Strona 1 z 1
and then I met you
: śr wrz 03, 2025 5:22 pm
autor: Lance Cortlandt
Po długim i ciężkim dniu w pracy dla Lance’a był tylko jeden sposób na odpoczynek i odreagowanie stresów – wyjście do klubu. Najlepiej w porządnym towarzystwie, za jakie uchodził nie kto inny, jak Hal.
Cortlandt wyciągnął go z kancelarii do pobliskiego klubu, żeby się czegoś napić, może też kogoś poznać?
Nie było lepszego skrzydłowego od Hala. Nie powiedziałby mu tego, nie pozwoliłby, żeby jego ego stało się jeszcze bardziej wybujałe, ale musiał mu oddać to, że potrafił się przydać. Miał gadane, wiedział, jak się zachować… Był prawie tak dobry, jak sam Lance.
Ten sam, który najwyraźniej miał jeszcze bardziej wybujałe ego i odznaczał się nadmierną pewnością siebie, zarówno w pracy, jak i prywatnie, szczególnie w kontaktach z kobietami. Tych częstych i krótkich. Facet taki, jak Lance, przy żadnej nie potrafił zatrzymać się na dłużej. Ale może też żadna by tego nie chciała?
Lance nie był dobrym materiałem na partnera. Nigdy się za takowy nie miał. Wiedział, że życie u jego boku nie byłoby łatwe, bo miał strasznie popieprzone priorytety i bliscy mu ludzie wcale nie znajdowali się wysoko na tej liście. Nie był przyzwyczajony do myślenia o innych, nie wtedy, gdy nie mógł wyciągnąć z tego jakichś korzyści. Ojciec nauczył go, że w pierwszej kolejności powinien pytać: “Co ja będę z tego miał?” I dokładnie tak robił, przede wszystkim dbając o własny interes. Jeśli nie on, kto inny zrobi to za niego?
Dziś jednak nie skupiał się na takich pierdołach. Miał się zrelaksować, więc zamiast myśleć o tym, jakie miał problemy ze sobą czy z rodziną, mógł odpocząć przy szklance whisky z kumplem, któremu właśnie opowiadał o tym, jaki burak został jego klientem, kiedy jego uwagę przykuła pewna kobieta przy barze. Nagle stracił zainteresowanie rozmową o trudnym kliencie i zapragnął zmienić towarzystwo, dlatego przeprosił Hala, rzucając do niego, że pewnie już się dziś nie zobaczą, po czym udał się do baru, o który oparł się, przystając obok pięknej nieznajomej, która wpadła mu w oko.
– Jeszcze raz to samo dla pani, a dla mnie whisky z lodem – zamówił u barmana alkohol, po czym odwrócił się i spojrzał na kobietę, której uwagę próbował przykuć. – Uznałem, że pierwszy nie był przypadkiem – zagadnął, mówiąc o jej drinku. W tym samym momencie przysiadł się obok niej, zamierzając zatrzymać się na dłużej. Z góry założył, że mu na to pozwoli, dlatego nie zapytał, postanowił po prostu działać.
Eliana Broussard
and then I met you
: pt wrz 05, 2025 4:47 pm
autor: Eliana Broussard
Miała gorszy dzień. Jeden z tych, kiedy n i c nie idzie po naszej myśli, a wszyscy dookoła znajdują sobie powód, by do czegoś się przyczepić. Nie inaczej było właśnie dzisiaj - nawet w pracy, którą Eliana zwykle traktowała jako coś w rodzaju oazy spokoju. Tego jednak dziś jej tam zabrakło, a pech chciał, że kumulacja negatywnych wydarzeń miała miejsce na ostatnich zajęciach, przez co nie miała nawet okazji się po nich zregenerować.
Nad tym popracować miała dopiero w domu.
Tam jednak okazało się, że to również nie było jej dane, co zrozumiała, kiedy po drugiej stronie telefonu usłyszała zapłakany głos swojej najlepszej przyjaciółki. Ten dźwięk momentalnie postawił ją na nogi, a wrodzona empatia sprawiła, że Broussard w mig porzuciła dotychczasowe plany. Nie, żeby te były szalenie poważne, ponieważ miała zamiar zaszyć się w domu z kubkiem ciepłej herbaty, kocem i beznadziejnym wyciskaczem łez.
