Strona 1 z 2

camp rock 2

: wt sie 26, 2025 8:34 pm
autor: Diane Anderson
Wraz z nastaniem wieczoru przyszedł chłód. Wróciła więc ze swojego milczącego spaceru, na który poszła niedługo po kolacji, ale zmarzła, w samej tylko koszuli i w krótkich spodenkach. Zwłaszcza przy wodzie było bardzo zimno.
Drzwi zaskrzypiały kiedy weszła do domku, spoglądając krótko w stronę byłego męża, ale wzrokiem szukała bagaży. Zdecydowała się w końcu zajrzeć do torby, którą przygotował Nathaniel, żeby założyć cieplejsze dresy i bluzę. Nawet nie wiedziała, że jakieś jej ubrania zostały jeszcze w domu Nathaniela. Ona za to była pewna, że nie miała w swojej idealnie uporządkowanej szafie niczego, co by do niego należało. Ale czemu miałaby mieć? Nate nigdy nie mieszkał w domu, do którego wprowadziła się pod koniec rozwodu.
Poszła się przebrać do maleńkiej łazienki, odkładając na szafkę swoją koszulę i spodenki, przemyła twarz, poczesała włosy i w bardzo domowym wydaniu, za to z ciężkim sercem i myślami, wróciła do głównego pomieszczenia.
Pierwsze krople deszczu zaczęły się pojawiać na szybach i Diane spojrzała w kierunku okien, lekko brwi marszcząc i naciągając rękawy bluzy.
Pada? – Pytanie retoryczne i odruchowe, kto z nas kiedyś takiego nie zadał. Dźwięki deszczu w tym uroczym salonie budziły wspomnienia, które starała się od siebie odsuwać. Podeszła do aneksu kuchennego sięgając po czajnik, żeby zagotować wodę na herbatę.
Mam nadzieję, że nie będzie przez to przerwy w dostawie prądu. – Tak, jak tego jednego weekendu kiedy akurat przyjechali tutaj jedynie w dwójkę, trochę odpocząć od dziecka, trochę od miasta. Z tą różnicą, że to był już październik, było o wiele zimniej, a oni musieli się jakoś zagrzać.
Dobrze, że skupiała wzrok na blacie kuchennym przed sobą, bo na samo wspomnienie mrugnęła trochę za mocno, zaciskając wargi.
Mogło mu o to chodzić? Po to ją tutaj wywiózł? Z sentymentu? Nie byli przyjaciółmi, chociaż on ewidentnie tego chciał. Inna sprawa, że zabierał się za to w nieodpowiedni sposób.
Westchnęła ciężko usiłując się wciągnąć się w wir własnych myśli, których nie powinna była mieć zdecydowanie, nie o nim, nie gdy się z nim rozwiodła. Z powodów, które doskonale znała, a Nathaniel co rusz udowadniał, że była to słuszna decyzja.
Jaką chcesz? – Zapytała chcąc własnym głosem się rozproszyć, zaglądając do szafki i sięgając po pierwsze z brzegu opakowanie, nawet nie czekając na odpowiedź.

