Strona 1 z 2

the taste of goodbye, or maybe not?

: czw sie 28, 2025 7:44 pm
autor: Miles W. Waits
- trzy -



Kiedy wchodził na piętro, to trzy razy sprawdzał, czy ma wszystko. Niósł dwie torby z zakupami, miał wino, nawet dwa, białe i czerwone, bo w zasadzie to nie znał się na alkoholu i nie wiedział, które będzie pasować, celował tylko w to, żeby było ze średniej półki, bo okazja była wyjątkowa, ale też nie za drogie, bo takie po prostu mogłoby im nie smakować. Już kiedyś się tak nadział, że kupił im drogie piwo, wypili je, ale później jednogłośnie stwierdzili, że było kiepskie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie kupił też piwa, normalnego, tego, które pijali zawsze, jednak wieczór z Cece mógł rozwinąć się w każdym kierunku i skończyć tak, że zamówią burgera i wypiją piwo. Zwłaszcza, że Miles miał dzisiaj gotować, a nie był najlepszym kucharzem, ale postanowił, że spróbuje, a może odkryje w sobie jakiś talent i od czasu, do czasu, będzie mógł wyręczyć Cece?
Miał też sporo produktów spożywczych, bo jeszcze się nie mógł zdecydować co zrobi, jego lodówka chyba nigdy nie była tak pełna, jak będzie dzisiaj! Na dnie torby miał też dwie paczki prezerwatyw, właściwie to po nie poszedł najpierw, bo nie chciał zaliczyć powtórki z poprzedniego dnia, a raczej chciał zaliczyć… Cece. No właśnie.

Miał sporo czasu, bo rzeczywiście dzisiejszego dnia był tylko na dywaniku u swojego przełożonego. Spodziewał się rozmowy o tym, że znowu przychodził do pracy na kacu, ale szybko zeszła ona na inny tor. A skończyła się finalnie tym, że Miles przyjął propozycję dotyczącą przeniesienia do innej jednostki, a przede wszystkim do innego miasta. Sam tego chciał, jeszcze kiedy patrzył w zapłakane oczy Paige to był tego pewny, ale później ta pewność w nim zgasła, gdy spędził noc z Cece. Właściwie dopiero zaczęło się coś między nimi dziać, dopiero dopuścili do siebie myśl, że ich przyjaźń mogłaby zmienić kierunek, a on miał jej powiedzieć, że wyjeżdża. Bał się tej rozmowy, ale wiedział, że nie może jej przekładać, że nie może jej okłamywać. Wiedział, że Cece zasługuje na to, żeby powiedzieć jej od razu na czym stoi, nie wiedział tylko, co ona na to powie.

Posprzątał, ułożył te wszystkie kartony pod ścianą, odkurzył i nawet, uwaga! Założył pościel, może nie taką w kotki, bo takiej nie miał, ale kupił jakąś zwykłą w markecie. Może nawet miał jakąś w tych swoich kartonach, ale w sumie to nawet nie chciał sprawdzać.
Napisał do Cece smsa, żeby przyszła do niego po pracy, co chwilę zerkał na zegarek, bo już nie mógł się doczekać, a przede wszystkim zastanawiał się, kiedy ma wstawić kurczaka do piekarnika, żeby był gotowy na jej przyjście, bo Miles wymyślił sobie dzisiaj jakiegoś wystawnego kurczaka zapiekanego pod pierzynką. Oczywiście na blacie leżał telefon, w którym miał otwarty przepis, dla niego dość skomplikowany (nie to co Ania gotuje), ale w końcu udało mu się przez niego przebrnąć, wystarczyło tylko wstawić do piekarnika. Zerknął na zegarek, z jego obliczeń wynikało, że to dobry moment, więc włączył piecyk, wsadził do niego danie i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Tylko, że Miles który zazwyczaj jest mistrzem w szybkich prysznicach spędził tam dzisiaj trochę więcej czasu. Ułożył włosy, znalazł odpowiednie ubranie i nawet jakieś perfumy. Kiedy wyszedł, to w mieszkaniu było pełno dymu. Otworzył od razu okno, zanim zawył alarm, a spalonego kurczaka wrzucił do zlewu i wtedy odezwał się dzwonek do drzwi. Miles zamknął je dzisiaj specjalnie, bo chciał iść jej otworzyć, a potem poprowadzić Cece z zamkniętymi oczami do stołu, żeby było wyjątkowo. Ale zamiast tego, kiedy jej otworzył, to na policzku miał rozmazany ślad węgla, a na ramieniu brudną ścierkę, a w powietrzu unosił się zapach spalenizny.
A miało być idealnie, a wyszło jak zwykle.