To miał być jej sposób, aby odreagować.
Wiedziała jednak, że Crissy potrzebowała czegoś innego. Potrzebowała poczuć, że nawet bez tego frajera będzie w stanie dobrze się bawić, dlatego Eliana nie miała oporów przed zrobieniem makijażu, wskoczeniem w jedną z lepszych sukienek i zabraniem swojej przyjaciółki do klubu.
Do klubu, w którym Crissy ostatecznie się nie pojawiła.
Zadzwoniła do niej raz, drugi… dziesiąty. Mniej więcej wtedy zrozumiała, że jej koleżanka i tak nie zamierzała się pojawić, co było najpewniej zasługą jej świetnego faceta, który najpierw doprowadził ją do płaczu, a później, jak zwykle zresztą, sprawił, że mu uległa.
Ostatkiem sił próbowała powstrzymać się przed wnioskiem, który nasuwał się sam, i wobec którego jej przyjaciółka bynajmniej nie wypadała dobrze. Kiepsko prezentowała się też cała męska populacja, zatem Lance wybrał sobie beznadziejny moment na to, by akurat pojawić się na jej orbicie. Eliana mierzyła się teraz bowiem z niechęcią do całego świata, którą zamierzała załagodzić przy pomocy drinka. Dokładnie tego, którego wypiła zaledwie pół, kiedy ni z tego, ni z owego zamówiono jej kolejne. Jedna z jej brwi powędrowała ku górze, kiedy przenosiła spojrzenie na swojego nowego kolegę. — Chcesz przez to powiedzieć, że wyglądam na alkoholiczkę? — zapytała tonem, przez który ciężko mogło być ocenić, czy mówiła poważnie. Nie próbowała być niemiła, mało tego, nie potrafiła taka być, ale mimo to dziś nie była w nastroju do nawiązywania nowych znajomości. Kiedy wszystko układało się nie tak, jak powinno, nawet ona w końcu temu ulegała.
Lance Cortlandt
and then I met you
: sob wrz 06, 2025 8:53 am
autor: Lance Cortlandt
Szukali tego samego, ale mieli zupełnie inne sposoby na relaks po ciężkim dniu. Dla niej było to zaszycie się we własnym domu, podczas gdy dla niego wyjście na miasto i zajęcie się kimś innym. Szukał rozproszeń, by na chwilę oderwać myśli od gonitwy, która panowała tam przez resztę dnia, ponieważ miał ten paskudny zwyczaj, że nawet po wyjściu z pracy potrafił o niej myśleć, gdy nie miał innych zajęć, a miał na głowie ważną sprawę.
Jak teraz.
Użerał się z paskudnym, ale ważnym klientem i nie mógł pozwolić sobie na przegraną. Potrzebował jednak chwili relaksu, bo miał wrażenie, że albo zaraz wybuchnie mu głowa od natłoku myśli, albo całego go rozniesie z nerwów po czasie spędzonym z tym facetem. Siedząc naprzeciwko niego, miał ochotę wyrzucić mu to, jak irytującą, bezgranicznie głupią i odpychającą był istotą, ale zamiast tego musiał zadowolić się wyobrażaniem sobie tego, jak traci wszystko i żałośnie kuli się na podłodze.
Szkoda, że nie mógł do tego dopuścić i musiał mu pomóc. Nie mógł psuć sobie renomy, nawet dla chwilowej satysfakcji, którą na pewno by wtedy poczuł.
Niestety, Lance był jednym z tych adwokatów, którzy nie kierowali się w pracy szlachetnymi pobudkami i nie pomagali tym, którzy na tę pomoc rzeczywiście zasługiwali, a raczej tym, którzy potrafili mu odpowiednio zapłacić za jego usługi. Nie po to włożył tyle starań w swoją edukację, a później w budowanie swojej kariery, żeby teraz nie czerpać z tego dużych korzyści.
Lekko przechylił głowę w bok, zaskoczony jej reakcją. Przyzwyczajony do większego entuzjazmu po drugiej stronie, nie spodziewał się takiej cierpkości. Ona to jednak za mało, żeby zniechęcić Lance’a, który ani nie ruszył się ze swojego miejsca, ani nie przestał spoglądać na nieznajomą, którą postanowił zaczepić.
