Strona 1 z 2

Dog Day

: czw sie 21, 2025 2:21 pm
autor: Claire Price
Lucky Martino

Nie ma to jak wolne popołudnie.
Kolejne spotkanie z Lucky, tym razem ze zdecydowanie mniejszą ilością procentów. Claire po ostatnim alkoholizowaniu się skręciła kostkę. Niezbyt dobrze poruszała się, więc wynajęła przyjaciółkę na wspólny spacer z psem. Wszystko wydawało się być proste. Wzięła ze sobą psa, kocyk oraz kosz piknikowy, by mogły chłonąć ostatnie dni lata, które im pozostały. Nic innego nie wydawało się być aż tak proste. Wystarczyło tylko przymknąć powieki, by poczuć ciepłe promienie słońca. Nagrzewały porządnie, a w nich spędzanie czasu ze zwierzakiem wydawało się być odpowiednie. Tak zaczęły stacjonować sobie przy spokojniejszym miejscu w parku.
— No to Lucky, rzuć piłeczką — kundelek wesoło merdał ogonkiem na jedną i drugą, wyczekując zabawy. Był pieskiem odwołalnym. Price była w stanie całkowicie mu zaufać, dopóki nie trafiła na jedną przeszkodę. Był nią kot, ale raczej nikogo w okolicy nie było. Tylko one dwie i cały wielki park. Mogły korzystać w spokoju, osłonięte drzewami od tłocznych ulic Toronto. Wcisnęła piłkę finalnie do dłoni przyjaciółki, uśmiechając się przy tym szeroko. — Churro, lecisz skarbie — zaśmiała się, rzucając smaczka odrobinę dalej. Po chwili piesek zaczął dopominać się o jeszcze większą uwagę. Zaczął lizać Martino po nogach, by w końcu mógł pobawić się z psim dzieckiem, z przyjaciółką. Ostatnie dni wydawały się jej nie rozpieszczać. Chociaż może jedna sprawa wydawała się jeszcze dla niej ważna. Dawno nie widziała się z Laurentinem. W pewnym zamyśleniu spędzała te kilka minut. Zaczęła się poważnie zastanawiać, co się działo u mężczyzny od ich wspólnego wyjazdu na camping.
— Lucky... to kot! — rzuciła szeptem, pokazując go przyjaciółce palcem. W środku już zaczęła obawiać wielkiego Churro'sowego najazdu na kicię.

