only on photographs would your kin look nice
: wt sie 12, 2025 9:54 pm
Życie Elsie od kilku lat płynęło według dobrze znanego jej schematu. Wstawała rano, przygotowywała się do kolejnego długiego dyżuru, wracała do domu, do odgrzewanej chińszczyzny sprzed dwóch dni i wycieńczona kładła się spać. Nie pozwalała sobie na zbyt wiele przestrzeni w swoim życiu, jakby w momencie, w którym jej spodnie nasiąknęły brunatną plamą i straciła tę małą istotę, straciła również siebie, Elsie. Tą, która potrafiła śmiać się zaraźliwie, zabawiać dowcipem i tańczyć boso w kuchni do wyświechtanej piosenki puszczonej w radio. Teraz w jej życiu była jedynie przestrzeń dla doktor Maynard.
Kark zesztywniał, odczuwając dwunastą godzinę dyżuru, kiedy stała w pokoju socjalnym z tekturowym kubkiem kawy w dłoni. Palce drugiej zaciskały się na zgięciu między szyją a barkiem, jakby chciała, chociaż częściowo rozluźnić napięcie. Chwila przerwy, moment na złapanie oddechu i upicia dwóch łyków kawy, która wciąż była przyjemnie ciepła. Myślami wracała do jednego ze swoich pacjentów. Starała się nie angażować emocjonalnie, ale coś w przejęciu, z jakim rodzice słuchali jej, gdy omawiali możliwe drogi leczenia ich synka, sprawiało, że nie potrafiła zachować tej profesjonalnej obojętności w stu procentach.
Wtedy do środka weszła pielęgniarka, która przyniosła jej zalecenia chirurg po wstępnym zbadaniu chłopca. Operacja. Przecież to niedorzeczne, wskaźniki dawały jeszcze pole manewru i szansę na wyprowadzenie pacjenta na prostą za pomocą antybiotyków, a rodzice wyraźnie zastrzegali, że chłopiec źle znosi narkozę i długo dochodzi po niej do siebie. Jednakże prawdziwa złość wkradła sie w jej żyły, gdy zobaczyła nazwisko lekarza, który miał wydawać opinię. Celia Maynard. Chyba los postanowił sobie z niej wyjątkowo okrutnie zakpić. - Dziękuję, Holly - zwróciła się jedynie w stronę pielęgniarki i duszkiem dopiła kawę, nie zważając na to, że jeszcze parzyła przełyk, po czym zbyt energicznie wyrzuciła kubek do śmietnika.
Z podobną energią przemierzała szpitalne korytarze, żeby na oddziale chirurgii dziecięcej odnaleźć swoją młodszą siostrę. - Czy ty zwariowałaś już do reszty? - żadnego cześć, żadnego co u ciebie, czy masz chwilę, za to ostre jak brzytwa pytanie i równie harde spojrzenie nieco zmęczonych oczu. - Ta operacja nie jest konieczna i doskonale o tym wiesz. Rodzice chcą jej uniknąć i możemy spróbować oszczędzić dziecku narkozy - chociaż najwyraźniej nie wiedziała, skoro wydała zalecenie wykonania zabiegu. - Ja rozumiem, że ciężko jest sobie odpuścić okazję do krojenia i może chcesz się popisać przed przełożonym, ale nie kosztem komfortu mojego pacjenta i jego rodziców - prawdopodobnie wypluwała teraz oskarżenia bez pokrycia, bazując na stereotypach krążących o chirurgach w medycznym środowisku, jakoby ci nie mogli odmówić sobie szansy na operację. A podciąganie negatywnych cech pod nazwisko siostry przychodziło jej niezwykle łatwo.
Celia Maynard
Kark zesztywniał, odczuwając dwunastą godzinę dyżuru, kiedy stała w pokoju socjalnym z tekturowym kubkiem kawy w dłoni. Palce drugiej zaciskały się na zgięciu między szyją a barkiem, jakby chciała, chociaż częściowo rozluźnić napięcie. Chwila przerwy, moment na złapanie oddechu i upicia dwóch łyków kawy, która wciąż była przyjemnie ciepła. Myślami wracała do jednego ze swoich pacjentów. Starała się nie angażować emocjonalnie, ale coś w przejęciu, z jakim rodzice słuchali jej, gdy omawiali możliwe drogi leczenia ich synka, sprawiało, że nie potrafiła zachować tej profesjonalnej obojętności w stu procentach.
Wtedy do środka weszła pielęgniarka, która przyniosła jej zalecenia chirurg po wstępnym zbadaniu chłopca. Operacja. Przecież to niedorzeczne, wskaźniki dawały jeszcze pole manewru i szansę na wyprowadzenie pacjenta na prostą za pomocą antybiotyków, a rodzice wyraźnie zastrzegali, że chłopiec źle znosi narkozę i długo dochodzi po niej do siebie. Jednakże prawdziwa złość wkradła sie w jej żyły, gdy zobaczyła nazwisko lekarza, który miał wydawać opinię. Celia Maynard. Chyba los postanowił sobie z niej wyjątkowo okrutnie zakpić. - Dziękuję, Holly - zwróciła się jedynie w stronę pielęgniarki i duszkiem dopiła kawę, nie zważając na to, że jeszcze parzyła przełyk, po czym zbyt energicznie wyrzuciła kubek do śmietnika.
Z podobną energią przemierzała szpitalne korytarze, żeby na oddziale chirurgii dziecięcej odnaleźć swoją młodszą siostrę. - Czy ty zwariowałaś już do reszty? - żadnego cześć, żadnego co u ciebie, czy masz chwilę, za to ostre jak brzytwa pytanie i równie harde spojrzenie nieco zmęczonych oczu. - Ta operacja nie jest konieczna i doskonale o tym wiesz. Rodzice chcą jej uniknąć i możemy spróbować oszczędzić dziecku narkozy - chociaż najwyraźniej nie wiedziała, skoro wydała zalecenie wykonania zabiegu. - Ja rozumiem, że ciężko jest sobie odpuścić okazję do krojenia i może chcesz się popisać przed przełożonym, ale nie kosztem komfortu mojego pacjenta i jego rodziców - prawdopodobnie wypluwała teraz oskarżenia bez pokrycia, bazując na stereotypach krążących o chirurgach w medycznym środowisku, jakoby ci nie mogli odmówić sobie szansy na operację. A podciąganie negatywnych cech pod nazwisko siostry przychodziło jej niezwykle łatwo.
Celia Maynard