Może nawet dzięki temu był nią bardziej zaintrygowany? Lubił wyzwania oraz zabawy w kotka i myszkę, co znaczy, że może brunetka rzeczywiście będzie w stanie zapewnić mu rozrywkę, nawet jeśli nie to było jej zamiarem?
– Skąd. Ale wyglądałaś, jakbyś chciała, żeby coś się wydarzyło – odparł, przywdziewając uśmiech z pomocą którego nie tylko podkreślał swoją pewność siebie, ale też osobisty urok. Było mu z nim do twarzy.
Nie odwracając od niej wzroku, sięgnął po swoją szklankę, którą barman zdążył w międzyczasie napełnić. Podobnie jak kieliszek dla nieznajomej, który postawił przed nią.
Eliana Broussard
and then I met you
: sob wrz 06, 2025 1:51 pm
autor: Eliana Broussard
Znajdowała się po drugiej stronie barykady, nigdy zbyt dobrze nie radząc sobie z natłokiem ani emocji, ani myśli. Jej sposobem na złość było odnalezienie spokoju, choć i wówczas nie zapominała o nerwowych wydarzeniach zbyt prędko. Pod tym względem naprawdę nie znosiła własnego charakteru. Była bowiem jedną z tych osób, które zdecydowanie przejmowały się za bardzo, a także zbyt szybko się we wszystko angażowały. Kolejny z jej problemów polegał na tym, że z zadziwiającą łatwością stawiała innych ponad siebie.
Tak, jak teraz zrobiła to z Crissy.
Szkoda tylko, że jej przyjaciółka nie umiała jej za to odpłacić.
Nie była natomiast na tyle naiwna, aby nie dostrzec tego, co się działo. Została wystawiona, choć jeszcze przed chwilą to ona rzuciła wszystko, czego dzisiejszego wieczora potrzebowała, aby pognać swojej koleżance na ratunek. Ta zagrała z nią w jeden z najgorszych sposobów, co spotkało się z gorzkim rozczarowaniem ze strony Eliany.
Tak mocnym, iż nie była w stanie poświęcić pełnej uwagi mężczyźnie, który nagle znalazł się obok, i którego najpewniej w innych okolicznościach uznałaby za całkiem uroczego. Bez wątpienia nie sposób było odmówić mu urody.
Przeniosła spojrzenie na jego przystojną twarz, mimowolnie zastanawiając się nad tym, czy również był dupkiem. A choć oceniania książki po okładce wystrzegała się jak ognia, nie dało się nie dostrzec tego, iż idealnie wpisywał się w te schematy. Garnitur, przystojna buzia, bijąca po oczach pewność siebie i fakt, że był tutaj… Pomimo tego, że musiał być od niej nieco starszy, dziś wieczorem nie wrócił do domu do ukochanej osoby.
Szybka kalkulacja sprawiła, że bez cienia zawahania sklasyfikowała go jako dupka.
Mimo to, kiedy jej odpowiedział, zdołała zdobyć się na uśmiech. Nie na tyle naturalny, jak ten, który towarzyszył jej zwykle, ale mimo wszystko uśmiech. Z nim na twarzy sięgnęła po szklankę - nie tę, którą dopiero jej podsunięto. Tę, której zawartości jeszcze nie zdążyła dokończyć. — Niech zgadnę — zaczęła, robiąc krótką przerwę na to, aby pociągnąć kilka łyków własnego drinka. Był piekielnie słodki, czyli dokładnie taki, jakie Eliana lubiła najbardziej. — To ty miałbyś być tym czymś? — zapytała, zerkając na niego zaledwie kątem oka. W tym samym momencie wyciągnęła z własnej szklanki słomkę, której spód zdecydowała się oblizać. Nie, nie oderwała spojrzenia od jego oczu.
Była ciekawa tego, czy zdoła powiedzieć coś, co jednak sprawiłoby, że zmieniłaby na jego temat zdanie.