Nathaniel Rourke

camp rock 2

: śr sie 27, 2025 7:32 pm
autor: Nathaniel Rourke
Po zjedzeniu zabrał wszystkie rzeczy do środka, grilla zgasił i wstawił do pod altankę, z nadzieją, że zajmie się nim jutro. Bo dużo rzeczy było do zrobienia, między innymi porządne umycie go, bo dzisiaj zrobił to powierzchownie, byleby było na czym zrobić obiad, bo konał z głodu. Domek nie znajdował się bardzo daleko od Toronto, ale był to dobry kawałek, a skoro nie zatrzymywali się nigdzie po drodze, a Nathaniel słynął z niejedzenia śniadań, toteż dosłownie umierał a żołądek grał walca.
Resztę nieruszonego, upieczonego jedzenia odłożył na talerz i postawił go na jednym z blatów, wiedząc, że któreś z nich pewnie później zgłodnieje. Zazwyczaj nie jadł po nocach, starał się dbać o linię, ale wyjazd taki jak ten był idealnym powodem, dla którego mógł zerwać z dobrymi nawykami. Poza tym trudno było mu się oprzeć widząc pieczone ziemniaki, które wręcz rozpływały się w ustach.
Kiwnął głową, gdy Diane wróciła ze spaceru i chociaż obstawiał, że raczej nie pojawi się z powrotem w domu, to nie był bardzo w szoku. Niby wiedział, że zrobiłaby wszystko aby wrócić do Toronto i kopnąć go w dupę, ale nie miała możliwości, bo musiałaby iść przez las z pół godziny, później kolejne by dojść do sensownej drogi i tam szukać kogoś, kto chciałby ją podwieźć. Była zdesperowana, ale chyba nie do tego stopnia, aby wybierać się na taką podróż, gdy na dworze się ściemniało.
Gdyby wiedział, że i tak kopnie go w dupę i zostawi tutaj samego bez możliwości powrotu to może bardziej by się tym zainteresował. Teraz nie myślał o takich rzeczach, leżał na kanapie i czytał książkę, a raczej próbował skupić się na słowach, bo jakoś litery nie sklejały mu się w słowa. Jedną kartkę czytał już czwarty raz. Chyba książki kryminalne mu nie leżały.
Prawdopodobnie — odpowiedział jej i uniósł wzrok na sufit, wsłuchując się w dźwięk. Nie musiał podnosić się, by wyjrzeć przez okno, padało na milion procent. Mruknął potwierdzając swoje słowa i powrócił do strony pięćdziesiątej, którą dalej męczył.
Agregat chodzi. — Byłby debilem, gdyby nie upewnił się, że agregat działa. Kiedyś go nie mieli i często zdarzało się tak, że brakowało prądu. Znajdowali się w samym środku lasu, nie potrzebna była burza, by coś przestało działać. Kupił ten niezwykle potrzebny sprzęcik z dwa lata temu, a gdy przyjechali to upewnił się, że wszystko z nim w porządku. Ale może los miał dla nich inne plany.
Po chwili przeniósł wzrok na nią, obserwując jak stoi ubrana w bluzę i dresy, które znalazł gdzieś w szafie, bo zostały po ostatnim praniu. Zapomniała ich odebrać w trakcie rozwodu to w końcu po takim czasie wróciły do właścicielki. Zamruczał zastanawiając się jaką herbatę chciał, skoro pytała. Mógł wypić, mu się robić nie chciało.
Pomarańczową z miodem — rzucił w końcu, po chwili i zmrużył oczy, widząc, że sięgnęła po najbliżej stojące opakowanie, które nie było tym, na które miał ochotę. Przymknął dosłownie na sekundę oczy i w myślach machnął ręką. Ważne, że dostanie jakąkolwiek herbatę.
Byleby mu cyjanku nie dorzuciła.


