Strona 1 z 2

nothing beats a jet2 holiday

: śr sie 06, 2025 11:16 pm
autor: Nathaniel Rourke
Podjechał idealnie na czas.
Dziwnym by było, gdyby spóźnił się na odebranie byłej żony i córki skoro mieszkał praktycznie na przeciwko. Istniała taka sytuacja, gdyby naprawdę zapomniał, ale ustawił sobie budzik specjalnie półtora godziny przed dziewiątą. W końcu zaplanowane miał zakupy spożywcze, musiał zapakować jeszcze kilka rzeczy do bagażnika w tajemnicy no i… oficjalnie przekazywał mieszkanie do dyspozycji swojej młodszej siostrze. Miała dwa dni spokoju (tak wstępnie, wątpił, że jego plan potrwa więcej niż jedną noc w domku letniskowym), mogła zapraszać kogo chciała, byleby bezpieczna była i nie zdemolowała wnętrza. Ufał jej, ale nie bezgranicznie, bo już chyba nie było takiej osoby.
Zapakował koce, jakieś ubrania, podstawowe środki higieny, ładowarkę, dorzucił też bluzę na wieczór, ulubioną poduszkę oraz spray na komary. Wszystko upchnął w jeden kosz, do drugiego wrzucił zakupy, które zrobił rano, a później wszystko przykrył kurtką przeciwdeszczową. Nie był głupi, spodziewał się, że będą wkładali tam jeszcze torbę z rzeczami córki, bo w końcu Diane pewnie zapakowała jej o milion rzeczy za dużo. To był obóz a nie wyjazd na pół roku, ale doskonale znał Anderson i umiejętności brudzenia się Lily. Ukrył swoje rzeczy bo nie chciał, aby niespodzianka wydała się za wcześnie. Obmyślił idealnie, nie było szans na skuchę: odwozili młodą na obóz, a później zamiast wracać na dzielnicę mieszkalną miał zabrać byłą żonę do ich domku letniskowego. W końcu przecież podczas urlopu chciała odpocząć, a gdzie lepiej niż nad jeziorem Kawartha, gdzie trudno było o zasięg?
Pomachał młodej, gdy tylko wybiegła na ganek przed domem i wysiadł z samochodu widząc Diane z torbą. Podszedł i zabrał walizkę, a je wpuścił samochodu.
Wszystko macie? — zapytał, wkładając kluczyki w stacyjkę.


Diane Anderson

nothing beats a jet2 holiday

: czw sie 07, 2025 2:33 pm
autor: Diane Anderson
Wszystko było już spakowane zgodnie z listą, którą Diane zrobiła już tydzień wcześniej, podwójnie sprawdzone, nic nie mogło umknąć jej uwadze, chociaż liczyła się z tym, że Lily z połową swoich ubrań i rzeczy po prostu nie wróci. I to nie dlatego, że dzieci po prostu są "nieuważne i tak mają", z każdym dniem Diane obserwowała u córki coraz większe podobieństwo do ojca i nie bardzo mogła z tym cokolwiek zrobić. Wychowanie to jedno, ale dziedziczenie cech to loteria - ona sama nie przypominała swoich rodziców w ogóle, w przeciwieństwie do rodzeństwa, którzy mieli po państwu Anderson sporo cech.
Ona sama kij w dupie odziedziczyła po babci, nic z tym nie zrobi, a nawet babci dobrze nie wspominała, bo nie była najcieplejszą osobą na świecie.
Diane z kolei mamą była bardzo troskliwą, ale przyszło jej na szczęście być rodzicem w innych czasach, w których świadomość jak funkcjonuje psychika dziecka była inna.
Lily wpakowała się do auta z małym plecakiem, w którym miała najważniejsze podręczne rzeczy (lemoniadę, pokrojone owoce, karty do gry, bransoletki i Barbie z aparatem na uszy), Diane oddała Nathanielowi walizkę nawet nie zaglądając do bagażnika, bo nie miała po co i usiadła na tylnym siedzeniu obok córki, pomagając jej zapiąć pas.
Sama miała przy sobie niewiele, po prostu rzeczy, które nosiła w torebce na co dzień, bo to tylko dwie godziny drogi, a założyła, że jeśli w drodze powrotnej zgłodnieją to po prostu gdzieś się z Nathanielem zatrzymają. Bluzę też wzięła, którą odłożyła teraz na siedzenie i sama zapięła pasy.
Wyglądała dzisiaj lepiej niż ostatnimi czasy kiedy się ze stresu nie wysypiała, chociaż wciąż się denerwowała ale zdążyła trochę ochłonąć po kilku dniach.
W sam raz, żeby jej dołożyć nowych problemów.
- Wszystko. - Odrzuciła na plecy długie włosy i poprawiła luźną koszulę, posyłając córce uśmiech, zaraz ją zagadując jak się w końcu podzieliły ze swoimi koleżankami, która z kim będzie w pokoju, bo to był gorący temat od tygodnia, a niestety na bieżąco byli dziadkowie, bo to u nich Lily spędziła ostatnie dni.