Lance Cortlandt
and then I met you
: ndz wrz 07, 2025 11:09 am
autor: Lance Cortlandt
Lance miał bardzo prosty przepis na zrelaksowanie się i nabranie dystansu do problemów, które brały się z jego pracy. Wystarczyły mu takie rozproszenia, jak zabawa, alkohol czy hazard… To dość, aby mógł odpocząć po ciężkim dniu, jak dzisiejszy. Dlatego dziś postawił na dwie pierwsze opcje, choć zabawa wciąż była przed nim. Miał jednak nadzieję, że nieznajoma z klubu mu z tym pomoże, dlatego mimo chłodnego powitania, nie zamierzał tak szybko odpuścić.
Wciąż wierzył w sukces.
A fakt, że z nim rozmawiała, uznał za sygnał, że jeszcze nic nie było stracone. Gdyby rzeczywiście chciała, żeby dał jej spokój, mogła mu to powiedzieć lub zignorować go, a tak? Uznał, że mogła prowadzić z nim jakąś grę, co nie przeszkadzało mu. A nawet go zaintrygowało, może bardziej niż gdyby ochoczo przywitała go i przyjęła od niego drinka.
Grając (albo będąc?) niedostępną, automatycznie stała się dla szatyna dwa razy ciekawsza. Stanowiła dla niego wyzwanie, którego chciał się podjąć, gdyż uwielbiał udowadniać, że nic nie było mu straszne i mógł pokonać każdą przeszkodę.
Było tak zarówno w życiu, jak i w pracy, dlatego był piekielnie dobry w swojej robocie. I dlatego też odnosił sukcesy również na innych polach w życiu. Przynajmniej na tych, na których rzeczywiście mu zależało, bo fakt, że w tym wieku wciąż był samotny i nie założył rodziny, ktoś mógłby uznać za porażkę. Nawet nieznajoma oceniła go na podstawie tego. Rzecz jednak w tym, że Cortlandt zwyczajnie nie chciał się z kimkolwiek wiązać. Jego plany nie obejmowały również stworzenia własnej rodziny, na pewno nie w najbliższym czasie, gdyż teraz wolał skupić się na swojej pracy, która pochłaniała większość jego czasu oraz uwagi.
Poza tym cenił sobie wolność i swobodę. Mógł robić to, co mu się żywnie podobało, bez myślenia o tym, że mógł tym kogoś zranić. Dziś na przykład miał ochotę poderwać nieznajomą w klubie i nie musiał zastanawiać się nad tym, czy było to wobec kogoś w porządku, bo przed nikim nie odpowiadał.
Zatem mógł oddać się rozmowie z kobietą, która miał wrażenie, że z nim pogrywała, co jego zdaniem potwierdziła w momencie, gdy dobrała się do swojej słomki. Lance w tej chwili nie umiał oderwać od niej spojrzenia. – Skoro pytasz… Może akurat miałbym coś ciekawego do zaoferowania – po stwierdzeniu tego lekko wzruszył ramionami. Cortlandt nie mógł być bardziej oczywisty, prawda? Oboje wiedzieli, czego od niej chciał. Dlatego zaczepił ją w takim miejscu. Okoliczności były tak wymowne, że Lance nie sądził, by było tu miejsce na jakiekolwiek wątpliwości.
Prawdę powiedziawszy uważał, że kobieta przyszła tu z takim samym zamiarem, co on. Bo czemu była w takim miejscu sama? Jeśli ktoś przychodzi do klubu sam, to raczej nie po to, żeby pobyć we własnym towarzystwie, dlatego uznał, że zdołają się ze sobą dogadać.
A czekając na jej odpowiedź, postanowił wypić kolejny łyk whisky ze swojej szklanki, którą podniósł do ust tuż po wzruszeniu ramionami.
Eliana Broussard
and then I met you
: ndz wrz 07, 2025 1:37 pm
autor: Eliana Broussard
Eliana miała inne priorytety. Miała też inne oczekiwania względem życia - takie, które jej nowy kolega najpewniej uznałby za nudne i nadmiernie angażujące. Należała bowiem do grona tych kobiet, które może i nie goniły bezsensownie za miłością, jednak pragnęły doczekać się swojego szczęśliwego zakończenia. Chciała poznać kogoś, kto podzielałby nie tylko jej zdanie, ale przede wszystkim jej pasje.
