Strona 1 z 2

Echoes of silence, Montreal

: pn wrz 08, 2025 1:51 am
autor: Alexis Wright
Sprawa szukania śladów Zachariego Voclaina zajmowała całkiem sporo czasu wolnego Alexis. Nie dlatego, że się nim przejmowała, czy czuła jakieś ponadprzeciętne zobowiązanie do znalezienia go. To Patrick był tym powodem. I to nie z byle błahego zainteresowania nim jako osobą, a z przyczyn dużo bardziej kompleksowych - stopniowo wydobywane informacje na jego temat co rusz nakreślały zupełnie inny obraz, niż z początku w ogóle podejrzewała. Elitarne wyszkolenie, misje w Libanie, Czadzie, Syrii i Somalii, z czego najbardziej zainteresowała ją ta ostatnia. Zaczęła drążyć też kwestię Botswany, jego działania tam, przyczyny wyjazdu. Wciąż brakowało jej dużo elementów układanki, ale wiedziała coraz więcej. Wiedziała nawet, że nie zawsze wykonywał zlecenia "legalne". A to otworzyło całkowicie nowe drzwi źródeł poszukiwania informacji.
Ale nie zaniedbała sprawy, z jaką do niej przyszedł. Pociągnęła za sznurki i rozwinęła swoje wici w kierunku, który został wspomniany na minionym spotkaniu. Jej własne możliwości nie sięgały daleko poza Toronto, ale miała możliwość skontaktowania się z kimś, kto mógł jej zapewnić informacje z Montrealu. Osobiście. Załatwiła spotkanie, umówiła datę i godzinę, a nie chcąc narażać i mieszać w to swojej ochrony, napisała do Voclaina oznajmująco:
Na weekend lecimy do Montrealu. Mam kontakt, który może mieć informacje o Z. Proszę zaopatrzyć się w garnitur. Piątek o 16:15 wylot, widzimy się przy okienku odprawy o 14:30 najpóźniej.
Pominęła kilka istotnych kwestii, jak właśnie brak zabrania ze sobą ochrony i to, że to on miał wcielić się w tę rolę, w ten sposób będzie w stanie uczestniczyć w spotkaniu i przysłuchiwać się wszystkim informacjom. Ale wiadomość to nie była dobra droga przekazu takich rzecz, a na spotkanie nie było czasu, mieli obydwoje zaledwie jeden dzień na przygotowanie do tej podróży.

Na lotnisko przyjechała ponad dwie godziny przed czasem. Ubrana w ciemne, przylegające spodnie jeansowe, wygodną satynową granatową bluzeczkę bez rękawów, wiązaną na szyi, zarzucony na to czary kardigan i niskie obcasy dla wygody podróży, zatrzymała się kawałek od okienka odprawy, nad którym wisiał ekran z wyświetlonym "MONTREAL, check-in 14:15". Nie usiadła. Jedną dłoń wciąż opierała na rączce walizki na kółkach, a w drugiej już trzymała jeden z telefonów i scrollowała powoli, czytając z uwagą kolejne maile. Nie kontrolowała formującej się powoli kolejki, za to kontrolowała czas, bo dokładnie o 14:30 zamierzała stanąć w ogonku do odprawy i miała nadzieję, że Voclain się nie spóźni.

Patrick Voclain

Echoes of silence, Montreal

: pn wrz 08, 2025 6:05 pm
autor: Patrick Voclain
Patrick nie przepadał za garniturami. Garnitur kojarzył mu się z sądem wojskowym, z trumną przykrytą flagą i z pogrzebami. Ale polecenie Wright nie zostawiało mu wyboru. Garnitur był niezbędny, a to oznaczało, że musiał zrobić coś, czego zwykle unikał – wybrać się do sklepu, przymierzyć marynarkę, a potem schować ją starannie do walizki. Walizka sama w sobie była dla niego dziwnym akcesorium. Odkąd pamiętał, wystarczał mu płócienny worek, w którym mógł zmieścić wszystko: od spodni polowych po amunicję. Garnitur jednak zmieniłby się w nim w wymiętoszoną szmatę.
Przed wyjściem zajrzał jeszcze na tyły domu, gdzie od kręcił się Mruczek – kot, który nie miał pana, a którego Patrick niepostrzeżenie wziął na swoje utrzymanie. Wystawił mu dwie miski – jedną z wodą, drugą z karmą. Głaskać kota nie próbował, to nie była ich relacja. Po prostu zostawił mu jedzenie, stuknął lekko w metalową miskę i odszedł, jakby żegnali się po wojskowemu. Zdążył się do niego przyzwyczaić.
Na lotnisko dotarł kilka minut po czternastej. Ubrany wygodnie: czarne spodnie, granatowa koszulka z krótkim rękawem, lekka kurtka przewieszona przez ramię. Walizka, zamiast znoszonego worka, toczyła się cicho na kółkach. Alexis dostrzegł od razu, stojącą nieco z boku, skupioną na telefonie.
– Pani Wright – rzucił spokojnie w ramach powitania, bardziej z nawyku, niż z potrzeby. Skinął jej lekko głową i bez zbędnych słów ustawił się obok w kolejce do odprawy. Formalności poszły sprawnie. Kilkanaście minut później, gdy wsiedli na pokład, zajął swoje miejsce tuż obok niej. Ona przy oknie, on przy przejściu – idealny układ, dający mu pełną widoczność kabiny i ludzi wokół.

