Strona 1 z 1

getting stuck in a limbo

: pt wrz 05, 2025 7:40 pm
autor: Evina J. Swanson
Nigdy nie przypuszczałaby, że da się szczególnie wciągnąć w te wszystkie gry dożynkowe. Zwłaszcza, że w zasadzie znalazła się przy grze w limbo całkowitym przypadkiem.
Nie ulegało też szczególnie wątpliwości, że za jej wyjątkową odwagę i skłonności do udziału w zabawach można było obwiniać z pewnością to, że była już po kilku polskich piwach, których musiała spróbować, a także udało jej się załapać na degustację niektórych nalewek przy jednym ze straganów (nawet udało jej się zakupić jedną sporą buteleczkę dla siebie). To właśnie procenty we krwi sprawiały, że była o wiele bardziej skłonna do tego, aby jednak podejmować się wszelkich wyzwań.
Jednak nawet w tym stanie była pewna tego, że jej kręgosłup ją znienawidzi za to, co starała się odstawić. W końcu zabawa w limbo wymagała nie lada wygibasów, aby zmieścić się jakoś pod tą cholerną tyczką zawieszoną na dwóch słupkach.
Evina dopiła swojskiego Żubra i spojrzała na wariatów, którzy brali udział w tej atrakcji. Gdzieś obok siebie słyszała niezwykle brzęczącą i szeleszczącą mowę mężczyzny w średnim wieku, który jak zdążyła się zorientować niezwykle słabo mówił po angielsku, a dodatkowo jego słowa zniekształcał niezwykle ciężki polski akcent. Sama nie wiedziała czemu, ale w jej głowie nagle zaświtała myśl, że jednak te całe wygibasy nie były niczym szczególnie trudnym. Dlatego postanowiła, że również spróbuje w nim swoich sił.
Kufel po piwie na chwilę odszedł w zapomnienie. Wszystko przez to, że przed nią majaczyła wizja pewnej rywalizacji. To było coś w czym mogła udowodnić swoje zdolności oraz umiejętności. Sama nie wiedziała czemu nagle zechciała brać w tym wszystkim udział, ale niestety wyrok już zapadł.

1d9

Miała niewątpliwie plan. Kurwa, sprytny.
Każdy kto znał Evinę wiedział, że kiedy tylko w jej krwioobiegu krążył sobie alkohol to nagle w jej głowie rodziło się milion różnych dziwnych pomysłów. Niektóre z nich może i były cwane i warte realizacji, ale inne... to już niekoniecznie.
Ten aktualny należał akurat do tej drugiej kategorii. Wszystko przez to, że postanowiła nieco oszczędzić swojemu kręgosłupowi mąk i oszukać system. Wszystko przez przejście tyczki limbo górą. Problem polegał na tym, że... ta nie była tak nisko.
Nikt nie ma pojęcia jak Swanson to zrobiła. Ona sama również nie wie jakim cudem tego dokonała, ale jakimś cudem susem chorej i upośledzonej sarny wspięła się powyżej tyczki, o którą przy okazji zahaczyła nogą.
Spadła.Upadła na jakieś dziwne tyczki, słupki czy cholera wie co jeszcze. Wiedziała jedynie tyle, że wszystko to powbijało jej się w żebra, a ona sama dała jedynie radę przeturlać się kawałek dalej i wylądować blisko stóp młodej dziewczyny.
Spojrzała na nią w górę. Miała wrażenie, że właśnie miała do czynienia z niezwykle oceniającym spojrzeniem choć rzecz jasna mogło być zupełnie inaczej.
- Nic nie mów... - rzuciła w jej kierunku i chwyciła się pobliskiej ławki, aby z trudem dźwignąć się na nogi.
Czuła, że jeszcze następnego dnia będzie czuła konsekwencje tego wyskoku w biodrach i kręgosłupie. Nic jednak nie bolało tak mocno jak czerwona kartka i wykluczenie z dalszego konkursu limbo. To zraniło jej dumę, a nie ciało.

