005
: ndz sie 24, 2025 6:09 pm
outfit
Lekko zaspana stałam w porcie razem z macochą, aby wejść na pokład. Przyleciałyśmy wczoraj wieczorem na miejsce, przenocowałyśmy jeszcze w hotelu, ale ja tak bardzo byłam podekscytowana, że nie mogłam zasnąć. Facet sprawdził nasze bilety. Wszystko się zgadzało i wreszcie mogłyśmy dostać się do naszych kajut. Wzięłam ze sobą walizki. Jakiś miły ktosiek, pomógł mi je przenieść. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do tego ktosia. Nie dość, że przystojny, to jeszcze dżentelmen. Mało dzisiaj było takich facetów. Nieważne, że miał na sobie plakietkę i prawdopodobnie był tu pracownikiem i prawdopodobnie liczył na spory napiwek. Dostanie go, a co! Jakże pomyślałam, tak też zrobiłam. Spora sumka znalazła się w jego dłoni. Należało mu się. Weszłam do swojej kajuty, a Persephona do swojej. Zadbałam o to, aby każda miała swoją przydzieloną i żeby obydwie były sporych rozmiarów. Co prawda, to ja wpadłam na ten pomysł, ale nie wyobrażałam sobie, aby dzielić z tą osobą pokój. Aż tak dobroduszna wobec tej kobiety nie byłam. Nadal traktowałam ją, jak swojego największego wroga, ale nie chciałam po sobie tego poznać. Niech dalej sobie myśli, że jesteśmy ze sobą blisko.
Rozpakowałam swoje rzeczy. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w świeższe ciuchy. Skierowałam się w kierunku dziobu. Jacht był przeogromny. Bardzo luksusowy. Przy barierkach stały leżaki. Przy nich znajdowały się stoliki, parasole. Gdzieś dalej znajdował się nawet basen z jacuzzi. Podeszłam do barierek. Słońce ogrzewało moje policzki. Odetchnęłam pełną piersią. Do moich nozdrzy dostał się aromat soli i jodu. A woda? Tak turkusowa, że nie było wiadomo, gdzie kończy się ocean, a gdzie zaczyna niebo. Na sklepieniu ani jednej chmurki. Jedynie słońce i totalny żar, a nawet nie było jeszcze godziny południowej. Usłyszałam czyjeś kroki. To macocha.
- Jak tu pięknie - odezwałam się. - Jestem tu zaledwie parę minut, a już czuję się o kilka lat młodsza - mówiłam, że to będzie świetny pomysł? Mówiłam?
Persephone Maddox
Lekko zaspana stałam w porcie razem z macochą, aby wejść na pokład. Przyleciałyśmy wczoraj wieczorem na miejsce, przenocowałyśmy jeszcze w hotelu, ale ja tak bardzo byłam podekscytowana, że nie mogłam zasnąć. Facet sprawdził nasze bilety. Wszystko się zgadzało i wreszcie mogłyśmy dostać się do naszych kajut. Wzięłam ze sobą walizki. Jakiś miły ktosiek, pomógł mi je przenieść. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do tego ktosia. Nie dość, że przystojny, to jeszcze dżentelmen. Mało dzisiaj było takich facetów. Nieważne, że miał na sobie plakietkę i prawdopodobnie był tu pracownikiem i prawdopodobnie liczył na spory napiwek. Dostanie go, a co! Jakże pomyślałam, tak też zrobiłam. Spora sumka znalazła się w jego dłoni. Należało mu się. Weszłam do swojej kajuty, a Persephona do swojej. Zadbałam o to, aby każda miała swoją przydzieloną i żeby obydwie były sporych rozmiarów. Co prawda, to ja wpadłam na ten pomysł, ale nie wyobrażałam sobie, aby dzielić z tą osobą pokój. Aż tak dobroduszna wobec tej kobiety nie byłam. Nadal traktowałam ją, jak swojego największego wroga, ale nie chciałam po sobie tego poznać. Niech dalej sobie myśli, że jesteśmy ze sobą blisko.
Rozpakowałam swoje rzeczy. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w świeższe ciuchy. Skierowałam się w kierunku dziobu. Jacht był przeogromny. Bardzo luksusowy. Przy barierkach stały leżaki. Przy nich znajdowały się stoliki, parasole. Gdzieś dalej znajdował się nawet basen z jacuzzi. Podeszłam do barierek. Słońce ogrzewało moje policzki. Odetchnęłam pełną piersią. Do moich nozdrzy dostał się aromat soli i jodu. A woda? Tak turkusowa, że nie było wiadomo, gdzie kończy się ocean, a gdzie zaczyna niebo. Na sklepieniu ani jednej chmurki. Jedynie słońce i totalny żar, a nawet nie było jeszcze godziny południowej. Usłyszałam czyjeś kroki. To macocha.
- Jak tu pięknie - odezwałam się. - Jestem tu zaledwie parę minut, a już czuję się o kilka lat młodsza - mówiłam, że to będzie świetny pomysł? Mówiłam?
Persephone Maddox