Cece Marquis

the taste of goodbye, or maybe not?

: czw sie 28, 2025 10:26 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

Dawno nic jej tak nie męczyło jak ten dzień.
Miała wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność. W uczelni zamiast czytać naukową literaturę, wpatrywała się w zegar i odliczała kolejne minuty, by móc na nowo go zobaczyć. W klubie robiła to samo. Niby dalej uśmiechała się w taki sam sposób, niby nalewała drinki, a w głowie zastanawiała się, co powinna ubrać, czy powinna się pomalować. Ubłagała jedną z koleżanek, by przyszła na swoją zmianę szybciej. Miała u niej dług, który musiał zostać spłacony. Wykorzystała to tego dnia. Szybko wbiegła do sklepu, kupując w razie czego pizzę mrożoną i jakąś lasagne z kanadyjskiej wersji biedronki. Na gotowce mogła zawsze liczyć, a rano może nie mieć czasu, by przygotować posiłek.
Do domu praktycznie wbiegła. Szybko rozebrała się, wpadając pod prysznic. Umyła się, cała się ogoliła, sprawdzając się dwa razy. Napisała do niego, kiedy dopiero suszyła włosy. Postanowiła, że tego dnia nie zostanie dresem. Miała zamiar się postarać. Ubrała na siebie czerwoną sukienkę do połowy uda. Pomalowała się stosunkowo delikatnie, ale usta pomalowała czerwoną szminką. Była gotowa. Wzięła głęboki oddech.
Dalej miała wiele wątpliwości. Przedwczoraj jeszcze była u niego żona, a teraz chciał z nią budować nową przyszłość? Wszystko wydarzyło się zbyt szybko, ale chciała tego. Przed wyjściem zdążyła jeszcze nakarmić każdego zwierzaka.
Zadzwoniła do drzwi.
Wstrzymała oddech, a serce chciało jej uciec.
Dźwięk otwierających się drzwi był dla niej prawdziwą torturą. Jednak gdy zobaczyła go, wątpliwości na nowo prysnęły, a ona roześmiała się wysoko. Wyglądało, jakby w jego domu przechodziło właśnie prawdziwe tornado.
— Mam spytać, co się stało? — spytała nieśmiałym głosem, unosząc oba kąciki ust do góry. Wtedy zwróciła uwagę na brud na jego posiłku. Stanęła w swoich laczkach na palcach, by przetrzeć mu dłonią brud — brudny jesteś — stwierdziła z lekko nerwowym uśmiechem, zdając sobie sprawę z bliskości, na którą sobie teraz pozwoliła. Mimowolnie na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Wróciła ponownie do wcześniejszej pozycji, spuszczając delikatnie wzrok — będziesz zły, jak zaproponuję jednak moje mieszkanie? — spytała, czując unoszący się zapach spalenizny. Lepiej by mieszkanie się wpierw wywietrzyło, a kotki już na nich czekały — Mam mrożoną pizzę. Może być? — bo chyba z ich wspólnego posiłku nici. Przynajmniej tak czuł jej nos, przez wydobywający się z mieszkania zapach. Chociaż jeśli nie spaliło się do końca, to zjadłaby to. Wtedy zdała sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy.
— Mogę przyznać, że się stęskniłam? — spytała, opuszczając delikatnie swoją głowę. Bała spojrzeć mu się w oczy. Może przez cały dzień zmienił zdanie? Może przestała sie już dla niego liczyć i zaraz ją wywali? Tyle myśli w tak małej głowie.

the taste of goodbye, or maybe not?