Przez chwilę panowała cisza. Samolot powoli toczył się po pasie, a on milczał, przyglądając się migającym światłom na skrzydle. Dopiero kiedy stewardessa zakończyła prezentację procedur bezpieczeństwa, Patrick odwrócił się w stronę Alexis.
– Co czeka na nas w Montrealu? – zapytał spokojnie, bez zabarwienia w głosie, ale z tą charakterystyczną nutą czujności, która nigdy go nie opuszczała. Z wiadomych względów nie wziął ze sobą broni. Nie zauważył również ochroniarzy, którzy na co dzień towarzyszyli Wright w jej życiu. Byli s a m i. Lubił kontrolę, a zaufanie było czymś, co przychodziło mu z trudem. Chciał mieć plan na przyszłe godziny, dni. Dlatego liczył, że Alexis nie będzie oszczędna w słowach.


Alexis Wright

Echoes of silence, Montreal

: pn wrz 15, 2025 11:27 pm
autor: Alexis Wright
Alexis nie należała do osób tracących czas na bezsensowne, niezobowiązujące rozmowy o pogodzie, czy też na inne neutralne tematy. Nie widziała w tym żadnego celu, tym bardziej jeśli chodziło o relacje typowo profesjonalne. Patrick raczej też nie zdawał się być kimś strzępiącym język dla samego zabijania ciszy. Dlatego po uprzejmym, formalnym przywitaniu, przeszli przez proces odprawy w ciszy. Każe z nich pogrążone było we własnym świecie, mimo że trzymali się razem i blisko. Dla postronnych obserwatorów mogli wyglądać na bardzo dziwną parę, która nie wykazuje zainteresowania sobą nawzajem.
Rzeczywistość była zgoła inna, przynajmniej z punktu widzenia Alexis. Może i nie komunikowała się z Voclain'em, ale nie traciła go z pola widzenia. Obserwowała go kątem oka, analizując przy okazji otoczenie. Dawno nie podróżowała, tym bardziej bez ochrony. Informacje zdobyte na temat swojego towarzysza być może były jednym z argumentów, dla których zabrała go ze sobą na ten wyjazd - w jego interesie było zapewnienie jej bezpieczeństwa, jeśli chciał zdobyć informacje na temat brata. Nie czuła się przy nim bezpiecznie, ale przynajmniej miała podstawę sądzić, że jednak w razie potencjalnych problemów, mógł być przydatny.

Oderwała spojrzenie od widoku za oknem i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku, dopiero teraz skupiając swoją uwagę otwarcie na Patricku. Napotkała jego niebieskie oczy bliżej, niż się spodziewała. Nie odsunęła się, bo nawet jeśli w niefizyczny sposób poczuła wyraźnie jego obecność, to nie uległa tej specyficznej energii człowieka o silnym charakterze. Przyjrzała mu się badawczo, zanim odpowiedziała. Nie wyglądał na zdenerwowanego, ale też nie sprawiał wrażenia zrelaksowanego. Niby zachował neutralny ton wypowiedzi, ale jego postawa zdradzała jego czujność - sylwetka wciąż w dużym stopniu zwrócona w kierunku przejścia, ramię potencjalnie rozluźnione oparte o podłokietnik, ale jednak z palcami lekko zaciskającymi się na jego końcu.
- Spotkanie inwestorów i bankiet. Jedna z niewielu okazji do spotkania grubych ryb biznesu z całego kraju. - Miała świadomość, że mogli napotkać tam na kogoś z mniej lub bardziej legalnej działalności w Toronto, ale to była jedyna możliwość spotkania konkretnych osób, które mogły zapewnić informacje. - Porozmawiamy o tym na miejscu. - Nie chciała wdawać się w szczegóły odnośnie weekendu, samolot nie był na to najlepszym miejscem. Nie mieli tu prywatności, a jednak dyskrecja była wciąż podstawą wszelkich kroków podejmowanych w sprawie. Dla podkreślenia swoich słów, wyciągnęła z torebki tablet i poświęciła podróż skupieniu się na pracy.

