Strona 1 z 3

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 2:04 pm
autor: zaylee miller
001.
Przekraczając próg dinera, gdzie powitał je przyjemny zapach jedzenia i słodkiego wina, wciąż czuła resztki napięcia po ostatnich wydarzeniach z Marigold. Dziś postanowiła nie ryzykować kolejnej awantury — nie tym razem. Chciała w końcu powiedzieć rodzicom o zaręczynach, bo wcześniej nawarstwiło się na siebie zbyt wiele spraw, zwłaszcza tych zawodowych. Dlatego mając świadomość, że ojciec potrafi robić sceny na własnym podwórku, a matka zawsze balansuje gdzieś między pogodzeniem a wtrącaniem się, tym razem Zaylee zaprosiła ich do Toronto, które było oddalone do Whitby o niespełna godzinę drogi samochodem, stawiając na typowo neutralny grunt w postaci przytulnej knajpki, gdzie nikt nie będzie wdawał się wciągnąć w niepotrzebne kłótnie.
Kiedy siadały przy jeszcze pustym stoliku, starała się nie okazywać zdenerwowania, choć zdradzało ją niekontrolowane napięcie w ramionach. Wiedziała, że Evina obok niej to najlepsza kotwica spokoju, a obecność narzeczonej pozwalała jej trzymać emocje w ryzach. Zaylee uśmiechnęła się mimowolnie, mając nadzieję, że sama atmosfera restauracji wymusi na ojcu pewną przyzwoitość i opanowanie.
Tutaj będzie łatwiej — stwierdziła, `zarzucając marynarkę na oparcie krzesła i nawet skinęła głową, żeby umocnić wypowiedziane słowa, chociaż sama nie była przekonana, kogo chciała nimi przekonać, siebie czy Swanson.
W oczekiwaniu na Millerów zamówiły butelkę wina i obserwowały innych gości, kiedy po kwadransie drzwi do dinera otworzyły się i Zaylee od razu zauważyła swoich rodziców. Byli trochę spóźnieni, a na ich twarzach malowało się lekki zaskoczenie, jakby oboje zastanawiali się, dlaczego ich córka wybrała takie miejsce. Podeszli bliżej, a ona natychmiast wstała, prostując plecy.
Mamo, tato — przywitała ich niepewnym uśmiechem. — Dobrze was widzieć — dodała, a Dorothy od razu odwzajemniła uśmiech, ściskając najpierw ją, a potem Evinę. Otto natomiast zatrzymał się przy stoliku, unosząc brwi w charakterystycznym, kontrolującym geście.
Zaylee… Evina — powiedział w końcu. W pierwszej chwili wyglądał tak, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale finalnie powstrzymał się od krytyki.
Kelner podszedł ponownie, żeby przyjąć zamówienia dla całego stolika, a gdy każdy wybrał coś odpowiedniego dla siebie, Zaylee odniosła wrażenie, że wspólne składanie zamówienia, to mały, ale istotny sygnał — wszyscy zaczynają tę rozmowę na równych warunkach, przy wspólnym posiłku, bez miejsca na zbędne przykrości.
Otto rozejrzał się po wnętrzu dinera, ciężkim, analitycznym spojrzeniem. Ciepłe światła lamp odbijały się w wypełnionych winem kieliszkach, ale dla Zaylee wszystko zdawało się zamierać w oczach ojca, bo ten spojrzał na nią w taki sposób, jakby próbował zajrzeć jej w myśli.
Czytałem w gazecie o tych wszystkich morderstwach... — zaczął, podkreślając każde słowo drobnym uniesieniem brwi. — No wiesz, na koronerach. To dziwna sprawa. Dalej nie udało się schwytać sprawców? — zerknął z ukosa na Evinę, a w jego wzroku pojawiło się coś na wzór pretensji, że ta nie potrafiła porządnie wykonać swojej pracy.
Zaylee odchrząknęła i powoli podniosła kieliszek wina do ust.
Tato… — westchnęła, mocząc wargi w alkoholu. — Śledztwo idzie w dobrym kierunku, ale to może jeszcze trochę potrwać — wyjaśniła, jednak Otto nie wyglądał na przekonanego.
Jeszcze trochę? Przecież to niedopuszczalne — powiedział, bo zupełnie nie rozumiał, dlaczego jego córka spędzała każdą chwilę w pracy, zamiast unikać zagrożenia. — Nie mogę przestać o tym myśleć, Zaylee. Kto wie, kto będzie następny... — pokręcił głową, wciąż patrząc na nią z ogromnym niezadowoleniem, chociaż dało się wyczuć, że jego poddenerwowanie mieszało się z autentycznym zmartwieniem.
Otto Miller był ojcem, który nie potrafił inaczej okazać swojego lęku o córkę. Złościł się na nią podskórnie, choć ona sama nie miała wpływu na niektóre rzeczy. I nie potrafiła mu tego wytłumaczyć.
Dorothy pochyliła się w stronę Zaylee, kładąc rękę na jej ramieniu.
Kochanie, tata po prostu się troszczy — powiedziała cicho, ale za to z ciepłym uśmiechem. — Na pewno wiesz, co robisz i razem z Eviną dbacie o swoje bezpieczeństwo.
Miller poczuła pod stołem lekki uścisk Swanson, który dodawał jej pewności siebie. Jeszcze kilka minut i będzie musiała wyjawić coś, co może zmienić dynamikę całego spotkania — że zaręczyła się z Eviną, że to z nią chce dzielić życie i że chciałaby, aby rodzice w końcu to zaakceptowali.