Dog Day

: pn sie 25, 2025 11:42 pm
autor: Lucky Martino
Nie mogłaby odmówić pomocy przyjaciółce, której noga odmawiała posłuszeństwa, a już tym bardziej, gdy w pakiecie pojawiło się spędzenie czasu zarówno z kumpelą, jak i jej sympatycznym psiakiem. Lucky nie trzeba było prosić dwa razy, przybiegłaby nawet w środku nocy... no, może niekoniecznie w środku nocy, bo szanowała swój sen, jednak motywacji do działania jej nie brakowało. W końcu było też piękne lato, sezon wakacji pełen słońca i żal byłoby siedzieć w domu. Każda okazja była dobra, żeby spędzić nieco czasu na świeżym powietrzu.
Kiedy już zajęły miejsce w parku, wyciągnęła nogi na kocyku i wystawiła twarz do nieba, ciesząc się przez chwilę promieniami ciepła na skórze. O wiele bardziej podobało jej się takie otoczenie niż choćby plaża, zazwyczaj pełna ludzi, bawiących się głośno dzieciaków, piachu włażącego wszędzie, nawołujących co chwila sprzedawców lodów... tym bardziej, że skoro i tak nie lubiła się z wodą, to szum morza cieszył ją tylko połowicznie. Na pewno nie marzyła o dalekich wyjazdach na wybrzeże, a i przecież pobliskie jeziora traciły ten urok. W parku miała wszystko, czego potrzebowała: naturę, spokój i doborowe towarzystwo.
A przyniesiesz? — Wyszczerzyła się do Claire, tak jakby to ona miała biegać za piłeczką, nie energiczny kundelek. Wzięła jednak zabawkę z ręki przyjaciółki i wyciągnęła przed siebie, żeby przygotować psiaka do zadania, pozwoliła mu obwąchać przedmiot, po czym rzuciła niezbyt daleko, na próbę. Nie chciała ryzykować, że pupil zniknie im z oczu, nawet jeśli Claire zdawała się nie stresować puszczaniem zwierzaka luzem. Lucky nie potrafiła mieć takiego zaufania do Churro, a już tym bardziej do otoczenia.
Skoro jednak czworonożny przyjaciel domagał się zabawy, to nie była w stanie mu odmówić. Raz za razem rzucała piłeczkę coraz dalej i w różnych kierunkach, nagradzając psinę głaskaniem i pojedynczymi smaczkami za każdym razem, kiedy wracał. Zbierała się właśnie do naprawdę potężnego rzutu, kiedy dobiegł ją głos towarzyszki.
... to kot.
Co? — Odwróciła się w kierunku kumpeli, ale odruch zrobił swoje i ręka wykonała ruch, wypuszczając piłkę hen, daleko ku drugiemu brzegowi rozległego trawnika. Gdy tylko zorientowała się, że zabawka opuściła jej dłoń, przyklęła siarczyście pod nosem i zaczęła się rozglądać gorączkowo.
Gdzie? — Skoro gdzieś w pobliżu był kot, to należało mieć na uwadze obydwa zwierzaki i w miarę możliwości zneutralizować zagrożenie zawczasu. O ile tylko było to jeszcze możliwe...

Claire Price

Dog Day

: wt sie 26, 2025 10:16 am
autor: Claire Price
Lucky Martino

Spędzanie czasu z przyjaciółką przychodziło jej naturalnie. Nigdy bardziej się nad tym nie zastanawiała. Brała życie takim, jakie było. Niby spuchnięta kostka w przedziwnym ubraniu nie była zbyt dobrym znakiem, a jednak gdy była przy niej Martino, czuła się wolna. Cokolwiek miałoby się dziać, nawet gdyby kundelek by im uciekł, mogła na nią liczyć. Tylko to się liczyło dla Price. Ta lekkość we wspólnym spędzaniu czasu razem, której nikt nie był w stanie im odebrać.
— Nie żartuj sobie ze mnie — powiedziała z grobową miną. Wyglądała tak, jakby właśnie planowała morderstwo na własnej przyjaciółce — ty okrutna szmaciuro, jak tak możesz mówić jak cierpię — rzuciła, ciągnąć ją za ramię. Zgrywała się, chociaż bawiło ją to niesamowicie. Ich życia zawsze były ze sobą splątane. Sama bawiłaby się w granie głupka, gdyby coś niezbyt poważnego, stało się jej przyjaciółce — jeszcze się przez Ciebie popłaczę — rzuciła, wywalając dolną wargę ku dołowi. Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Zamiast tego roześmiała się głośno, kiedy przyjaciółka zgarnęła od niej piłkę.
Ta gra aktorska Claire cały czas była w ich przyjaźni. Raz udawała płacz, a drugi raz próbowała poderwać przyjaciółkę.
— Tam... — pokazała palcem tego czarnego szaleńca, który krążył dookoła nich — może go nie zauważy... — mruknęła błagalnie Claire, ale zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. Pies od razu ruszył, kiedy tylko powiedziała to magiczne słowo. Jakby je podsłuchiwał i reagował tylko na to.
— CHURRO NIE! — a kundel niemalże od razu popędził za kocurem, znikając za drzewami w parku. Teraz to dopiero będą miały obie misję. Wojna kotów z psem nigdy się nie zakończy, a dwie dzielne wojowniczki będą musiały zmierzyć się z jej skutkami.