Do hotelu dojechali wynajętym prywatnym samochodem z kierowcą. Alexis nie oszczędzała na luksusie, zarezerwowała dla nich apartament dwupokojowy Le Mount Stephen. Nie spodziewała się jednak, że w pięciogwiazdkowym hotelu ktoś pomiesza rezerwacje, bo już przy rejestracji w recepcji okazało się, że przypisano im suite z jednym dużym łóżkiem. I nie było możliwości zmiany, bo przez maksymalne obłożnie nie dysponowano żadnym apartamentem spełniającym oczekiwania. Ostatecznie obiecano postarać się załatwić dodatkowy materac i w ramach przeprosin i rekompensaty dostali voucher do wykorzystania w mieszczącym się w hotelu centrum wellness, na jedną z ich instalacji: masaż terapeutyczny, pielęgnacja twarzy lub sesja w spa. Ponadto otrzymali możliwość nieodpłatnego korzystania z dostępnego menu w Bar George, restauracji dostępnej w hotelu, przez cały swój pobyt.

Po wjechaniu na ostatnie piętro hotelu, weszli do dwupiętrowego suite z tarasem. Alexis przyjrzała się krytycznie wnętrzu typowemu dla katalogu dizajnerskiego o pięciogwiazdkowych hotelach. Wyglądała tak, jakby szukała czegoś, co mogło być potencjalnym zagrożeniem.
- Myślę, że ze względu na specyfikę tego wyjazdu, możemy przejść do bardziej nieformalnej formy współpracy, panie Voclain. - Dopiero po skończeniu zdania spojrzała na Patricka i po kolejnej sekundzie wyciągnęła w jego kierunku otwartą dłoń. - Alexis. - Nie robiła tego prawie nigdy, nie mieszała profesjonalizmu z towarzyskimi kontaktami. Ale patrząc na to, że mieli spędzić te parę dni niemalże cały czas razem, odrobina poufałości mogła być przydatna. Jakby nie patrzeć, powinni zaufać sobie trochę więcej, skoro mieli spać pod jednym dachem, oddzieleni jedynie schodami prowadzącymi na pięterko do części sypialnianej.