Elena Santorini

getting stuck in a limbo

: pt wrz 05, 2025 9:06 pm
autor: Elena Santorini
she hit the ground down on 11th avenue
those cigarettes were tasting awfully overdue
outfit
Po trzecim piwie napój stawał się zjadliwy.
Wydostając się z labiryntu bez randki, która przyprowadziła ją na ten okropny festiwal, Santorini wcale nie planowała korzystać z jego uroków na dłużej, ale jakoś tak wyszło. Ktoś wręczył jej darmową próbkę alkoholowego napoju, a później dostrzegła wypieki, które wyglądały całkiem apetycznie. W pewnym momencie zorientowała się, że nie było tu wcale tak źle gdy zniknęło towarzystwo zafascynowanego ćwierć-Polaka, który opowiadał jej z przejęciem o kraju, w którym sam nie postawił stopy - a ona tym bardziej nie zamierzała, choć tęskniła za Europą.
W pewnym momencie jej oko przykuła specyficzna gra, koło której przeszła już wiele razy - w miarę, gdy promile w jej krwi się zwiększały, tym dłużej przyglądała się ludziom usiłującym przejść pod poprzeczką. To nie tak, że ta aktywność była jakoś szczególnie interesująca - tylko Kanadyjczycy mogliby odnajdywać prymitywną rozrywkę w zawieszonym na stojakach kiju, ale Santorini należała do ludzi szalenie kompetytywnych - oraz uwielbiających wyzwania.
Nie miała pojęcia kiedy znalazła się pod pierwszą przeszkodą. Podejrzewała, że miało z tym coś wspólnego piwo, którego resztkę wcisnęła do dłoni stojącego w pobliżu blondyna, który w oczach eleganckiej ignorantki z Włoch wyglądał na obsługę. Jakby ten festiwal w ogóle takową posiadał.
Tryumfowała, prześlizgując się pod przeszkodami po torze. Entuzjazm ludzi świętujących jej małe zwycięstwa po drodze nakręcał ją do dalszej drogi w równej mierze, jak jęk p r z e c i w n i k ó w, którzy odpadali jeden za drugim prosto na ziemię. Dziękowała sobie w duchu tą resztką trzeźwości, że nie ubrała, dla odmiany, sukienki - mniej więcej wtedy, gdy padła na ziemię, pełznąc po niej jak żołnierz w okopach. Euforia, adrenalina i prawdopodobnie w głównej mierze alkohol zdusiły jej poczucie godności, które na trzeźwo nigdy nie pozwoliłoby jej zniżyć się do takiego poziomu - w przenośni i dosłownie.
Ale w tej chwili liczyła się wyłącznie wygrana.
Z wciąż buzującą w jej żyłach adrenaliną wstała, otrzepując swoje kolana z ziemi i ignorując plamy, które miała ogromną nadzieję, że znikną w pralce. Wciąż podekscytowana po swoim osobliwym zwycięstwie - rozumiejąc nagle entuzjazm kierowany do kawałka kija - rozglądała się już za kolejnym piwem gdy jakaś sylwetka przemknęła w jej polu widzenia. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że stoi blisko toru - zbyt blisko, przynajmniej dopóki kobieta nie przeleciała nad jedną z poprzeczek, lądując u jej stóp i wywołując jej krzyk.
- Matko święta - sapnęła, w pełni altruistycznym odruchu pochylając się, by pomóc kobiecie wstać - lecz natychmiast cofając rękę, jeśli ta tego nie chciała. Dopiero gdy to zrobiła zorientowała się, że jej świat zawirował lekko. Piwo smakowało jak soczek - obrzydliwy, gazowany soczek - i nie spodziewała się, że w ogóle uderzy jej do głowy. - Żyjesz? - upewniła się, bo wraz z trzeźwością jej wszelkie maniery wyleciały przez okno i nie wpadła nawet do głowy, by zwrócić się do współgraczki per pani.

