power plays
: sob sie 30, 2025 6:02 pm
Toronto, miasto stali, szkła i pieniędzy, miasto, które miało w sobie tyle energii, że nawet wszystkie fotowoltaiczne panele Northland Power nie wystarczyłyby, żeby je zasilić.
Biuro Galena Wyatta na ostatnim piętrze First Canadin Place miało podobny klimat surowy, nowoczesny, stal i szkło, które rozciągało się na jednej ze ścian ukazując panoramę miasta z lotu ptaka. Cudowny widok. To tutaj właśnie toczyły się sprawy, które dotyczyły naprawdę wielkich pieniędzy, w powietrzu jakby unosił się ich zapach, zapach luksusu, forsy i skórzanych foteli.
To spotkanie miało być proste, nie wyróżniało się niczym szczególnym, Galen nie raz przyjmował inwestorów w swoim gabinecie. Tutaj było mu ich jakoś łatwiej urodzić, bo tutaj Wyatt czuł się najpewniej. Dzisiejszy jego gość był grubą rybą, jeśli chodzi o nieruchomości, mogła z tego wyniknąć owocna współpraca, przedstawił już Galenowi projekt kolejnych luksusowych budynków, a Northex miał być filarem, który zagra tutaj pierwsze skrzypce. Konstrukcje stalowe, bezpieczeństwo, pewność, Wyatt znał się na rzeczy i wiedział, jak kupić sobie czyjeś zaufanie.
Siedzieli w skórzanych fotelach, przy dębowym stoliku, sączyli whisky, takie z górnej półki, Galen prowadził tę rozmowę lekko, z typową dla siebie charyzmą i pewnością siebie. Wszystkie raporty miał w głowie, liczby które działały na jego korzyść, przekazywał je skrupulatnie, ale powoli, bez żadnej nachalności, jakby właśnie rozmawiali o sporcie, albo kobietach. Rozmowa dwóch dżentelmenów na temat kobiet. Tak to wyglądało z boku.
W pewnym momencie inwestor poinformował Wyatta, że zaprosił kogoś jeszcze, drugiego podwykonawcę, który w tym projekcie też będzie miał ogromny udział. Ktoś od odnawialnych źródeł energii, nie podał jednak nazwiska. A Galen naprawdę nie skojarzył, kto to może być. Ich rozmowy w pewnym momencie zeszły na tenisa i chociaż Galen nie grał w niego wcale, to teraz chwalił się swoimi wynikami, bo dzień wcześniej się na to przygotował, dzień wcześniej kupił też trzy bilety na jakiś ciekawy mecz, już spoczywały w kieszeni inwestora, dokumenty już leżały na stole, wystarczyło tylko podpisać. Mężczyzna sięgnął po pióro, ale wtedy otworzyły się drzwi.
A tego, kogo ujrzał w nich Galen nie spodziewał się tutaj wcale.
Charity Marshall.
Nie miał jeszcze przyjemności, albo nieprzyjemności, z nią pracować, ale ją kojarzył. Słyszał o jej błyskawicznych awansach, o ładnej buzi, bogatym tatusiu i tym, że nikt nie potrafił się jej oprzeć. W męskim świecie była na wygranej pozycji, wystarczył jeden uśmiech. Wystarczyło, że weszła do gabinetu, a inwestor od razu wstał, żeby ją przywitać. Galen podniósł się powoli. Wyszedł zza stolika, ale nie ruszył w jej kierunku, jakoś tak się skrzywił, kiedy ściskali sobie ręce witając się, ale po chwili postanowił trzymać rezon. Dał krok w jej stronę i wyciągnął do niej rękę pierwszy, żeby pokazać jej swoją rangę, zresztą był tutaj gospodarzem.
- Galen Wyatt - przedstawił się. Chociaż wiedział, że ona doskonale wiedziała w czyim biurze się znajduje.
Cherry Marshall