Dog Day

: wt sie 26, 2025 12:56 pm
autor: Lucky Martino
Była przyzwyczajona do tych aktorskich zagrywek Price i nigdy się o nie nie gniewała, a raczej przyjmowała całe show, żeby móc się potem odgryźć. Teraz również udała szok i niedowierzanie, jakby naprawdę przeraziła się perspektywą dotkliwego zranienia przyjaciółki... tylko po to, żeby w moment później wykrzywić wargi w zawadiackim uśmiechu i pokazać jej język. Może i nie była adeptką sceny, ale też potrafiła udawać co nieco, szczególnie gdy przychodziło do takich niewinnych, koleżeńskich wygłupów.
Bawiła się doskonale z piłeczką i psiakiem, dopóki wiadomość o przechodzącym gdzieś w pobliżu kocie nie położyła się cieniem na ich małym pikniku. Gdyby tylko miała odrobinę lepszy refleks, to od razu ściągnęłaby kundelka do siebie kiedy przynosił zabawkę i mogłaby go przytrzymać aż do czasu, kiedy zagrożenie minie. Tymczasem piłka poszybowała hen, daleko, a wzrok Lucky zaczął nerwowo krążyć od kierunku, w którym odbiegł Churro a okolicą, w które potencjalnie mogło objawić się kocisko. Przez ten ułamek sekundy miała jeszcze nadzieję na to, że zdoła opanować sytuację, że może zwierzaki nie dostrzegą się nawzajem i każde pójdzie w swoją stronę, jak gdyby nigdy nic.
To by jednak było za dużo szczęścia. Ledwie Claire wskazała właściwy kierunek i oczy Martino powędrowały w stronę czarnego kocura, stało się jasne, że konfrontacja nastąpi natychmiast. Zjeżona sierść już wskazywała, że pies został zauważony, a w jedno mgnienie oka później kundelek wypuścił piłeczkę i śmignął w kierunku drugiego czworonoga.
Churro, wracaj! — Zerwała się natychmiast na nogi, a chociaż z początku trochę pociemniało jej przed oczami na tak szybką zmianę pozycji, rzuciła się na wpół ślepo za dźwiękami pościgu. Nawet nie wiedziała, czy jest w stanie dogonić zwierzaki, ale przecież nie mogła tylko siedzieć i patrzeć, jak ganiają się dookoła. Wyminęła zygzakiem kilka drzew i rzuciła się pędem za kępę krzewów, dokąd zakręcili uciekinierzy, mając nadzieję że zdoła w którymś momencie odciąć im drogę i złapać niesfornego psiaka.

Claire Price

Dog Day

: wt sie 26, 2025 9:27 pm
autor: Claire Price
Lucky Martino

Oglądała z wielkimi oczami cały też pościg za zwierzęciem. Usta delikatnie się jej otworzyły. Oglądała z przejęciem rozgrywającą się przed nią scenę. Czuła się jak w kinie na najlepszym kinie akcji, które jak dotąd widziała. Wędrowała wzrokiem wpierw na jedną, później na drugą stronę z dziwną fascynacją w oczach. Dawno nie widziała tutaj takiego piekła. Głowa mimowolnie jej wędrowała z jednej, na drugą stronę. Pierwszy raz czuła tak wielką ekscytację. Może Martino mogłaby zostać kaskaderką?
Finalnie zerwała się z miejsca, krzywiąc się na ból. Znikający pies za krzakami wymagał bardzo poważnej interwencji w jej wykonaniu. Musiała biec, by móc pomóc w jego złapaniu. Było coś, co bardziej ją przekonywało od bólu, a było to życie ukochanego Churrosa. Dałaby się za niego pokroić, wzięłaby największy kredyt, byle móc ocalić jego życie. Teraz czuła się winna. Mogła pozostawić mu dłuższą linkę, by łatwiej dało się go złapać.
Była najgorszą właścicielką psów, jaką tylko znała.
Chociaż kota bardziej przeklinała w głowie.
— BIEGNĘ LUCKY! — rzuciła, finalnie wstając i kuśtykając w stronę Martino — ALBO JEDNAK IDĘ POWOLI — dorzuciła, idąc w stronę przyjaciółki, ale nerwy zaczęły brać nad nią górę. Widziała Churro pod autem. Złapanego przez jakiegoś debila. Wykopanego przez dzieciaki. Musiały go znaleźć. Mimowolnie Price pociągnęła kilka razy nosem. Zaczęła tęsknić za tą głupią, kulką szczęścia. Nikt nie wprowadzał do jej życia takiego spokoju jak on. Chciała móc wypłakać się w jego sierść, trzymając go mocno. Te czarne obrazy za mocno przyćmiły jej rzeczywistość.
— CHURRO WRÓĆ DO MAMY! — krzyknęła łamiącym już głosem. Bała się, że już nigdy go nie zobaczy. Może minutę trwała jej rozpacz, zanim wróciła się poważnym tonem w stronę przyjaciółki — Lucky, co ja mam teraz zrobić... — wydukała z siebie przerażonym tonem, spoglądając na Martino. Poszukiwała w niej racjonalnych wyborów, czego co pomoże jej ogarnąć własne zachowanie.