Diane Anderson

camp rock 2

: sob wrz 06, 2025 2:01 pm
autor: Diane Anderson
Agregat chodzi uspokoiło ją tylko odrobinę, na pewno mniej, niż powinno takie zapewnienie, ale wszystko dlatego, że miała do Nathaniela i tak już mocno ograniczone zaufanie, które dzisiaj wyjątkowo nadszarpnął. I na ten moment nawet nie widziała perspektyw jak miałby je odbudować.
Dlatego bardziej w to, że agregat chodzi, uwierzyła, że tylko tak powiedział, aby uśpić jej czujność, a w rzeczywistości wcale go nie sprawdził po przyjeździe. To byłoby bardzo w jego stylu.
Dlatego jakąkolwiek odpowiedź na to zachowała dla siebie, już mając zalewać wrzątkiem saszetki z herbatą, kiedy postanowiła jednak wyszorować kubki. Pomimo, że nie były brudne, ale Diane ze swoimi zaburzeniami obsesyjno kompulsywnymi prawie walczyła w tej kuchni o życie, żeby nie zacząć jej porządnie sprzątać.
Musiała sobie powtarzać, że to tylko kilka godzin. To tylko kilka godzin i już jej tu nie będzie.
Przetarła kubki czystym ręcznikiem, wrzuciła z powrotem do nich torebki z herbatą, która nie była pomarańczowa tylko pierwsza-z-brzegu-earlgreyowa i wlała wrzątku.
Miód na pewno tutaj mieli, więc zajrzała do spiżarki, po raz kolejny zaciskając wargi w cienką linię kiedy zobaczyła jak wszystkie słoiki były zakurzone.
Z głodu zdecydowanie by tutaj nie umarli, ale gdyby naprawdę nastąpił kryzys Diane miałaby problem, żeby nie wykorzystać zapasu czystej wody na wycieranie wszystkiego z kurzu.
To tylko. Kilka godzin.
Sięgnęła po słoik z miodem i jęknęła cicho, kiedy poczuła pod palcami sypką warstwę kurzu, zamknęła ostrożnie drzwi spiżarki, żeby reszta brudu nie wzniosła się w powietrze i odstawiła słoik z miodem do zlewu, żeby go najpierw umyć.
Przeszedł jej przez myśl pomysł, żeby tu przyjechać w któryś dzień urlopu i wszystko dokładnie wysprzątać, jednocześnie na ten moment nie była w stanie stwierdzić czy będzie do tego zdolna po tym, jak znalazła się tutaj wbrew własnej woli.
Dźwięk odkręcanego słoika przeciął na chwilę powietrze, które zaraz po tym wypełniły delikatne brzęknięcia łyżeczki o szklane ścianki kubków, kiedy Diane mieszała herbatę próbując roztopić scukrzony miód.
W końcu z obiema herbatami ruszyła w kierunku sofy, kładąc naczynia na stoliku i sama usiadła na fotelu, zerkając na Nathaniela.
Powiedz mi prawdę. Dlaczego mnie tu wywiozłeś? – Podciągnęła nogi na fotel, opierają kubek na jednym kolanie.
Nie chciałeś tu być sam? Czy mnie nie chciałeś zostawić na naszym osiedlu jak wyjedziesz? O co chodzi?

Nathaniel Rourke

camp rock 2

: czw wrz 11, 2025 11:36 am
autor: Nathaniel Rourke
Mógł wziąć książkę inną niż kryminalne, chociaż kochał całym sercem Agathę Christie to ta, którą trzymał w rękach mu totalnie nie leżała. Może to też nie był odpowiedni moment na czytanie takich rzeczy i rozkminianie sensu fabuły, kiedy na głowie miał też inną sprawę, znacznie poważniejszą. Miał nadzieję, że urlop dobrze mu zrobi, w końcu potrzebował czegoś, co zatrzyma go od siedzenia w aktach, ale Diane nie pomagała.
Zamiast czytać, trzymał książkę wysoko, ale obserwował wszystko co robiła. Zauważył, że herbata była nie ta, ale nie miał zamiaru się kłócić, wypiłby każdą, byleby była ciepła i rozgrzewająca. Nie komentował jej manii sprzątania, doskonale wiedział, że musiała to wszystko zrobić, taka była z tą całą swoją pedantyczną czystością. Wypadałoby, aby w któryś dzień przyjechali tutaj posprzątać, bo szkoda było zabierać Lily do aż tak brudnego domku. Co dał radę sprzątnąć to zrobił sam, odpajęczył na tyle, na ile mógł, ale pewnie znalazłoby się jeszcze więcej niepłacących lokatorów.
Dlaczego mówisz to, jakbym cię porwał? — odpowiedział na jej pytanie i złożył książkę, a następnie położył na swoim torsie.
Wbił w nią swój wzrok i uniósł brew. Nie porwał jej w końcu, sama wsiadła w samochód, on zrobił jej przecież niespodziankę. Na pewno potrzebowała posiedzieć bez internetu, ciągłych telefonów z pracy, powinna mu dziękować. Taka była jego wersja wydarzeń.
Podsunęła mu to, czego sam by nie wymyślił, dlatego po prostu kiwnął głową. Mógłby kombinować, w końcu zauważyłaby, że kłamie i jego wersja w ogóle się nie klei w całość. To co powiedziała było najlepszym wytłumaczeniem, które dotąd usłyszał. Uniósł się z kanapy i podszedł do blatu, by sięgnąć po swoją herbatę. Pomimo gorącego kubka przeniósł ją na stolik i usiadł z powrotem.
Tutaj dosłownie nic nam nie grozi, a ja miałbym daleką drogę — dodał po chwili i wzruszył ramionami. — I tak pewnie tutaj długo nie będę, za dużo myślę o pracy.