: pt sie 29, 2025 5:34 pm
autor: Miles W. Waits
Milesowi ten dzień zleciał wyjątkowo szybko, myślał cały czas o Cece, ale pochłonęły go te przygotowania, chciał zrobić na niej dobre wrażenie, chciał, żeby było jakoś inaczej niż zwykle. Dobre wino, dobra kolacja, a później ten czas spędzony może nie przy kolejnym filmie, bo przecież i tak by go nie oglądali, tylko na rozmowie, a może nawet na czymś więcej. Odliczał godziny, odliczał minuty, czuł się jak dzieciak, który czeka na gwiazdkę, ale czuł też, że ta gwiazdka będzie cu-do-wna, więc warto na nią czekać.
Otworzył drzwi i ujrzał Cece w tej czerwonej sukience, Cece zawsze wyglądała dobrze, była śliczna, ale w tej czerwonej sukience wyglądała bombowo, Miles chyba jeszcze jej nie widział w takim wydaniu, a może widział, ale jakoś nigdy nie zwrócił uwagi, bo jakoś wcześniej nigdy nie zakładała tej sukienki specjalnie dla niego. Otworzył usta i przez chwilę patrzył na nią, jakby świat się zatrzymał, dopiero jej pytanie sprowadziło go na ziemię.
- Jak chcesz, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem, miał Cię przywitać zapach kurczaka, a nie swąd dymu - powiedział od razu patrząc jej prosto w oczy, a kiedy go dotknęła, to Miles aż przełknął ślinę, bo dopiero teraz poczuł, że czekał na Cece cały dzień, na jej uśmiech, śmiech, który poniósł się po korytarzu, gdy go zobaczyła, na to jej spojrzenie, ale przede wszystkim to na ten dotyk. Nawet się nie zawahał, objął ją w talii i przyciągnął do siebie, a później jedną ręką sięgnął do jej podbródka, żeby delikatnie go chwycić i unieść ku górze.
- Nie będę, jeśli Ty nie będziesz zła o to, co zaraz zrobię - powiedział z zadziornym uśmiechem, a potem się schylił, żeby musnąć ustami jej wargi, to był krótki, ale czuły pocałunek, taki wyczekany, jak ta pierwsza gwiazdka na niebie - a ja mam dwa wina, no i nie uwierzysz Cece… pełną lodówkę, mogę coś jeszcze przygotować, jak się trochę wywietrzy, alternatywa to miało być spaghetti z klopsikami z puszki - powiedział wesoło wciąż patrząc jej w oczy i wciąż jej nie puszczając, kiedy powiedziała, że tęskniła, to tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął, on ani razu nie spuścił z niej spojrzenia. O ile wczoraj miał jakieś delikatne obawy, może tliła się w nim jakaś iskra wątpliwości, to teraz to wszystko minęło. Teraz był jej pewny najbardziej na świecie. Pozostawał tylko jeden problem, jak powiedzieć jej o przeniesieniu. Tylko w tej chwili ten problem Miles spychał na dalszy plan. Chociaż wiedział, że przecież musi jej powiedzieć...
- Ja też się stęskniłem - powiedział i nawet znowu chciał się schylić do jej ust, bo jednak ten krótki pocałunek mu nie wystarczał, ale wtedy drzwi na górze otworzyły się, a Krysia krzyknęła - co tutaj tak śmierdzi?!

Cece Marquis

the taste of goodbye, or maybe not?

