Strona 1 z 1

Jumpin' high

: śr wrz 03, 2025 12:44 pm
autor: Bucky Linwood
4.
Czy Bucky interesował się takim krajem, jak Polska? Skądże. Trudno nawet powiedzieć, czy wiedział, gdzie ten kraj konkretnie leży. On był nawet zdolny stwierdzić, że słowo "polish" w Polish Harvest & Food Festival oznaczało lakier do paznokci. I byłby pewnie ciekawy, na czym polegało to "polish harvest". Może gdzieś faktycznie istniały krzaczki lakieru? Może nawet miały swój ulubiony sezon, w którym rosły i były zbierane? Potrafiłby to sobie wyobrazić, natomiast miał jeszcze jakieś resztki oleju w głowie na tyle, by pozostawić te dziwne wynaturzenia w bliżej nieokreślonej fantazji. Może wylądują one kiedyś w jakiejś jego książce, kto wie.
Samo wydarzenie było jednak czymś, co nie zanosiło się na nudne czy rutynowe. Naturalnie zatem zainteresował się udziałem i pojawieniem się na miejscu, bo przecież nie miał nic lepszego do roboty. Atrakcje może nie były jakoś super odjechane, choć bardzo zaintrygowały go wyścigi w workach. Dawno nie miał okazji do takiej rywalizacji, więc oczywiście zgłosił swój udział. Tak samo, jak i zgłosił Filippo, swojego młodszego kolegę, z którym miał się tu zjawić. Podziękuje mu później czy coś! Nawet nie myślał o tym, by chłopak miał mu to za złe.
Jak ze mną wygrasz to postawię ci piwko. Obiecuję. — zachęcał młodego, gdy już pojawili się na miejscu i zmierzali właśnie w stronę toru, gdzie miał odbyć się wyścig. Linwood miał absolutnie gdzieś, czy jego kumpel był w odpowiednim wieku do picia czy też nie. Już dawno zapomniał, czy był to rok w te czy we wte. Jemu wystarczało to, że chłopak wyszedł już ze szkoły średniej. A jeśli miało go to tylko zachęcić do udziału w konkursie... To czemu miałby z tego nie skorzystać?
Nawet się nie obejrzeli, a już oznajmiono o zajęciu pozycji i przygotowaniu do startu. Bucky był gotowy, ale on zawsze był gotowy. Jak? Bo miał wywalone we wszystko. Nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że coś może pójść nie tak... Ale najwidoczniej musiał kiedyś nadejść moment, w którym się gorzko przeliczy. Nawet się nie spodziewał, że chaos związany z rozpoczęciem wyścigu będzie aż tak... pogmatwany. Ruszył od razu, gdy usłyszał dźwięk startu. Przeskoczył może ze dwa razy, gdy ktoś tuż przed nim przewrócił się w worku na innego uczestnika wyścigu. W głowie miał plan ich wyminięcia. Rzeczywistość sprowadziła go jednak na ziemię, w dodatku dosłownie. Nie miał jak odskoczyć, bo zahaczył o leżących na ziemi i sam się efektownie wywalił, wydając przy tym śmieszny okrzyk zaskoczenia. Trafił na dokładkę w samo centrum kanapki - na niego wpadły chyba jeszcze dwie osoby. Ale pech!

