Trzeba jeść stejki
: wt sie 26, 2025 3:50 pm
Karrion długo nie zastanawiał się nad tym, by po raz kolejny spotkać się ze Sloane. Ostatnio spędzili ze sobą zbyt mało czasu (przynajmniej jego zdaniem), dlatego też już dwa dni po jej wizycie w jego klubie, odezwał się do niej smsem z propozycją wyjścia na kolacje. Skoro sama była chętna, a Mercer przeważnie wieczory spędzał w swoim klubie, to raz na jakiś czas można było zaszaleć i wyjść trochę wcześniej, celem zjedzenia czegoś naprawdę zdatnego do spożycia, a o to czasami w Toronto było ciężko. Jak na ironię.
Dokumenty ogarnął przed godziną osiemnastą, więc została mu jeszcze godzina do umówionego spotkania. Postanowił więc odświeżyć się, korzystając z prysznica w klubie i nałożył też na siebie coś wygodnego, a jednocześnie w miarę stylowego jak na niego. Postawił bowiem na czarną, elegancką koszulę i tego samego koloru ciemne spodnie. Chciał, żeby Sloane poczuła się wyjątkowo, bo rzadko kiedy Mercer ubierał coś eleganckiego, wyłączając arcyważne spotkania biznesowe. Marlowe znała go na wylot i doskonale wiedziała, że jeśli Karrion "odwali się", to coś naprawdę jest na rzeczy. I było, bo ostatnie lata ich relacji nie były tak dobre, jak oboje by tego chcieli. Warto było zatem to zmienić.
Uber czekał na niego już pod klubem, więc Mercer szybko zszedł na dół i pojechał do Rexdale, które nie było tak całkiem daleko od Kingsway Boxing Club, toteż zjawił się tam wcześniej, niż zakładał. Zawsze jednak cenił punktualność i wolał być o wiele za wcześnie, niż choćby o minutę za późno.
Wszedł do środka Arizona Grill Lounge i gdy nie dostrzegł w knajpie swojej siostrzyczki, od razu poszedł w kierunku baru, by zamówić sobie szklankę szkockiej z lodem. Poinformował też o chęci odebrania rezerwacji na stolik i gdy pracownik wskazał mu miejsce, Mercer podziękował skinieniem głowy. Wziął alkohol w dłoń i zawędrował na jedno z dwóch przygotowanych krzeseł, pomiędzy którymi znajdował się całkiem spory stolik.
Kątem oka zerkał na mecz lecący w tle, ale głównie skupił się na smartfonie, przeglądając newsy ze świata bokserskiego. Dopiero nadejście Sloane, które zarejestrował niemal od razu, jak tylko weszła do restauracji, zmusiło go do schowania sprzętu do kieszeni.
Na widok brunetki uśmiechnął się szeroko, doceniając zarówno jej punktualność, jak i ubiór, który w tym przypadku również nie był casualowy. Zaśmiał się nawet lekko, zdając sobie sprawę, że oboje chcieli sobie nawzajem zaimponować w jakiś mały sposób. Podniósł się z krzesła i poczekał, aż Marlowe do niego dołączy.
- Myślałem, że przyjdziesz w jakimś poplamionym krwią kombinezonie czy coś - zażartował w słaby sposób, a następnie uśmiechnął się lekko. - Świetnie wyglądasz, Sally - rzucił już znacznie spokojniej, cieplej i przede wszystkim ze szczerością w głosie charakterystyczną dla Karriona Mercera.
Gdy krzątała się wokół swojego siedzenia, poświęcił chwilę na to, by zmierzyć ją swoim spojrzeniem i musiał przyznać, że... jego mała Sally wyrosła. I stała się naprawdę piękną kobietą.
Sloane Marlowe
Dokumenty ogarnął przed godziną osiemnastą, więc została mu jeszcze godzina do umówionego spotkania. Postanowił więc odświeżyć się, korzystając z prysznica w klubie i nałożył też na siebie coś wygodnego, a jednocześnie w miarę stylowego jak na niego. Postawił bowiem na czarną, elegancką koszulę i tego samego koloru ciemne spodnie. Chciał, żeby Sloane poczuła się wyjątkowo, bo rzadko kiedy Mercer ubierał coś eleganckiego, wyłączając arcyważne spotkania biznesowe. Marlowe znała go na wylot i doskonale wiedziała, że jeśli Karrion "odwali się", to coś naprawdę jest na rzeczy. I było, bo ostatnie lata ich relacji nie były tak dobre, jak oboje by tego chcieli. Warto było zatem to zmienić.
Uber czekał na niego już pod klubem, więc Mercer szybko zszedł na dół i pojechał do Rexdale, które nie było tak całkiem daleko od Kingsway Boxing Club, toteż zjawił się tam wcześniej, niż zakładał. Zawsze jednak cenił punktualność i wolał być o wiele za wcześnie, niż choćby o minutę za późno.
Wszedł do środka Arizona Grill Lounge i gdy nie dostrzegł w knajpie swojej siostrzyczki, od razu poszedł w kierunku baru, by zamówić sobie szklankę szkockiej z lodem. Poinformował też o chęci odebrania rezerwacji na stolik i gdy pracownik wskazał mu miejsce, Mercer podziękował skinieniem głowy. Wziął alkohol w dłoń i zawędrował na jedno z dwóch przygotowanych krzeseł, pomiędzy którymi znajdował się całkiem spory stolik.
Kątem oka zerkał na mecz lecący w tle, ale głównie skupił się na smartfonie, przeglądając newsy ze świata bokserskiego. Dopiero nadejście Sloane, które zarejestrował niemal od razu, jak tylko weszła do restauracji, zmusiło go do schowania sprzętu do kieszeni.
Na widok brunetki uśmiechnął się szeroko, doceniając zarówno jej punktualność, jak i ubiór, który w tym przypadku również nie był casualowy. Zaśmiał się nawet lekko, zdając sobie sprawę, że oboje chcieli sobie nawzajem zaimponować w jakiś mały sposób. Podniósł się z krzesła i poczekał, aż Marlowe do niego dołączy.
- Myślałem, że przyjdziesz w jakimś poplamionym krwią kombinezonie czy coś - zażartował w słaby sposób, a następnie uśmiechnął się lekko. - Świetnie wyglądasz, Sally - rzucił już znacznie spokojniej, cieplej i przede wszystkim ze szczerością w głosie charakterystyczną dla Karriona Mercera.
Gdy krzątała się wokół swojego siedzenia, poświęcił chwilę na to, by zmierzyć ją swoim spojrzeniem i musiał przyznać, że... jego mała Sally wyrosła. I stała się naprawdę piękną kobietą.
Sloane Marlowe