: sob sie 30, 2025 8:39 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

Cała doba wydawała się być za długa. Rozmowa przed snem, spanie w jego ramionach, to szybkie, wspólne śniadanie. Następnie niekończące się godziny rozłąki. Niby zawsze tyle się nie widzieli, niby nic nie wydawało się zmienić, a jednak tamte pocałunki, dotyk, którym ją obdarzał, sprawiał, że nie była w stanie myśleć o niczym innym. Kiedy siedziała w pracy, to zamiast czytać artykuły, oglądała instagrama policji konnej, licząc, że będzie mogła ślinić się do jego zdjęcia. Finalnie przyszła godzina zero. Przygotowana specjalnie dla niego, w sukience w której na pewno ją widział. Krótko i sexy ubierała się tylko dla mężczyzny, lub do pracy.
— Nic się nie stało — powiedziała z uśmiechem na twarzy. Czuła jego starania, widziała jego zakłopotanie i chciała sprawić, by wszystkie troski szybko od niego odleciały — dobrze, że ty się nie spaliłeś — zażartowała, śmiejąc się krótko. Jeździła kciukiem po jego policzku. Dużo o nim myślała. Pamiętała żonę, której numer miała skasować. Martwiła się oto, czy nie zostanie przez niego zraniona. Za bardzo go polubiła przez ten jeden krótki wieczór, gdy traktował ją jak księżniczkę.
Wpierw zmarszczyła brwi, zastanawiając się, o co dokładnie mogło mu chodzić. Dopiero później poczuła jego wargi na swoich. Odwzajemniła ten pocałunek. Serce już szybciej jej zabiło. Przeciągnęła go nieznacznie. Czując, jak powoli robi się jej gorąco, a miała sukienkę na ramiączkach.
— Oto nie będę zła — zaczepiając go jeszcze noskiem o nosek — brzmi jak kolacja marzeń. Dużo lepiej niż moja pizza — zacmokała, uśmiechając się szeroko. Chwila wietrzenia i będzie po krzyku. Nieważne, w którym mieszkaniu się znajdowali, ważne, że razem.
— Ciii — powiedziała prawie bezgłośnie, przytykając wskazujący palec do ust. Popchnęła delikatnie Milesa do środka jego mieszkania. Widocznie Krysia zawsze zostanie w ich sercu i wiecznie musiała się mieszać między nimi. Gdy już znaleźli się w środku, po cichu zamknęła drzwi, by wydawały jak najmniej dźwięków. Nie potrzebowała zlotów sąsiadów w momencie, gdy dopiero dochodzili, co dokładnie było między nimi.
Cece dalej miała wiele wątpliwości. Nie wiedziała, czy powinni to kontynuować. Chciała go spróbować całą sobą, a przez cały dzień zastanawiała się, na czym ostatnio skończyli. Pewnie dlatego tym razem to ona złączyła ich usta. To one sprawiały, że przestawała myśleć o bożym świecie. W takim momencie liczył się tylko on i ona. Ich usta połączone we wspólnym pocałunku.

the taste of goodbye, or maybe not?