Evina J. Swanson

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 2:15 pm
autor: Evina J. Swanson
Ten dzień musiał w końcu nadejść. Nie mogły wiecznie przecież unikać spotkania z rodzicami Miller. Tym bardziej, że jednak wypadało i powiedzieć o tym, że zdążyły się zaręczyć w czasie urlopu, od którego minęło już nieco czasu.
Nie była pewna czy faktycznie zaproszenie Dorothy i Otto do dinera było odpowiednim posunięciem. Może i było to neutralne miejsce, ale jednocześnie nie była to na tyle wytworna restauracja, do której chciało się zaprosić bliskich dla wyjątkowych doświadczeń kulinarnych. Nie miała pojęcia jak to wszystko będzie wyglądało w ich oczach. W zasadzie mogły ich nawet spróbować zaprosić do siebie. Pokazać im jak żyją i w jaki sposób urządziły dom po tym jak sprowadziły do niego o wiele więcej rzeczy Zaylee i urządziły pewne przemeblowanie. To również wydawało się być całkiem dobrym pomysłem.
Na miejsce przybyły jako pierwsze. Po części dlatego, że doskwierały im nerwy i nie potrafiły usiedzieć w domu, a po części żeby być przed czasem i zrobić dobre wrażenie na Millerach, którzy nie musieliby na nie czekać. Pewne było jedynie to, że siedząc na miejscu również dokuczała im nerwowość, ale przynajmniej nie stresowały się już spóźnieniem.
- Mam nadzieję, że masz rację - mruknęła choć nie zabrzmiała na szczególnie przekonaną.
Wino nieco pomogło się rozluźnić choć znowu mogłyby wyjść na niezbyt taktowne przez to, że zamówiły je jako pierwsze i już zajęły się jego opróżnianiem. Przynajmniej dzięki każdemu łykowi z kieliszka, Evinę ogarniał coraz większy spokój. Mimo wszystko alkohol potrafił dodać jej nieco odwagi. Nawet jeśli to była jedynie złudna pewność siebie.
W końcu jednak Dorothy i Otto wkroczyli do lokalu. Swanson podniosła się z miejsca razem z Zaylee, aby ich przywitać. Nie spodziewała się tego, że matka narzeczonej przytuli ją tak bez większego zastanowienia jakby był to jeden z naturalniejszych odruchów.
Na ułamek sekundy zmarła, a jej mięśnie spięły się nieprzyjemnie nim w końcu uniosła ręce, aby uściskać Dorothy w ramach przywitania. Po chwili przeniosła spojrzenie na pana Millera. Zastanawiała się czy podać mu rękę, ale wyczuwała, że nie byłby to odwzajemniony gest. Dlatego też po prostu ograniczyła się do kulturalnego skinienia głową oraz werbalnego przywitania.
Przynajmniej na chwilę mogły liczyć na to, że wybór odpowiednich dań z karty sprawi, że panująca przy stole cisza stanie się nieco mniej krępująca. Mimo wszystko to odkładanie rozmowy w czasie dodatkowo sprawiało, że nie miała pojęcia jak przełamać to względne milczenie. Rozmowa na temat polecanych dań wydawała się być nieco zbyt oklepana.
- Niestety niektórzy mordercy są bardziej udolni w zacieraniu śladów i unikaniu wykrycia. Ten wydaje się być niemal profesjonalistą. Jest wyjątkowo ciężki do namierzenia - wytłumaczyła jakby właśnie musiała wyłożyć komuś największą oczywistość na świecie.
Jej także nie podobało się to, że wciąż nie złapali sprawcy. Ten niestety nie zostawił im zbyt wiele dowodów, a w dodatku jedynym sensownym świadkiem wydawał się być dziewięciolatek, który nie był w stanie powiedzieć im zbyt wiele.
- Niestety, trudno nam przewidzieć konkretną ofiarę ze względu na to, że obu ofiar nie łączyło praktycznie nic poza faktem wykonywania tego samego zawodu - dodała, co z pewnością nie uspokajało obaw Otto.
Nie na to musiał liczyć, ale nie zamierzała w typ przypadku owijać w bawełnę. Była szczera i nie będzie tego zmieniała ze względu na siedzącego przed nią mężczyznę. Nawet jeśli był on ojcem jej narzeczonej.
- Mogę zapewnić, że nie spuszczam oka z Zaylee. Nie zamierzam pozwolić na to, aby państwa córce stała się jakakolwiek krzywda - zapewniła jeszcze, aby ich nieco uspokoić.
Chociaż niedawny incydent z Marigold nieco utwierdził ją w przekonaniu, że koronerka mogłaby być naprawdę łatwą ofiarą, gdyby tylko ktoś zakradł się do jej prosektorium bez alarmowania stojących na straży funkcjonariuszy.