Patrick Voclain

Echoes of silence, Montreal

: śr wrz 17, 2025 12:28 pm
autor: Patrick Voclain
Luksus nie robił na nim wrażenia. Zdążył go już na stałe przypisać do Alexis i nie spodziewał się niczego innego. Na tyle ile rozumiał, była bogata i samowystarczalna w tej materii. W drodze do hotelu milczał, skupiając się na otoczeniu. Podczas, gdy Alexis odbierała rezerwacje przy kontuarze recepcji, on czujnie rozglądał się dookoła, przyswajając rozkład pomieszczenia. Wzrok dyskretnie skakał od głównego wejścia, po te oznaczone jako ewakuacyjne. Jedna wnęka mogłaby posłużyć za idealne schronienie w przypadku ostrzału... Ale nic takiego przecież się nie stanie. Uspokajanie wewnętrznej potrzeby kontroli, było jak gaszenie wody benzyną. Miał świadomość, że to co robi jest paranoiczne, lecz zarazem wiedział, że on i Alexis nie prowadzą zwyczajnego życia. Oboje mieli kontakty z ludźmi, którzy lubili wymachiwać spluwami i z nich strzelać.
Na słowa o pomyłce i przypisaniu ich do suite z jednym dużym łóżkiem, Patrick poczuł dziwne łaskotanie. Równocześnie go to rozbawiło, bo brzmiało jak tani chwyt z komedii romantycznej. Takie rzeczy działy się w filmach, żeby zbliżyć do siebie dwójkę ludzi, a nie w rzeczywistości. Nic nie powiedział, jedynie spojrzał na Alexis, ale ta zachowywała się tak, jakby była to drobna niedogodność. Jego uspokajała świadomość, że wystarczyła mu kanapa, a takowa na pewno znajdowała się w każdym suite.
Wszedł do środka za nią, odkładając bagaże na bok. Wcześniej nie pozwolił obsłudze siebie wyręczyć. Rozejrzał się pobieżnie i chciał zrobić szybki rekonesans, gdy Alexis go zaskoczyła. Spojrzał w jej oczy, następnie na jej rękę i z lekkim ociąganiem przypieczętował ich nowy etap znajomości. Ułatwiało to życie, choć nadal uważał ją za Panią Wright.
- Patrick. Bez żadnych zdrobnień - to drugie samoistnie mu się wymsknęło, jakby spodziewał się, że Alexis zacznie mówić do niego zdrobniałą formą Pat lub Patsy - Będę spał na kanapie, góra jest pani. To znaczy twoja.
Miewał epizody z bezsennością, więc kanapa nawet go urządzała. Potrafił dostosowywać się do panujących warunków. Miał tu wszystko czego było mu trzeba - widok na schody, na wejścia, dostęp do łazienki. Alexis na górze wszelkie wygody. Patrick rozejrzy się tam w swoim czasie, szukając potencjalnych słabych punktów. Nie podobały mu się te wielkie okna z - co prawda - ładnym widokiem.
- Jak wygląda nasz rozkład dnia? - zapytał, podchodząc do stolika i oglądając lampę w poszukiwaniu potencjalnej podejrzanej elektroniki.




Alexis Wright

Echoes of silence, Montreal

: ndz wrz 21, 2025 1:47 am
autor: Alexis Wright
Nie uniosła brwi, ale przedłużone spojrzenie, które zatrzymała na nim w odpowiedzi na to doprecyzowanie, żeby nie zdrabniała jego imienia, niosło za sobą ładunek wewnętrznego skonsternowanego niedowierzania. Nie skomentowała tego w żaden sposób, uznając to za niepotrzebne.
- Jeśli dostarczą ten obiecany materac, to jest tu wystarczająco miejsca. - Wskazała ręką na całkiem sporą przestrzeń właśnie w okolicach niewygodnie wyglądającej kanapy. Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby zgrywać fałszywą altruistkę i proponować oddanie mu łózka, albo dzielenie go. To byłoby nie na miejscu i wykraczające poza granice profesjonalizmu. Co, jak co, ale Alexis nie zapraszała do swojego łóżka przypadkowych mężczyzn, a tym bardziej swoich klientów. Nie ważne jak bardzo by nie byli przystojni.

