not my first time
: wt sie 26, 2025 10:39 pm
outfit
To nie był pierwszy raz Nancy, więc czuła się już swobodniej jako osoba egzaminująca potencjalnych kandydatów na tatuśka. Wiedziała mniej więcej, czego się spodziewać, toteż nie spinała się tak bardzo, jak przed pierwszą rozmową. Zgodnie z danym sobie słowem wybrała bar, ale bynajmniej nie dlatego, że chciała napić się drinka. Nie potrzebowała już wspomagania alkoholowego, co by prowadzić rozmowę bez napinki. Bar Poet był jednak lokalem najbliżej szpitala i mocno by się spóźniła, gdyby miała szukać innego miejsca.
Na dzisiejszy brak tremy przed spotkaniem być może wpływało też zmęczenie i niewyspanie po ciężkim dyżurze, który przeciągnął się do południa. Nancy nie zdążyła wrócić do mieszkania i zostawić rzeczy, więc na jednym z wolnych krzeseł leżała jej duża torba, w której upchnęła rzeczy z dyżuru.
Nie prezentowała się idealnie, miała podkrążone oczy z niewyspania, spierzchnięte usta z odwodnienia, włosy złapane w luźnego i rozczochranego koka, ale przynajmniej udało jej się wziąć szybki prysznic przed wyjściem z roboty i ubrać się w świeże ubrania, żeby nie straszyć człowieka wyglądem zwłok prosto z kostnicy.
Miała nadzieję, że szeroki uśmiech, jakim przywitała chłopaka, nie wyglądał tak beznadziejnie, jak się czuła.
– Hej, Nancy. – Przedstawiła się, wskazała ręką na siedzenie naprzeciwko siebie i szerokim uśmiechem przywołała przemiłą kelnerkę, z którą zdążyła już wymienić kilka zdań, zanim pojawił się jej dzisiejszy kandydat.
– Umieram z głodu, zamówiłam pizzę z pepperoni, zjesz? – Zaproponowała wesolutko. Mimo nieprzespanej nocy zdawała się mieć mnóstwo energii. Albo była to kofeina krążąca w jej żyłach promilami, albo ekscytacja, że naprawdę miała szanse spełnić swoje marzenie o dziecku.
– Mam nadzieję, że nie masz alergii na nabiał, gluten czy inne laktozy? – Zapytała z wyraźnym rozbawieniem. Nie był to bynajmniej żaden test! Aczkolwiek mogła zaczepić o takie rzeczy w luźnej rozmowie, a nie podczas oficjalnego przesłuchania na miarę oficera gestapo.
Usiadła głębiej w fotelu, podwinęła nogi do siadu skrzyżnego i pozbierała ze stołu swoje manatki, czyli zeszyt z notatkami o kandydatach, tablet, z którego doczytywała ciekawy artykuł o nowych sposobach leczenia ran, dużą podróbkę kubka Stanley z wodą oraz prawie półlitrowy kubek z parującą jeszcze czarną kawą.
– Najpierw jedzenie, potem obowiązki. – Powiedziała opatulając się szczelniej swetrem, bo sierpniowa pogoda nie rozpieszczała mieszkańców Toronto upałami. Chwyciła za kubek z kawą, otoczyła go palcami i oparła o podeszwę buta.
– Opowiedz mi coś o sobie. Nie wiem. Może trzy najbardziej losowe rzeczy z twojego dzieciństwa? – Zarzuciła pierwszy lepszy temat, jaki przyszedł jej do głowy i pociągnęła łyk gorącej kawy, która zaraz poparzyła ją w język i podniebienie, ale tak bardzo potrzebowała kofeiny i bystrego umysłu, że nawet nie zwróciła na to większej uwagi.
Xavier Price
To nie był pierwszy raz Nancy, więc czuła się już swobodniej jako osoba egzaminująca potencjalnych kandydatów na tatuśka. Wiedziała mniej więcej, czego się spodziewać, toteż nie spinała się tak bardzo, jak przed pierwszą rozmową. Zgodnie z danym sobie słowem wybrała bar, ale bynajmniej nie dlatego, że chciała napić się drinka. Nie potrzebowała już wspomagania alkoholowego, co by prowadzić rozmowę bez napinki. Bar Poet był jednak lokalem najbliżej szpitala i mocno by się spóźniła, gdyby miała szukać innego miejsca.
Na dzisiejszy brak tremy przed spotkaniem być może wpływało też zmęczenie i niewyspanie po ciężkim dyżurze, który przeciągnął się do południa. Nancy nie zdążyła wrócić do mieszkania i zostawić rzeczy, więc na jednym z wolnych krzeseł leżała jej duża torba, w której upchnęła rzeczy z dyżuru.
Nie prezentowała się idealnie, miała podkrążone oczy z niewyspania, spierzchnięte usta z odwodnienia, włosy złapane w luźnego i rozczochranego koka, ale przynajmniej udało jej się wziąć szybki prysznic przed wyjściem z roboty i ubrać się w świeże ubrania, żeby nie straszyć człowieka wyglądem zwłok prosto z kostnicy.
Miała nadzieję, że szeroki uśmiech, jakim przywitała chłopaka, nie wyglądał tak beznadziejnie, jak się czuła.
– Hej, Nancy. – Przedstawiła się, wskazała ręką na siedzenie naprzeciwko siebie i szerokim uśmiechem przywołała przemiłą kelnerkę, z którą zdążyła już wymienić kilka zdań, zanim pojawił się jej dzisiejszy kandydat.
– Umieram z głodu, zamówiłam pizzę z pepperoni, zjesz? – Zaproponowała wesolutko. Mimo nieprzespanej nocy zdawała się mieć mnóstwo energii. Albo była to kofeina krążąca w jej żyłach promilami, albo ekscytacja, że naprawdę miała szanse spełnić swoje marzenie o dziecku.
– Mam nadzieję, że nie masz alergii na nabiał, gluten czy inne laktozy? – Zapytała z wyraźnym rozbawieniem. Nie był to bynajmniej żaden test! Aczkolwiek mogła zaczepić o takie rzeczy w luźnej rozmowie, a nie podczas oficjalnego przesłuchania na miarę oficera gestapo.
Usiadła głębiej w fotelu, podwinęła nogi do siadu skrzyżnego i pozbierała ze stołu swoje manatki, czyli zeszyt z notatkami o kandydatach, tablet, z którego doczytywała ciekawy artykuł o nowych sposobach leczenia ran, dużą podróbkę kubka Stanley z wodą oraz prawie półlitrowy kubek z parującą jeszcze czarną kawą.
– Najpierw jedzenie, potem obowiązki. – Powiedziała opatulając się szczelniej swetrem, bo sierpniowa pogoda nie rozpieszczała mieszkańców Toronto upałami. Chwyciła za kubek z kawą, otoczyła go palcami i oparła o podeszwę buta.
– Opowiedz mi coś o sobie. Nie wiem. Może trzy najbardziej losowe rzeczy z twojego dzieciństwa? – Zarzuciła pierwszy lepszy temat, jaki przyszedł jej do głowy i pociągnęła łyk gorącej kawy, która zaraz poparzyła ją w język i podniebienie, ale tak bardzo potrzebowała kofeiny i bystrego umysłu, że nawet nie zwróciła na to większej uwagi.
Xavier Price