Diane Anderson

camp rock 2

: czw wrz 18, 2025 2:57 pm
autor: Diane Anderson
Usiłowała zachować spokój, ale przy Nathanielu było to niemożliwe. Ten człowiek potrafiłby ją wytrącić z równowagi jednym gestem, a co dopiero zdaniem, albo postępowaniem.
Nie wierzyła w ogóle w to, co słyszy. A chciała z nim przeprowadzić dyskusję na spokojnie, ale jej to uniemożliwiał.
Bo tak zrobiłeś! Nathaniel, porwałeś mnie. — Czy z nim było coraz gorzej? Chyba tak. Dziękowała sobie samej w duchu, że od razu napisała do rodzeństwa.
Nathaniel, ty chyba sobie nie zdajesz sprawy z wagi sytuacji. Ludzie zgłaszają takie rzeczy na policję. — Nie byli małżeństwem, to nie był wypad-niespodzianka, który mogłaby mu wybaczyć.
Wywiozłeś mnie tutaj wbrew mojej woli i zamknąłeś na klucz drzwi w samochodzie. Jak inaczej to nazwiesz? — Aż bała się odpowiedzi, czując, jak serce jej bije, zupełnie nieświadoma, że sama mu podsunęła logiczną odpowiedź.
Odstawiła herbatę, na chwilę przyciskając dłonie do oczu i skroni, próbując zrozumieć tok myślenia byłego męża. I o ile, hipotetycznie, mogła jeszcze przyjąć jego pomysł z wywiezieniem jej tutaj, żeby nie została sama na osiedlu, gdzie ostatnio prawie ją napadnięto, tak nie wierzyła, że żył w takim zaprzeczeniu, że uważał ten sposób rozwiązania problemu za zupełnie normalny.
Albo po prostu wciskał jej kit.
Z tobą jest coraz gorzej. Ja nie mogę tego brać na siebie. — Pokręciła głową, wzdychając ciężko i straciła jakąkolwiek ochotę na dalsze przebywanie w jego towarzystwie.
Muszę mieć od ciebie przerwę. Na dłużej. Nie wiem, nie mam pojęcia co zrobię, ale coś muszę. Nie tak wygląda przyjaźń. — Nie uważała, że byli przyjaciółmi, ale wiedziała, że on tego chciał. Tylko jego wizja takiej relacji zdecydowanie rozjeżdżała się z tą, którą miała Diane.