Podążyła za jego przykładem i weszła w głąb apartamentu, pchając swoją walizkę w kierunku schodów. Podążyła wzrokiem po stopniach, jakby spodziewała się znaleźć tam coś sugerującego, że przydzielenie im tego suite nie było przypadkiem. Nie weszła na piętro, jedynie zostawiła swój bagaż u stóp schodów i usiadła na kanapie. Tej samej, którą Patrick potencjalnie miał zajmować. Nie było to aktem ani rozluźnienia, ani tym bardziej jakiegoś zawłaszczania terenu. Miało na celu sprawdzenie poziomu wygody z czystej chęci poznania faktów, oraz pozycyjności. Zdała sobie sprawę, że z tego punktu Patrick będzie miał dobrą wypadkową na cały suite, co jednocześnie dawało jej odrobinę spokoju i paradoksalnie również wzbudzało czujność, bo poniekąd naruszało jej prywatność.
Ale nie było to nic na tyle znaczącego, żeby się do tego odnosić bezpośrednio. Wyciągnęła z odłożonej obok siebie torebki kalendarz. To w nim zapisała nazwiska, godziny i miejsca, papierowa dokumentacja byłą znacznie bezpieczniejsza niż cyfrowa. Otworzyła go na konkretnej dacie i niepotrzebnie, odruchowo wygładziła kartkę dłonią.
- Jutro o piętnastej zaczyna się bankiet. Powinniśmy pojawić się na miejscu przynajmniej pół godziny przed oficjalnym rozpoczęciem obiadu. Będzie dużo rozmów o interesach, głównie będzie to skupienie przedsiębiorców, prawników, inwestorów z różnych dziedzin i ludzi poruszających pieniądzem i informacją. Po obiedzie będziemy mieć czas na znalezienie odpowiedniej osoby. Nie dowiemy się nic w takim tłumie, więc koniecznością będzie umówienie spotkania albo na jutrzejszy wieczór, albo na kolejny dzień. - Dowiedziała się ile mogła o osobie, z która przyjdzie jej negocjować przepływ informacji, bo wiedziała że na pewno nie będzie darmowy. O dziwo to nie z mężczyzną przyjdzie jej traktować, a kobietą, co wprawiało ją w niezadowolenie z prostej przyczyny - kobiety potrafiły być zaciętymi i nieustępliwymi negocjatorkami. Wiedziała to po sobie. Podniosła spojrzenie na Patricka. - Wystąpisz w roli mojego prywatnego ochroniarza, w ten sposób nikt nie będzie zadawał niewygodnych pytań i dociekał twojej przeszłości. - Była zdania, że tego się domyślał, ale należało tę sprawę postawić jasno, żeby nie było wątpliwości.
Spojrzała na zegarek, na szybko szacując w głowie czas, jaki mieli dzisiaj do wykorzystania na potencjalne rozeznanie okolicy restauracji, w której miał odbywać się bankiet.
- Możemy dzisiaj podjechać pod adres jutrzejszego wydarzenia, żeby w razie czego nie mieć niespodzianek. - Nie było to koniecznością i w normalnych warunkach wysłałaby swoją ochronę na szybki rekonesans, ale sama by się tam nie udała, wiec była trochę zależna od decyzji Patricka. Nie do końca jej się to podobało, ale leciała tu ze świadomością, że w ten weekend będzie musiała funkcjonować w inny sposób, niż zwykle.

Patrick Voclain

Echoes of silence, Montreal

: pn wrz 22, 2025 12:31 pm
autor: Patrick Voclain
Przysunął się do oparcia fotela, jakby podświadomie chciał znaleźć pozycję, z której mógłby objąć wzrokiem jak najwięcej szczegółów. Przesunął powoli dłonią po kilkudniowym zaroście, czując pod palcami znajomy, szorstki opór. W milczeniu przyjął jej słowa, pozwalając, by w głowie rozwinął się plan – nie jeden, a kilka, bo doświadczenie nauczyło go, że poza planem B, dobrze mieć C, D i E. Nie zdziwiło go, że Alexis tak rzeczowo przedstawiła rozkład dnia. Była konkretna, jak ktoś, kto przywykł do kontrolowania sytuacji. W tym, w jaki sposób gładziła kartkę kalendarza, dostrzegł cień nerwowości, choć tak dobrze ukrytej, że ktoś mniej uważny w ogóle by tego nie zauważył. Patrick dostrzegał takie drobiazgi; to były jego punkty zaczepienia, kiedy świat stawał się nieprzewidywalny.
Przesunął spojrzeniem po apartamencie – raz jeszcze, jakby szukał potwierdzenia, że nie przeoczył żadnego wyjścia. Wysokie okna, które wcześniej wywołały w nim niechęć, teraz stały się mentalną mapą możliwych punktów obserwacyjnych. Ochroniarz. Słowo, które padło z jej ust, było jak znak ostrzegawczy, choć nie w złym sensie. Tak naprawdę to rola, w której czuł się najbardziej naturalnie – niezależnie od tego, czy ktoś go tak nazywał, czy nie.
– Jasne – mruknął po chwili, głosem niskim, chrapliwym od ciszy, w której pozwolił sobie na krótką analizę. Miał ochotę zapytać, czy koniecznie musi ubierać garnitur, ale zdążył odpowiedzieć sam sobie. Musiał.
Przechylił głowę, przyglądając się jej, jakby chciał ocenić, na ile ta misja będzie wymagała czegoś więcej niż standardowej czujności. Była opanowana, ale ten błysk w oku zdradzał, że wie, jak bardzo może być to niebezpieczne. To mu odpowiadało – przynajmniej nie musiał tłumaczyć, że woli wiedzieć, gdzie są wszystkie drzwi i kto stoi za zasłonami.
– To dobry pomysł - zrobiłby to samodzielnie, ale nie mógł jej tu zostawić samej. Cokolwiek by się jej stało, bezpieczeństwo Alexis było teraz jego priorytetem - Jeśli potrzebuje pani... Proszę powiedzieć kiedy, a tam pojedziemy. Zaniosę twój bagaż na górę.
Nadal trudno było się przestawić na mniej formalną relację. Na górze odstawił torbę przy wielkim łóżku, w którym zmieściłyby się nawet trzech dorosłych. Zrobił szybki rekonesans, zajrzał w miejsca w których można było umieścić pluskwy, po czym wrócił na dół.
- Wszystko wygląda względnie w porządku – powiedział, wiedząc, że i ona zrozumie o czym mówił. Zadowolenie budził fakt, że oboje mieli jednakową świadomość dotyczącą bezpieczeństwa i zagrożenia. Nie była głupia, miała głowę na karku i na pewno nie była to jej pierwsza taka sytuacja. Poza tym musiała mu zaufać i mógł się tylko zastanawiać, jaką zapłaci za to cenę.