Dog Day

: wt sie 26, 2025 10:34 pm
autor: Lucky Martino
Przebiegła dobry kawałek za oboma zwierzakami, nieomal zakręcając pętlę z powrotem do miejsca gdzie rozłożyły obóz, jednak pościg znowu zmienił kierunek. zwolniła na moment, chociaż się nie zatrzymała, cały czas śledząc uważnie biegające czworonogi. Gdyby miała cały czas biec za nimi sprintem, z pewnością padłaby po kilku minutach. Była szybka i dość sprawna, ale nie sądziła, by dała radę wygrać z energicznymi futrzakami.
Zdążyła za to zauważyć wysiłki Claire i posłać jej wyjątkowo twarde jak na siebie spojrzenie.
Siedź! — poleciła natychmiast. Tego by jeszcze tylko brakowało, żeby sobie dziołcha uszkodziła dopiero co poskładaną nogę! Niestety w tym momencie, w którym skierowała uwagę na przyjaciółkę, pies i kot zniknęły jej z oczu. Mruknęła coś, sfrustrowana, ale zaraz wygładziła nieco swoją minę i wróciła do kocyka, łapiąc Price za ramiona i kierując z powrotem tam, gdzie powinna być.
Spokojnie, kochana, przede wszystkim zachowaj spokój. — ton Lucky złagodniał, mimo że oczywiście martwiła się o los kundelka i o to, by nie uciekł zbyt daleko w pogoni za kotem. Musiała jednak zająć się zarówno czworonogiem jak i właścicielką, jako jedyny człowiek na chodzie.
Masz jeszcze trochę tych smaczków? — zapytała, tworząc w głowie plan działania. — Daj mi część, pójdę szukać i spróbuję zwabić Churro do siebie. Ty zostań tutaj, na wypadek gdyby sam wrócił. Jasne? Bez paniki, damy radę — uspokoiła jeszcze raz, starając się brzmieć jak najbardziej kojąco. Nie było to łatwe po tym pościgu, szczególnie że nie miała nie wiadomo ile czasu na uporządkowanie własnych emocji, ale też nie mogła zwlekać z wznowieniem poszukiwań. Zabrała trochę psich przysmaków na zanętę i już marszem, choć bardzo żwawym, udała się w kierunku gdzie wcześniej, jak się jej wydawało, umknęły zwierzaki. Miała oczy i uszy otwarte na jakiekolwiek oznaki pościgu, a także na przypadkowych przechodniów, których mogłaby poprosić o pomoc. w końcu im więcej par oczu i rąk, tym wyższe prawdopodobieństwo sukcesu.