Nathaniel Rourke

nothing beats a jet2 holiday

: pt sie 08, 2025 11:24 am
autor: Nathaniel Rourke
Kiwnął głową na słowa byłej żony i ruszył samochodem, wbijając w międzyczasie w nawigację dokładne miejsce, gdzie była zbiórka. Pamięć do takich miejsc miał słabą, więc wolał jechać zgodnie z trasą, która wyświetlała się na ekranie, aby dojechali na czas. Nie chciał robić córce przykrości i strachu, że nie zdąży przez ojca, który uwielbiał jeździć wymyślonymi przez siebie drogami.
Wzięłaś coś więcej niż bluzę? Ma być później naprawdę zimno — zaczął temat, gdy zobaczył w lusterku, że Anderson tylko to miała przy sobie.
Torebki nawet nie zauważył, ale zaczął dziękować sobie, że wziął kilka podstawowych rzeczy na zapas, zupełnie tak jak zawsze. Gdy razem wybierali się do domku letniskowego to kupował te produkty, które podobno miały tam na ich czekać, ale ich ważność była wątpliwa. Pasty do zębów, która leżała tam cały rok, nigdy nie użył, chociaż pewnie nic by mu się nie stało.
Dołączył się do ich rozmowy o podziale miejsc w pokojach, rzucając typowe dla starego anegdotki - że gdy on jeździł to losowali kto będzie z kim i że on zawsze dostawał najgorszych ludzi i później spał u kolegów pod łóżkiem. Albo jak uciekali przed okno, by kąpać się w jeziorze po nocach, aby wychowawczynie ich nie widziały. I jak na typowego ojca przystało, nie powinien ich opowiadać, bo Lily była po prostu za młoda, żeby robić to, co on.
Stanął niedaleko busa, pod którym zbierały się wszystkie dzieci i zarządził wyjście z samochodu i dołączenie do grupy. On był nosicielem różowej walizki i wkładania jej do luku bagażowego tak, aby żadna inna jej nie zniszczyła. Najbardziej męska sprawa. Później oddalił się kawałek dalej do grona ojców, którzy stali, rozmawiali i palili papierosy, gdy ich żony z dziećmi rozmawiały z osobą, która będzie odpowiedzialna za wyjazd.
Miał zamiar tu poczekać na Diane, jedynie pomachał Lily, gdy wchodziła do środka.
A później pojadą na swoje własne wakacje.