1d9

Evina J. Swanson

getting stuck in a limbo

: pt wrz 05, 2025 10:30 pm
autor: Evina J. Swanson
Wszystkiemu winne było to cholerne polskie piwo, które wchodziło zdecydowanie zbyt łatwo. Zwłaszcza Swanson, która miała upodobania do wszelkiej maści alkoholu. Nic dziwnego zatem, że rozsmakowała się w polskich dobrach narodowych pod postacią złocistego napoju chmielowego oraz w naleweczkach domowej roboty, które pieściły podniebienie swoim smakiem.
Nie spodziewała się nawet, że ktoś jeszcze oprócz niej będzie znajdował się w podobnym stanie, gdzie podpicie wzmaga potrzebę rywalizacji oraz udowodnienia swoich umiejętności. Tylko, że niestety młodej dziewczynie wszystko poszło o wiele łatwiej i sprawniej przejście pod poprzeczką przez co nie musiała specjalnie głowić nad tym, co powinna zrobić w związku z tym cholernym kijkiem.
Z kolei Evina miała już swoje lata i wizję tego, że może się w każdej chwili połamać sobie kręgosłup. Szkoda tylko, że nie dość, że została uznana za oszustkę a nie za niezwykle uzdolnioną umysłowo zawodniczkę to jeszcze dodatkowo obiła się niesamowicie przy swoim lądowaniu. Zdecydowanie nie robiła tego w stylu Adama Małysza, który zawsze potrafił z gracją zakończyć swój skok.
- Żyję, ale co co to za życie... - mruknęła z boleścią, przyjmując oferowaną pomoc, aby wstać na równe nogi, a wtedy ból z kości ogonowej zaczął przepływać przez całe ciało. - W sumie nieźle ci poszło młoda. Może zostaniesz jeszcze królową limbo.
Widziała jej popis jeszcze sprzed chwili. Trochę jej zazdrościła tej giętkości i sprawności, ale niestety nieważne jak bardzo próbowała temu zaprzeczyć to jednak lata swojej świetności miała już za sobą. Dalej będzie już tylko gorzej.

Elena Santorini

getting stuck in a limbo

: śr wrz 10, 2025 11:39 am
autor: Elena Santorini
Nawet jej nie przyszło do głowy, że w tak absurdalnej kategorii będzie wymagana sprawność fizyczna. Santorini należała do rodzaju tych nieznośnych osób, które trafiły do baletu w wieku zaledwie trzech lat. Nie znała innego życia od tego, w którym jej ciało przystosowane było do nieludzkiego wysiłku, a rozgrzewka rozpoczynała się od rozciągnięć, które od innych wymagałyby własnej rozgrzewki - i lat ciężkiej pracy. Teraz, dodatkowo podpita tym obrzydliwym alkoholem, którego nie zamierzała pić nigdy więcej - ale, w sumie, czy nie było obok gdzieś jeszcze budki? - w ogóle nie widziała różnic pomiędzy nią, a kobietą, która padła jej u stóp.
- Jeśli nie będę wiedziała co ze sobą zrobić w życiu, zostanę profesjonalnym graczem niszowych zabaw na jakichś gównianych festiwalach - odparła ze śmiechem, spostrzegając, że kobieta była od niej starsza. - Czy tu w ogóle jest coś dla wygrania? Bo stracić można wiele.
Na przykład sprawność fizyczną - jak mężczyzna, który właśnie złożył się w pół jak akordeon próbując przejść pod niską poprzeczką. Albo godność, jak jego towarzysz, potykający się o własne nogi i ryjący twarzą prosto w wyrobioną ziemię, która po rozlaniu na nią piwa przypominała bardzo obrzydliwe bagno.
Westchnęła ciężko, kontemplując kolejną rundę oraz wyruszenie na poszukiwanie piwa, choć odrobinka świadomości w jej głowie podpowiadała jej, że być może powinna już zastopować. A tak poza tym, to nie miała jak wrócić do Toronto - ale wątpiła, by to miało być wielkim problemem. Jeśli była rolą, którą odgrywała perfekcyjnie, była nią rola panny w potrzebie i podejrzewała, że po wejściu na parking odnajdzie dla siebie podwózkę dość szybko.
Nie spostrzegła nawet, kiedy zrobiło się tak późno. Zmierzchało gdy zagubiła się w korytarzach ze słomy i gdy udało jej się odnaleźć drogę wyjściową, niebo przyjęło już barwę głębokiej czerni. Nadchodziła jesień, słońce zachodziło coraz szybciej, więc podejrzewała, że nie było jeszcze dziesiątej - a festiwal zdawał się rozkręcać w miarę upływu czasu. Przynajmniej dla niej.
- Lepsze to od tego pieprzonego labiryntu - dodała, konspiracyjnie nachylając się do kobiety. - Jestem przekonana, że biega w nim seryjny morderca.