Nathaniel Rourke

camp rock 2

: śr wrz 24, 2025 10:07 pm
autor: Nathaniel Rourke
On za to utrzymywał całkowity spokój i nigdy przy Diane nie denerwował się. W momencie, w którym zawarli związek małżeński musiał nauczyć się co robić by nie wpadać w złość, nawet jeśli był człowiekiem aż nadto impulsywnym. Bo był, ale przy niej się hamował, nie potrafiła chyba go niczym wyprowadzić z równowagi; odwrotnie było już całkowicie inaczej. Ale nawet jeśli widział, że ją denerwował swoim zachowaniem to nie potrafił przestać, taki już był. Mało kto uśmiechał się widząc jego mordę, częściej ludzie chcieli mu zmyć głupi uśmieszek. Idealny kandydat na policjanta.
Nie porwałem cię, Diane — odpowiedział rozpoczynając przerzucanie się “to ty, nie to ty”, zupełnie tak, jak za starych dobrych czasów. No prawie dobrych, bo niedługo po rozpoczęciu tego typu wymian zdań Anderson wniosła wniosek o rozwód.
Ale ty nie musisz niczego zgłaszać na policję, jestem sam policjantem, ty sama pracujesz w budynku policji — zaczął i uniósł się z kanapy, by już nie leżeć a co najwyżej siedzieć.
Książka spadła na podłogę, ale nie przejmował się tym. I tak była kiepska. Zmierzył ją wzrokiem, wziął głęboki wdech i wydech, a następnie złożył ręce w trójkącik. I w dalszym ciągu nie denerwowała go, ani nie wyprowadzała z równowagi - musiał po prostu przemyśleć następne słowa, aby przypadkiem nożami nie zaczęła w jego stronę rzucać.
Nazywam to wspólnym wyjazdem — mruknął pod nosem. Już nie małżeńskim, bo nie określało ich to wystarczająco. Już nawet nie wiedział co sensownego ma jej odpowiedzieć, bo nie miał żadnej dobrej wymyślonej historii. Przyjął jej wersję, by było prościej, ale z każdym momentem było gorzej.
Co ty gadasz, Diane, ze mną jest wszystko w porządku, to po prostu ty nie rozumiesz, że…zrobiłem ci przysługę. Nie powiedział tego na głos, jedynie dramatycznie przerwał, bo coś w jego głowie podpowiadało mu, że po tych słowach mógłby narazić swoje życie. Karetka szybko nie przyjedzie, byli dosłownie na zadupiu największym na świecie. Nie bez powodu kiedyś kupili działkę tutaj, kierowali się niską ceną i spokojem.
Nie odpowiedział na jej następne słowa, jedynie skrzywił się i położył z powrotem. Zdecydowanie nie był osobą, która chętnie okazywała emocje, miał z tym problem, ale gdzieś w sercu mocno go zabolało to, co usłyszał. Może dlatego, że naprawdę myślał, że jeszcze uda im się przyjaźnić i do siebie wrócić? A może dlatego, że jego była żona brzmiała śmiertelnie poważnie?
Nie wyobrażał sobie, że ona gdzieś wyjedzie i zostawi go samego. Od momentu rozwodu i tak widział ją codziennie, stała się częścią jego codzienności, punktem w harmonogramie dnia. Nawet jeśli nie rozmawiali to spoglądał na nią przez okno, gdy wychodziła rano do pracy.
Dlatego też do tej pory nie udało mu się pogodzić z rozstaniem.


Diane Anderson

camp rock 2

: pt paź 03, 2025 6:37 pm
autor: Diane Anderson
W głowie jej się to nie mieściło, z każdym jego słowem coraz bardziej. Zwłaszcza, że zaznaczył, że nie musiała niczego zgłaszać, ale nie zamierzała tego tak zostawić.
Zrzucona na podłogę książka została przez nią kompletnie zignorowana, nawet tego chyba nie zarejestrowała, zbyt przejęta wagą tej rozmowy.
O mój boże. – Jęknęła i wstała, chowając twarz w dłoniach, słysząc, że był to ich wspólny wyjazd. Nathaniel najwyraźniej nie rozróżniał za bardzo uprowadzenia od niespodzianki.
Wspólny byłby, gdybyśmy go wspólnie uzgodnili. – Wyciągnęła ręce lekko, układając dłonie tak, jakby trzymała przed sobą niewidzialną piłkę, ale równie dobrze mogłaby to być szyja Nathaniela.
Ty jesteś nieobliczalny. Boję się, na co jeszcze możesz wpaść. A co jeśli pewnego dnia sytuacja z tym twoim gangiem się zaostrzy? Spakujesz mnie i Lily do samochodu i wywieziesz nas na Alaskę nikomu nic nie mówiąc? – Na tym etapie wierzyła, że byłby w stanie to zrobić.
Jakiekolwiek absurdalne pomysły z nim w roli głównej przychodziły jej do głowy, wszystkie brzmiały prawdopodobnie.
Zaczęła chodzić od prawej do lewej, przytykając jedną dłoń do czoła, zastanawiając się gorączkowo co powinna z nim zrobić.
Albo była bliska ataku paniki, albo jej tak w uszach szumiało z nerwów, że przestała słyszeć padający na zewnątrz deszcz.
Jej serce biło z powodu Nathaniela bardzo mocno, ale z zupełnie innych powodów, niż jeszcze kilka lat temu.
Że co? Czego nie rozumiem? – Zatrzymała się, wytrzeszczając oczy na byłego męża.
Jej zdaniem – nie rozumiała niczego co on planował i nie była w stanie sobie logicznie wytłumaczyć jego toku myślenia.
Dlatego czekała na jego kolejną absurdalną odpowiedź.

