kitchen of flying daggers
: pn sie 18, 2025 11:26 pm
Dzisiaj była Louise - Louie Anderson ten wewnętrzny żart będzie ją trzymał przez cały wieczór, a ten się zapowiadał na długi. Wzięła zastępstwo za dobrą koleżankę, której w ostatniej chwili coś wyskoczyło, a Lou w ostatniej chwili zazwyczaj wyskakiwali faceci, kiedyś nie było miesiąca by Midge nie brała za nią jakieś dodatkowe zlecenie na obsługę, dzięki temu jakoś tamta nie trafiała na czarną listę pracowników. Było tak późno, że nawet już czasu nie było odkręcać, że będzie ktoś inny na jej miejsce, więc miała identyfikator z jej imieniem, kierownik sali uznał, że nie ma na to głowy tak długo, jak potrafi podawać z zasadami, nie rozlewa drinków i nie wchodzi w interakcję z gośćmi poza przyjęciem zamówienia
Dawno nie miała obsługi na takim eleganckim evencie, bo dawno w ogóle nie brała innych fuch, niż pieczenie tortów i ciastek okolicznościowych. Na takich imprezach były pewne reguły - dyskretny makijaż, włosy gładko upięte w kok, najlepiej żadnej biżuterii, na pewno nie dużej i krótkie paznokcie. Zleceniobiorcy chodzili po stałej obsłudze, łatwiej było załapać sposób pracy, układ, żeby wszystko było sprawniej. Midge kończyła stolik mężczyzn w tym wieku, w którym ich młodsze żony można było wziąć za ich córki, one wymieniły się spojrzeniami, które znaczenie tylko one znały, a oni mówili po włosku uznając, że to bezpieczny kanał komunikacji. Midge doskonale udawała ignorancję, choć była przekonana, że mówiła z lepszym akcentem od nich, a ich partnerki również udawały brak zrozumienia, takie rzeczy się łapie po kilku latach obserwacji ludzi. Wracała z brudnymi talerzami na kuchnię, gdy patissier ją prawie wciągnął do kuchni, znaczy zawołał ją, hierarcha była jasna, ale skrzywiła się, bo wydawka nie miesza się z kuchnią, ale cukiernik miał chyba trudne chwile w chaosie, bo dał jej do mieszania lukier, fakt, że trudno to popsuć, a sam zabrał się za wyrabianie makaronu, gdzieś powinien mieć z co najmniej dwóch pomocników do swojej roboty na tyle osób. Może nie tylko Louise-Louise coś wyskoczyło tego wieczora. Westchnęła i zaczęła ozdobiła monoporcje jadalnymi płatkami kwiatów na ten lukier, widziała już gotowe desery, nie była to fizyka kwantowa, poza tym im szybciej się uwinie, tym szybciej się ulotni. Tym bardziej, że coś się działo w sekcji sosów i mięs, i najwyraźniej zanosiło się na niezłą burdę, choć może pęknąć to na koniec zmiany, oby już wtedy siedziała w uberze do domu.
ernest salvatore
Dawno nie miała obsługi na takim eleganckim evencie, bo dawno w ogóle nie brała innych fuch, niż pieczenie tortów i ciastek okolicznościowych. Na takich imprezach były pewne reguły - dyskretny makijaż, włosy gładko upięte w kok, najlepiej żadnej biżuterii, na pewno nie dużej i krótkie paznokcie. Zleceniobiorcy chodzili po stałej obsłudze, łatwiej było załapać sposób pracy, układ, żeby wszystko było sprawniej. Midge kończyła stolik mężczyzn w tym wieku, w którym ich młodsze żony można było wziąć za ich córki, one wymieniły się spojrzeniami, które znaczenie tylko one znały, a oni mówili po włosku uznając, że to bezpieczny kanał komunikacji. Midge doskonale udawała ignorancję, choć była przekonana, że mówiła z lepszym akcentem od nich, a ich partnerki również udawały brak zrozumienia, takie rzeczy się łapie po kilku latach obserwacji ludzi. Wracała z brudnymi talerzami na kuchnię, gdy patissier ją prawie wciągnął do kuchni, znaczy zawołał ją, hierarcha była jasna, ale skrzywiła się, bo wydawka nie miesza się z kuchnią, ale cukiernik miał chyba trudne chwile w chaosie, bo dał jej do mieszania lukier, fakt, że trudno to popsuć, a sam zabrał się za wyrabianie makaronu, gdzieś powinien mieć z co najmniej dwóch pomocników do swojej roboty na tyle osób. Może nie tylko Louise-Louise coś wyskoczyło tego wieczora. Westchnęła i zaczęła ozdobiła monoporcje jadalnymi płatkami kwiatów na ten lukier, widziała już gotowe desery, nie była to fizyka kwantowa, poza tym im szybciej się uwinie, tym szybciej się ulotni. Tym bardziej, że coś się działo w sekcji sosów i mięs, i najwyraźniej zanosiło się na niezłą burdę, choć może pęknąć to na koniec zmiany, oby już wtedy siedziała w uberze do domu.
ernest salvatore