zaylee miller

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 2:46 pm
autor: zaylee miller
Nie bez powodu wybrała spotkanie w takim miejscu. Rozmowa przy winie i prostym jedzeniu wydawała się mniej oficjalna niż spotkanie w domu, gdzie emocje mogłyby eskalować szybciej i bez wyjścia awaryjnego. W tle knajpki panował gwar, kelnerki krążyły między stolikami, a Zaylee myślała o tym pragmatycznie — jeśli rozmowa pójdzie gładko, diner stanie się miejscem, gdzie rodzina świętowała początek nowego etapu w jej życiu. Jeśli jednak pojawi się napięcie, to zawsze będzie można szybko się ulotnić pod pretekstem, że trzeba zdążyć gdzieś dalej, że czas nagli, że rachunek już zapłacony. W domu taka ucieczka byłaby niemożliwa, a tu stolik przy oknie stawał się swoistą tarczą.
Od chwili, gdy Evina poprosiła ją o rękę, myśl o podzieleniu się tą wiadomością z rodzicami powracała niemal codziennie. Matka mogła zareagować z ciepłem, ale ojciec… tu Zaylee nie miała złudzeń. Nie krył swojego dystansu wobec Swanson, a jego chłodne komentarze wciąż pobrzmiewały jej w uszach. Dlatego spotkanie w dinerze dla Miller było jedyną opcją, żeby powiedzieć rodzicom o zaręczynach na własnych warunkach, nie narażając się na całkowite uwięzienie w ojcowskim gniewie.
Otto zmrużył oczy i uniósł brwi, kiedy Evina wyjaśniła, że morderca koronerów działa z pełnym profesjonalizmem i jest trudny do namierzenia. To zdecydowanie nie była odpowiedź, jaką chciał usłyszeć. Zaylee z lekkim wyrzutem zerknęła na narzeczoną – pewne szczegóły mogła przecież zachować dla siebie, zamiast straszyć niepotrzebnie Millerów, którzy woleli żyć w przekonaniu, że ich córka jest całkowicie bezpieczna. Ona sama również pragnęła, żeby tak myśleli, zamiast nieustannie snuć czarne scenariusze.
Nie spuszczasz jej z oka i uważasz, że dzięki temu jest bezpieczna? — Otto prychnął pod nosem. — Jak w ogóle można mówić o bezpieczeństwie, gdy ktoś poluje właśnie na takich ludzi jak ona?
Nic mi nie grozi, spokojnie — zapewniła łagodnie, przybierając na twarz delikatny uśmiech. — Dobrze wiesz, że nie jestem nierozważna.
Łatwo ci powiedzieć — mruknął Otto, przesuwając dłonią po kieliszku z winem. — Skoro nawet wydział śledczy nie może go dorwać, to jak mam być spokojny o ciebie?
Tato… — zaczęła Zaylee, ale przerwał jej niecierpliwym ruchem dłoni.
Koronerzy giną jeden po drugim — ojciec oparł łokcie o stół i pochylając się ku córce. — A ty wciąż pracujesz w prosektorium, jakby nic się nie działo — pokręcił głową, jakby próbował odgonić myśl, której nie chciał do końca dopuścić. — Kiedy byłaś mała — odezwał się jeszcze po dłuższej chwili — Myślałem, że znajdziesz sobie spokojny zawód. Nauczycielka, bibliotekarka, cokolwiek. Coś, co nie będzie cię kosztowało ani snu, ani życia.
Zapadła cisza. Za oknem przejechał autobus, zagrzechotał w oddali, a w środku dineru ktoś wrzucił monetę do szafy grającej, przerywając napięcie pierwszymi akordami starej piosenki. Otto opuścił ramiona, jakby nagle stracił siły do dalszej dyskusji. Tę ciszę przerwał dopiero brzęk sztućców oraz głos kelnera, który właśnie dostarczył im jedzenie do stolika. Zaylee miała świadomość, że nic, co powie, nie rozwieje lęku ojca. Mogła jedynie prosić, żeby jej zaufał. I żeby zaufał Evinie, chociaż wiedziała, że i to na niewiele się zda.