Claire Price

Dog Day

: śr sie 27, 2025 9:22 am
autor: Claire Price
Lucky Martino

Ze starannością próbowała dotrzeć do przyjaciółki, w jakikolwiek sposób za nią nadążyć. Byle dojechać do upragnionej linii, byle móc finalnie złapać ukochanego psiaka. Tylko gdy ból rozpiera twoją nogę, każdy krok wydaje się być najgorszą możliwą karą, która Cię spotkała. Claire po kilku krokach zdążyła się już cała spocić. Nie była gotowa na następne kroki, a słowa przyjaciółki ścięły ją z nóg. Może nie dosłownie, tym razem nie upadła. Zwyczajnie przeszła kawałek dalej z powrotem na kocyk z miną obrażonego dzieciaka. Chciała móc działać dalej, chciała... pójść dalej.
— Dobrze — mruknęła z widocznym niezadowoleniem na twarzy. Usiadła wielce obrażona z powrotem na kocyku, zakładając rękę na rękę. Powinna pomagać w kocyku. Dla Churro mogłaby mieć popsutą nogę. Mogłaby dla niego działać tak, jakby jutra miało nie być. Był członkiem rodziny, a rodzinę się przede wszystkim chroni.
— Jak mam zachować spokój, jak może znaleźć się za białym mostem? — spytała, unosząc wzrok pełen determinacji. Claire miała w sobie dwa wilki. Jeden chciał biec za psem mimo bólu, a drugi szukał w jej przyjaciółce racji. Chciała móc wziąć udział w tym pościgu. Była właścicielem psa. Wiadomo, że na nią będzie reagował niż na innych. Nawet jeśli Martino była częstym gościem w rodzinnym domu, a sama mianowała ją najlepszą ciocią.
— Mam pełne paczki smaczków! — zawołała od razu, pokazując trzy opakowania, które ze sobą zabrała. Wiadomo, różnorodność była bardzo ważna, gdy chciało zmotywować się psiaka do posłuszeństwa. Niektóre rzeczy działały lepiej niż jej słowa. — mam też zabawki i gwizdek. Wszystko, co powinnam mieć w razie ewentualnej ucieczki — i zaczęła wyjmować najważniejsze rzeczy psiaka. Jej torebka przypominała tę Hermiony. Cały czas wypakowywała z niej nowe rzeczy bez żadnej przerwy — dobrze, będę krzyczała... Może wróci — kiwnęła głową z przekonaniem. Plan wydawał się dobry, ale za to ona zaczęła czuć się bezużytecznie.