Alexis Wright

Echoes of silence, Montreal

: ndz wrz 28, 2025 3:21 am
autor: Alexis Wright
Człowiek wiodący normalne życie, nie ocierający się o niebezpieczeństwo nawet w potencjalnie nieznacznym stopniu, uznałby ją za paranoiczkę. Kto normalny podejrzewa zwykłą pomyłkę działu rezerwacji o jakieś ukryte motywy? A później jeszcze nieufnie przygląda się apartamentowi, jakby zza oparcia kanapy miał wyskoczyć na nią napastnik z nożem, a w włącznikach światła mogłyby być ukryte urządzenia podsłuchujące? To ani trochę nie wpisywało się w kanony normalności i zbiegów okoliczności, ale Alexis zdążyła widzieć w życiu wystarczająco, żeby zdawać sobie sprawę jak bardzo może nie być anonimowa i jak duże niebezpieczeństwo może się z tym wiązać. Będąc osobą, przez którą przeszło wiele brudów Toronto, miała więcej niż pewność, że i w Montrealu odpowiednie organizacje kontrolują zatrważające ilości gałęzi ekonomicznych. Ktoś mógł rozpoznać jej nazwisko jeszcze z czasów panieńskich, a to wystarczyłoby żeby stworzyć sytuacje... kłopotliwe.
Obecność Patricka nie dawała jej pełni komfortu. Wciąż w dużej mierze był dla niej tajemnicą i nie mogła pozwolić sobie na opuszczenie przy nim gardy, ale tak naprawdę nie miała już nawet innego wyjścia, jak dać mu kredyt zaufania. Nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy bezustannie świeciła się lampka ostrzegawcza utrzymująca czujność, bo przecież i Voclain mógł okazać się tak naprawdę jej wrogiem. Dopóki nie miała podstaw tego świadomie podejrzewać, zachowa profesjonalizm i nie przestanie go obserwować i analizować. Tak, jak teraz.

Skinęła głową, odprowadzając go wzrokiem przez pierwsze kilka schodków. Mimo przeniesienia spojrzenia na kalendarz i przejrzenia zapisków mogących być pomocnymi na ten weekend, nasłuchiwała odgłosów z piętra. Nie zaniepokoiła jej jego nieobecność wybiegająca poza czas zajmujący samo zaniesienie bagażu na górę, i tak później sama upewni się, czy sypialnia wygląda na zwykłą sypialnię hotelową.
Zamknęła kalendarz i schowała go do torebki z niemalże pedantyczną dokładności. Pokiwała głową na znak, że usłyszała i nawet posłała Patrickowi nieznaczny uśmiech, który nie odbił się w jej spojrzeniu. Ot, wyuczony gest uprzejmości.
- Przebiorę się po podróży i pojedziemy. Jeśli nie będą wymagać rezerwacji, możemy tam nawet zjeść kolację. - Nie podkreślała, że wszystko jest na jej koszt, z góry zakładała, że jest to jasne, w końcu to ona zabrała Voclain'a na wyjazd służbowy jako ochroniarza. Zniknęła na piętrze, zabierając tam również swoją torebkę.

Zeszła na dół po niecałych piętnastu minutach, ubrana w nieco bardziej eleganckie niż casual czarne spodnie, buty na obcasie, satynową białą koszulę z czarnymi detalami i kremową damską marynarkę. Ta sama torebka swobodnie wisiała na zgiętym przedramieniu, wyglądająca na trochę lżejszą niż chwilę wcześniej. Do recepcji zjechali windą, a tam Alexis wynajęła samochód, który miał podjechać pod główne wejście w przeciągu dziesięciu minut.
- Mam nadzieję, że wziąłeś prawo jazdy. - Nie uprzedziła go wcześniej o tej konieczności, ale zapobiegawczość Patricka podpowiadała jej, że nie wyleciałby do innego miasta bez takiego dokumentu. Jakby mieli jeździć z szoferem, wzbudziłoby to niepotrzebne podejrzenia.