Diane Anderson

nothing beats a jet2 holiday

: pt sie 08, 2025 12:40 pm
autor: Diane Anderson
Diane dostałaby gorączki gdyby zobaczyła, że Nathaniel wymyśla jakąś dziwną trasę jak typowy stary bo był przekonany, że była lepsza od tej, którą wskazywała mu nawigacja. Nie byłaby zaskoczona gdyby tak zrobił, ale musiałaby się sprzeciwić i tylko by znowu zafundowali dziecku traumę, z powodu kłótni.
- Nie, przecież wrócimy w porze obiadowej. - A gdzie tam wieczór czy noc. Nic jej jeszcze w głowie nie zaświtało, że pytał bo ułożył diaboliczny plan, bardziej by założyła, ze sprawdził prognozę pogodę inną niż ona, bardziej aktualną, chociaż byłaby zaskoczona, bo sprawdzała (oczywiście) jeszcze przed wyjściem z domu. Trasa nie była bardzo daleka, chyba aż tak nie zmarznie ze swoimi gołymi nogami.
Słysząc anegdotkę o jeziorze posłała tylko Nathanielowi piorunujące spojrzenie żeby go doprowadzić do porządku i żeby chociaż trochę załagodził tę historię, na szczęście Lily słuchała tylko jednym uchem i część informacji jej wylatywała drugim. Bardziej była zaaferowana swoimi koleżankami niż jakimiś tam kolegami ojca.
Kiedy dotarli na miejsce to obowiązki podzieliły się same, Diane poszła porozmawiać z wychowawczyniami i matkami najbliższych koleżanek Lily, pożegnać się z dzieckiem było ciężko bo już była w swoim trybie obozowym skupiona na plotkach z dziewczynkami. Diane nawet się nie łudziła, że młoda słuchała ją, gdy poprosiła, żeby zadzwoniła gdy będą na miejscu.
Pomachała potem córce jeszcze, stojąc kawałek dalej z dłońmi w kieszeniach jeansowych szortów, dopóki autokar faktycznie nie odjechał.
Dopiero wtedy rozejrzała się za Nathanielem.
- Nie podsuwaj jej takich pomysłów. - Pokręciła głową, rzucając tylko i ruszyła już w stronę samochodu byłego męża, tym razem siadając na miejscu pasażera z przodu, skoro byli już w dwójkę.

Nathaniel Rourke

nothing beats a jet2 holiday

: ndz sie 10, 2025 5:34 pm
autor: Nathaniel Rourke
W głębi ducha był okropnie zadowolony z tego, co wymyślił. Szczerze to spodziewał się, że Diane ucieszy się, gdy dojadą do domku letniskowego, bo w końcu chciała odpocząć. W domu, gdzie jest dostęp do internetu i normalny zasięg nie udałoby się jej, bo istniały wszystkie rozpraszacze w postaci social media. Nad jeziorem nie będzie musiała się o to w ogóle martwić, bo będzie tylko wkurwiający były mąż, przyroda i woda.
Wywrócił oczami, gdy rzuciła tekstem w jego stronę. Przecież nie podsuwał żadnych pomysłów, po prostu opowiadał o swoich przeżyciach na takich koloniach. Co prawda, on gdy jeździł był o wiele starszy od ich córki, ale nie widział w tym niczego złego. Pokręcił głową, gdy poszła do samochodu, który odblokował kluczykiem, postał jeszcze chwilę z innymi ojcami, w iście męskim towarzystwie. Dokończył prędko palić papierosa i gdy ich kółko wzajemnej adoracji się rozbiło również odszedł w kierunku samochodu.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy zapinał pasy bezpieczeństwa. Dla pewności zamknął drzwi jakimś przyciskiem, który pewnie miał po boku (bo jeździł najbardziej bajeranckim autem jakie mogło istnieć, lubił takie gadżeciarskie rzeczy) i dopiero odjechał. Nie wbijał nic w nawigację, trasę znał na pamięć, bo często tam jeździli, przynajmniej jeszcze przed rozwodem. Ostatni raz był tam rok temu, ale miał nadzieję, że bobry nie stworzył sobie tam domu za darmo, bo nie miał dzisiaj humoru na eksmisję niechcianych lokatorów. Anderson to oszalałaby, gdyby zobaczyła taką dewastację, oby wszystko było po jego myśli.
To co masz w planach na urlop? — zapytał jeszcze raz, skręcając w przeciwną drogę niż powinni. Na skrzyżowaniu prawo prowadziło do miasta i na ich osiedle domków, a w lewo w inną, na jakąś ekspresówkę, autostradę czy inną, szybką drogę, która prowadziła poza Toronto.
Miał nadzieję, że nie zauważyła, albo po prostu zignorowała, bo znany był z wymyślania nowych tras - w końcu jak on to mówił, Toronto i najbliższe miejscowości miał w małym palcu. Lubił eksplorować nowe drogi, czasami nawet z pracy wracał obrzeżami obserwując miasto i to, co się w nim zmieniło.


