzę, jakby wybierał kolejne słowa, potem lekko pochylił głowę i zeskanował pokój wzrokiem. Na zewnątrz korytarz pulsował odgłosami wychodzących studentów, ale między nimi i nimi ich własna rozmowa miała prywatną temperaturę.
Zatem, panie Profesorze — powiedział jeszcze ciszej, niemal szeptem, tak że tylko ten jeden głos mógł dotrzeć — jeśli Pan naprawdę chce, żebym zobaczył w Szekspirze coś więcej niż „lekturę do odkliknięcia”, to proszę o argumenty. Nie kazanie. Dowód. Pokaż mi, że potrafi Pan zrobić z tragedii coś, co nie brzmi jak referat na cztery strony. — I nim Conrad zdążył odpowiedzieć, Garfild wstał powoli, zostawiając notatkę przysuniętą jeszcze bliżej jego ręki — subtelna wskazówka: „konsultacje — środa, 17:00”. Gdy przechodził obok profesora, ich ramiona niemal się zetknęły; Garfild zatrzymał się, spojrzał raz jeszcze i prychnął tak, że w tym wyrazie była i prowokacja, i obietnica sprawdzenia granic.

/zt?