: ndz sie 31, 2025 11:37 am
autor: Miles W. Waits
Miles za to dzisiaj w pracy naprawdę potrafił się skupić, połączył jakieś fakty, które wcześniej wydawały się w ogóle do siebie nie pasować, a tym samym pomógł kolegą przy jakimś śledztwie. Później też stosunkowo spokojnie przeprowadził tę rozmowę z przełożonym, trochę się stawiał, bo myślał o Cece, ale później się zgodził, bo przypomniał sobie co obiecał Paige, zresztą doszedł do wniosku, że tak po prostu będzie lepiej. Dla niego porządek w sercu, równał się spokojnej głowie. Zawsze tak było, że kiedy w domu było dobrze, kiedy układało mu się z Paige, to umiał się bardziej skupić na robocie. Myślał o Cece, ale to było dobre myślenie, nie rozdrapywanie ran, nie zadręczanie się.
- Prawie, ale tylko z tęsknoty - odpowiedział na te słowa, że dobrze, że się nie spalił i puścił jej oczko. Miles i takie teksty... coś tutaj musiało być na rzeczy! Było, bo między nimi w każdej jednej sekundzie pojawiało się tyle iskier, że jakby je zwizualizować, to by wyglądały jak pokaz fajerwerków. A kiedy się całowali, to już w ogóle był OGIEŃ. A to przecież był dopiero dość niewinny całus.
- No to dobrze, bo czekałem na to cały dzień... Chociaż na kolacji marzeń najpierw miałem cię zaprowadzić z zamkniętymi oczami do stolika, ale Cece on wygląda okropnie - pokręcił głową - następnym razem bardziej się postaram, obiecuję - chociaż dzisiaj Miles też się naprawdę starał, już samo to, że zrobił zakupy i posprzątał, a nie robił tego odkąd się wprowadził, to było coś. Będzie musiał jeszcze popracować nad swoimi zdolnościami kulinarnymi, albo po prostu stawiać na coś prostszego, a nie rzucać się na głęboką wodę. Chociaż... kurczak wydawał się łatwym daniem, ale jakby jednak wybrał sałatkę, to by jej nie przypalił.
Kiedy Krysia się odezwała, to Miles aż wstrzymał na moment powietrzę, ona miała nosa do wszystkiego, do dymu, do nich... Ich prywatny osiedlowy monitoring, swatka, i czujnik dymu.
Kiedy Cece wepchnęła go do mieszkania to uśmiechnął się znowu, patrzył na nią, kiedy zamykała drzwi, czekał, chociaż teraz już to czekanie było bardziej niecierpliwe. Na całe szczęście, ona też już nie chciała tego odkładać, co Milesa ogromnie ucieszyło, tym razem pocałunek był dłuższy, jakby cały boży świat przestał istnieć, bo właśnie, liczyli się teraz tylko oni.
Miles przejechał dłońmi po jej plecach, marszcząc jedwabny materiał sukienki, trochę szkoda mu było, bo z jednej strony chciał ją jak najszybciej z niej zdjąć, z drugiej, Cece wyglądała w niej tak ślicznie. Aż się zastanowił, czy może najpierw powinni zjeść kolację?
Ale smak jej ust, zapach jej perfum, przyjemne ciepło jej dotyku, sprawiły, że Miles nie mógł dłużej się powstrzymać, zjechał rękami na jej kształtną pupę i zacisnął palce na jej pośladkach.

Cece Marquis

the taste of goodbye, or maybe not?