Nathaniel Rourke

camp rock 2

: ndz paź 05, 2025 2:16 am
autor: Nathaniel Rourke
Nathaniel nie rozumiał o co chodziło Diane. Pewnie dla trzeciej osoby ich relacja była dziwna, a sposób zachowywania niezrozumiały. Zabrał ją na wymarzone wakacje, może niekoniecznie rozumiał, że potrzebował jej potwierdzenia i odpowiedzi. Kiedyś, gdy byli jeszcze razem, nie musiał czekać aż pozwoli mu zabrać się na urlop, ważne, że obydwoje mieli wolne w pracy.
Uniósł brew, gdy stęknęła i pokręcił sam głową. Nie potrafili się dogadywać, z każdą następną chwilą zaczynał żałować, że odbiło mu coś i chciał spędzić z nią ostatnie, wspólne wakacje. Ostatnie, bo bóg wie, co się stanie, gdy za bardzo zacznie się mieszać w sprawę Los Herederos.
No, wspólny wyjazd — powtórzył spokojnie i ponownie pokręcił głową, próbując pokazać, że totalnie się nie rozumieją. Nic dziwnego, w końcu to było prawdą.
Westchnął i usiadł stabilnie. Zupełnie nie rozumiał o co jej chodziło, dlaczego zaczynała na nowo temat, który w tym momencie był nieistotny. Diane wiedziała, że znów zaczął tam grzebać, w końcu sam jej powiedział, ale nie sądził, że użyje tego argumentu przeciwko niemu.
Jeżeli trzeba będzie to tak, zabiorę ciebie i Lily, i wywiozę was stąd — mruknął zupełnie tak, jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie. Bo w pewnym sensie było, jeżeli musiałby, sytuacja by go do tego zmusiła to spakowałby je obydwie i zabrał najdalej, gdzie by się tylko dało.
Byłby w stanie zrobić w stanie wszystko, byleby one dwie były bezpieczne. Nie chciał ingerować w sprawę gangu, kiedy je miał - wszystko stało się nagle i tak dziwnie, że teraz nie istniało dla niego żadne słowo, które powstrzymałoby go.
Nie rozumiesz, że zrobiłem to dla ciebie. — Może oficjalnie nie chciał tego mówić na głos, to Anderson nie dała mu możliwości by się powstrzymał. Zrobił jej przysługę tym, że zabrał ją z nudnego domu, gdzie tylko by sprzątała i plotkowała o głupotach z jakąś przyjaciółką. W jego mniemaniu był całkowicie przekonany, że tak było.
Lubię cię dalej, nieważne czy chcesz to słyszeć czy nie, ale Diane jesteś dla mnie ważną osobą. — Te słowa niemalże przy końcu wyszeptał, a twarz schował w dłoniach, czując, że przekroczył swoją strefę komfortu. — I nie chcę, żebyś była sama w miejscu, które według mnie jest niebezpieczne.