Dog Day

: pt sie 29, 2025 9:06 pm
autor: Lucky Martino
Naprawdę doceniała staranie przyjaciółki, która ewidentnie nie zamierzała pozostać bierna wobec tej małej tragedii, z tym że na razie ryzykowała więcej strat niż korzyści. Kuśtykanie na uszkodzonej nodze i tak byłoby o wiele za wolne, by dogonić uciekiniera, a mogła sobie jeszcze zrobić krzywdę i uziemić się na jeszcze dłużej. Wtedy Lucky miałaby na głowie nie tylko odzyskanie psa, ale też doholowanie właścicielki do odpowiedniej instytucji medycznej. Za dużo na raz! Poza tym, nie mogły tak po prostu zostawić pikniku bez nadzoru, nawet jeśli gotowe byłyby porzucić wszystkie rzeczy. Nigdy nie wiadomo, może kiedy Churro znudzi się pościgiem, to będzie chciał wrócić do znanego punktu z ulubionymi ludźmi... i gdyby nikogo tam nie było, to co? Martino nie była niestety ekspertem od behawioryzmu, więc układała ten plan trochę na czuja; nadal jednak wydawało jej się, że ktoś musi zostać na miejscu i czuwać.
Wiem Claire, wiem — uspokoiła po raz kolejny. Musiała zostawić koleżankę na kocyku, ale nie chciała jej opuszczać w stanie kompletnego psychicznego dołka. Już wystarczyło, że martwiła się o swojego pupila, nie trzeba było do tego dokładać jeszcze nerwów między ludźmi. Chciała pomóc, a nie pogarszać sprawę!
Zrobię co mogę, żeby go znaleźć. Jeśli wróci, albo gdybyś potrzebowała żebym ja wróciła, to wołaj albo dzwoń, okej? — ustaliła jeszcze, zabierając z zapasów Claire garść psich przysmaków. Wpakowała je do kieszeni — trudno, wypierze się — do drugiej władowała telefon żeby pozostać w kontakcie z przyjaciółką, po czym odmaszerowała żwawo w kierunku, w którym wcześniej umknęły jej zwierzaki.
Miała oczy i uszy cały czas otwarte, rozglądając się żywo za każdym ruchem, jaki tylko wyłapywała w zasięgu wzroku. Trafiło się niestety sporo fałszywych alarmów, ale nie mogła lekceważyć żadnej poszlaki. Może gdyby była detektywem pokroju Sherlocka Holmesa, to zbadałaby połamane gałęzie na krzewach i wydeptaną trawę, kierunek wiatru i pH wody w kałuży, co na pewno pozwoliłoby z całą pewnością odgadnąć miejsce przebywania czworonoga. Niestety, mogła polegać tylko na swoich własnych zmysłach oraz szczerej nadziei, że psiakowi znudziło się już ściganie napotkanego przypadkiem kota.
Wołała kilkakrotnie, jednak bez odzewu. Zdążyła nawet zapytać kilka przechodzących osób, czy nie widzieli tego rozbrykanego kundelka gdzieś w okolicy, jednak nawet to nie dało wiele. Parę osób owszem, zwróciło uwagę na szalony pościg, jednak było to już chwilę wcześniej. Podziękowała i szła dalej, dopóki sama nieomal nie zaczęła tracić ducha. Wszystko do momentu, w którym daleko, na końcu ścieżki, dostrzegła znajomo wyglądający kształt. Zawołała psa, jednak ten właśnie postanowił skręcić w inną alejkę. Rzuciła się więc pędem po raz kolejny, przeklinając w myślach że do tamtego rozdroża miała tak daleko.

Claire Price

Dog Day

: ndz sie 31, 2025 9:10 pm
autor: Claire Price
Lucky Martino

Była największym przegrywem tego wątku.
Nie dość, że pies jej uciekł. Nie dość, że miała skręconą kostkę. To teraz siedziała cała obrażona i spanikowana na kocyku. Wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować myśli. Musiała się jakoś trzymać. Może powinna wyciągnąć telefon i zacząć wstawiać ogłoszenia? Zawsze była możliwość, że ktoś okaże się na tyle dobrą osobą, by go złapać, zawieźć do schroniska. Myśli pędziły jej dość szybko, gdy zastanawiała się, co w zasadzie powinna zrobić. Finalnie wzięła głęboki oddech, próbując uporządkować sobie wszystko, co chodziło jej po głowie.
— Tak, jest kapitanie — zasalutowała Claire. Próbując, powstrzymać swoje łzy. Kilka razy przetarła sobie twarz rękoma, by wytrzeć łzy. Skoro została sama, miała zamiar spożytkować ten czas.
Wyglądała niczym obracająca się surykatka, oczekująca na zobaczenie własnego psa. W między czasie dodała się na grupach osiedlowych, by zamieścić ogłoszenie w sprawie psa. Ba, zadzwoniła do schroniska, by mieć pewność powiadomienia jej w razie znalezienia zwierzaka przez kogoś obcego.
Mogło nie być to najlepsze posunięcie z jej strony. Po całej akcji będzie miała pełno różnych powiadomień. Teraz liczył się jedynie Churro. Oprócz troski i lęku o zobaczenie przejechanego psa, zaczęła sobie wyrzucać, jaka z niej okropna właścicielka. Mogła założyć mu linkę treningową. Kupić lepsze szelki, fajniejsze smaczki, albo kupić lokalizator! Miała tyle możliwości, które mogła wykorzystać, a żadnej z nich nie skorzystała.
Nie powinna być psią mamą. Jak miała się nie rozklejać, nie wiedząc, co się dzieje z psem? Zaczęła powoli trząść się ze stresu, aż wysłała Lucky SMS'a. Widziałaś go? Słyszałaś coś? Musiała dowiedzieć się czegokolwiek. Siedzenie w niepewności powodowało u niej mentalną, powolną śmierć.