: ndz sie 31, 2025 12:12 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

W jej przypadku praca i miłość wiązała się z wielkimi marzeniami w myślach. Widziała i analizowała na nowo każdą scenę ich spotkania. W głowie przebiegały jej różne myśli, których wolałaby nie odrzucać. Tylko konkurowanie z artykułami o wpływie zmian klimatycznych na fenotypy roślin nie było zbyt trudnym zadaniem do przejścia.
— Uważaj, bo się zawstydzę — odparła z uśmiechem i błyskiem w oczach. Gdy widziała Milesa, serce zaczynało jej mimowolnie bić szybciej. Cokolwiek by się nie wydarzyło między nimi, byli w tym we dwoje. Coraz bardziej była w nim zauroczona. Mogło wydawać się to głupie, skoro niedawno rękoma i nogami zapierała się, że to tylko przyjaźń. Marceline musiała mieć jakiś tajemniczy zmysł. Może to nawet rozmowa z nią popchnęła ją do policjanta?
— Liczą się chęci — stwierdziła Cece — po spaleniźnie wiem, że czekałeś na mnie — nawet ten widok uznała za najbardziej uroczy w swoim życiu. Może... może jeśli im się uda, to ona będzie gotować, a on myć po niej naczynia? Nienawidziła tego każdorazowo, gdy gotowała. Myśl o myciu patelni, ale skoro miałaby częściej Milesa... to mogliby się tak uzupełniać? W najbardziej romantyczny zdaniem Cecille sposób. Żyjąc ze sobą we dwoje — następnym razem nie spal jedzenia, myślę, że starania są na dobrym poziomie — rzuciła, wytykając mu przez moment język. Doceniała go. Może wydawało się to głupie. W końcu efektów nie widziała, ale to nie o nie tutaj przecież chodziło.
Momentami miała wrażenie, jakby startowali w konkursie na najdłużej wstrzymany oddech. Tym razem i ona była niecierpliwa. Cały dzień myślała, tylko o nim. O ich ostatniej, wspólnej nocy, gdzie obdarowywali się pocałunkami, w trakcie której rozpalił ją i pozwolił spać. Poranek, popołudnie oraz wieczór. Wiecznie myślała o jego ustach, które teraz kosztowała.
Sama się niecierpliwiła. W ciągu paru sekund jej dłonie zjechały na guziki jego koszuli, by zacząć ich rozpinanie. Byli dorośli, wiedzieli, czego chcą. Nawet jeśli oboje mieli wątpliwości, to zniknęły one, jak po przebiciu mydlanej bańki. Jęknęła mu w usta, gdy ją chwycił. Miała ochotę zwariować. Jego dotyk odczuwała intensywniej niż wczorajszego dnia. Był przez nią wyczekany. Musiała przez moment otrzeźwieć, istniało pytanie, które musiała jeszcze raz zadać.
Albo zostaną tu, albo przejdą do niej.
— Poczekaj — powiedziała na moment, odrywając się od jego ust — jesteś przygotowany? — bo ona była. Razem z mrożoną pizzą, kupiła paczkę prezerwatyw, które zostawiła u siebie w mieszkaniu. Tym razem nie chciała zaostrzać atmosfery, póki nie była pewna jednego. Nie mieli żadnych przeciwwskazań.

the taste of goodbye, or maybe not?

: ndz sie 31, 2025 9:49 pm
autor: Miles W. Waits
Miles może nawet trochę chciał, żeby Cece się zawstydziła, bo wtedy była taka słodka, ona zawsze była słodka, ale lubił ten delikatny rumieniec na jej policzkach i to spojrzenie, które mu wtedy posyłała, z tym takim błyskiem, jakby w jej oczach nagle odbijały się gwiazdy, a przecież wcale nie mieli nad głowami nieba. On sam kilka dni temu też wcale nie dopuszczał do siebie myśli, że będzie tak patrzył na swoją sąsiadkę, że zaproponuje jej randkę, że dojdzie między nimi do czegoś więcej, myślami wciąż wracał do Paige, ale dzisiaj wcale o niej nie myślał, dzisiaj nawet jej kubek w jego szafce nad zlewem nie przywołał żadnych wspomnień, po prostu wypił w nim kawę i schował do zmywarki myśląc o Cece i o tym, że musi tu dzisiaj dla niej posprzątać.
- To jeśli jest tak jak mówisz Cece, to chęci były najlepsze - uśmiechnął się do niej znowu, a może uśmiech w ogóle nie schodził z jego twarzy, kiedy na nią patrzył? Bardzo prawdopodobne.
- Tak bardzo, że aż kurczak spłonął - zażartował sobie, że ten kurczak spłonął czekając na nią. Dobrze, że Miles nie, chociaż... już jej się przyznał, że przecież tak, że paliła go tęsknota za nią. - następnym razem zrobię sałatkę - znowu roześmiał się głośniej, sałatka była bezpieczniejszą opcją. Nie ma tutaj co sknocić, no chyba, że w nieuwadze można sobie obciąć palec krojąc pomidora, ale Miles na takie rzeczy to by pewnie uważał już bardziej.
W ich pocałunkach było widać to zniecierpliwienie, były takie, jakby dzisiaj od razu kontynuowali to, czego kiedyś nie udało im się skończyć. Nie było już niepewności, wahania, tego delikatnego pierwszego kroku. Teraz była pewność siebie, rządza i jedna myśl - chcę Ciebie całą Cece, teraz.
Kiedy sięgnęła do guzików jego koszuli, to na moment spuścił wzrok, też trochę pożałował, że zaraz nie będzie miał jej na sobie, bo specjalnie ją uprasował na dzisiejszą okazję, ale to była tylko jedna taka zbłąkana myśl. Jego pocałunki z jej ust, zeszły niżej na delikatną linię żuchwy, a jego ręce wciąż gładziły jej pośladki. Kiedy Cece kazała mu zaczekać, to odsunął się od niej odrobinę zdezorientowany, ale jej słowa sprawiły, że się uśmiechnął, pochylił się, żeby cmoknąć ją w nos.
- Wszystko jest, nie martw się Cece - zapewnił ją, a później bez wahania znowu wpił się w jej słodkie, czerwone usta. Ręce zacisnął mocniej na jej pośladkach, żeby nieco ją podnieść do góry i przyprzeć plecami do ściany. Miał nie tylko dwie paczki prezerwatyw, bo jedną kupił specjalnie dla niej, ale też założył nową, czystą pościel! Wszystko było przygotowane.
W mieszkaniu jeszcze odrobinę było czuć swąd dymu, ale ustępował on teraz miejsca zimnemu powietrzu zza okna. Jednak ten chłód działał przyjemnie na ich rozgrzane już ciała.