Diane Anderson

camp rock 2

: ndz paź 05, 2025 5:33 pm
autor: Diane Anderson
W teorii spokojny ton powinien też uspokoić rozmówcę, w praktyce z każdym kolejnym zdaniem Nathaniela Diane była coraz bardziej zirytowana i coraz bardziej załamana.
Nie było sensu w dalszym tłumaczeniu mu, że wyjazd powinien być wspólny jeśli dwie osoby o nim wiedzą, już powiedziała o tym dwa razy.
Nathaniel… dla mnie? Zrobiłeś to dla siebie. Zawsze wszystko robiłeś dla siebie. – Pokręciła głową zatrzymując się i spoglądając na mężczyznę.
Lubisz mnie? Myślę, że lubisz wyobrażenie siebie jako mojego obrońcy i przyjaciela. Masz zaburzony obraz samego siebie, wiem to od dawna, ale jest coraz gorzej. Gdybyś mnie lubił to byś mnie szanował, a to, co teraz robisz jest przeciwieństwem szacunku. Podważasz moją ocenę sytuacji, umniejszasz moim reakcjom, zaprzeczasz faktom i próbujesz mnie zmanipulować w myślenie, że to nic takiego, że reaguję nad wyraz. – O ile ignorowała zazwyczaj jego gaslighting, tak miarka się przebrała i strasznie zaczęła ją przerażać świadomość, że mogłaby zostać uwięziona z jego umysłem do końca życia.
Wiedziała, że nie pójdzie na terapię, nie interesowało go to jeszcze kiedy miał rodzinę w komplecie, dlaczego teraz miałby sobie uświadomić, jak poważny miał problem.
Obudziłeś się za późno, Nathaniel. Nie otwierałeś się przede mną kiedy byliśmy małżeństwem, ważniejsza była dla ciebie praca niż ja i Lily, więc dlaczego sądzisz, że teraz, kiedy między nami wszystko jest skończone będę chciała z tobą spędzać czas? – Uścisk w klatce piersiowej narastał a Diane czuła, że jeśli zaraz stąd nie wyjdzie to dostanie ataku paniki, a nie chciała go przeżywać przy osobie, która była tej paniki powodem. Ułożyła dłoń na mostku przyglądając się mężczyźnie, czując, jak czas jej się kończy i musi stąd wyjść jak najdalej, bez względu na pogodę. Wróci przez las na nogach jeśli będzie musiała.
Idź na terapię. Dopóki tego nie zrobisz nie chcę mieć z tobą do czynienia. I nie powinieneś wykonywać zawodu z tak niestabilną psychiką. – Łzy napłynęły jej do oczu ze złości i rozpaczy, więc wytarła je nerwowym ruchem wolnej dłoni, ale bardziej zła była na siebie z powodu wyrzutów sumienia, które nachodziły ją gdy widziała jego minę. Jednocześnie wiedziała, że wyrzuty te były dokładnie tym czym być powinny z perspektywy manipulatora, wynikiem pracy nad ukształtowaniem jej psychiki tak, żeby mieć nad nią kontrolę.
Dlatego odsunęła je z całych sił na bok, stawiając między nimi granicę, a swoje emocje na pierwszym miejscu.
Nie miało dla niej już znaczenia czy na zewnątrz panował mrok, czy lało, a ją czekała przeprawa, musiała stąd wyjść jak najszybciej. Pomimo swojego wcześniejszego planu, żeby poczekać aż Rourke zaśnie i zabierze mu klucze teraz nie była w stanie spędzić z nim ani sekundy dłużej.
Dobrze, że przynajmniej zdążyła się przebrać w coś cieplejszego.
Z sofy zabrała swoją torbę i ruszyła w kierunku drzwi, żeby opuścić ten domek, do którego chyba nie będzie chciała już nigdy wrócić.