Filippo Carissoni

Jumpin' high

: śr wrz 03, 2025 6:42 pm
autor: Filippo Carissoni
1d10

#3

Filip pierwotnie nie planował iść na odbywający się w mieście festiwal ale koniec końców zmienił zdanie, ponieważ z tego co wiedział, kilka znajomych osób się na niego wybierało, a oprócz tego, chciał spróbować swoich sił w wyścigach w workach - na wszelki wypadek, wziął nawet dwa worki z mieszkania bo byłoby mu smutno, gdyby obwieszczono, iż z powodu niewystarczającej ilości, nie mógł wziąć udziału A! No i jeszcze chciał spróbować jedzenia z food trucków - na fanpage'u wydarzenia przeczytał, że serwowane miały być między innymi zupy (rosół, pomidorowa oraz żur), a z dań, placki ziemniaczane, pierogi oraz gołąbki; gdy to sprawdzał, to aż się zrobił głodny.
Ogólnie dobrze się złożyło, że Bucky go zapisał bo gdyby tego nie zrobił, to Filip tak czy inaczej, zrobiłby to sam.
Na miejsce jechał komunikacją miejską, przeglądając tik toki - ponieważ zaczął się wrzesień, najwięcej filmików było związanych ze szkołą. On sam aż sobie przypomniał tamte czasy, gdy przed rozpoczęciem roku, jeździł do marketu, by kupić zeszyty, długopisy, zakreślacze itp. Przypomniało mu się też, jak na przerwie przed lekcją, siedział na korytarzu i wcinał kanapkę z szynką i serem. Teraz w sumie też potrzebował zeszytów, lecz nie na każde zajęcia. W dodatku, czasami notatki robił za pomocą telefonu w docsach (Google Docs). Lubił docsy ze względu na to, że mógł tam pisać kiedy chciał (o ile miał włączony transfer danych, czyli inaczej internet mobilny w telefonie). A gdy nie uruchamiał neta, to po prostu używał aplikacji "notatnik". Nim się obejrzał, przejeżdżał przystanek, na którym powinien był wysiąść. Oczywiście rzucił siarczystym przekleństwem pod nosem i wysiadł gdy tylko zostały otworzone drzwi autobusu. Szedł szybkim, żwawym krokiem, lecz widząc nadjeżdżający autobus, wykonał tył zwrot, po czym podbiegł do pierwszych drzwi by wskoczyć do środka - był na styk, ponieważ kierowca już zaczynał zamykać drzwi.
Koniec końców dotarł. Dyszał i sapał (przez bieg) ale dotarł, co go bardzo uradowało.
- Siema! - krzyknął, widząc Buckiego z którym zbił piąteczkę.
- Byłbym wcześniej ale uhm... przegapiłem przystanek na którym miałem wysiadać. - rzucił usprawiedliwienie zgodne z prawdą.
Oczy mu zaświeciły, gdy usłyszał o piwku.
- Dobra. A jeśli Ty wygrasz, to kupuję Ci coś, co można kupić na tym festiwalu. - także tak, Buck miał do wyboru albo jakąś pamiątkę albo coś do jedzenia. Głupio by mu było, że tylko Bucky proponuje coś jeśli wygra. No ale tak czy inaczej, Filip po otrzymaniu worka, założył go tj. schował nogi wewnątrz niego i czekał aż wyścig zostanie rozpoczęty (oczywiście swoje dwa worki miał wciąż schowane w bocznej kieszeni spodni - przezorny zawsze ubezpieczony).
Nagle ludzie wystartowali, a Filip dawał z siebie wszystko, choć po wykonaniu kilku skoków, okropnie zachciało mu się pić. Kurde, oprócz worków, mogłem też wodę wziąć, ajś...
Zaraz jednak przestał myśleć o napojeniu się, ponieważ coś leżącego na ziemi, przykuło jego uwagę.
- Czy to jest... - Niemożliwe.... rozejrzał się, bo pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy, to że to zwykła podpucha by rozkojarzyć zawodników... Koniec końców podniósł banknot i schował do kieszeni i lekko rozkojarzony kontynuował bieg podskakiwanie, jednocześnie próbując uniknąć wpadnięcia na innych. Czasami parskał śmiechem jak widział padających na ziemię ludzi. Jednym faktem, który zaskoczył Carrisoniego było to, że udział w wyścigu brali ludzie z przeróżnych grup wiekowych.