Evina J. Swanson

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:04 pm
autor: Evina J. Swanson
Każda opcja miała swoje niewątpliwe zalety oraz wady. Trzeba było przy tym rozważnie ocenić, gdzie korzyści było największe oraz na czym właściwie najbardziej im zależało. Może i faktycznie spotkanie w takim dinerze nie robiło szczególnie dobrego wrażenia na Millerach, ale na pewno mogło powstrzymać wybuch ostrego konfliktu, który mógłby z o wiele większą łatwością zaistnieć w ich domu. W końcu Otto dbał o pozory także na pewno nie będzie wszczynał awantury na środku lokalu.
Rozmowa z początku nie należała do tych z gatunku łatwych. Głównie dlatego, że niemal od razu wypłynął temat aktualnie prowadzonej przez nie sprawy śmierci koronerów. Nie miała wątpliwości, że dla rodziców Zaylee musiały to być niezwykle niepokojące wieści. Zresztą Swanson również czuła przez cały czas nieprzyjemne napięcie w mięśniach związane ze świadomością, że wciąż nie znaleźli człowieka odpowiedzialnego za te zbrodnie, a dodatkowo nie miały pojęcia kto może być następny.
- Mamy do czynienia z kimś kto nie chce wzbudzać zainteresowania postronnych. Czekał na to, aż ofiary znajdą się w odosobnieniu, więc obecność drugiej osoby mogłaby go zniechęcić… A jeśli to nie byłoby wystarczające to zawsze zostaje kulka w łeb - oświadczyła beznamiętnie.
Od dłuższego czasu coraz rzadziej rozstawała się z bronią. Zawsze trzymała ją przy sobie nabitą i gotową do tego, aby wkroczyć do szybkiej akcji. Może i była lekka paranoja, ale jej zdaniem nawet taki środek zapobiegawczy się przyda. Nie ulegało też wątpliwości, że w razie zagrożenia oddałaby do napastnika strzał bez wahania.
- Niestety, ale to wszystko zabiera czas. Sama chętnie przyspieszyłabym pewne rzeczy, ale nie jest to możliwe. Wciąż jednak robimy postępy choć nie mogę zdradzać szczegółów śledztwa - wbrew jej intencji zabrzmiało to za bardzo jak formułka podawana mediom w celu uspokojenia obywateli.
Nie mogła jednak poradzić nic na to, że momentami jej wyszkolenie przebijało się na wierzch i utrudniało zwykłe ludzkie interakcje w kontaktach z innymi. Przynajmniej jednak udawało jej się zachować spokój w starciu z oskarżycielskim tonem Otto Millera.
- Na razie za wcześnie by mówić o tym, że trup ściele się gęsto. Nie zamierzamy jednak do tego doprowadzić - wtrąciła się w wypowiedź mężczyzny. - Poza tym w szkołach, co rusz dochodzi do strzelanin, więc to zdecydowanie bardziej niebezpieczny zawód od koronera… No i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie Zaylee w innej roli.
Posłała delikatny uśmiech narzeczonej, aby zapewnić ją o tym, że wszystko będzie dobrze. Chociaż tak naprawdę to sama nie była tego pewna.
Ignorowała panujący za oknem harmider oraz przesuwające się sylwetki zarówno ludzi jak i pojazdów. Odwróciła spojrzenie od koronerki dopiero w momencie, gdy obok zjawili się kelnerzy z potrawami oraz zestawami sztućców. Być może jedzenie nieco złagodzi obyczaje.
- W każdym razie chętnie usłyszałybyśmy coś o tym co u państwa słychać. W końcu mamy okazję, żeby na spokojnie porozmawiać - zagadnęła, chcąc nieco zmienić temat.
Musiały chociaż nieco rozluźnić atmosferę przed tym jak w końcu zrzucą na nie prawdziwą bombę na temat swoich zaręczyn. To jednak nie był jeszcze na to odpowiedni moment. Zreszta i tak chodziło tutaj o rodziców Miller, więc to ona powinna przekazać te radosne wieści.

