Kiedy wieczór zmienia się w świt, coś dobija się do mych drzwi
: sob wrz 06, 2025 7:13 pm
Ulice od dobrych kilku godzin kąpane były w mroku nocy, który łagodził jego nerwy, zszargane całodziennym wyścigiem szczurów z mocą tak silną co dawka hydroksyzyny, którą faszerował za każdym razem, gdy jego dobre samopoczucie było wystawione na jakąkolwiek próbę. Ten dzień, wybitnie sentymentalny, mimo iż niósł za sobą nagły przypływ weny, stał się także niezgrabnym mariażem smutku i głęboko skrywanych wyrzutów sumienia. Nic więc dziwnego, że potrzebując jakiegokolwiek resetu, zdecydował się na niespodziewaną wizytę w domu sąsiadki. Potrzebował czegokolwiek, co byłoby w stanie, choć na kilka godzin oderwać go od kłębiących się w głowie zmartwień. Kiedy kilkugodzinny spacer po okolicy nie przyniósł jednak oczekiwanych rezultatów, a jego nogi zbłądziły w kierunku mieszkania Barbie. Nakazując sobie ogładę, wstąpił uprzednio do sklepu celem zakupu trunku, który złożyłby na ręce przyjaciółki, gdy przyjdzie mu przekroczyć próg jej domu. Wysłał też szybki sms, przygotowując kobietę na nieoczekiwaną wizytację. Nie potrafił być sam tego wieczora i po prostu potrzebował spotkania z kimkolwiek. Nie chciał siedzieć sam w domu, a nie miał też ochoty, by zaszyć się gdzieś na mieście wśród pozornie znajomych twarzy.
Wiatr smagał przygotowujące się na przyjęcie opalenizny policzki, kiedy przekraczał bramę wejściową na osiedlu blondyny. Jego nozdrza momentalnie wypełniła mieszanka świeżo skoszonej trawy i czegoś, co z całą pewnością było miksem całej gamy wysokopułkowych perfum. Niewzruszony jednak zawędrował, w głąb, niczym samotny żeglarz, pragnący, by po długiej podróży postawić w końcu nogi na stałym gruncie. Nie był w nastroju na picie, jednak wymiana zdawkowych grzeczności z posępnym kasjerem w monopolowym zmusiła go do zakupienia butelki wina. Nie będąc w najmniejszym nawet stopniu zainteresowanym gorliwą dyskusją, wszczętą przez barczystego ekspedienta, zdecydował się znaleźć bezpieczną przystań w domu Barbie. Usytuowanym w odległym krańcu dzielnicy, wydawał się idealny do częściowej izolacji w tak sprzyjającym socjalizacji okolicy. Od niechcenia zrzucił z siebie wysłużoną, skórzaną kurtkę, którą zakupiłem dobrych kilka lat temu. Zadzwonił do drzwi wejściowych, po czym rozpoczął leniwą kontemplację otaczającej go rzeczywistości. Był już u skraju znudzenia, coraz to częściej podważając swoją obecność w tym miejscu, gdy jego uszu dobiegł odgłos kroków, najpewniej kroków Babrie, która wyszła mu naprzeciw i zamiast czekać w domu, zdecydowała się spotkać z nim w połowie drogi, zupełnie jakby uznała za niezbędną, wizytę na molo. Cóż, najwyraźniej zamiast w czterech kątach, bezie im dane pić wino z gwinta, wsłuchując się w szum fal. Tak prawie romantycznie, jak przystało na przedziwnych przyjaciół, którzy są tak wyjęci poza schematy, że trudno powiedzieć, dlaczego mimo tych różnic, wciąż się kumplują.
barbie schmidt
Wiatr smagał przygotowujące się na przyjęcie opalenizny policzki, kiedy przekraczał bramę wejściową na osiedlu blondyny. Jego nozdrza momentalnie wypełniła mieszanka świeżo skoszonej trawy i czegoś, co z całą pewnością było miksem całej gamy wysokopułkowych perfum. Niewzruszony jednak zawędrował, w głąb, niczym samotny żeglarz, pragnący, by po długiej podróży postawić w końcu nogi na stałym gruncie. Nie był w nastroju na picie, jednak wymiana zdawkowych grzeczności z posępnym kasjerem w monopolowym zmusiła go do zakupienia butelki wina. Nie będąc w najmniejszym nawet stopniu zainteresowanym gorliwą dyskusją, wszczętą przez barczystego ekspedienta, zdecydował się znaleźć bezpieczną przystań w domu Barbie. Usytuowanym w odległym krańcu dzielnicy, wydawał się idealny do częściowej izolacji w tak sprzyjającym socjalizacji okolicy. Od niechcenia zrzucił z siebie wysłużoną, skórzaną kurtkę, którą zakupiłem dobrych kilka lat temu. Zadzwonił do drzwi wejściowych, po czym rozpoczął leniwą kontemplację otaczającej go rzeczywistości. Był już u skraju znudzenia, coraz to częściej podważając swoją obecność w tym miejscu, gdy jego uszu dobiegł odgłos kroków, najpewniej kroków Babrie, która wyszła mu naprzeciw i zamiast czekać w domu, zdecydowała się spotkać z nim w połowie drogi, zupełnie jakby uznała za niezbędną, wizytę na molo. Cóż, najwyraźniej zamiast w czterech kątach, bezie im dane pić wino z gwinta, wsłuchując się w szum fal. Tak prawie romantycznie, jak przystało na przedziwnych przyjaciół, którzy są tak wyjęci poza schematy, że trudno powiedzieć, dlaczego mimo tych różnic, wciąż się kumplują.
barbie schmidt