Patrick Voclain

Echoes of silence, Montreal

: wt wrz 30, 2025 8:33 pm
autor: Patrick Voclain
Pod nieobecność Alexis, przejrzał jeszcze raz parter. Dopiero potem odświeżył się w łazience, ale nie zmieniał ubrania. Cenił sobie wygodę: czarne spodnie, granatowa koszulka z krótkim rękawem, lekka kurtka przewieszona przez ramię. Nie wyróżniał się i nie odbiegał za bardzo wizerunkowo od Alexis, która - jak zdążył już zauważyć - nosiła się szykownie.
- Tak - odpowiedział krótko, na pytanie o wzięcie dokumentu. Pamiętał o takich rzeczach, może nawet lepiej od niej, o ile na równi nie byli przesadnie zdyscyplinowani. Odebrał kluczyki i otworzył dla Alexis tylne drzwi. Jeśli ktokolwiek by ich obserwował, nie mógł mieć wątpliwości co do roli jaką tu spełniał.


Do celu dotarli po niecałych dwudziestu minutach. Jazda była płynna, bez żadnych zastrzeżeń. Zerkał jednym okiem na drogę, a drugim na GPS. Zanotował w pamięci, aby sprawdzić inne drogi. Tak na wszelki wypadek. Po zaparkowaniu, pozwolił przejąć Wright pałeczkę. Podążał za nią o pół kroku. Budynek był wielokondygnacyjny i częściowo oszklony. W holu powitała ich klimatyzacja i wystrój, który przypominał Patrickowi lata dwudzieste. Jego brat powiedziałby, że czuć piniondz. Nie wnikał pod jakim pretekstem Alexis zdobyła przepustkę na piętro na którym miał się odbyć bankiet. Gdy rozmawiała z obsługą, on robił szybki rekonesans. Wyjścia, ochrona, która zostanie znacznie zwiększona... Nie było tak źle. Jeśli skończy się tylko na tańcu i rozmowach, bez żadnych krwawych incydentów to będzie wręcz nudno.

Zajęli stolik z pięknym widokiem na panoramę Montrealu. W restauracji przeważał język francuski - menu, obsługa, gwar toczonych rozmów. Na talerzu miał aromatyczne foie gras poutine, które zamówił na polecenie Alexis. Sięgnął po szklankę wody.
- Miejsce nie jest złe, ale też nie jest dobre. Zależy od rozwoju sytuacji - powiedział. Byli bliżej końca posiłku, niż jego początku, dlatego podjął rozmowę. Alexis okazała się całkiem dobrą kompanką. Nie starała się podtrzymywać konwersacji na siłę, oszczędna w słowach i rozsądna w działaniu. Czego mógł chcieć więcej od podopiecznej?
- Przewidujesz problemy?



Alexis Wright

Echoes of silence, Montreal

: pn paź 06, 2025 12:10 am
autor: Alexis Wright
Zdobycie stolika bez wcześniejszej rezerwacji okazało się bardzo łatwe. Nie musiała sięgać po żadne wyszukane argumenty, ani nawet spoczywający w portfelu banknot o kuszącym nominale, sprawdzono dostępność stolików i późniejszych rezerwacji i ostatecznie wprowadzono ich na piętro, do odpowiedniego stolika. Nocna panorama Montrealu była niewątpliwie pięknym widokiem zwracającym uwagę.
Wszelkie rozmowy z obsługą przeprowadzała po francusku, jedynie dopytując Patricka o preferencje posiłkowe i polecając mu to, co z takich miejsc znała jako danie godne spróbowania. Dla siebie zamówiła kaczkę z sosem z czerwonych owoców i warzywami na parze.
Nie rozmawiali przez większość posiłku, dzięki temu uwaga Alexis zwrócona była nie tyle na jedzenie, co na otoczenie. Sklasyfikowała wybór tego miejsca jako bezpieczna i niepozorna przykrywka, mając bardzo mocne podejrzenie, że restauracja należy do tych bezpośrednio kontrolowanych, a być może nawet prowadzonych przez kogoś bezpośrednio związanego z samym kręgosłupem ekonomicznym miasta. Nie było tu przepychu, co tworzyło atmosferę wyjątkowo eleganckiej i ekskluzywnej skromności wyższej klasy. Brzmi absurdalnie, ale dobra strategia na zachowanie poziomu i nie wychylanie się.