zaylee miller

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:22 pm
autor: zaylee miller
Otto siedział sztywno na krześle, z plecami oderwanymi od oparcia krzesła. Patrzył na śledczą chłodnym, przenikliwym spojrzeniem, analizując jej słowa niczym potencjalne zagrożenie. Dla niego nie wystarczyło, że Evina posiadała umiejętności i wiedzę, bo nie widział w tym wystarczającej gwarancji bezpieczeństwa dla Zaylee. Dla Zaylee, która wbrew temu, co myślał ojciec, nie bagatelizowała zagrożenia, ale nie zamierzała odwrócić się od tego, co robiła. Nie miała jednak wątpliwości, że Otto ani trochę nie ufał Swanson. Nie ufał jej instynktom, nie ufał jej słowom, a przede wszystkim nie wierzył, że ktoś z zewnątrz może ochronić jego córkę lepiej niż on sam. Evina mogła mieć setki sukcesów na koncie, ale ojciec nie oceniał kompetencji — oceniał ryzyko. A w tym pomiarze nie było miejsca na kompromisy.
Miller posłała narzeczonej łagodny uśmiech i mrugnęła do niej porozumiewawczo. Doceniała, że znosiła tak dzielnie wszystkie uwagi i docinki, co tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że były w tym razem. I Zaylee ufała jej bezgranicznie.
Mhmm — mruknął przeciągle mężczyzna, po czym sięgnął po sztućce i przysunął sobie bliżej talerz z krwistym stekiem. — Ja wiem, jak te wasze śledztwa wyglądają — prychnął, odkrajawszy kawałek mięsa. — Wszystko na odpierdol, a jak potem przychodzi co do czego, to nie ma winnych.
Czy ty czasami nie przesadzasz, Otto? — powiedziała Dorothy, sięgając po swojego smażonego kurczaka. — Od razu wyolbrzymiasz to do tego stopnia, że Zaylee powinna zabarykadować się w domu i nigdzie nie wychodzić. No proszę cię, nie popadajmy w paranoję — skarciła męża znad kieliszka z winem, a potem posłała Evinie ciepły, niewymuszony uśmiech. — Dziękuję, że pytasz. Jak widzisz, u nas niewiele się zmieniło — wymownie wskazała widelcem na Otto. — Moje zioła w przydomowym ogródku strasznie wyrosły, musicie koniecznie wpaść i pozrywać te, które przydadzą wam się w kuchni — dodała, bo chociaż wiedziała, że córka nie miała talentu kulinarnego, to ta zdążyła wychwalić wyśmienite umiejętności gotowania Swanson. — A poza tym znowu wlazł mi jakiś paskudny ból w bark.
Znowu? — westchnęła Zaylee znad pieczonych żeberek. — Tyle razy mówiłam, że nie możesz dźwigać. A odkąd zbyt wcześnie przerwałaś zażywanie leków przeciwzapalnych, to ciągle ci to nawraca.
W odpowiedzi Dorothy machnęła jedynie ręką, zupełnie niewzruszona lekarskimi poradami córki.
Lepiej opowiadajcie, co u was — zaproponowała, upijając łyk wina. — Jak było na wakacjach? Wypoczęłyście chociaż trochę? Pogoda dopisała?
Miller zawahała się przez chwilę, a jej serce łomotało w piersi, gdy spoglądała na rodziców. W końcu jednak musiała zebrać się na odwagę. I to musiał być ten moment.
Mamy coś, czym chciałybyśmy się z wami podzielić — zaczęła ostrożnie, próbując wyczuć ich reakcję, ale w zasadzie nie wiedziała, czego się spodziewać. — Zaręczyłyśmy się — uniosła dłoń w taki sposób, aby rodzice mogli lepiej przyjrzeć się biżuterii, a złoty pierścionek wysadzany drobnymi szmaragdami i diamentów zamigotał w świetle lamp.
Dorothy w pierwszej chwili zaniemówiła, a potem jej twarz rozjaśnił szeroki, pełen ciepła uśmiech. Jej dłonie drżały lekko, kiedy pochylała się, aby przyjrzeć się pierścionkowi z bliska.
Och, Zaylee! — wydusiła z zachwytem. — To wspaniała wiadomość! — jej uśmiech nie znikał nawet wtedy, gdy uniosła kieliszek wina w subtelny toast. — Musicie nam wszystko opowiedzieć — stwierdziła i natychmiast spojrzała na Evinę. — Jak się oświadczyłaś? Jak to było? Denerwowałaś się? Zaylee nie spanikowała?
Otto natomiast zmarszczył czoło, a jego wzrok błądził gdzieś między córką a butelką wina. Nie było wątpliwości, że musiał przetrawić tę informację, bo zaufanie do Swanson nie przychodziło mu łatwo.
Zaręczyny… — powiedział cicho, nie kryjąc powściąganego niezadowolenia. — Szybko. Bardzo szybko.
Było jasne, że wiadomość nie sprawiła mu przyjemności, a pierścionek, zamiast być symbolem miłości, stał się dla niego przypomnieniem, że ktoś inny wkracza do jego świata i odbiera mu córkę. I tym kimś była kobieta.

Evina J. Swanson

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:24 pm
autor: Evina J. Swanson
Była świadoma tego, że niezależnie co zrobi i powie nigdy nie będzie wystarczająco dobra. Może chodziło o to, że była starszą o kilkanaście lat rozwódką. Kobietą i policjantką. Nie stanowiła zbyt atrakcyjnej partii dla młodej lekarki sądowej. Zwłaszcza w oczach konserwatywnego ojca, który chciał uchować swoją córkę od każdego. Może zatem nikt nie był godzien jego córki? Trudno było jej w pełni pojąć tok rozumowania i czucia Otto Millera.
Mogła być jedynie wdzięczna za to, że przynajmniej Dorothy wydawała się być po ich stronie. Nie miała tak wielu obaw i patrzyła na nie z pewną matczyną czułością zamiast osądzającej podejrzliwości. W jej towarzystwie na pewno mogły liczyć na przyjemną atmosferę rodzinnego obiadu zaburzaną wyłącznie przez obecność jej męża.
- Nie jestem pewna czy damy radę je wykorzystać. Mogę jednak na pewno poszukać przepisu na chleb z ziołami mojej babci. Może on pomoże pani w większym zużyciu zapasów z ogródka - zaproponowała, chcąc wykorzystać okazję do tego, aby zacieśnić jeszcze bardziej relację z matką narzeczonej poprzez wymianę rodzinnych przepisów.
Kwestii bólu w karku nie skomentowała, bo zdecydowanie cokolwiek byłaby w stanie powiedzieć z pewnością nie mogłaby się równać z medyczną ekspertyzą Zaylee. Ona najlepiej zdawała sobie sprawę z przypadłości kobiety oraz zapewne miała nieco pomysłów na to jak można by było im zaradzić. Sama mogła jedynie utożsamiać się z tym jak bardzo uciążliwe zdawały się być te rady dla kogoś kto był przekonany, że wcale ich nie potrzebuje.
Ważniejsze było jednak to, że zyskały idealny moment do tego, aby podzielić się swoimi dobrymi nowinami. Evina czuła jak mimowolnie jej mięśnie spinają się przez nagły przypływ nerwów. Nie wiedziała z jaką konkretnie spotkają się reakcją, gdy tylko Millerowie przetworzą dokładnie informację na temat zaręczyn.
Ku jej uldze, Dorothy wydawała się wniebowzięta. Co prawda nie można było tego samego powiedzieć o Otto, co w sumie było do przewidzenia. Mogła jedynie uśmiechnąć się z pewnym zadowoleniem i spróbować odpowiedzieć na pytania swojej przyszłej teściowej.
- Wynajęłam jacht na wieczorny rejs w okolicach wyspy. Myślę, że nie da się nie denerwować w takim momencie. Nie chodziło o odpowiedź tylko o to czy na pewno wszystko jej się spodoba - odpowiedziała spokojnie. - Co do paniki… Raczej była po prostu zaskoczona.
Jeszcze raz zerknęła na narzeczoną. Nie bała się odmowy. Może i w żartach, ale od długiego czasu mówiły o tym, że w końcu Evina się oświadczy, a Zaylee zostanie jej żoną. Choć może był moment czy dwa, gdy jakiś paranoiczny głosik podszeptywał jej, że co jeśli usłyszy, że wcale nie potrzebują ślubu aby być razem lub coś, co nie byłoby tożsame z prostym tak. Chciała też, aby ten moment był na tyle idealny na ile to było możliwe. Chyba tego najbardziej się obawiała. Tego, że będzie on uznany za przesadzony lub nie do końca trafiony.
Teraz jeszcze rzecz jasna zostawała im konfrontacja z Otto, który nie potrafił się cieszyć ich szczęściem, a zamiast tego mógł jak zwykle dać swój sceptycyzm.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że to szybko, ale jesteśmy pewne tej relacji. Zresztą nie musimy się spieszyć z samym ślubem. Poza tym miło jest móc nazywać Zaylee moją narzeczoną. Brzmi na pewno dużo lepiej niż wszystko, co mogłybyśmy wcześniej powiedzieć - przyznała, przypatrując się uważnie Millerowi w oczekiwaniu na jego reakcję.