Diane Anderson

nothing beats a jet2 holiday

: ndz sie 10, 2025 7:46 pm
autor: Diane Anderson
Na całe szczęście dla niego Diane nie dość że nie zauważyła jego podekscytowanego uśmiechu, to nawet nie zwróciła uwagi na to, że skręcił w drugą stronę. A to wszystko dlatego, że gdy już się rozsiadła się wygodnie na fotelu pasażera (który najpierw pozwoliła sobie odsunąć do tyłu bardziej, żeby mieć więcej miejsca na nogi), to wyjęła telefon i zajęła się swoją ulubioną czynnością w chwilach wolnych.
Przeglądaniem aukcji z kolekcjonerskimi modelami samochodów. Nie robiła tego bardzo często, ale kiedy niektórzy przeglądali roli na tik toku przed snem, Diane sprawdzała na instagramie co słychać u jej znajomych kolekcjonerów, czy ktoś przypadkiem nie kupił tego samochodzika, na który ona polowała, albo czy ktoś takiego akurat nie sprzedaje.
Teraz był bardzo dobry moment, żeby zająć głowę czymś innym niż świadomością, że znowu była z Nathanielem sam na sam, a to bardzo szybko mogło zrodzić jakąś kłótnię.
- Hm? - Zapytała nieprzytomnie, czytając specyfikację jednej aukcji, ale widząc, że właściciel nie posiada certyfikatu autentyczności modelu mruknęła coś pod nosem niecierpliwie, brwi marszcząc i zamknęła kartę, żeby szukać dalej. Dopiero wtedy doleciał do niej sens słów Nathaniela.
Podniosła na niego wzrok, potrzebując chwili, żeby skoncentrować myśli.
- Mówiłam ci. Nic wyjątkowego. - Chciała doprowadzić kuchnię do porządku, spotkać się z przyjaciółkami, może pojechać na jedną noc do jakiegoś spa, nawet sama. Albo właśnie zaproponuje to znajomej.
Znowu na dłuższą chwilę telefon ją pochłonął i dopiero kiedy minęło już ponad pół godziny, jeśli nie więcej, bo przy takim skrolowaniu czas bardzo, bardzo szybko leci, Diane zorientowała się, że powinni być już w okolicy domu.
Zaczęło się od tego, że spojrzała znad telefonu na drogę, obserwując chwilę, ale byli na... ekspresówce?
- Którędy ty jedziesz? - Zmarszczyła lekko brwi w pierwszej chwili myśląc, że Nathaniel jak zwykle pojechał jakąś swoją trasą i teraz będą bez sensu krążyć wokół Toronto.
Dopiero kiedy zobaczyła zjazd, z oznaczeniami, które bardzo dobrze znała, trybiki w jej głowie zaczęły pracować na bardzo wysokich obrotach.
Czy on...?
Nie.
Nie zrobiłby tego.
Diane odwróciła głowę w stronę byłego męża spoglądając na niego śmiertelnie poważnym wzrokiem.
- Nathaniel, gdzie my jedziemy? - Już czuła, jak przytłaczający ciężar opada na jej klatkę piersiową, miażdżąc ją, a jeszcze nie usłyszała odpowiedzi, ale bała się, że wcale nie musiała.
Nie była na tyle naiwna żeby sobie wmawiać, że pewnie jechał po coś do jakiegoś budowalnego na zadupiu zabierając ją ze sobą po drodze, chociaż wiedziała, że byłby w stanie.