Evina J. Swanson

getting stuck in a limbo

: czw wrz 11, 2025 11:01 am
autor: Evina J. Swanson
Niby Evina wiedziała o tym, że zabawa wymagała wyjątkowej giętkości, której jej samej zaczynało brakować, ale jednak łudziła się, że po kilku piwach oraz kieliszkach nalewek jakoś da radę. Nic nie potrafiło tak dobrze jak rzeczywistość zweryfikować jej oczekiwań. Może poza sędziami w konkursie, bo ci bezapelacyjnie ogłosili jej oszustwo i pozbawili szansy udziału w dalszej grze. Musiała to być kara za to, że zniszczyła całą drewnianą konstrukcję, gdy na nią upadła zahaczywszy o coś nogą.
- Można wygrać wiele. Sławę i chwałę... oraz tamtego miśka - odpowiedziała, wskazując ręka na siedzącego niedaleko jury słusznych rozmiarów misia Dobromira o przyjemnie brązowym futerku oraz niezwykle przyjaznym pyszczku. - Przegrać można jedynie swoją godność. Chyba, że ktoś już jej nie ma... W sumie to jeszcze nie odpadłaś, więc śmiało idź naprzód i udowodnij im, że jesteś moim czempionem.
Zdecydowanie Evina nadawała się do roli jakiegoś pijanego mistrza w kinowym hicie o kwestionowanej jakości. Pytanie tylko czy dziewczyna faktycznie rozważy powrót do tego konkursu o wątpliwej jakości, który rozgrywał się właśnie przed nimi.
Patrząc na popisy innych Swanson mogła się pocieszać, że faktycznie nie było z nią tak źle. Niektórzy kończyli o wiele gorzej od niej. Zarówno jeśli chodziło o urazy na dumie i ego jak i o konsekwencje fizyczne. Skrzywiła się nawet, widząc jak jeden z gości, który mógł być jedynie kilka lat starszy od niej nie mógł się wyprostować po przejściu pod poprzeczką, bo coś tak spektakularnie mu strzeliło w kręgosłupie.
Pytanie tylko czy jej padawanka byłaby skłonna do tego, aby wrócić do tego konkursu i pozamiatać tak słabą konkurencję. Nie sądziła, aby ktokolwiek miał szanse z tym jak giętka się wydawała. Zupełnie jakby była kotem, a jak powszechnie wiadomo koty były cieczą i potrafiły przecisnąć się wszędzie.
Zdecydowanie zainteresowała się tym, co nieznajoma po chwili konspiracyjnie szepnęła jej na ucho. Seryjny morderca? Może i powiedziane nieco na wyrost, ale to zdecydowanie było coś dla niej. Nawet jeśli nie słyszała o żadnych tajemniczych mordach między sianem.
- Czemu tak uważasz? No, ale jeśli masz ku temu podstawy to może powinnam tam zajrzeć - zaczęła się zastanawiać.
Może połączyli ten labirynt z jakimś dziwnym domem strachów? Powinna zdecydowanie to sprawdzić. Może będzie się przy tej okazji bawiła nieco lepiej niż przy limbo.

Elena Santorini