zaylee miller

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:28 pm
autor: zaylee miller
Nie miała pojęcia, na kogo powinna zasługiwać w mniemaniu swojego ojca. Czasami wydawało jej się, że ten najchętniej zamknąłby ją w złotej klatce. Co zabawne, nie zachowywał się tak w stosunku do pozostałych dzieci, a przecież Zaylee nie była jedyną córką w rodzinie. Tylko synowie mieli znacznie więcej swobody i Otto nie próbował tak bardzo ingerować w ich życia. Oczywiście zawsze musiał wtrącić gdzieś swoje zdanie o ich osiągnięciach czy przyszłości i odnosiło się to także wobec młodszej córki, jednak to właśnie Zaylee zawsze była na celowniku, czego nie potrafiła zrozumieć. Była najstarsza, najmądrzejsza i najodpowiedzialniejsza z nich wszystkich. Skończyła studia z wyróżnieniem i doskonale radziła sobie w życiu. Owszem, czasem potykała jej się noga, jeśli chodzi o związki, ale teraz nie miała sobie nic do zarzucenia. Evina była wspaniała, dopełniały się i pomimo drobnych różnic, do tej pory nic nie wskazywało na to, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak
Jak romantycznie! — podekscytowała się Dorothy, jeszcze raz oglądając pierścionek na palcu córki. — Wynajęty jacht... — rozmarzyła się, a potem wskazała podbródkiem na męża. — Wiesz, jak oświadczył mi się Otto? Na wypadzie pod namioty. Cały tydzień lało, a on nawet nie miał pierścionka — pokręciła z niedowierzaniem głową. — Później nadrobił i wcisnął mi jakiś na palec, ale nijak może to się równać z waszymi zaręczynami.
Miller słyszała tę historię milion razy, a i tak mimowolny uśmiech pojawił się na jej twarzy, bo mama może i udawała oburzoną, to i tak już wtedy nie widziała świata poza ojcem. Zresztą trochę rozumiała postawę Otto, bo sama nie oczekiwała zbyt wiele. Dla niej nieistotne było, która z nich oświadczy się pierwsza i czy będzie to w jakiejś wyjątkowej scenerii. Oczywiście widok z jachtu dodawał magii i uroku, ale Zaylee była pewna, że przez tego wszystkiego byłoby równie idealne.
Tak, tak — odezwał się Otto, a jego mina wciąż wskazywała na niezadowolenie. — Wam młodym, to zawsze mało eksperymentów i kaprysów. Naprawdę musiało dojść aż do tego? — przebiegł dłonią po posiwiałych włosach, szukając tam odrobiny spokoju.
Do czego? — powtórzyła po nim Zaylee, unosząc wysoko brwi. — Do tego, że jestem z nią szczęśliwa? — spojrzała na narzeczoną. — Do tego, że ją kocham i chcę spędzić z nią resztę życia? No tak, rzeczywiście nieprawdopodobne — nie mogła powstrzymać się od ostentacyjnego wywrócenia oczami.
Mężczyzna prychnął pod nosem.
Jeśli myślisz, że będę udawał, że to wszystko jest w porządku, to jesteś w cholernym błędzie — powiedział, patrząc na córkę, a potem spojrzał prosto na Swanson, jakby sam jej widok go prowokował. — Będziecie mi tu opowiadać takie bzdury, a ja mam siedzieć cicho, bo co? Bo tak wygodniej?
Bo to nie jest twoje życie — wtrąciła Miller. — Nie mam dziesięciu lat, żebyś decydował, z kim mogę się spotykać, a z kim nie. Nie potrafisz cieszyć się moim szczęściem, w porządku — wzruszyła niedbale ramionami, chociaż coś nieprzyjemnie zakuło ją w klatce piersiowej. — Ale musisz pogodzić się z tym, że ożenię się z Eviną, czy to ci się podoba, czy nie — oznajmiła z zadziwiającym spokojem w głosie. Wszystko wskazywało na to, że miejsce spotkania wybrała również ze względu na siebie, bo tutaj nie dawała ponieść się emocjom i nie pozwalała sobie na pretensjonalny, podniesiony ton.