Cece Marquis

the taste of goodbye, or maybe not?

: ndz sie 31, 2025 10:24 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

Gdyby tylko wiedziała o tym kubku...
Pewnie, by go wyrzuciła.
Już sam fakt, że posiadał rzeczy eks, był dla niej niekomfortowy. Jeśli dowiedziałaby się dalszej części, utwierdziłaby się w fakcie, że to była dobra decyzja. Nie będzie niczego żałowała, kiedy był obok niej. Zamiast niepotrzebnych słów w jej głowie była jedynie troska i miłość względem mężczyzny.
— Tylko następnym razem nie kończ na nich — zaśmiała się pod nosem, wytykając do niego język. Jeśli by im się udało, ich pierwszą, wspólną kolację długo będzie mu wypominała. Głównie przez sam fakt, w jaki sposób zmieniała się w mini pożar. Dobrze, że Krysia nie wzywała straży pożarnej.
Jeszcze strażacy ugasiliby ich pragnienie.
— Następnym razem go nie pal. Wiesz, wracam obok, bo mieszkamy drzwi w drzwi — rzuciła odrobinę żartobliwym tonem, puszczając w jego stronę oczko. Łączyło się to z tym, że zawsze będą obok siebie. Może to momentu wyprowadzki jednego z nich, ale jak dotąd wieczór w wieczór wracała z powrotem do swojego mieszkania. Może tym razem nie zajrzy do siebie aż do rana? Sama nie wiedziała. Wszystko zależało od Milesa.
— Przechodzimy jednak na wegetarianizm? — zaśmiała się od razu Cece, słysząc o sałatce. Ciekawe, w jaki sposób Milesz zniósłby kotlet wege. Tego jeszcze nie sprawdzała, a miała zamiar. Sama lubiła opcje wege i bywały takie dni, w których w stu procentach wybierała je. Bez żadnego zawahania, dłuższego myślenia.
Zresztą ta sałatka to w tym wszystkim była najmniej ważna. Liczył się ogień pożądania, który na nowo między nimi zapłonął. Czuła, jak serce bije jej szybciej na samą myśl spróbowania jego warg kolejny raz. Ciekawiło ją, czy nie zmieniły się od wczorajszego wieczoru.
Zdecydowanie to zrobiły.
Były dużo pewniejsze.
Problem z koszulą był jeden. Nie potrzebował jej na sobie.
Szybko odwzajemniła jego pocałunek z tą samą intensywnością. Jakby jutra miało nie być.
— Weź mnie, Miles — wyszeptała mu, odrywając się zaledwie na kilka milimetrów. Długo nie czekała, by ponownie zasmakować jego ust. Gdy był obok, zapomniała o jedzeniu. Jęknęła mu we wargi, gdy ścisnął jej pośladki. Czuła się jak wygłodniała wilczyca, czekająca na ofiarę na pożarcie. Dla niej nie liczyło się nic prócz gorącego ciała Waitsa.

the taste of goodbye, or maybe not?