Dog Day

: wt wrz 09, 2025 9:19 pm
autor: Lucky Martino
Z różnych prac dorywczych, jakie już w życiu rozważała, właśnie permanentnie wykreśliła usługi wyprowadzania cudzych psów. Nigdy nie dałaby się przekonać na przyjęcie odpowiedzialności za cudzego pupila, nie po tym, co właśnie dzisiaj przeżyła — a przecież przygoda wcale jeszcze nie dobiegła końca. Tyle jednak wystarczyło Lucky, by podjąć głębokie i twarde postanowienie, żadnego zajmowania się zwierzętami, nigdy, choćby miała przymierać głodem. Nigdy nie chciała przeżywać takiego stresu o bezbronnego czworonoga ani oglądać takiego stresu i bólu, jakie jeszcze przed chwilą widziała na twarzy Claire. Może i przeżywała to trochę bardziej ze względu na przyjaciółkę, ale nawet obcym ludziom nie życzyłaby takich paskudnych chwil.
Dlatego też kiedy w końcu zaginiony psiak znalazł się w zasięgu wzroku, zyskała nowej energii. Chyba jeszcze nigdy nie biegła tak szybko, ani na wuefie w szkole gdy zaliczali sprint, ani gdy w osiedlowym sklepie weszła promocja na lizaki trzy w cenie jednego, ani nawet tego jednego razu, gdy babcia zagroziła jej ciosem z wałka za ukradnięcie stygnącego na oknie ciasta (było warto). Teraz rzuciła się sprintem w kierunku zakrętu, za którym zniknął pies i modliła się tylko, by nogi jakoś ją poniosły po nierównej ścieżce, bo nie pilnowała w ogóle gdzie stawia kroki. Skupiła się wyłącznie na tym, by odnaleźć zwierzaka i go dogonić, przez moment zdjęta strachem, że straciwszy go teraz z oczu, na dobre pogrzebała swoje szanse. Najstraszniejszą chwilą była ta, zanim dopadła do rozstajów i rozejrzała się gorączkowo, a na jednej ze ścieżek dreptał spokojnie znajomy kundelek.
Churro! — zawołała, ledwie pamiętając o tym, żeby nie zabrzmieć zbyt desperacko czy karcąco,. W końcu chciała zachęcić psiaka do tego, by do niej podszedł, a nie wystraszyć. Pospiesznie wyciągnęła na dłoni jeden ze zgarniętych wcześniej przysmaków.
No chodź kochany, pani na ciebie czeka — dodała już o wiele łagodniej, przykucnąwszy nieznacznie, kiedy piesek zaczął wyglądać na zainteresowanego. Zamarła w bezruchu i czekała, aż w końcu pupil podszedł do niej i poczęstował smaczkiem. Wtedy dopiero odetchnęła z ulgą, wygłaskała łobuza z czułością i wzięła na ręce.
Nie zamierzała ryzykować, że znowu gdzieś zwieje.
Co prawda kosztowało ją trochę wysiłku, żeby w takiej sytuacji jeszcze wygrzebać z kieszeni telefon i odpisać do Claire zwięzłe mam go, ale zależało jej, żeby od razu ukrócić przyjaciółce stresu. Dopiero po kilku minutach doczłapała wraz z psiakiem z powrotem na trawnik, gdzie dziewczęta uprzednio rozłożyły obóz, a niesfornego czworonoga wypuściła z objęć dopiero prosto na piknikowy kocyk.
Pani zamawiała pieska? — Wyszczerzyła się wesoło, choć z cieniem zmęczenia. Trochę się w końcu musiała nabiegać.

Claire Price