jezioro ma twój zapach i twój smak
: ndz sie 24, 2025 8:31 am
Ślizgał się po fragmentach rzeczywistości, mając niemały problem we wskazaniu poszczególnych elementów, które odgrywały bardziej kluczową rolę.
Pogubił się w kłamstwach, matactwach i naśladowaniu bogatego człowieka, którym bynajmniej nie był; bo jeśli Phoenix Whitlock miałby stworzyć raport finansowy, okazałoby się, że majątek można było policzyć w zaledwie parę sekund.
Nie miał pieniędzy, a praca, którą wykonywał, nie ułatwiała procesu bogacenia się; bycie sprzątaczem gwarantowało najniższą krajową, która bynajmniej nie gwarantowała życia na choćby przyzwoitym 一 w mniemaniu Phoenixa 一 poziomie.
Tylko jednego był pewien; tylko jedno 一 cielesność 一 pozwalało oderwać się od zmartwień, dlatego korzystał z niej często (może nawet za często), nie myśląc o tym, że mógł wpadać z uzależnienia w kolejne uzależnienie.
Tak oto spędzał dzisiejszy dzień z sąsiadem; uwielbiał lekkość ich relacji oraz fakt, że przy nim (pozornie) mógł być bardziej sobą. Bo przy Bowiem 一 w pewnym sensie 一 nie musiał niczego udawać; bo przy nim pozwalał sobie na opuszczenie wielu masek, które zakładał podczas kontaktów z innymi osobami.
Leżąc nago w ogromnym łóżku, odpoczywał po namiętnym uniesieniu; gdy jego oddech wrócił do normalności, postanowił odwrócić się do partnera. 一 A może coś zamówimy? 一 zaproponował, niepewnie unosząc kącik ust (z oczywistych względów zależało mu, by to Bowie zapłacił za zamówienie).
一 Może krewetki w tempurze? Albo to dobre sushi z knajpy na rogu? Nie pamiętam, jak się nazywali 一 debatował, nie mogąc zdecydować się na konkretne danie.
Zaznawszy jedzenia, którego nie byłoby mu dane spróbować, gdyby nie miał pieniędzy, przywykł do luksusu i gdy tylko miał taką okazję, próbował naciągać osoby z którymi spędzał czas na spędzanie jego zachcianek.
一 Albo wiem 一 zachichotał, zmieniając pozycję, by przylgnąć ciałem do młodszego kochanka. 一 Wylosujemy, co chcemy zamówić, ale spejcalnie zapomnimy o deserze, bo zjem ciebie 一 postanowił, parokrotnie muskając usta partnera.
Bowie Vance
Pogubił się w kłamstwach, matactwach i naśladowaniu bogatego człowieka, którym bynajmniej nie był; bo jeśli Phoenix Whitlock miałby stworzyć raport finansowy, okazałoby się, że majątek można było policzyć w zaledwie parę sekund.
Nie miał pieniędzy, a praca, którą wykonywał, nie ułatwiała procesu bogacenia się; bycie sprzątaczem gwarantowało najniższą krajową, która bynajmniej nie gwarantowała życia na choćby przyzwoitym 一 w mniemaniu Phoenixa 一 poziomie.
Tylko jednego był pewien; tylko jedno 一 cielesność 一 pozwalało oderwać się od zmartwień, dlatego korzystał z niej często (może nawet za często), nie myśląc o tym, że mógł wpadać z uzależnienia w kolejne uzależnienie.
Tak oto spędzał dzisiejszy dzień z sąsiadem; uwielbiał lekkość ich relacji oraz fakt, że przy nim (pozornie) mógł być bardziej sobą. Bo przy Bowiem 一 w pewnym sensie 一 nie musiał niczego udawać; bo przy nim pozwalał sobie na opuszczenie wielu masek, które zakładał podczas kontaktów z innymi osobami.
Leżąc nago w ogromnym łóżku, odpoczywał po namiętnym uniesieniu; gdy jego oddech wrócił do normalności, postanowił odwrócić się do partnera. 一 A może coś zamówimy? 一 zaproponował, niepewnie unosząc kącik ust (z oczywistych względów zależało mu, by to Bowie zapłacił za zamówienie).
一 Może krewetki w tempurze? Albo to dobre sushi z knajpy na rogu? Nie pamiętam, jak się nazywali 一 debatował, nie mogąc zdecydować się na konkretne danie.
Zaznawszy jedzenia, którego nie byłoby mu dane spróbować, gdyby nie miał pieniędzy, przywykł do luksusu i gdy tylko miał taką okazję, próbował naciągać osoby z którymi spędzał czas na spędzanie jego zachcianek.
一 Albo wiem 一 zachichotał, zmieniając pozycję, by przylgnąć ciałem do młodszego kochanka. 一 Wylosujemy, co chcemy zamówić, ale spejcalnie zapomnimy o deserze, bo zjem ciebie 一 postanowił, parokrotnie muskając usta partnera.
Bowie Vance