Nathaniel Rourke

nothing beats a jet2 holiday

: czw sie 14, 2025 6:45 pm
autor: Nathaniel Rourke
Było to najlepsze na co wpadł w ciągu ostatniego tygodnia. Trudno było mu opanować ekscytację, ale chciał już dojechać, przeżyć pierwszy szok byłej żony, później zrobić grilla i wykąpać się nad jeziorem. To było wszystko, czego oczekiwał od swojego urlopu. Pewnie ten wyjazd nie potrwa długo, zaledwie jeden dzień, zanim Diane zdenerwuje się do końca i będzie kazała mu wracać z nią, ale zamierzał docenić chociaż ten jeden dzień.
Kątem oka zerkał w jej kierunku, nie ukrywając swojego zdziwienia, że w ogóle nie zareagowała na zmianę trasy. Był pewien, że mu się upiekło i zaserwuje jej szok, gdy dojadą do lasu, bo jazdę po lesie na pewno będzie mogła odróżnić od tej normalnej.
Hm, hm? — powtórzył po niej, ale widząc, że całkowicie go nie słuchała po prostu poczekał chwilę, i ponowił swoje pytanie: — Co masz w planach na urlop, wiesz, tak konkretnie? Wpadłaś już na jakiś pomysł?
Rozbudował je, mając nadzieję, że bardziej zainteresuje ją w końcu zrozumienie o co on pyta niż droga. Już i tak sprawnie pokonali dość dużą odległość, jeszcze maksymalnie z trzydzieści minut i będą na miejscu. Jadąc autostradą nie mógł zawrócić i pojechać pod prąd, to działało na jego korzyść. A później, jeśli będzie mu kazała skręcić na jakiś zjazd to może po prostu go ominąć, nie miała jak go do tego zmusić.
Okej — rzucił tylko w odpowiedzi. W sumie to chciał chwilę dłużej z nią porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej, ale to już drugi raz zaszczyciła go odpowiedzią, która w sumie nią nie była. Okropnie wymijająca. Telefon był ciekawszy od niego - w gruncie rzeczy nic nowego, ich ostatnie lata małżeństwa wyglądały wręcz identycznie. O ile w ogóle jechali razem samochodem, bo czasami zdarzało się podróżować na dwa auta, mimo że drogę do pokonania mieli taką samą. Tutaj nie chodziło o kwestie ekologiczne, a raczej urażoną dumę.
Włączył radio i podgłośnił je trochę, by chociaż posłuchać hitów z pierwszej lepszej stacji, bo Anderson rozmowna nie była. Żałował, że nie podłączył wcześniej telefonu, to puściłby byłej żonie jej ulubione smętne country, to może nie byłaby na niego aż tak zła.
No właśnie.
No jadę drogą, wprost przed siebie — odparł, wciąż patrząc na drogę, nie dając po sobie znać, że cokolwiek nie jest takie, jakie powinno. Kątem oka widział w niej panikę, to jak nerwowo wierciła się na fotelu, jak raz spoglądała na znaki, a później na niego. Wciąż jechał, w końcu zatrzymać się nie mógł, spowodowałby nie jeden wypadek.
Do domku — powiedział w końcu i z uśmiechem spojrzał się na nią, oczywiście na krótką chwilę, bo później znów musiał wlepić wzrok w szybę. — Na urlop.
Drzwi zamknął wcześniej, blokadę rodzicielską miał włączoną od zawsze (głównie od wtedy, kiedy pierwszy raz zabrał Lily na przejażdżkę i oglądała drogę z siedzenia z przodu), nie musiał się martwić, że wariatka zdecyduje się na wyjście w trakcie jazdy. Anderson czasem traciła racjonalne myślenie, chciał by dojechali bezpiecznie. Dopiero gdy wysiądą mogła wymierzyć mu sprawiedliwość.