Bucky Linwood

Jumpin' high

: śr wrz 03, 2025 9:36 pm
autor: Bucky Linwood
Jedzenie też na pewno spróbują, choć dla Bucky'ego nie była to pierwsza myśl. Zmieni zdanie jak zrobi się głodny, choć też kto wie, czy przypadnie mu tutejsza, specyficzna dieta. Nawet jeśli nie, najpewniej mieli tutaj też bardziej "swojskie" jedzenie w postaci jakichś klasycznych fast foodów. Nie był tego jeszcze świadom, ale nawet klasyczna polska kanapka pewnie byłaby dobrą opcją. O ile tutaj takie serwowali, bo to była raczej przekąska, a nie faktyczne danie.
Skoro Linwood zapominał o takich rzeczach jak wiek przyzwolenia na alkohol, wątpliwe by pamiętał o rozpoczynającym się okresie związanym z powrotem do szkoły czy na uczelnię. Jak dobrze, że miał już ten etap dawno za sobą. On był jednym z tych gości, którzy uważali przerwę za ulubiony przedmiot szkolny, a zeszyt służył im do rysowania pewnej części męskiego ciała. Ewentualnie do tworzenia pierwszych scenariuszy czy one-shotów. Lekcje zdawały się być takie ograniczające dla kogoś takiego jak on. Nic dziwnego, że rozkwitł w freelancingu, gdzie nie obowiązywały go aż tak ścisłe harmonogramy czy plany. I dzięki temu mógł wybrać się na taki festiwal nawet mimo faktu, że za tydzień miał swój deadline, a jeszcze zostało mu trochę do pisania. Nikt go nie pilnował, więc dlaczego miałby się tym przejmować?
Co ty, wyścig beze mnie już zrobiłeś żeś taki zdyszany? — na powitanie zbił pionę, ale jednocześnie przybrał minę zbitego psa, by idealnie oddać udawany nastrój w związku z zadanym pytaniem. Niemalże natychmiast doprowadził się natomiast do porządku.
Czyli poleciałeś dalej niż powinieneś? To dobrze, to dobry znak przed wyścigiem, hehe. — w ramach współczucia poklepał go krótko po plecach, pokazując tym samym, że nie ma mu tego za złe. Jakby wysiadł przystanek wcześniej to mógłby się zacząć obawiać. Miał dziwną logikę, ale był przekonany, że przesadne przekroczenie mety było lepsze niż zatrzymanie się tuż przed nią. Tak bardzo skupił się już na wyścigu, że myślał tylko pod jego względem.
Okej, może być. — przystał na propozycję, choć nie był pewien, czy coś mu tu siądzie. Ale taka sugestia - jakby mieli ciupagi, pewnie spodobałaby mu się taka. Miałby przynajmniej czym gonić sąsi... To znaczy, mógłby przeganiać nią gołębie z parapetu. Czy coś w ten deseń.
Wyścig trwał. Bucky nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego kumpel wyczaił pieniądze w tym samym czasie, gdy on przewracał się pod ludźmi na innych ludzi. Wkurzył się, w dodatku potężnie. To miało go niby zatrzymać? Oj, nie ma mowy. Pakowanie na siłowni musiało się na coś w końcu przydać!
Wykorzystał chyba wszystkie swoje siły, by zrzucić z siebie wierzchnią część "kanapki". Czy przejmował się tym, czy komuś zrobił tym krzywdę? Skądże. Zależało mu na tym, by jakoś się wyswobodzić. Był w tak dziwnej pozycji, że dopiero po wydostaniu się spod płaszcza ludzi zauważył, że zamiast na ziemi, wylądował na innych ludziach i mógł w miarę możliwości podnieść się do pozycji do oddania kolejnego skoku. Tak też zrobił, odskakując chwiejnie na bok i potem już ruszając pewniej do przodu.
Ha!

Filippo Carissoni

Jumpin' high

: pn wrz 08, 2025 12:22 am
autor: Filippo Carissoni
1d10

Parsknął śmiechem słysząc słowa na powitanie.
- Tak bo wiesz, rozgrzewkę sobie wcześniej zrobiłem, żeby przypadkiem nie mieć zakwasów następnego dnia. - powiedział, wykonując kilka podskoków- oczywiście nie mówił prawdy, bo nawet przez moment nie wpadł na to, aby wykonać rozgrzewkę, gdyż zwyczajnie nie uważał, by takowej potrzebował - najwyżej następnego dnia zaliczy niemiłąniespodziankę. Nie raz i nie dwa miał zakwasy, więc i tym razem raczej przeżyje.
- Ej w sumie... nie pomyślałem o tym tak, ale fakt, lepiej dalej niż wcześniej, hehe. - stwierdził, ponownie parskając śmiechem, bo jakby Buck miał rację, można było to przejechanie przystanku przyrównać do biegu i cóż, jeżeli faktycznie się okaże, że wygra, to chyba będzie musiał kupić Buckyemu podwójnego burgera, hot doga albo cokolwiek, co można było kupić powiększone.
- Elegancko. Wybór jest duży z tego co widzę. - powiedział, przejeżdżając szybko wzrokiem po stoiskach - wydawało mu się, że widział między innymi breloki, długopisy, magnesy, ciupagi i otwieracze. W sumie może sam bym sobie kupił taki otwieracz... bo nigdy nie było wiadomo, kiedy taki będzie mógł się przydać.
No ale bieg się nagle rozpoczął, Filip całkowicie przypadkiem zauważył leżący na ziemi banknot i gdy wreszcie pogodził się ze znaleziskiem, poczuł na swoich plecach oddech rywali, co zadziałało na niego, niczym czerwona płachta na byka i przyspieszył (na tyle, na ile mógł) swoje skoki. Nagle udało mu się wyminąć jedną osobę, potem drugą, a na końcu trzecią - miał ochotę im pomachać, lecz jego wzrok skupiony był na osobie biegnącej przed nim, ponieważ za wszelką cenę chciał ją wyprzedzić. Czuł się trochę jakby brał udział w wyścigach samochodowych, tylko oprócz auta miał worek, a przeciwnikami byli przeróżni ludzie. Jak już miał wrażenie, iż zaraz wyminie oponenta, tak jednak oponent odskakiwał Co jest kurwa, to człowiek czy jakiś królik... nagle wyobraził sobie, że osoba skacząca przed nim, była sterowana przez królika lub zająca, ale musiał szybko o tym przestać myśleć, bo to go rozkojarzało, a on chciał być skupionym wyłącznie na wyścigu - wystarczyło już że wcześniej stracił koncentrację przez zauważony (i zgarnięty) banknot - dlatego pokręcił głową (był niczym Troy Bolton w High School Musical, tylko zamiast na rzuceniem piłką do kosza, musiał ominąć osoby biorące udział w skakaniu.

