camp rock 2
: wt sie 26, 2025 8:34 pm
Wraz z nastaniem wieczoru przyszedł chłód. Wróciła więc ze swojego milczącego spaceru, na który poszła niedługo po kolacji, ale zmarzła, w samej tylko koszuli i w krótkich spodenkach. Zwłaszcza przy wodzie było bardzo zimno.
Drzwi zaskrzypiały kiedy weszła do domku, spoglądając krótko w stronę byłego męża, ale wzrokiem szukała bagaży. Zdecydowała się w końcu zajrzeć do torby, którą przygotował Nathaniel, żeby założyć cieplejsze dresy i bluzę. Nawet nie wiedziała, że jakieś jej ubrania zostały jeszcze w domu Nathaniela. Ona za to była pewna, że nie miała w swojej idealnie uporządkowanej szafie niczego, co by do niego należało. Ale czemu miałaby mieć? Nate nigdy nie mieszkał w domu, do którego wprowadziła się pod koniec rozwodu.
Poszła się przebrać do maleńkiej łazienki, odkładając na szafkę swoją koszulę i spodenki, przemyła twarz, poczesała włosy i w bardzo domowym wydaniu, za to z ciężkim sercem i myślami, wróciła do głównego pomieszczenia.
Pierwsze krople deszczu zaczęły się pojawiać na szybach i Diane spojrzała w kierunku okien, lekko brwi marszcząc i naciągając rękawy bluzy.
– Pada? – Pytanie retoryczne i odruchowe, kto z nas kiedyś takiego nie zadał. Dźwięki deszczu w tym uroczym salonie budziły wspomnienia, które starała się od siebie odsuwać. Podeszła do aneksu kuchennego sięgając po czajnik, żeby zagotować wodę na herbatę.
– Mam nadzieję, że nie będzie przez to przerwy w dostawie prądu. – Tak, jak tego jednego weekendu kiedy akurat przyjechali tutaj jedynie w dwójkę, trochę odpocząć od dziecka, trochę od miasta. Z tą różnicą, że to był już październik, było o wiele zimniej, a oni musieli się jakoś zagrzać.
Dobrze, że skupiała wzrok na blacie kuchennym przed sobą, bo na samo wspomnienie mrugnęła trochę za mocno, zaciskając wargi.
Mogło mu o to chodzić? Po to ją tutaj wywiózł? Z sentymentu? Nie byli przyjaciółmi, chociaż on ewidentnie tego chciał. Inna sprawa, że zabierał się za to w nieodpowiedni sposób.
Westchnęła ciężko usiłując się wciągnąć się w wir własnych myśli, których nie powinna była mieć zdecydowanie, nie o nim, nie gdy się z nim rozwiodła. Z powodów, które doskonale znała, a Nathaniel co rusz udowadniał, że była to słuszna decyzja.
– Jaką chcesz? – Zapytała chcąc własnym głosem się rozproszyć, zaglądając do szafki i sięgając po pierwsze z brzegu opakowanie, nawet nie czekając na odpowiedź.
Nathaniel Rourke
Drzwi zaskrzypiały kiedy weszła do domku, spoglądając krótko w stronę byłego męża, ale wzrokiem szukała bagaży. Zdecydowała się w końcu zajrzeć do torby, którą przygotował Nathaniel, żeby założyć cieplejsze dresy i bluzę. Nawet nie wiedziała, że jakieś jej ubrania zostały jeszcze w domu Nathaniela. Ona za to była pewna, że nie miała w swojej idealnie uporządkowanej szafie niczego, co by do niego należało. Ale czemu miałaby mieć? Nate nigdy nie mieszkał w domu, do którego wprowadziła się pod koniec rozwodu.
Poszła się przebrać do maleńkiej łazienki, odkładając na szafkę swoją koszulę i spodenki, przemyła twarz, poczesała włosy i w bardzo domowym wydaniu, za to z ciężkim sercem i myślami, wróciła do głównego pomieszczenia.
Pierwsze krople deszczu zaczęły się pojawiać na szybach i Diane spojrzała w kierunku okien, lekko brwi marszcząc i naciągając rękawy bluzy.
– Pada? – Pytanie retoryczne i odruchowe, kto z nas kiedyś takiego nie zadał. Dźwięki deszczu w tym uroczym salonie budziły wspomnienia, które starała się od siebie odsuwać. Podeszła do aneksu kuchennego sięgając po czajnik, żeby zagotować wodę na herbatę.
– Mam nadzieję, że nie będzie przez to przerwy w dostawie prądu. – Tak, jak tego jednego weekendu kiedy akurat przyjechali tutaj jedynie w dwójkę, trochę odpocząć od dziecka, trochę od miasta. Z tą różnicą, że to był już październik, było o wiele zimniej, a oni musieli się jakoś zagrzać.
Dobrze, że skupiała wzrok na blacie kuchennym przed sobą, bo na samo wspomnienie mrugnęła trochę za mocno, zaciskając wargi.
Mogło mu o to chodzić? Po to ją tutaj wywiózł? Z sentymentu? Nie byli przyjaciółmi, chociaż on ewidentnie tego chciał. Inna sprawa, że zabierał się za to w nieodpowiedni sposób.
Westchnęła ciężko usiłując się wciągnąć się w wir własnych myśli, których nie powinna była mieć zdecydowanie, nie o nim, nie gdy się z nim rozwiodła. Z powodów, które doskonale znała, a Nathaniel co rusz udowadniał, że była to słuszna decyzja.
– Jaką chcesz? – Zapytała chcąc własnym głosem się rozproszyć, zaglądając do szafki i sięgając po pierwsze z brzegu opakowanie, nawet nie czekając na odpowiedź.
Nathaniel Rourke