W ciągu minionych lat zaangażowała się jednak w tyle bezsensownych relacji, iż powoli zaczynała uważać to za niewykonalne.
Nie sądziła również, by zmienić cokolwiek miała znajomość przypadkowo zawarta w klubie. Nie była tu przecież po raz pierwszy i była świadomość tego, że większość mężczyzn, którzy się tu kręcili, przychodzili tu wyłącznie po jedno. Szukali rozrywki, a Broussard posiadała to nieszczęście, że w ich oczach prezentowała się jako idealne towarzystwo. Miała ładną buzię, była całkiem zgrabna, a na domiar złego dziś zajmowała miejsce przy barze sama.
Stanowiła więc idealny cel dla tych, którzy mieli nadzieję zwieńczyć ten wieczór w cudzej sypialni.
Ona jednak nie miała takiego planu. Mało tego… Nigdy tak naprawdę nie była taka. Starała się raczej trzymać mężczyzn na dystans i dopuszczać ich bliżej dopiero wtedy, kiedy miała pewność co do tego, że chociaż w pewnym stopniu im na niej zależało.
To, co przed chwilą padło z ust Cortlanda, w oczach Eliany stanowiło więc przeogromną czerwoną flagę.
Tego jednak nie dała poznać po swoim spojrzeniu. A przecież powinna, ponieważ od samego początku wiedziała, że nic z tego nie będzie. Mogła więc od razu dać mu to do zrozumienia, zamiast kraść kilkanaście minut jego cennego czasu. Być może ostatecznie zatrzymała go przy sobie na chwilę, przez zaledwie ułamek sekundy pozwalając sobie na nadzieję, że przystojna buzia i zbyt mocno bijąca od niego pewność siebie nie musiały niczego przekreślać.
Prędko jednak okazało się, że wcale się co do niego nie pomyliła.
— Ani trochę w to nie wątpię — stwierdziła, nie widząc powodów, dla których miałaby poddawać jego możliwości w wątpliwość. Sama nie była zainteresowana, jednak to wcale nie musiało oznaczać, że jakaś inna kobieta nie byłaby wniebowzięta, mogąc spędzić resztę nocy w jego towarzystwie. Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę, po czym nieznacznie wręcz przekręciła się na swoim krzesełku w jego stronę. — Ale powinieneś poszukać towarzystwa gdzieś indziej. Nie jestem zainteresowana — wyjaśniła, zdobywając się przy tym na łagodny uśmiech.
Bądź co bądź, nawet jeżeli zamierzała dać mu kosza, nie musiała od razu być przy tym zanadto niedelikatna.
Lance Cortlandt
and then I met you
: ndz wrz 07, 2025 4:57 pm
autor: Lance Cortlandt
Może niekoniecznie powiedziałby, że to nudne, ale na pewno uznałby, że to nie dla niego. Rozumiał, że każdy ma inne upodobania i że nie wszyscy chcieli żyć tak, jak on. Może nawet lepiej? Ilu więcej Lance’ów Ziemia mogłaby udźwignąć? Pewnie niewielu, biorąc pod uwagę to, jak ciężkim przypadkiem był.
Ale na pewno Cortlandt był ogromnie rozczarowany na wieść o tym, że nie była nim zainteresowana. Może też lekko zaskoczony, bo rzadko spotykał się z odmową. A na dodatek miał nadzieję, że kobieta okaże się być dla niego odpowiednim towarzystwem na ten wieczór. Odkrycie, że najwyraźniej ich zamiary różniły się, zawiodło go.
Najwyraźniej Lance nie był tak dobry w ocenianiu książki po okładce, ponieważ spodziewał się po pięknej nieznajomej czegoś innego. Uznał, że będzie bardziej rozrywkowa i da się porwać chwili.
Wyglądała na taką, co mogłaby być tym zainteresowana.
Popełnił błąd, swoje wnioski wysnuwając wyłącznie na podstawie tego, że spotkał ją tu samą. Uznał, że powody tego musiały być inne, niż były w rzeczywistości, choć tych na razie nie poznał. Właściwie to niczego jeszcze się nie dowiedział i nie chciał też jeszcze się poddawać. Uważał, że na to było zdecydowanie za wcześnie i rezygnowanie w tym momencie mogło być błędem.