Bucky Linwood

Jumpin' high

: pn wrz 08, 2025 9:54 am
autor: Bucky Linwood
Ohhh. Smart move. — aż pokiwał głową z uznaniem, trochę żałując, że sam na to nie wpadł. To te gorsze strony bycia debilem czy coś. Bucky był jednak stałym bywalcem siłowni, lubił sport i często biegał, chociażby uciekając przed sąsiadami którym dopiero co spłatał jakiegoś psikusa. Jak, na przykład, ostatnio z Lucky. Nie musiał się zatem obawiać żadnych przykrych skutków ubocznych takich jak zakwasy, chociaż były one czasami normalne. Ale przyzwyczaił się już na tyle, że były one całkiem znośne. Nie takie, jak na samym początku, gdy ktoś dopiero zaczynał swoją przygodę z intensywnym ruchem i w zamian dostawał tak przykrą niespodziankę.
Owszem! To dobry znak. Może nawet wygrasz czy coś! — szturchnął go po przyjacielsku w ramię w trakcie wypowiadania tychże słów, pokazując tym samym swoją wiarę w Filippo. Oczywiście, że Linwood też chciał wygrać - był jednak w stanie oddać zwycięstwo kumplowi. Ale nikomu innemu. Niech pan wyścig dobrze sobie zapamięta te słowa. Któreś z tej dwójki musiało wygrać, bo inaczej okrzyknie cały precedens jako ustawiony.
Tak. Na pewno coś fajnego się znajdzie. — pokiwał głową w zgodzie ze słowami swojego rozmówcy. On też pobieżnie zerknął już na stoiska i miał już ochotę wykupić wszystko po trochu. Dobrze jednak, że się wstrzymał, bo może Filippo zrobi to za niego. Nie, żeby nie lubił marnować swoich pieniędzy na jakieś głupoty, bo było absolutnie na odwrót. Po prostu fajnie było coś czasami otrzymać od kogoś, najlepiej zupełnie bez powodu, haha.
Przeznaczeniem Bucky'ego był chyba jednak upadek za upadkiem, czego w jednej chwili się nie spodziewał. Dalej cieszył się, że udało mu się wyswobodzić na tyle, by ruszyć w wyścigu dalej. Postanowił, że skupi się na swojej ścieżce do mety w pełni. Przez to nie zwrócił uwagi, że Filippo zasuwał do przodu niczym gepard, z którego starszy kolega mógł być niezmiernie dumny. Zamiast dumy czuł w tamtym momencie jedynie adrenalinę i chęć wyprzedzenia kolejnych osób. To dość szybko uległo zmianie. Jedna z osób, którą wcześniej jego młodszy koleżka wyminął, nagle znalazła się tuż na jego torze i zanim zareagował, było już za późno. Nie sądził nawet, że to typowe dla romansowych scen spowolnienie wszystkiego dookoła zadziała nagle, bez ostrzeżenia. To wszystko działo się tak szybko, że Bucky jedynie rozdziawił usta, upadając prosto na niezwykle przystojnego faceta w mniej więcej jego wieku. Czy to było zaplanowane? Kto wie. Normalnie uległby pokusie, ale wyścig...
Facet chyba jednak uległ temu impulsowi, bo mocno trzymał go w ramionach i wpatrywał się w Linwooda niczym w obrazek. Ten z opóźnieniem uświadomił sobie, że nie będzie mu tak łatwo się wyswobodzić. Jego chęć wygranej była jednak silniejsza niż możliwość przeżycia kolejnych scen rodem z pięknego romansu. Podjął zatem próbę wyswobodzenia się z objęć, co finalnie mu się udało.
Mógł zatem ruszyć naprzód, zostawiając kochasia leżącego na ziemi. Sad.

Filippo Carissoni