Diane Anderson

nothing beats a jet2 holiday

: pt sie 15, 2025 6:27 pm
autor: Diane Anderson
Niczego konkretnego nie zaplanowała, może gdyby było inaczej to podzieliłaby się z Nathanielem chociaż szczątkowymi planami, ale na ten moment, najzwyczajniej nie miała czym. Wybranie ciszy ponad rozmowę było też bezpieczniejszą opcją, bo nie ani nie ufała Nathanielowi ani nie była przekonana co do prowokowania jakiegokolwiek kierowcy, a co dopiero w postaci jej byłego męża.
Póki co to on prowokował ją.
jadę drogą, wprost przed siebie spowodowało, że wargi zacisnęła w cienką linię. Czy on nie mógł choć raz być poważny? Choć raz.
Nie. Nie mógł. Bo właśnie zgodnie z jej najgorszym podejrzeniem zabierał ja do domku. Na urlop. I jeszcze był najwyraźniej z siebie bardzo zadowolony, a uśmiech, którym ją obdarzył tylko dolał oliwy do tlącego się już w sercu Diane ognia. Musiała go zdławić, czując, jak gorąc dosięga już z klatki piersiowej do przełyku, bo wiedziała, że następna stacja to kanaliki łzowe.
Oderwała wzrok od byłego męża wciskając się w fotel i wyjęła telefon, zaciskając zęby i czując jak napięte miała mięśnie twarzy, ale to wszystko po to, żeby nie rozpłakać się ze złości. Co on sobie wyobrażał. Co on sobie kurwa wyobrażał. Nie miała przy sobie nic i co gorsza - nie miała nic do gadania.
Po prostu podjął tę decyzję za nich, bo, oczywiście nigdy by się na taki wyjazd z nim nie zgodziła, co stawiało całą sytuację w jeszcze gorszym świetle.
Telefon prawie jej płonął przez prędkość, z jaką pisała smsy do rodzeństwa od razu obmyślając plan, żeby zostawić Nathaniela w domku i odjechać. Mało ją w tym momencie interesowało czy sobie tam poradzi.
Zacisnęła mocniej powieki z kolejnym mrugnięciem, czytając wiadomość od siostry, która jako jedyna przytomna zareagowała, ale po prawdzie po Archim by się niczego innego poza olewką nie spodziewała.
Odpisała jeszcze, póki nie wjechali do lasu i nie straciła zasięgu, nawet nie spoglądając na Nathaniela, chociaż miała ochotę mu w twarz wykrzyczeć, że ją uprowadził wbrew jej woli i co sobie wyobraża.
No właśnie, co? Że będzie teraz na urlopie korzystać ze słońca? Że spędzą razem wakacje, bo mieli w tym samym czasie urlop? Położą się na kocu na małej plaży nad wodą przed ich domkiem i zjedzą lody?
Czy naprawdę był aż tak zaślepiony, że sądził, że będą się po prostu razem dobrze bawić? W głowie jej się to nie mieściło. Obserwowała ekran telefonu, widząc, jak w pewnym momencie kreski zasięgu robią się szare i przekreślone.
I wbrew temu co o niej sądził nie wpadłaby na to, żeby szarpać za drzwi na autostradzie, nie była lekkomyślna. Największy brak instynktu samozachowawczego w życiu przejawiła wychodząc za niego.
Dlatego blokadę rodzicielską odkryła dopiero kiedy w końcu dojechali na miejsce i zatrzymali się, a ona pociągnęła za klamkę chcąc najzwyczajniej wysiąść z pojazdu.
Klamka zatrzymała się w połowie i Diane przyglądała się jej w coraz cięższym nastroju przez kilka sekund, aż przeniosła, w końcu, wzrok na Nathaniela.
Chciała go zapytać jak mógł ją zamknąć, ale słowa nie były w stanie wydostać się zza jej zaciśniętych warg, a mięśnie twarzy miała taka napięte, że zaczynało ją to boleć.
Nie powiedziała więc nic, czekając, aż łaskawie zwolni blokadę i pozwoli jej wyjść na powietrze.

Nathaniel Rourke

nothing beats a jet2 holiday

: czw sie 21, 2025 5:15 pm
autor: Nathaniel Rourke
Dobrze, że nie powiedziała Nathanielowi, że wykupiła sobie jakiś pobyt w spa z koleżankami, bo miałby wyrzuty sumienia i oddawałby jej od razu pieniądze. Teraz było mu obojętne, sądził, że powinna się nawet cieszyć, że nie będzie siedziała bez sensu w domu. Pewnie miała milion ciekawszych rzeczy do zrobienia niż spędzanie z nim dnia w miejscu, gdzie nie było zasięgu. Mogła uważać to jako porwanie, chociaż w jego mniemaniu wyświadczał jej przysługę.
Ale za dużo od niego oczekiwać nie można było.
Jechał dalej, nie odwracał wzroku od drogi, nawet gdy kręciła się i wypisywała coś na telefonie. Nie miał jak jej odwieźć z powrotem, nie mógł zatrzymać się na ekspresówce, zresztą nie mogła wysiąść przez najlepszy wynalazek ludzkości, blokadę rodzicielską. Odblokował ją dopiero wtedy, gdy dojechali na miejsce, pod ich domek letniskowy. Nie skomentował jej wyrazu twarzy, kiedy spotkała się z oporem klamki, ale nawet nie musiał, bo każde jego słowo byłoby jak oliwa dolana do ognia.
To miejsce było we współwłasności jako jedyna rzecz, którą się nie podzielili a zostawili do dyspozycji obojgu, przede wszystkim ze względu na Lily, by zawsze mogła z którymś z rodziców przyjechać. Poza tym, był to jeden z lepszych ich wspólnych zakupów, mieli nawet prywatny dostęp do części jeziora.
Pamiętasz jak kiedyś spędziliśmy tu prawie całe wakacje? — zapytał wychodząc z samochodu. On doskonale to pamiętał, chyba jedno z najmilszych wspomnień, które miał. Uśmiechnął się, kiedy Diane uporała się z drzwiami i wysiadła z samochodu. Sam podszedł do uchylonego bagażnika. — Chcesz zabrać którąś z toreb? — Pytanie należało do jednych z retorycznych, spytał z grzeczności, zanim wyciągnął wszystko na ziemię i zamknął samochód kluczykiem.
Kupił wszystko co Anderson lubiła, chociaż osobiście nie chciał się jej przymilić. Nie sądził, że zakupy zrobione pod nią sprawią, że przestanie się dąsać za uprowadzenie.