Evina J. Swanson

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:32 pm
autor: Evina J. Swanson
Wiedziała dobrze, że Zaylee od zawsze dążyła do perfekcji, a rodzina miała wobec niej wysokie oczekiwania. Tylko, że niestety dużo łatwiej było się odnaleźć w karierze i zdobywać w niej kolejne sukcesy niż ustawić sobie życie osobiste tak jak ktoś by tego sobie życzył. Zresztą nie musiała wcale tego robić. To było jej życie. Mogła decydować o tym jak będzie wyglądało oraz przeżyć je tak by być szczęśliwą.
Uśmiechnęła się, słysząc opowieść Dorothy. Ona także wychwyciła to, że chociaż kobieta próbowała brzmieć na rozczarowaną i poirytowaną sposobem oświadczyn własnego męża to tak naprawdę wspominała je z niezwykłą czułością. Zapewne i też z tęsknotą za minioną młodością. Było w tym coś rozczulającego.
- Chciałam, żeby to był dla niej wyjątkowy moment… Dokładny plan opracowałam dopiero na miejscu jak już poznałam dostępne możliwości - przyznała, bo szczerze długi czas nie miała pojęcia jak to będzie wyglądać.
Gdyby nie wyjazd do Grecji, który wymarzył się Zaylee to zrobiłaby to w Wyoming. Wybrałaby podobne warunki jak Otto. Z tym, że zabrałaby ją na klif, z którego wcześniej oglądały zorzę polarną i pierwszy raz wykrztusiły z siebie to, że się kochają. Co prawda zrobiły to upalone trawą o nieznanym składzie, ale mimo wszystko było to szczere.
Wiedziała, że sielanka nie może trwać wiecznie i w końcu ojciec koronerki się odezwie w typowy dla siebie sposób, burząc całkowicie radość z tej chwili. Odruchowo wręcz położyła dłoń na kolanie narzeczonej, chcąc powstrzymać ją od zbyt nerwowej reakcji i uniesienia głosu. I chociaż faktycznie jej słowa wybrzmiały ostro to jednak nie zdawały się zwiastować szczególnie wielkiej awantury.
- Panie Miller… Jedyne na czym nam zależało to na podzieleniu się tą informacją, bo jest to coś o czym chciałyśmy powiedzieć najbliższym - powiedziała jeszcze, patrząc uparcie w oczy siedzącego naprzeciw mężczyzny. - Ucieszyłybyśmy się z pańskiego błogosławieństwa w dniu ślubu, bo niezależnie od czyichkolwiek opinii, nie zamierzamy z niego zrezygnować. Mamy do tego prawo jako wolne obywatelki tego kraju.
Od lat w każdym ze stanów obowiązywała równość małżeńska. Nic nie powstrzymywało je zatem od tego, aby móc zalegalizować swój związek i uzyskać prawo do tego, aby móc mianować się małżonkami. Wcześniej nie sądziła, że będzie jej aż tak na tym zależeć, ale z każdym dniem coraz bardziej umacniała się w tej decyzji.