: wt wrz 02, 2025 8:09 pm
autor: Miles W. Waits
Następnym razem Miles nie będzie taki głupi i coś zamówi, bo jednak gotowanie to nigdy nie była jego mocna strona, za to... ma zniżki chyba we wszystkich knajpkach w okolicy, a to też coś, prawda?
- Następnym razem zabieram Cię na kolację Cece, tylko dzisiaj, nie wiedziałem, czy nie zaczniemy od deseru... - uśmiechnął się do niej ciepło, bo jednak to miała być wyjątkowa noc, a na kolację jeszcze mogą iść... kiedy już ugaszą ten mini pożar, ale wcale nie ten w kuchni Milesa. chociaż na deser też pewnie coś kupił, może jakieś ulubione ciacho Cece, żeby jej było miło.
- Na szczęście, bo jak jeszcze kiedyś coś przypalę, to może wyczujesz - też sobie zażartował i sięgnął do jej policzka, żeby odgarnąć z niego niesforny kosmyk włosów i włożyć jej za ucho. Miles szczerze uwielbiał to, że mieszkają ze sobą drzwi w drzwi. Chociaż dzisiaj raz przeszła mu nawet przez głowę myśl, że mogłoby być fajnie, gdyby mieszkali razem, bo może wtedy by nie przypalił kurczaka okupując łazienkę, bo kiedy on by to robił, to Cece pilnowałaby obiadu, a kiedy ona by się malowała i stroiła, to on.
- Sałatkę z kurczakiem chciałem powiedzieć - parsknął śmiechem, chociaż w jego przypadku może lepiej nie? Zresztą już powiedział Cece, że dla niej to by nawet mógł zacząć jeść tofu, albo burgery z buraka. Jakoś by to zniósł. chociaż w pracy pewnie kupiłby sobie kanapkę z szynką.

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cece Marquis

the taste of goodbye, or maybe not?

: wt wrz 02, 2025 9:42 pm
autor: Cece Marquis
Miles W. Waits

— Myślałam, że na niego już się zdecydowaliśmy, Miles — zaśmiała się ciut nerwowo, bo wtedy jeszcze nie wpadli sobie w ramiona. Wtedy jeszcze ich ciała nie wydawały się być tak blisko. Oboje zdawali sobie sprawę, że wczorajsze pragnienie jeszcze zawisło między nimi. Dużo mocniej odbijało się w jej uszach, a jedyne o co by poprosiła, by krzyczeć jego imię. Cały dzień na to czekała. By jeszcze raz smakować jego ust, by składał mokre pocałunki na jej ciele, by móc poczuć go w sobie.
— Jak coś spalisz, to ja przyjadę na ioioio, jak ty — i przez moment zaczęła udawać, że jedzie właśnie radiowozem, czy innym wozem strażackim. Jak była mała zastanawiała się nad taką ścieżką kariery, finalnie się na nią nie zdecydowała. Bałaby się adrenaliny, bójek i wszystkiego, co wychodziły poza ramy jej bezpieczeństwa. Milesa pewnie też by się bała, w mundurze przypominał niedźwiedzia grizli. Sprawdziła w social mediach. — no, no. Wrócimy do tego tematu — stwierdziła Marquis, wkładając sobie kosmyk włosów za ucho. Może nie przeszliby całkowicie na wegetarianizm, ale zrobiliby sobie tydzień z wege jedzeniem. Chyba całkiem, by go doceniła. Ciekawiło ją jedynie, czy Waits też by się dla niej poświęcił.
Coś czuła, że jadłby burgera na mieście.
I to bez niej.

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description