Italian brothers
: sob sie 30, 2025 12:14 am
Czasami nie rozumiał sam siebie, a zwłaszcza, gdy zgadzał się wyskoczyć na kolację z młodszym bratem i do tego na mieście. Przecież równie dobrze mógłby on sam im coś ugotować, co okazałoby się po stokroć lepsze niż syf, który miał przypominać włoską kuchnię. Tym razem sam Marciano mógł wybrać lokal, dlatego wybrał ten, w którym serwowany był również alkohol. Tego chyba nie da się zepsuć, prawda? Jeżeli jedzenie mu nie posmakuje to zawsze może je przepijać dobrym trunkiem. Niewiele potrzebował do szczęścia, a największą radość i tak sprawiało mu spędzenie chociaż chwili czasu z rodziną. Ostatnio ich nieco zaniedbał, po koniec końców zdecydował się wziąć udział w kursie, który trwał prawie tydzień. Nonna nalegała. Mamma nalegała, a on nigdy nie potrafił im odmawiać. Z tego powodu miał nieco większa przerwę niż zwykle w spotykaniu się z Filippo.
Spalił cygaretkę winogronową jeszcze przed swoim blokiem, bo nie chciał później na szybko szukać do tego jakiejś dobrej miejscówki. Jeszcze nie daj bóg zobaczyłby go młodszy brat, przed którym udawał, że wcale nie popadł w ten brzydki nałóg, którego on nigdy w życiu nie powinien próbować. Co prawda ilość pracy po powrocie praktycznie go przygniotła, jednak rodzeństwu nigdy nie miał zamiaru odmawiać. Dlatego po skończeniu roboty, wrócił szybko do domu, ogarnął się, spalił i już musiał pędzić na umówione spotkanie. Nie lubił takiego pośpiechu, jednak nic nie mógł na to poradzić. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przeć tylko do przodu.
Prawdopodobnie mógł się nieco spóźnić, bo komunikacja miejska tym razem ani trochę nie chciała z nim współpracować. Autobus odjechał mu praktycznie sprzed nosa, a kolejny miał dopiero za kilka minut. Finalnie znalazł jakieś ustronne miejsce, aby w nerwach spalić kolejną cygaretkę. Oczywiście uprzedził brata o swoim drobnym opóźnieniu. Chciał być przed czasem, a wyszło mu to jak zwykle. Nic nowego.
Zastanawiał się czy nie powinien pokonać trasy z przystanku do restauracji biegiem, jednak obawa o zniszczoną fryzurę okazała się większa. Wystarczył szybki krok i po chwili mógł odszukać brata zajmującego jeden ze stolików na zewnątrz.
— Ciao, fratello! — rzucił, gdy tylko go zobaczył. Marciano należał do głośnych, zwracających na siebie uwagę osób, więc kilka spojrzeń odprowadziło do na wolne miejsce naprzeciwko brata. — Czekałeś z zamówieniem na mnie? Jakiego koszmaru spróbujemy, a co najważniejsze, co pijemy? — wyrzucił z siebie kilka pytań z zaskakującą prędkością, po czym wziął głęboki wdech i nieco spokojniej dopytał: — Wszystko u ciebie dobrze?
Filippo Carissoni
Spalił cygaretkę winogronową jeszcze przed swoim blokiem, bo nie chciał później na szybko szukać do tego jakiejś dobrej miejscówki. Jeszcze nie daj bóg zobaczyłby go młodszy brat, przed którym udawał, że wcale nie popadł w ten brzydki nałóg, którego on nigdy w życiu nie powinien próbować. Co prawda ilość pracy po powrocie praktycznie go przygniotła, jednak rodzeństwu nigdy nie miał zamiaru odmawiać. Dlatego po skończeniu roboty, wrócił szybko do domu, ogarnął się, spalił i już musiał pędzić na umówione spotkanie. Nie lubił takiego pośpiechu, jednak nic nie mógł na to poradzić. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przeć tylko do przodu.
Prawdopodobnie mógł się nieco spóźnić, bo komunikacja miejska tym razem ani trochę nie chciała z nim współpracować. Autobus odjechał mu praktycznie sprzed nosa, a kolejny miał dopiero za kilka minut. Finalnie znalazł jakieś ustronne miejsce, aby w nerwach spalić kolejną cygaretkę. Oczywiście uprzedził brata o swoim drobnym opóźnieniu. Chciał być przed czasem, a wyszło mu to jak zwykle. Nic nowego.
Zastanawiał się czy nie powinien pokonać trasy z przystanku do restauracji biegiem, jednak obawa o zniszczoną fryzurę okazała się większa. Wystarczył szybki krok i po chwili mógł odszukać brata zajmującego jeden ze stolików na zewnątrz.
— Ciao, fratello! — rzucił, gdy tylko go zobaczył. Marciano należał do głośnych, zwracających na siebie uwagę osób, więc kilka spojrzeń odprowadziło do na wolne miejsce naprzeciwko brata. — Czekałeś z zamówieniem na mnie? Jakiego koszmaru spróbujemy, a co najważniejsze, co pijemy? — wyrzucił z siebie kilka pytań z zaskakującą prędkością, po czym wziął głęboki wdech i nieco spokojniej dopytał: — Wszystko u ciebie dobrze?
Filippo Carissoni