the taste of goodbye, or maybe not?
: czw sie 28, 2025 7:44 pm
Kiedy wchodził na piętro, to trzy razy sprawdzał, czy ma wszystko. Niósł dwie torby z zakupami, miał wino, nawet dwa, białe i czerwone, bo w zasadzie to nie znał się na alkoholu i nie wiedział, które będzie pasować, celował tylko w to, żeby było ze średniej półki, bo okazja była wyjątkowa, ale też nie za drogie, bo takie po prostu mogłoby im nie smakować. Już kiedyś się tak nadział, że kupił im drogie piwo, wypili je, ale później jednogłośnie stwierdzili, że było kiepskie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie kupił też piwa, normalnego, tego, które pijali zawsze, jednak wieczór z Cece mógł rozwinąć się w każdym kierunku i skończyć tak, że zamówią burgera i wypiją piwo. Zwłaszcza, że Miles miał dzisiaj gotować, a nie był najlepszym kucharzem, ale postanowił, że spróbuje, a może odkryje w sobie jakiś talent i od czasu, do czasu, będzie mógł wyręczyć Cece?
Miał też sporo produktów spożywczych, bo jeszcze się nie mógł zdecydować co zrobi, jego lodówka chyba nigdy nie była tak pełna, jak będzie dzisiaj! Na dnie torby miał też dwie paczki prezerwatyw, właściwie to po nie poszedł najpierw, bo nie chciał zaliczyć powtórki z poprzedniego dnia, a raczej chciał zaliczyć… Cece. No właśnie.
Miał sporo czasu, bo rzeczywiście dzisiejszego dnia był tylko na dywaniku u swojego przełożonego. Spodziewał się rozmowy o tym, że znowu przychodził do pracy na kacu, ale szybko zeszła ona na inny tor. A skończyła się finalnie tym, że Miles przyjął propozycję dotyczącą przeniesienia do innej jednostki, a przede wszystkim do innego miasta. Sam tego chciał, jeszcze kiedy patrzył w zapłakane oczy Paige to był tego pewny, ale później ta pewność w nim zgasła, gdy spędził noc z Cece. Właściwie dopiero zaczęło się coś między nimi dziać, dopiero dopuścili do siebie myśl, że ich przyjaźń mogłaby zmienić kierunek, a on miał jej powiedzieć, że wyjeżdża. Bał się tej rozmowy, ale wiedział, że nie może jej przekładać, że nie może jej okłamywać. Wiedział, że Cece zasługuje na to, żeby powiedzieć jej od razu na czym stoi, nie wiedział tylko, co ona na to powie.
Posprzątał, ułożył te wszystkie kartony pod ścianą, odkurzył i nawet, uwaga! Założył pościel, może nie taką w kotki, bo takiej nie miał, ale kupił jakąś zwykłą w markecie. Może nawet miał jakąś w tych swoich kartonach, ale w sumie to nawet nie chciał sprawdzać.
Napisał do Cece smsa, żeby przyszła do niego po pracy, co chwilę zerkał na zegarek, bo już nie mógł się doczekać, a przede wszystkim zastanawiał się, kiedy ma wstawić kurczaka do piekarnika, żeby był gotowy na jej przyjście, bo Miles wymyślił sobie dzisiaj jakiegoś wystawnego kurczaka zapiekanego pod pierzynką. Oczywiście na blacie leżał telefon, w którym miał otwarty przepis, dla niego dość skomplikowany (nie to co Ania gotuje), ale w końcu udało mu się przez niego przebrnąć, wystarczyło tylko wstawić do piekarnika. Zerknął na zegarek, z jego obliczeń wynikało, że to dobry moment, więc włączył piecyk, wsadził do niego danie i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Tylko, że Miles który zazwyczaj jest mistrzem w szybkich prysznicach spędził tam dzisiaj trochę więcej czasu. Ułożył włosy, znalazł odpowiednie ubranie i nawet jakieś perfumy. Kiedy wyszedł, to w mieszkaniu było pełno dymu. Otworzył od razu okno, zanim zawył alarm, a spalonego kurczaka wrzucił do zlewu i wtedy odezwał się dzwonek do drzwi. Miles zamknął je dzisiaj specjalnie, bo chciał iść jej otworzyć, a potem poprowadzić Cece z zamkniętymi oczami do stołu, żeby było wyjątkowo. Ale zamiast tego, kiedy jej otworzył, to na policzku miał rozmazany ślad węgla, a na ramieniu brudną ścierkę, a w powietrzu unosił się zapach spalenizny.
A miało być idealnie, a wyszło jak zwykle.
Cece Marquis