Bo co, jeśli go sprawdzała? Taka myśl przemknęła przez jego umysł i sprawiła, że nie wywiesił jeszcze białej flagi, tylko zamyślony przyjrzał się jej, obracając w dłoni szło ze swoim alkoholem. Ważył jeszcze swoją decyzję, ostatecznie dochodząc do wniosku, że wcale nie musiał marnować tu swojego czasu.
Lance wciąż uważał, że może zdołać przekonać ją do zmiany zdania, potrzebował jednak jeszcze chwili. Dlatego w końcu ponownie zaserwował jej swój firmowy uśmiech. – Nawet odrobinę? – przechylił głowę lekko w bok i posłał jej spojrzenie sugerujące, a może raczej zachęcające ją do ponownego przemyślenia tej decyzji. Postanowił nie odpuszczać tak łatwo.
Gdyby rezygnował po pierwszej odmowie, zbyt wiele by w życiu nie osiągnął, dlatego nauczony własnym doświadczeniem postanowił jeszcze nie wywieszać białej flagi. Nie chciał kończyć tej rozmowy i wracać do swojego stolika z niczym, nie tylko dlatego, że nie chciał stracić twarzy, ale też dlatego, że nieznajoma wpadła mu w oko i chciałby, żeby jednak coś z tej znajomości wynikło.
Eliana Broussard
and then I met you
: ndz wrz 07, 2025 9:20 pm
autor: Eliana Broussard
Nie pomylił się tak do końca, ponieważ zwykle Eliana rzeczywiście nie uciekała od rozrywki. Problem mógł polegać natomiast na tym, że oni oboje mieli jej nieco odmienną definicję.
Nie sposób było też nie dostrzec, że oczekiwali od ewentualnego towarzystwa czegoś innego. Jego bezpośredniość od razu dała jej do zrozumienia, że nie był zainteresowany rozmową, ponieważ nawet przez chwilę nie spróbował jej zapoczątkować. A choć być może powinna była docenić szczerość, nie potrafiła uznać, że w jej przypadku coś tak płytkiego mogłoby wypalić.
Nie była jak reszta tych kobiet, które dzisiejszego wieczora przyszły tutaj po to, by odnaleźć kogoś właśnie takiego. Ją zaś na samą myśl ściskało teraz w żołądku.
A choć w pewnym sensie rozumiała jego pobudki, musiała przyznać, że na swój sposób było to również przykre. Fakt, że dla mężczyzn stanowiła wyłącznie łakomy kąsek, ponieważ jej figura była w stanie cieszyć oko. Nie był to pierwszy raz, kiedy w oczach kogoś takiego stanowiła wyłącznie kolejną ładną buzię, a przecież do zaoferowania miała o wiele więcej.
Rzecz w tym, że on nawet nie spróbował jej poznać.
Właśnie z tego powodu przesunęła spojrzeniem po szklance, którą na jego życzenie przygotował dla niej barman. W innych okolicznościach uznałaby to za marnotrawstwo i ze zwykłej kultury zamieniłaby z nim jeszcze kilka słów, aby przynajmniej tak odwdzięczyć mu się za tego drinka, choć przecież w ogóle nie była do tego zobowiązana. Nie musiała nawet z niego skorzystać i dzisiejszego wieczora rzeczywiście nie zamierzała tego robić. Na krótko po tym, jak opróżniła własną szklankę - tę, za którą zapłaciła sama, zsunęła się z barowego krzesła. — Nawet odrobinę — przytaknęła, kiedy na krótką chwilę przystanęła w niewielkiej odległości przed nim. W geście bezradności wzruszyła ramionami, dopiero po tym decydując się na to, aby wyminąć go i skierować się w stronę wyjścia.
Zamiast spędzić ten wieczór z nim, wolała wrócić do swoich poprzednich planów, od których jej niesłowna koleżanka wcześniej ją oderwała. W ten sposób przynajmniej nie musiała martwić się tym, że zrobi coś, czego później przyszłoby jej pożałować.
Lance Cortlandt