Spojrzała na Patricka uważnie, bez pośpiechu przełykając kęs jedzenia i popijając niewielkim łykiem wina.
- Nie. Jeśli to ma być tylko bankiet i w miejscu tak publicznym, łatwo dostępnym i bez widocznej informacji o zamknięciu na prywatne wydarzenie nazajutrz, to nie powinny pojawić się tu żadne problemy. Chyba że dysponują prywatnymi, oddzielonymi przestrzeniami, do których impreza przeniesie się po oficjalnym rozpoczęciu i posiłku. - Nie była pewna, czy oni będą mieli na takie rozwinięcie wieczoru wstęp i na ile w ogóle możliwe jest ubieganie się o to, dlatego lepiej było zakładać, że negocjacje będzie trzeba odbyć następnego dnia, prywatnie. A bankiet miał służyć samemu nawiązaniu kontaktu i zapoznaniu.
Odłożyła złożone sztućce na talerz, sygnalizując w ten sposób obsłudze zakończony posiłek i zamieszała winem w kieliszku.
- Coś wzbudziło twój niepokój? - Widziała, jak Patrick obserwuje otoczenie odkąd weszli do restauracji. Nie musiała patrzeć na niego cały czas, żeby wiedzieć, że w głowie tworzy plan miejsca i potencjalny plan działania, stąd jego pytanie o problemy.

Patrick Voclain

Echoes of silence, Montreal

: śr paź 08, 2025 1:10 pm
autor: Patrick Voclain
Patrick oparł łokieć o stół, a drugą dłonią lekko przesunął po szklance, obracając ją nieznacznie między palcami. Nie był spięty – przynajmniej nie w sposób, który mógłby zdradzić napięcie. Wyglądał jak ktoś, kto po prostu siedzi, obserwuje i przysłuchuje się z zainteresowaniem, ale w rzeczywistości każdy jego zmysł był wyczulony. W szybie odbijały się delikatne światła restauracji. Dla niego to było coś więcej niż widok – to były punkty odniesienia, które w razie potrzeby mogły pomóc mu przewidzieć zachowanie ludzi, kierunek ucieczki lub potencjalne zagrożenie. Drobiazgi. Niewiele znaczące dla większości, dla niego wręcz przeciwnie.
– Niepokój to za duże słowo – odpowiedział po chwili spokojnie, przenosząc wzrok na Alexis – Ale to miejsce… ma swoją specyfikę – przez sekundę zawahał się, jakby rozważał, czy wchodzić w szczegóły – Poza częścią restauracyjną, gdzie jesteśmy, jest jeszcze poziom konferencyjny. Winda, której używaliśmy, ma dostęp oznaczony systemem kart, ale nie wszystkie piętra są publiczne.
Odchylił się lekko, opierając dłonie o podłokietniki krzesła.

– Sprawdziłem rozmieszczenie kamer w holu. Zasięg ochrony obejmuje wejście główne i recepcję, ale nie ma monitoringu przy bocznym korytarzu prowadzącym na zaplecze. To strefa dostaw. Dwa punkty martwe. Idealne, jeśli ktoś chciałby wejść niepostrzeżenie – zauważył bez emocji, raczej rzeczowo. Mogli przygotowywać się na najgorsze, rozpisywać scenariusze, ale czy na pewno to w czymś pomoże? Może oboje przesadzali i z ze zwykłego biznesowego wieczoru robili Olimp w ogniu? Koniec końców to i tak, Patrick będzie improwizował. Broni palnej nie wniesie nawet jako ochroniarz, więc w przypadku zagrożenia będzie musiał radzić sobie z tym, co akurat znajdzie pod ręką. Priorytetem będzie oczywiście zapewnienie Alexis bezpieczeństwa. Dopił wodę, akurat w momencie kiedy przyszedł kelner po talerze.
- Wracając do hotelu, chciałbym sprawdzić inną drogę - powiedział, z szacunku ją o tym informując, bo pewnie i tak by to zrobił.


Alexis Wright