zaylee miller

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:35 pm
autor: zaylee miller
Dorothy nie mogła ukryć swojego zachwyt. Delikatnie przyłożyła dłonie do policzka i westchnęła miękko. Cała jej postawa emanowała ciepłem kobiety, która dostrzegała piękno w tych wszystkich detalach. Zaylee nie znała matki z tej strony. Wiedziała, że wzruszała się na romansidłach, ale nie spodziewała się, że aż tak poruszy ją fakt, że jej najstarsza córka wkrótce weźmie ślub, choć akurat wkrótce było tutaj pojęciem względnym. Nie ustaliły z Eviną jeszcze żadnej konkretnej daty, ale obie chciałyby, żeby to wydarzyło się jeszcze w tym roku.
Och, dziewczynki… — powiedziała trochę drącym głosem, a Zaylee posłała Swanson rozbawione spojrzenie, bo właśnie poczuła się jak jakaś nastolatka, która przed chwilą została wydana za mąż. — To takie… cudowne — westchnęła, jakby na moment zabrakło jej słów.
Obok niej Otto był chyba w zupełnie innym świecie. Zaciskał usta w wąską linię, marszczył czoło, a ramiona miał skrzyżowane tak mocno, że aż podkreślały jego szorstką sylwetkę. Potrząsnął głową, a jego spojrzenie nie zdradzało ani odrobiny radości.
Może macie swoje prawo, ale nie liczcie na moje błogosławieństwo — oznajmił tonem pełnym niedowierzania i znużonej irytacji. — Nawet wnuków się nie doczekam. A idźcie z takim związkiem — machnął ręką, jakby odganiał coś zupełnie zbędnego.
Dłoń Zaylee, którą trzymała na kolanie Eviny, drgnęła niekontrolowanie. Słowa ojca wbiły się w nią ostrzej, niż chciałaby to przyznać. Mogła przypuszczać, że Otto prędzej czy później coś powie. Zawsze mówił, zawsze musiał skomentować, zawsze w jego tonie brzmiało więcej osądu niż troski. A jednak teraz, gdy padło to przeklęte nawet wnuków się nie doczekam, znów poczuła się jak nastolatka, tylko teraz taka, której świat próbuje wmówić, że jej wybory są błędne.
Żołądek zacisnął jej się w znajomy sposób. Dlaczego tak ją to zaskoczyło? Przecież ojciec od lat wciąż wracał do tego samego punktu, jakby miał nadzieję, że w końcu zmieni zdanie. Ale tym razem zamiast fali gniewu poczuła tylko zmęczenie.
Już ci to tłumaczyłam, tato — powiedziała cicho, ale z zawziętością. — Ile jeszcze razy mam to powtórzyć? Nie chcę mieć dzieci. Nie teraz, nie za kilka lat, w ogóle. To nie jest coś, co mnie uszczęśliwi.
Podniosła wzrok na ojca. Jego twarz była kamienna, a w kącikach ust czaiła się ta dobrze znana surowość. On zawsze patrzył na nią tak, jakby widział przed sobą kogoś, kogo można jeszcze naprawić.
Fanaberie — skomentował krótko, choć bardziej brzmiało to jak plucie jadem, a Zaylee poczuła, że jej paznokcie boleśnie wbijają się w kolano Eviny, żeby tylko przypadkiem nie eksplodować w miejscu publicznym, na oczach obcych ludzi.

Evina J. Swanson

but daddy i love her

: pt sie 29, 2025 3:40 pm
autor: Evina J. Swanson
Przynajmniej ktoś wydawał się niesamowicie wniebowzięty wieściami o ich zaręczynach. Dorothy wprost rozpływała się na każdą możliwą wzmiankę na temat oświadczyn, które miały miejsce na jakże malowniczym Morzu Śródziemnym. Nawet Evina nie mogła się powstrzymać od uśmiechu, który w zasadzie sam cisnął jej się na usta, gdy tylko patrzyła na rozmarzoną przyszłą teściową.
Tylko, że oczywiście Otto nie przejawiał w żadnym stopniu entuzjazmu swojej żony. Dla niego niczym były te czule wymieniane spojrzenia pomiędzy parą narzeczonych, które zaczęły powoli się zastanawiać jak to wszystko mogłoby wyglądać, kiedy już na obu ich dłoniach znajdować się będą proste acz eleganckie obrączki.
Widziała dokładnie jego reakcję oraz to, że nie był w stanie już dłużej się powstrzymywać od wygłoszenia tego, co właściwie sądzi na temat ich związku. Najwyraźniej rozmowa z jego własną żoną oraz czas, który miał poświęcić na przemyślenie wszystkiego nie dały zbyt wiele. Jedynie tyle, że tym razem nie wybuchał gwałtownie przy stole choć to mogła być bardziej też zasługa miejsca, w którym się znajdował.
Oczywiście, że dla niego były to jedynie jakieś durne wymysły. Fanaberie i eksperymenty, na które powinien być czas w młodości, a nie teraz, gdy jego córka powinna się już ustatkować. Tylko, że zarówno Zaylee jak i Evina widziały zupełnie inaczej swój związek niż mężczyzna, który uparcie odmawiał im swojego błogosławieństwa.
Nie miała problemu z tym, aby poczuć jak dłoń koronerki zaciska się mocniej na jej kolanie. Swanson położyła na niej własną rękę. Nie mogła na razie zrobić nic więcej. Słyszała to jak narzeczona starała się raz jeszcze wytłumaczyć ich stanowisko odnośnie posiadania dzieci.
Tylko, że tym razem Evina doskonale pamiętała to, że miały raz jeszcze o tym porozmawiać. Wszystko za sprawą Sama, który pojawił się na krótką chwilę w ich życiu i sprawił, że nagle Zaylee przechodziła przez coś na kształt załamania nerwowego, gdyż nagle zaczęła czuć coś, co wcześniej nie miało miejsca. Pamiętała to jak narzeczona na nią naskoczyła w momencie, gdy chciała wydobyć z niej odpowiedzi. Teraz czuła wbijające się w jej kolano paznokcie i zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna tego robić, ale i tak zdecydowała się na to, aby wypowiedzieć następujące słowa:
- Wciąż przy tym obstajemy, ale... Możliwe, że dokładniej jeszcze przedyskutujemy kwestię dzieci - powiedziała ostrożnie, zerkając w kierunku Zaylee.
Posłała jej przepraszające spojrzenie. Nie chciała wyciągać tego przy jej rodzicach, ale pewnie gdyby nie to to nigdy nie wróciłyby do całej tej rozmowy, którą przerwało im nagłe pojawienie się Sama w progu kuchni. Powinny raz jeszcze się rozmówić w kwestii dzieci.

zaylee miller