no corpses on the dance floor
: pt sie 22, 2025 11:57 am
Uczelniane spędy może nie były jakąś super rozrywką, ale można było spędzić trochę czasu z innymi studentami, często zobaczyć ich z tej lepszej, bardziej rozrywkowej strony. Pokazać się przed profesorami, a przede wszystkim za darmo zjeść coś dobrego i wypić drinka. Dzisiaj też stoły zdobiły różnego rodzaju przystawki, mini kanapeczki, mini deserki, mini koreczki i mini porcyjki. Na barze można było dostać drinka, dość słabego, ale za to kolorowego, takiego, żeby nie uderzał do głowy, ale wprowadzał imprezowy nastrój.
Imprezowy nastrój wprowadzały też kreacje, zupełnie inne niż te na uczelni, jedwabne sukienki do ziemi, czasami krótkie miniówki w stonowanych kolorach, garnitury i koszule. Nie tylko białe. Bo Lawrence na przykład postawił na kolorową, która ładnie kontrastowała z jego ciemnym, dopasowanym garniturem. Wyglądał elegancko, jak na niego bardzo. Chociaż jakby go postawili wśród innych studentów, którzy postawili na klasykę, to się wyróżniał, ale chyba o to mu chodziło.
Wypił jednego drinka, jakieś mohito. Porozmawiał z ludźmi z roku, oczywiście zapytali go, jak mu się pracuje z Cynthią, czy w ogóle ona go czegoś uczy, czy tylko wywala z sali. Nie to, że Lawrence się tym chwalił, po prostu musiał nie być jedyny. Trochę się skrzywił, bo jednak myślał, że ma u niej "specjalne względy", ale oczywiście odpowiadał, że dobrze. Nie dzielił się szczegółami, wystarczyło, Doktor Ward jest dobrą nauczycielką.
Przywitał się tez z kilkoma profesorami, w zasadzie zrobił to bardziej dla tego, że wypadało, a nie dla rozrywki. Ale trzeba mu przyznać, że Lawrence umiał rozmawiać z każdym i zjednać sobie każdego. Kilka żarcików, jakaś wymiana zdań na tematy bardziej medyczne, jakaś ładnie zakamuflowana pochwała i już wiedział, że go zapamiętają. Czuł, że już odbębnił swoje i nawet jakby Cynthia Ward rzeczywiście go wywaliła, to miał jeszcze inne opcje. Lubił mieć inne opcje.
A właśnie, ale gdzie jest Cynthia? Lawrence wiedział, że nie będzie na świeczniku, właściwie zastanawiał się, czy w ogóle przyjdzie, ale gdzieś mu się obiło o uszy, że miała odebrać jakąś nagrodę. Nagrodę dla Królowej Lodu może?
Musiała się pojawić.
Zobaczył ją przy barze, opartą o kontuar. Nie poznał jej od razu, bo jednak znacząco się różniła od tego jak widywali się na co dzień, w białych fartuchach.
Podszedł i oparł się o ladę obok niej.
- Mają tu Black Martini albo Vampiro? Bo nie wyobrażam sobie, że zamówisz Cosmo, Cynthio - uśmiechnął się zerkając na nią z ukosa.
W zasadzie chyba pierwszy raz spotkali się poza prosektorium. Więc Lawrence nie musiał być cicho, a przede wszystkim nie mogła go wyprosić.
Cynthia A. Ward