Diane Anderson

nothing beats a jet2 holiday

: czw sie 21, 2025 9:27 pm
autor: Diane Anderson
Nie powiedziała bo i nie wykupiła, miała dopiero w planach. Gdyby już wykupiła i wtedy ją porwał to by dopiero było. Na pewno odezwałaby się w tym aucie, zamiast pisać wściekle smsy i planować jak się na nim zemścić.
A gdy w końcu ją wypuścił spojrzała na domek i powstrzymała się ostatkiem siły woli od trzaśnięcia drzwiami samochodu, bo nie chciała go uszkodzić (w końcu planowała nim wrócić…).
Nie dała się ani zagadać, wściekła, że ją tak uprowadził, ani tym bardziej nie zamierzała mu pomagać z żadną z toreb, chociaż bardzo ją korciło żeby zerknąć czy przynajmniej się porządnie przygotował. Czy zabrał coś dobrego i jakieś dresy, bo jak inaczej mieli przeżyć tutaj wieczór nad wodą wśród komarów?
Korciło, ale Diana była silniejsza. Dlatego po prostu zabrała swoją torebkę i od razu ruszyła do domku, czekając na werandzie aż Nathaniel upora się z bagażami i otworzy drzwi. Ona rzecz jasna nie miała przy sobie kluczy do domku, bo nigdy by jej do głowy nie przyszło że mąż, były, wpadnie na taki pomysł.
Upewniła się tylko, że zasięgu nie ma, ale nigdy go tu nie było. Poza numerami alarmowymi nic nie działało.
Mogłaby więc zadzwonić na policję. Mimo, że to oni byli policją.
A co to, nie brakuje patologii wśród takich?
Ale mimo wszystko nie chciała mu tego robić. Już zamierzała wszystko zrobić po swojemu.
Pierwsze spojrzenie na wnętrze domku przywitało ją - tak, jak się spodziewała - widokiem zakurzonej podłogi i panującego w powietrzu zaduchu. Musiała zdławić odruchową chęć zabrania się za sprzątanie, co na pewno by ją uspokoiło, ale zamiast tego odłożyła na uroczej, granatowej sofie swoją torebkę i ruszyła w stronę schowka, w którym doskonale pamiętała, że mieli hamak.
Zabrała go, razem z jakimś kocem i urażona nie obdarzając Nathaniela ani słowem ani spojrzeniem wyszła na zewnątrz, żeby zamontować hamak na drzewach przy brzegu.
Chciał, żeby wypoczywała, więc będzie wypoczywała.
Po prawdzie musiała się chociaż zdrzemnąć, skoro ją czekała jazda w nocy. Nie przyszło jej to łatwo bo nerwy buzowały w całym jej ciele i czuła, jak okropnie każdy mięsień się spina, mimo, że ułożyła się w hamaku swobodnie.
Żałowała, że nie łyknęła kilku tabletek na uspokojenie, które leżały w jej torbie, ale ostatecznie skupiając się na spokoju nad jeziorem i ciszy, którą ciężko uświadczyć w Toronto, a którą tak uwielbiała, udało jej się zasnąć.
I tak obudziła się pewnie po godzinie, półtorej może, ciężko stwierdzić, bo nie miała przy sobie zegarka, a niepotrzebny telefon zostawiła w torebce na sofie w domku.

Nathaniel Rourke