Nathaniel Rourke

camp rock 2

: ndz paź 05, 2025 10:04 pm
autor: Nathaniel Rourke
Nie mieli o co się kłócić, to był kolejny wymysł Diane, aby zepsuć wieczór, który mogli spędzić razem. Nie potrafił zmienić swojego zdania, był święcie przekonany, że tak właśnie to wyglądało. Może miała rację, ale to nie dochodziło do Nathaniela w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Oczywiście, że on był tym nieomylnym, tym, który zawsze miał rację.
Gdy tylko usłyszał jej słowa to uniósł brew do góry, nie ukrywając swojego zdziwienia. Nie spodziewał się tego, co powiedziała. Spiął mocniej mięśnie, nawet chciał przez chwilę unieść się, by pokazać, że jego racja jest większa, ale jedynie zacisnął dłoń w pięść, a ją umiejscowił na swoim kolanie.
Co ty mówisz, Diane? Pleciesz głupoty — odparł niemalże od razu. Jeżeli po prostu nie wyprowadzała go z równowagi to kłótnie zawsze mieli najbardziej widowiskowe, wtedy już się nie powstrzymywał. — Nigdy nie robiłem czegoś tylko dla siebie.
Zawsze dbał o ich wspólne dobro, nie mogła zarzucić mu, że interesował się jedynie sobą. Lily była jego oczkiem w głowie, spędzał z nią każdy dzień od kiedy się urodziła. Był najlepszym ojcem na świecie. Szkoda, że była żona miała o tym inne zdanie.
Resztę jej słów słuchał w spokoju, co chwilę otwierając usta, by wtrącić się, jednak jej tempo i ton wypowiedzi nie pozwalał na wrzucenie swoich pięciu groszy. Kilka razy pokręcił głową, sugerując, że jest zupełnie inaczej niż ona to przedstawia. Mimo tylu lat nie mogli dojść do porozumienia w tych kwestiach całkiem istotnych.
Nie będziesz robić ze mnie najgorszego i psychicznie chorego, bo tak pasuje do twojej narracji — rzucił od razu. — Nie mam zaburzonego obrazu samego siebie, jestem normalnym człowiekiem. Nie mam żadnych problemów, nie umniejszam ci pod żadnym względem. Szanuję cię i zależy mi na tobie, dlatego nie chcę żebyś była sama w miejscu, w którym mnie, do kurwy nędzy, nie będzie, rozumiesz? — wycedził i uniósł się w końcu z kanapy, by spojrzeć jej prosto w twarz z mniej więcej tej samej wysokości. Gdy stała nad nim zaczynał się czuć jak dziecko, które dostaje ochrzan od matki, bo nie rozmroziło mięsa.
Nie otwierałem się, bo nawet nie próbowałaś do mnie dotrzeć. Doskonale wiesz, że miałem trudny czas w pracy, wspierałaś mnie? — Zmierzył ją spojrzeniem, zmieniając swój ton z agresywnego. Czuł jak rośnie mu gula w gardle, ale nie mógł doprowadzić do nadmiernego okazywania emocji. Gdyby się rozpłakał to byłaby to jego osobista porażka. — Myślę, że będziesz chciała ze mną spędzać czas, bo dalej coś do mnie czujesz i ci na mnie zależy. Widzimy się niemalże codziennie pomimo rozwodu, co mam na ten temat myśleć, w takim razie?
Zmierzył ją spojrzeniem i pokręcił głową, a następnie potarł się dłonią po czole. Znów ten sam temat. Pierdolona terapia mu nigdy nie pomogła, sprawiła, że zaczynał jeszcze bardziej rozkminiać cały świat i zastanawiać się nad sensem istnienia. Farmakologia też mu nie pomogła, jedynie brał tabletki, by powstrzymać psychozę, która czasami go atakowała i powodowała ataki paniki.
W całym natłoku rzeczy, nie zauważył nawet kiedy Diane wyszła z domku. Nie wiedział czy minęła chwila, czy może trochę dłużej, kiedy stał i rozmyślał, a przede wszystkim próbował się uspokoić. Ruszył za nią dopiero wtedy, kiedy dotarło do niego co dokładnie się stało. Ubrał buty na nogi i otworzył drzwi.
Zaczekaj, nie będziesz szła na pieszo przez ten las, pogrzało cię? — krzyknął za nią, a następnie przyspieszył kroku schodząc z ganeczku, by ją powstrzymać.
Brakowało, by zjadł ją jakiś wilk albo zabił jakiś morderca. Co by córce powiedział?


Diane Anderson